Właściciel
- Hmmm... Wiesz co? Powiedz Ty może jaka jest godzina, co?
-Wybacz, nie korzystam z zegarków. Z pewnością jest jeszcze słońce.
Właściciel
- Południe, przedpołudnie, popołudnie?
-A skąd mam to ku*wa wiedzieć? Co, może mam to zaraz sprawdzić zostawiając was tutaj samych?
Właściciel
- No nie wiem jak to zrobisz, ale nam na takiej informacji bardzo zależy.
-To teraz mi tylko powiedz czemu ma to wam służyć... No i chyba jest okno w tej kuchni, nie?
Właściciel
Jeden z Bandytów wyjrzał przez okno.
- Popołudnie. - powiedział i uśmiechnął się. - Już niedługo...
-Lepiej mów co, bo inaczej cokolwiek miałoby tutaj się stać to zastanie tylko dwa zimne ciała.
Właściciel
Nie odezwał się. Nie musiał, bowiem wszyscy trzej usłyszeliście jak jakiś pojazd jedzie drogą.
Postanowił więc w ciszy zebrać drugi pistolet cały czas trzymając ich na muszce, a następnie wymierzył ten drugi w kierunku wyjścia z domu, no i rzecz jasna go odbezpieczył. Czekał możliwie nasłuchując tego co się dzieje na zewnątrz.
Właściciel
Po chwili zauważyłeś jak po ulicy powoli toczy się pickup pomalowany na czarno i ozdobiony czerwonymi czaszkami i piszczelami oraz odciskami dłoni i pazurów. Cały obity był blachą, aby zwiększyć przeżywalność kierowcy i pasażerów. Tych było dwóch, każdy uzbrojony w maczetę oraz strzelbę. Poza nimi był sam kierowca, który pewnie jakiś pistolecik miał. Na przyczepce samochodu rozstawiono zaś ciężki karabin maszynowy z obsługą. Dwóch ludzi desantu opuściło pojazd i zaczęło się rozglądać, a po chwili z kilku okolicznych domów wyszli inni Bandyci, z reguły dwójkami lub trójkami.
To jest zdecydowanie jakaś parodia czy na tej zasranej planecie zostali sami bandyci czy co? Jedyne co mógł zrobić to w ciszy odłożyć Magnuma na podłogę, a następnie równie cicho opuścić dom kierując się tylnymi drzwiami, no i rzecz jasna zabrać się jak najdalej od tego miejsca. Przy okazji miał na oku dwóch gości, których cały czas trzymał na celowniku.
Właściciel
Okazało się, że ktoś miał na celowniku również Ciebie, bo posłano za Tobą serię z broni maszynowej, oczywiście nietrafioną.
No to teraz instynkt, lepiej jest się schować czy stać w miejscu. Spróbował wykonać pierwszą część jaką było schowanie się za drzewem czy innym budynkiem, o ile nic takiego w pobliżu nie było to wystarczyło tylko podnieść ręce do góry.
-Wybaczcie, ale nie mam nigdzie przy sobie białej flagi!
Właściciel
O dziwo, Bandyci wstrzymali ogień, ale tylko od Ciebie zależy czy bierzesz to za dobry lub zły znak.
Na pewno nie bierze tego za znak do dalszej ucieczki. Pozostaje jedynie odwrócić się w ich stronę i czekać na to co zamierzają zrobić.
Właściciel
Wcześniej wspomnianych dwóch ludzi uzbrojonych w strzelby i maczety. Szli powoli w Twoim kierunku, gotowi strzelać lub uciekać, by pozwolić załatwić Cię obsłudze tamtego CKM'a.
Najlepszym było w sumie teraz chyba tylko rzucić pistolet oraz kij bejsbolowy na ziemię i czekać co zamierzają zrobić. Poradnik młodego skauta mówił, że lepiej nie bawić się w bohatera.
Właściciel
Poradnik miał cholerną rację, bo teraz do Ciebie nie strzelają, a jedynie celują.
-Zgaduje, że skoro nie rozstrzelaliście mnie na miejscu to raczej coś chcecie ze mną zrobić, pytanie tylko co?
Właściciel
Jeden podrapał się po głowie, a później zabrał Twój sprzęt, drugi zaś wskazał Ci ruchem dłoni gdzie masz iść, oczywiście nadal do Ciebie celując.
-Jak możecie to nie zniszczcie tego kija, zaliczyłem nim kilka pięknych home run'eów.- Powiedział, a następnie dalej z rękami za głową udał się tam gdzie kazał mu iść bandyta.
Właściciel
Na tę wzmiankę jeden z Bandytów spojrzał na Ciebie jak użądlony.
- Carter? - spytał. - Ten baseballista?
-Już nie taki baseballista, ale kij nadal mam.- Powiedział lekko się uśmiechając, może nadal miał żyjących fanów.
