Właściciel
Co ciekawe, miałeś jedną z tych nielicznych sytuacji, kiedy wszyscy się ze sobą zgadzali, a mianowicie nikt nie chciał pozbyć się Krasnala.
Uderzył w stół - Ku*wa mać, ale niech wie, że tylko jednostronna zgoda innych członków go uratowała. - Westchnął i powiedział - Koniec zebrania, Dikstra powiedz ile potrzebujesz na sprzęt, ja musze chwile odetchnąć -
Właściciel
- Z dwieście, dwieście pięćdziesiąt minimum. - odpowiedziała po chwili namysłu i obliczeń. - I nie licz, że to będzie godzinka roboty, jasne?
- Jak słońce - odliczył 280 kredytów i podał jej po czym powiedział - Koniec zebrania, krasnolud w ramach kary spędzi dzień przykuty. Ja ide do siebie - Wziął swoją broń i poszedł do swojego pokoju.
Właściciel
Wszyscy rozeszli się (droid poleciał), Ty zaś trafiłeś bez problemu do kajuty. Szczęśliwie nie trafiłeś tam na wku*wionego Krasnala z granatnikiem, na nikogo innego w sumie też nie.
Zaczął rozkładać i czyścić swoją broń, to go zawsze uspokajało.
Właściciel
Z racji sporej wprawy w tej czynności nie zajęło Ci to wiele, a w związku z tym masz jeszcze sporo czasu do zapełnienia go... Cóż, czymkolwiek.
Nastawił budzik pokładowy i położył się spać.
Właściciel
Obudziłeś się wtedy, kiedy zechciałeś, gdyż po wyłączeniu alarmu budzika usłyszałeś też pukanie do drzwi.
Wstał rozciągnął się i otworzył.
Właściciel
- Wszystko już gotowe, więc możemy ruszać. - wyjaśniła stojąca za nimi Dikstra.
- Odpalajcie zaraz przyjde na mostek - Zaczął zbierać swoją broń i poszedł na mostek
Właściciel
Trafiła tam niewiele przed Tobą, ale statek dość szybko się wzniósł i opuścił przyjemny hangar, a potem i miasto, aby trafić na śnieżne pustkowie.
Ubrał się w jakieś ciepłe ubrania, wziął broń i zaczął wychodzić na dach statku. - Będe rozglądał się z góry i zdejme pomniejsze cele, muszą przekonać się że tylko większa grupa coś nam zrobi. -
Właściciel
//Jakbym był wredny, to nie uznałbym, że statek już wylądował i zwiałoby Cię z dachu, spadłbyś i umarł :V//
Wszyscy pokiwali głowami i w milczeniu zaakceptowali tę ewentualność, że będą jeszcze siedzieć w ciepłym wnętrzu kanonierki, podczas gdy Ty będziesz marzł za całą załogę na zewnątrz.
Stał na górze i oglądał całą okolice przez lunete od czasu do czasu robiąc krótkie przechadzki by się rozgrzać.
Właściciel
Nic nie widziałeś, ale wcale nie musi to oznaczać, że nic tu nie ma, gdyż Wampy (jak i większość fauny Cyro i jej podobnych planet) doskonale się maskuje.
Kontynuował rozglądanie się wokół.
Właściciel
Śnieg, dużo śniegu, i góry w oddali.
Więc stał tak póki abosolutnie nie zmarzł tak bardzo że dłużej nie mógł. Lub nie pojawiło się coś ciekawego.
Właściciel
Nic, czyli chyba wybraliście zbyt puste mroźne pustkowie. Lub też byliście zbyt mało przekonujący.
Westchnął. I zszedł w dół na statek.
Właściciel
Czekał tam na Ciebie Jim, gotów Cię zmienić, sądząc po ubraniu, oraz z kubkiem jakiejś parującej cieczy, którą to Ci wręczył.
- Nic? - spytał, choć chyba z góry znał odpowiedź.
- Zero, tyle warta moja "wspaniała" strategia - Wziął kubek i zaczął popijać napój.
Właściciel
- A może zauważyły, ale trochę zajmie im dojście tutaj? Raczej daleko jesteśmy od jakichś jaskiń lub coś w ten deseń.
