Właściciel
- Prędzej się zastrzelę, niż wyjdę do nieznajomego. - odparła butnie kobieta, a zza drzwi rzeczywiście dobiegł głos odbezpieczanej broni palnej, najpewniej pistoletu.
-Jak wolisz, to przynajmniej nie strzelaj do mnie.- Rzekł, a następnie poświecił latarką na trupa, by jakoś ocenić jak wygląda.
Właściciel
Młody facet w sile wieku, ubrany w dżinsy i skórzaną kurtkę oraz podkoszulek, niegdyś pewnie biały, a obecnie czerwony od krwi i wnętrzności, do których dobrały się Zombie. Świecąc tak zauważyłeś też jego broń leżącą obok nieruchomej już ręki, czyli pistolet Berreta.
Zapewne i tak nie było w nim amunicji, ale dla samego bycia wypada go zabrać, a raczej nie spróbuje mu go odebrać. Zaś cały czas patrzył się na drzwi, za którymi była kobieta.
-Ten twój Matt, w skórę był ubrany?
Właściciel
- Tak, uparł się, że to najlepsza ochrona przed Zombie. A czemu pytasz?
-Miał rację, ale brakowało mu do ochronienia kilku miejsc.- Powiedział patrząc się na te konkretnie najbardziej przekrwione.
-Zgaduję, że zmarł, by chronić ciebie. Trochę to nie wypaliło, bo część zombie nadal sobie beztrosko chodziła.
Właściciel
- Ale Ty ich zabiłeś... Więc nie zabijesz mnie, kiedy stąd wyjdę?
-Nie obiecuję tego, w końcu nie znam twoich zamiarów, ale wyjść śmiało możesz.
Właściciel
I wyszła.
Tak jak mogłeś być tego pewien, była to kobieta, do tego całkiem ładna, z piwnymi oczyma i czarnymi włosami do ramion. Zaś jej ubranie było w sumie podobne do tego, jakie miał niejaki Matt, nawet pistolet był taki sam.
Zatem wskazał jej jeszcze swoją dłonią ciało jej nieżywego już chłopaka.
-Chcesz to go jeszcze pożegnaj, bo raczej nie zamierzasz tu zostawać.
Właściciel
- Oczywiście, że nie, ale... Strzeliłeś mu w głowę, prawda? - spytała, mając na myśli jeden z najskuteczniejszych sposób na uniemożliwienie człowiekowi pogryzionemu przez Zombie ponowny powrót do świata żywych.
-Nie jestem takim potworem, by pozwolić ci się nad nim wypłakać, aby on następnie wstał i odgryzł ci twarz... Więc tak, strzeliłem.- Powiedział i następnie spojrzał na wyjście stąd, ciekawe co sobie teraz myśli jego szefunio. Przy okazji, za tymi drzwiami mieliście coś wartościowego?- Dodał jeszcze, dodatkowe rzeczy na pakę zawsze się przydadzą.
Właściciel
- Kawa, herbata, cukier i jakieś słodycze. - wyjaśniła. - Jesteś sam?
-A czy ktokolwiek przetrwa sam w tych czasach? Przydadzą się te zapasy...
Właściciel
- Z kim? - spytała, zupełnie ignorując frazę o zapasach.
-Mam przyjaciół, mogą też zostać twoimi...- Powiedział prosto, nie ma co tego komplikować.
Właściciel
- A kim są Ci przyjaciele?
-A czy to ma jakieś specjalne znaczenie w tych czasach? Wszyscy bądź co bądź usiłują pierw przeżyć.
Właściciel
Nim odpowiedziała, zza rogu wyłonił się Twój przyjaciel, a ona zmierzyła go podejrzliwym wzrokiem, który szybko przeszedł w przerażenie, gdy zobaczyła na jego stroju klasyczne naszywki Bandytów.
- No, no... Ładne łupy na tym wypadzie, nie? - zagadnął, szturchając Cię w ramię.
-Pistolet, alkohol i jedynie kilka rzeczy na zapleczu, więc co tu dziwnego?- Powiedział patrząc się na niego.
Właściciel
Z uśmiechem wskazał na Twoją nową znajomą, która też wyciągnęła pistolet, celując na przemian w jego i Ciebie.
