I bum. Wszedł Biały
- CO SIĘ TU WYRABIA?! -Powiedział zdenerwowany
- NIE BYŁO MNIE PARE MINUT A WY JUŻ SIĘ ZABIJACIE! - Krzyknął bardzo głośno (Na całą kociarnie)
- ROZUMIECIE? JA NIE MOGĘ SIEDZIEĆ CIAGLE Z JAKIMIŚ ZASRANYMI KOCIAKAMI! - Dalej się darł.
Właścicielka
- BIAŁY!
Biały mógł usłyszeć głos Zamglonej. Sroka w tym momencie wymknęła się z kociarni niezauważona.
- Myślisz, że jako ich matka pozwoliłabym, by się skrzywdziły? One tylko się bawią, a to nie ich wina, że wygląda to niech zgadnę na prawdziwą walkę. Gdybym usłyszała, że w miauknięciu którejś z nich byłby ból, od razu przerwałabym im tą "walkę". I raczej nie powinieneś się tak wyrażać przy kociakach...
- Nie jestem jakąś księżniczką, i czy na nią wyglądam? Nie miałem styczności z kociakami.
Właścicielka
- Więc możesz się na nie tak nie drzeć? Możesz iść, nie pozabijają się. Są już nawet wystarczająco duże by poznawać obóz na własną łapkę.
- Tak. A co jeśli Rozerwany je ... Wiesz co?
*wyje**ne na wszystko bo sen ważniejszy*
Właścicielka
Sroka wraca do kociarni i patrzy się znowu na Czu Czu.
Dalej patrzył na wszystko wkurzony.
- Ej, kaleka! - Zwrócił się do Zamglonej.
- Zoatajesz ze smarkaczami. Ja idę bo śmierdzi mi jakimś pchlarzem.
Właścicielka
- Możesz sobie już iść...
- Heh... - I Biały poszedł wygonić pchlarza.
Właścicielka
Czarna przypadła z kociakami :V