-Nie. - Odeszła w stronę miasta.
Właściciel
//Zmiana tematu. Pierwszy post Twój, oczywiście w jednej z Dzielnic.//
Pogwizdując cicho szedł przez okolicę w kierunku lasu, by stamtąd odbić pod lokację domu tych goblinów, w pogotowiu trzymał lewą rękę na rękojeści miecza.
Właściciel
Twoje wprawne ucho wyłapało jak ktoś naciąga cięciwę łuku w kępie krzaków po Twojej prawej. Nim jednak zareagowałeś, pojawił się Goblin z mieczem i dwójka włóczników, każdy celował z owych broni do Ciebie.
- Czego? - spytał ten z mieczem.
-Ja po dostawę i trochę wiedzy, przysyła mnie karczmarz ze Starej Dzielnicy, a to on przecież z wami współpracuje, nie?- Powiedział krzyżując ręce na piersi.
Właściciel
- Zawsze przychodził osobiście. - powiedział ten sam Goblin dość nieufanie.
-Powiedział, że mógłby go ktoś wyręczyć, tak więc zachciało mi się, gdy tak opijaliśmy barq, z chęcią poznałbym przepis na ten alkohol.
Właściciel
- No dobra, to chodź na chatę. - odpowiedział i zaczął Cię tam prowadzić, włócznicy natomiast szli za Tobą.
Wzruszył ramionami i ruszył za goblinem, nic innego raczej zrobić nie musiał.
Właściciel
Nie musiałeś. Usłyszałeś jeszcze jak łucznik w krzakach ściąga strzałę z cięciwy. Jakieś dziesięć minut zajęło Wam trafienie pod murowaną chatkę, ogrodzoną sporym murkiem, a także wyposażoną w kilka innych budynków, zapewne do produkcji i przechowywania alkoholu.
-Całkiem spory przybytek... Dzielicie się może swoimi recepturami na niektóre alkohole? Tak się składa, że jestem koneserem i entuzjastą w piciu.
Właściciel
- Nie. - zaprzeczył szybko Goblin. - Sprzedajemy gotowe, ale nie mówimy, jak robić, bo by nas z branży wygryźli.
-Żebym ja jeszcze miał branżę, ja to tylko dla siebie robię i co najwyżej dla pięknej kobiety, którą nią częstuję.- Powiedział rechocząc jeszcze chwilę.
Właściciel
- Aha. A co? Jakaś Twoja narzeczona, czy coś?
-Tutaj trochę niezręcznie, na obecną chwilę służka. Głupie, wiem...
Właściciel
- No, głupie. - przytaknął Goblin. - Jak można kobiecie alkohol dawać? Tak się go tylko marnuje...
-Aj panowie, wiecie co może zrobić mężczyzna, by do siebie kobietę przyciągnąć... No to jak, podzielilibyście się jakimiś recepturami? Sam odrobinę wytwarzam, ale to takie znane jak miody, piwa, wina i w zasadzie to tyle, a takie barq zdecydowanie byłoby dobrym nabytkiem.
Właściciel
- A ile byś dał? - spytał Goblin, pocierając podbródek. Widać, że chciwość robi swoje.
-Podaj cenę, wtedy możemy dobić interes.- Powiedział z lekkim uśmieszkiem krzyżując ręce na piersi.
Właściciel
- Nigdy nie proponuję ceny pierwszy, głupi nie jestem.
-Mądrze, nie powiem. Co powiecie na 50 sztuk złota? Tak na początek.
Właściciel
- Dodaj zero na końcu i się zgodzę. - palnął Goblin. - Za pięćdziesiąt to ja bym nawet własnej matki nie sprzedał!
-A ja za takie pięćset kupiłbym najwyżej miksturę, która przemieni nieumarłego w normalnie funkcjonującą osobę. Nie przesadzajmy, to alkohol.
Właściciel
- No dobra, z tymi pięcioma stówami to żartowałem. Daj dwieście pięćdziesiąt.