-No i co z nią? Może chyba do nas dołączyć, nie?- Spytał patrząc się na niego, raczej wiedział co mu przyszło do łba.
Właściciel
- Nie pamiętam, żeby któryś z chłopaków był gejem, więc na pewno zgodzą się z ochotą.
-Miałeś kiedyś żonę lub dziewczynę, co?- Spytał patrząc się na niego, a następnie na nieżywego już Matt'a.
Właściciel
Pokręcił przecząco głową.
- Tak wiele pań, tak mało czasu. Nawet mówili na mnie Kolorowy Pies. Niby ch*jowa ksywa, ale już na stałe do mnie przylgnęła.
-No to ku*wa nie masz tego uczucia, że powstrzymujesz się przed takimi zapędami, a ja tak się składa, że mam coś takiego.
Właściciel
- Będziesz prawił Bandycie gadki moralne?
-Może mi nie powiesz, że stałeś się czymś innym, niż człowiekiem? Bo ja wolę nadal swoje człowieczeństwo zachować.
Właściciel
- A kazałem Ci ją zaliczyć? Nie? No właśnie. Nie pasuje to nie uczestniczyć w tym, ale daj chociaż nam zaznać przyjemności. A człowiekiem jestem, choć z nieco innym kodeksem moralnym.
-Barbarzyńcy...- Pomyślał sobie jeszcze czując lekkie obrzydzenie na to co powiedział. Rzecz jasna przez hełm nie miał raczej jak tego zobaczyć. Róbcie co tam sobie chcecie...- Powiedział i machnął w jego stronę ręką, a następnie opuścił zaplecze.
Właściciel
Właściwie to niekoniecznie, bowiem kobieta nadal miała Was obu na muszce, więc jeśli nie chcesz oberwać kulki za nic, to wypada się nie ruszać.
-No to ładnie nas wpakowałeś, wiesz... Ech...
Właściciel
- Uważasz, że pierwszy raz jestem w takiej sytuacji?
-Z takim podejściem, to bym się nawet nie zdziwił, wiesz?
Właściciel
- Jestem jeszcze żywy, więc wiesz... Udawało się w mniejszym lub większym stopniu.
-Kiedyś może nie być tak dobrze... Chyba wypada kiedyś zmienić ten nawyk, co?
Właściciel
- Kiedyś. Ale to nie jest ten dzień.
Wzruszył ramionami i postanowił spojrzeć się na kobietę, za wiele i tak w tej sytuacji nie mógł zrobić.
Właściciel
Celowała ona w Bandytę, na nim też skupiła większość uwagi, więc (przynajmniej teoretycznie), możesz spróbować jakiegoś manewru w rodzaju zabrania jej pistoletu.
Takie coś może skończyć się wyjątkowo źle, więc chyba wypada czekać, aż ochłonie lub nagle jego szef zmieni swoje nastawienie, co pewnie i tak będzie fałszywe.
Właściciel
Chwila ta przeciągała się nieznośnie długo, zaś jedyną zmianą było pojawienie się dwóch innych Bandytów, którzy korzystali z ukształtowania magazynów, skrzyń, pak, beczek i tym podobnych, aby podchodzić do Was i do niej niepostrzeżenie.
Cóż, no to teraz wypada stać w jakimś bezruchu, czekając aż możliwie chłopaki się nią zajmą w ten czy inny sposób.
Właściciel
Bandyci nigdy nie mieli za grosz finezji, tak samo było w tym wypadku: Jeden rzucił się na nią i powalił na ziemię, drugi wykopał broń z dłoni i wycelował do niej ze strzelby.
No to pozostaje teraz odetchnąć z ulgą, w końcu jest obecnie w miarę bezpiecznie.
Właściciel
- Suka. - mruknął tylko szef bandy i skierował się ku wyjściu.
Ten tylko pokręcił głową i tak samo ruszył ku wyjściu stąd, nie miał na co innego tu czekać.
Właściciel
Na zewnątrz zastałeś pojazdy, do których inni Bandyci ładowali łupy, które zdobyli w pubie i sklepach.
Skoro już to zrobili to jemu nie pozostawało tutaj czekać, załadował jedynie ten znaleziony pistolet do stosu łupów.