Lunaaax
Wyszła z windy i rozejrzała się.
Właściciel
Obecnie zastała korytarz, którym warto iść.
Lunaaax
Ruszyła więc tym korytarzem.
Właściciel
Kilka drzwi prowadzących do pokojów, ale trafiły się też dwie kantyny.
Lunaaax
Weszła do jednej z kantyn.
Właściciel
Kilku holograficznych muzyków w rogu, stoliki (zwykłe oraz do gry w dajarika, sabaka i pazzaka), a także krzesła, bar i wielu klientów, różnych ras i profesji.
Lunaaax
Podeszła do baru złożyć zamówienie.
- Małe ale - powiedziała do barmana.
Właściciel
Rodianin nalał Ci posłusznie trunku do małego kubka.
- Trzy kredyty. - powiedział, stawiając go przed Tobą.
Lunaaax
Zapłaciła i usiadła na krześle przy barze, delektując się trunkiem.
Właściciel
Nikt Ci w tym nie przeszkadzał, bo i klientów nie wielu, lub skupionych na sobie czy towarzyszach.
Lunaaax
Trochę jej się nudziło, więc usiłowała dyskretnie podsłuchać najbliższą rozmowę.
Właściciel
- Jesteś pewien, że on jest tutaj? - zapytał Anzat.
- Tak. - potwierdził drugi. - Na pewno.
Lunaaax
Zaciekawiona podsłuchiwała dalej.
Właściciel
Nie było zbyt wiele do słuchania, bo obaj Anzaci wyszli.
Lunaaax
Upiła kolejny łyk trunku i zajęła się podsłuchiwaniem innej rozmowy.
Właściciel
Kolejne rozmowy nie były tak ciekawe.
Lunaaax
Dopiła do końca i zamówiła sobie kolejne ale.
Właściciel
Barman Ci dolał, a także poprosił o kolejną zapłatę.
W międzyczasie do lokalu weszło trzech najemników, Twi'lek, Gotal i Iktochi, uzbrojeni w różnego rodzaju pistolety i karabiny blasterowe, noże, granaty i pancerze odporne na kilka postrzałów z blastera. Rozejrzeli się i podeszli do Ciebie. Iktochi o czerwonej skórze, wyglądający na przywódce grupy, pokazał Ci holonotatnik, na którym widniały wizerunki dobrze znanych Ci towarzyszy: Nikto i Koruna.
- Widziałaś ich? - burknął bez większych wstępów grzecznościowych.
Lunaaax
Nim najemnicy do niej podeszli, zapłaciła Rodianinowi za ale. Gdy przywódca spytał się jej, odpowiedziała:
- Może tak, może nie. A co, macie z nimi jakieś sprawy do załatwienia?
Właściciel
Pokazał Ci prawą dłoń, zastąpioną przez mechaniczną protezę, i złamany lewy róg.
- Tak. - wysyczał przez zęby. - Mamy kilka starych spraw do obgadania.
Lunaaax
- Powiem tyle: są na tej stacji, ale nie wiem dokładnie gdzie. Jak chcecie, to ich szukajcie - wzięła porządny łyk trunku.
Właściciel
Iktochi wbił noszony przy pasie nóż w stół, niebezpiecznie blisko Twojej ręki.
- Czuję, że jednak wiesz. - stwierdził. - I lepiej będzie jeśli nam powiesz.
Lunaaax
Gdy nóż wbił się w blat, odruchowo cofnęła rękę.
- Jak mówili, poszli załatwić swoje sprawy. Nie wnikałam, w jakie dokładnie, więc przyszłam tutaj się napić.
Właściciel
Iktochi prychnął i wyciągnął nóż, po czym odszedł, a za nim jego banda.
Lunaaax
Będzie ciekawie, jak oni ich dopadną... - Pomyślała i dopiła ale.
Właściciel
Pomyślałaś tak i dopiłaś je.
Lunaaax
Zamówiła dolewkę ale, za które zapłaciła, gdy barman czekał na zapłatę.
Właściciel
Otrzymałaś ją, a on wrócił zadowolony. Zadowolony, jak wielu innych klientów. Jemu zależało na kasie, a inni nieczęsto widzieli pianą Zeltronkę.
Właściciel
Omeg:
Wyskoczyliście z nadprzestrzeni przed stacją.
Spróbował skontaktować się z towarzyszem przez radio
- Poszło zaskakująco gładko. Co teraz?
Właściciel
- Trzeba tu przycupnąć na kilka dni, uzupełnić zapasy, a później pewnie lecimy do mnie.
- Brzmi nieźle. Ale czy nie zrobiło by to z nas tak jakby... dezerterów? Nikt nie będzie nas tutaj szukał?
Właściciel
- Ale kogo mielibyśmy zdradzić i kto miałby nas szukać?
- Mnie w tą robotę wpakowało Czarne Słońce. Mogą nie być zadowoleni z moich wyników.
Właściciel
- To faktycznie może być problem. Ale jakoś sobie z tym poradzę.
- Od razu czuję się bezpieczniej - mruknął - Dokujemy?
Właściciel
Zapewne skinął głową, lecz tego nie widziałeś. Za potwierdzenie starczył Ci jedynie fakt, że właśnie podchodzi on do lądowania w jednym z hangarów.
Przystąpił do lądowania gdzieś niedaleko, aby mogli się łatwo nawzajem znaleźć po wyjściu.
Właściciel
Akurat ten hangar był pusty, więc znalazło się tam aż nadto miejsca dla dwóch Waszych statków.
Kiedy już zaparkował wyszedł w statku i przeciągnął się.
Właściciel
Pomogło to nieco rozruszać kości po długiej podróży. Trandoshanin po chwili opuścił swój pojazd.
Podszedł do niego
- Chyba niewiele się tu zmieniło od mojej ostatniej wizyty. Nie jestem pewien, czy to dobrze czy źle, ale raczej nie musimy się przesadnie niczego tu bać.
Właściciel
- I tak długo tu nie zabawimy.
- Więc gdzie się rozkładamy? Wynajmujemy po pokoju w jakimś motelu dla względnego komfortu, chowamy się w magazynie dla bezpieczeństwa, czy masz już coś zaplanowane?
Właściciel
- Trzeba zabrać stąd cały sprzęt, a później zmywać się na moją stację.
- Twoją stację. Nie żebym coś sugerował, ale po co zajmujesz się mordowaniem jakiś ważniaków, skoro jesteś już całkiem nieźle ustawiony?
- Nawet się temu zbytnio nie dziwię. Idziemy?
Właściciel
- Idziemy. - odparł i skinął głową, a następnie udał się do turbowindy, która miała zabrać Was na inne poziomy stacji.
Wszedł za nim do windy, pogwizdując dla zabicia ciszy.