- Jest możliwe, ide się rozgrzać, potem cię zmienie - Jak powiedział tak zrobił
Właściciel
Pokiwał głową i nałożył dość komicznie wyglądającą na jego głowie czapkę-uszankę, aby wleźć na dach.
- Zimno. - usłyszałeś jeszcze, nim odszedłeś w kierunku najbliższego źródła ciepła.
Usiadł przy nim i zaczął popijać zawartość kubka.
Właściciel
Grzało przyjemnie i to, i to. Po jakimś czasie takiego siedzenia usłyszałeś kilka wystrzałów i głośne przekleństwa Jima z góry.
Wziął swój karabon i poszedł na góre upewnić się.
Właściciel
Nie była to Wampa ani żaden inny potwór: Jim klął na nadlatujący statek lokalnych służb ratunkowych, który chyba na serio wziął Waszą katastrofę. Niby dobrze, ale jeśli w okolicy były jakieś Wampy, to na pewno je wypłoszyli.
Przeklnął pod nosem i zszedł na dół. - Biore śmigacz i sam zaje*ie te potwory! - Krzyknął na cały statek. - Macie tu być za godzine - Zszedł do garażu.
Właściciel
Ktoś tam coś potwierdził, a Ty bez problemu trafiłeś do garażu, gdzie stały Wasze gotowe do startu śmigacze.
Wsiadł do jednego i zaczął go odpalać, oraz przygotowywać do wylotu.
Właściciel
Wszystkie procedury przedstartowe zostały wykonane, wrota uniosły się i właściwie jedyne co możesz zrobić, to wyjechać.
Wyjechał w poszukiwaniu jakichś jaskiń.
Właściciel
Najbliższe znajdowały się o podnóża jakiejś góry, mniej więcej pięćdziesiąt kilometrów na północny zachód. Całą drogę pokonałeś szybko i bez większych utrudnień, także teraz pozostaje wybrać jedną z czterech możliwych pieczar i tam też wkroczyć.
Sprawdził ten najbardziej zurzyty po śladach odchodów i/lub kościach i wleciał do niego.
Właściciel
Jaskinia okazała się mniejsza niż pierwotnie zakładałeś, więc skuter okazał się niepotrzebny. Tak czy inaczej, w środku znalazłeś sporo zamrożonych kości, a nawet tylko częściowo nadgryzionego Cyrkona wiszącego głową w dół, przyczepionego do sopla zwisającego z sufitu jaskini... Tak, bez dwóch zdań znalazłeś kryjówkę Wampy, choć właściciela nie ma w domu.
Zbadał wyjścia i zaczaił się naprzeciw główmego z lunetą przy oku.
Właściciel
Było tylko jedno wejście i wyjście zarazem, więc miałeś ułatwione zadanie.
Kwadrans czekania, zmarznięte członki, ale w końcu do jaskini wkroczyła Wampa w całej swojej okazałości, z pewnością ucieszona na Twój widok, bo widać, że nic nie upolowała, toteż od razu pobiegła z rykiem w Twoim kierunku.
Wystrzelił jej prosto w twarz.
Właściciel
O dziwo, podziałało i padła na śnieg martwa. Lub też jeszcze żyje i tylko czeka, aż podejdziesz.
Wystrzelił drugi raz i podszedł do zwłok - żeby cie tak ch*j strzelił za te zimno - Powiedział kopiąc stwora - Po czym przeszukał jaskinię
Właściciel
Teraz potwór był definitywnie martwy. Oględziny jaskini nie dały za wiele, jedynie podczas przeszukiwania trupa Cyrkona zdołałeś znaleźć nieco nieprzydatnych bibelotów oraz dwadzieścia kredytów.
Splunął po raz kolejny i oskurował potwora.
Właściciel
Poszło sprawnie, jednakże zabranie z tego zimnego trupa tylko skóry to nic innego, jak marnotrawstwo.
Właściciel
Czyli futro, mięso, zęby, rogi i pazury... Niezwykle obfity łup.
Odłożył wszystko do pojazdu po czym zawrócił i pojechał drugą odnogą jaskini.