-Sto pięćdziesiąt, doceniam wartość waszych receptur, ale to wciąż tylko alkohol, nie mikstura uzdrawiająca.
Właściciel
- Dwieście. Spotkamy się w połowie.
-Dobra, ku*wa, dwieście...- Powiedział wzdychając ciężko.
Właściciel
- Dawaj złoto! - zaskrzeczał Goblin, uradowany, że dobił korzystnego targu.
-To szykuj recepturę, w dodatku przyrządzę ją przy was, byście nie próbowali mnie wykiwać.- Powiedział szykując dwa mieszki po sto monet.
Właściciel
- No raczej nie przyszykujesz, bo cały proces trwa kilka miechów, a my tu tyle stać nie będziemy.
-A niech to cholera... To może zamiast tego kupić mogę od was kilka butelek różnych alkoholi poza tą dostawą? Wolę mieć coś na raz, zamiast trzymać to wszystko kilka miesięcy, do tego czasu to w ogóle albo padnie to miasto albo cała ta nieumarła zaraza.
Właściciel
- A co byś dokładnie chciał?
-Cóż, co macie bardziej smakowego poza barq? Zwyczajnie wolę wypić coś co nie wypali mi przy okazji mordy.
Właściciel
- Piwo, wino, miód... Te sprawy. - powiedział niepewnie Goblin. Widać, że o ile przygotowywanie trunków było dla niego chlebem powszednim, to z ich nazywaniem mógł mieć spory problem. Oczywiście poza tymi standardowymi, jak właśnie piwo, wino i miód.
-Takiego czegoś to sam mam pełno, nawet tworzę je sam. Nikt z was nie zna się na nazewnictwie?
Właściciel
- A może zamiast nazwa to poznasz smak? Wtedy łatwiej chyba Ci będzie zdecydować, nie?
-To też dobry plan, tylko jak mówiłem wcześniej, bez wypalania mordy.
Właściciel
- Pijesz tutaj czy w środku? - spytał, wskazując ruchem głowy na chatę.
-Dla mnie to obojętne, ale lepiej chyba jest gdzieś usiąść, by się napić.
Właściciel
- To cho no do chaty, ale nie wiem czy będzie Ci wygodnie, bo wiesz... nie zbudowaliśmy jej na Wasze wymiary.
-To chociaż dajcie jakieś krzesło przed dom, już lepsze to, niż ciasnota.
Właściciel
Gobliny dość szybko przyniosły Ci nie tylko krzesło, ale i mały stolik, kieliszek i trzy różne flaszki.
-Jak przy stoliku dziecięcym, gdy przyjeżdżali goście...- Powiedział siadając na krzesło, a następnie spojrzał po flaszkach, raczej za wiele nie mógł ocenić poza kolorem i gęstością.
Właściciel
Pierwsza przypominała zupełnie jasne piwo, zarówno jeśli chodzi o smak, jak i o gęstość. Drugą mogłeś porównać do zielonego oleju, a trzecia była fioletowa i wydawała się w konsystencji bardziej podobna do galarety niż do cieczy. No i zamiast wypełniać całą lub większość butelki, sięgała jedynie jednej czwartej jej wysokości.
-Śmiesznie wygląda te ostatnie, co to w ogóle jest?- Zapytał podsuwając kieliszek do butelki.
Właściciel
- Stara, goblińska receptura. - rzekł Goblin ze sporą dumą w głosie. - Chcesz spróbować?
-Nie przyszedłem się na nie patrzeć, pewnie że chcę.
Właściciel
Goblin poszedł do domu po wodę i wlał jej nieco do butelki z galaretką.
- Potrwa to trochę, więc jak chcesz, to napij się czegoś innego.
-Ciekawy alkohol, nie powiem... No to napijmy się teraz tego drugiego, zobaczymy coście tam uwarzyli.
Właściciel
//Chodzi Ci o ten zielony olej czy to podobne do piwa?//