Właściciel
- Byłem kiedyś z synem na Twoim meczu. - odparł i na chwilę odpłynął we wspomnieniach. - Nadal ma gdzieś piłkę. - dodał i znów przybrał typowo bandycki wyraz twarzy.
- Dobra, idziemy. - powiedział i wskazał Ci drogę lufą strzelby, każąc iść w kierunku samochodu.
-Ta jest, ta jest...- Powiedział już spokojnie i udał się we wskazanym kierunku.
Właściciel
Zarówno Ciebie, jak i pojazd, otoczyli zewsząd Bandyci, którzy zajęci byli rozmową między sobą oraz z dwójka tych, których próbowałeś okraść z broni. Oczywiście, każdy dysponujący bronią palną jest gotów do Ciebie strzelać, więc brak jakichś głupich ruchów jest wręcz wskazany.
Próba ucieczki byłaby tutaj najgorszym wyjściem, pozostało mu jedynie tak stać czy też siedzieć i czekać, aż w końcu coś do niego powiedzą.
Właściciel
- Masz dwa wyjścia. - powiedział wreszcie Twój fan, a reszta rozmów momentalnie ucichła. - Oddajesz nam cały sprzęt i idziesz w swoją stronę, a my w swoją, albo dołączasz do nas.
-Zdecydowanie nie chcę się żegnać ze swoimi rzeczami, więc chyba pozostaje mi wybrać waszą stronę.- Taka opcja byłaby chyba najrozsądniejsza skoro nawet poradnik młodego skauta o niej mówił.
Właściciel
- Zawieziemy Cię do szefa. - mówił wciąż ten sam Bandyta. - Jak Cię przyjmie to nie ma problemu. Jak nie to masz przesrane.
-Zgaduję, że odbędzie ze mną bardzo ważną rozmowę rekrutacyjną? W dodatku może potrzeba wam ludzi.
Właściciel
- Nam zawsze potrzeba ludzi, ale musisz spełniać pewne kryteria.
-No to miło by było wiedzieć jakie kryteria.
Właściciel
- Tajemnica zawodowa, jak o tym gadać, to tylko z szefem.
-To zobaczymy czy rzeczywiście będę gotów na tę rozmowę, ale chyba nie może być tak źle?
Właściciel
- Ciężko się nie załapać. - powiedział i wskazał Ci na pakę auta.
-No to zobaczymy jak będzie w moim przypadku.- Powiedział wskakując na pakę.
Właściciel
Twój rozmówca wszedł razem z Tobą, chyba tylko dla zasady trzymając strzelbę wymierzoną w Ciebie. Sam pojazd pojechał od razu do miasta, zostawiając pozostałych Bandytów, w tak licznej i dobrze uzbrojonej grupie nic im raczej nie grozi.
//A jego rzeczy zabrali ze sobą?//
-Gdzie w ogóle macie te swoją bazę?
Właściciel
//Ma je inni banditos, idący na pieszo.//
- W mieście. - odrzekł lakonicznie, bo w sumie chyba sam się zaraz przekonasz.
-Cóż, pozostaje mi się najwyżej domyślić jakie ulice zajmujecie.
Właściciel
- Nasze tereny to głównie przedmieścia i z dwadzieścia procent zabudowy miasta, ale znajduje się tam kilka baz wojskowych, posterunków policji i szpitali.
-Czyli nawet ładnie się urządziliście.
Właściciel
- Ale Zombie i Ci dobrzy chłopcy to problem, na dodatek tamci zasrani Fanatycy zaczynają nam się do dup dobierać. Raz znaleźliśmy ich mały lokal i zrobiliśmy obławę... Cholera, od tego czasu nie tknę mięsa, śpię też źle.
-Jak to mięsa żreć nie zamierzasz? Coś dziwnego z nim odpi***alali?- Spytał nieco zaciekawiony tym co robią ci Fanatycy.
Właściciel
W odpowiedzi pokręcił głową i spuścił ją na dół, jakby chciał powstrzymać wymioty. Lub łzy. Albo wszystko na raz.
-No dobra, to ja nie naciskam...- Powiedział jeszcze nie zaspokajając swojej ciekawości, a jedynie bardziej ją pogłębiając.
Właściciel
Był to dobry moment, może jemu lub komuś język rozwiąże się później, na przykład przy kilku głębszych. Niemniej, jesteście teraz w mieście i kluczycie uliczkami. Bandyci obsługujący CKM czasem dla zabawy strzelają do nielicznych Zombie. A to, że jawnie widzisz drogę do ich bazy, oznacza tylko, że jeśli Cię nie przyjmą, to Cię zabiją, żebyś się nie wygadał.
To teraz pozostaje tylko odetchnąć i liczyć, że próg rekrutacyjny nie jest ustawiony za wysoko.