-Zamiast domysłów wolałbym fakt i to z ust samego dowództwa. Wybacz, ale takie słowa nie napawają mnie optymizmem. W dodatku ta armia mogłaby nas w każdej chwili unicestwić, jesteśmy osłabieni po bitwie i mamy spore straty, a ich armia jest świeża jak skowronek...
Właściciel
Bilo:
Ten okazał się idealnym materiałem na modela, gdyż żaden mięsień w jego twarzy nawet nie drgnął, a on sam zaczynał przypominać posąg.
Po chwili wrócił Wampir, wręczył Ci on kunsztownie rzeźbione pudełko z czarnego drewna oraz metalowy kluczyk, którym zapewne miałeś je otworzyć.
- W środku jest coś na kształt... powiedzmy, że magicznego kompasu. On wskaże Ci drogę.
FD_God:
- W takim razie czemu niby nie atakują? - spytał Paladyn. - Sam mówisz, że mogą nas zmiażdżyć w każdej chwili, więc czemu zwlekają?
-Przygotowują się albo są wyjątkowo głupi, serio myślisz, że ten obóz wytrzyma jak zaleje nas fala tylu nieumarłych? W dodatku nie byle jakich, bo w zamku nie widziałem demonów.
Strażnik ukłonił się, odchylił lekko płaszcz który zakrywał jego pancerz i schował pudełko po czym stwierdził tylko
- Dziękuję za owocną współpracę..- i zniknął, teleportował się daleko od zamku - do miejsca w którym nikt by mu nie przeszkadzał, i miejsca w którym przez wiele wieków był zamknięty. Na Plugawe Ziemie -.
//Jednak dopiero na dłużej będę od poniedziałku, zapomniałem o egzaminie jutrzejszym//
Właściciel
FD_God:
- Pozostaje czekać na rozkazy.
Bilo:
//Uznajmy, że kluczyk również wziąłeś.
Zmiana tematu. Zaczynasz.//
-Tam i tak przeważnie dzieje się samowolka, więc o ile nie będzie to jakiś prosty rozkaz jak zniszczenie bramy, a potem improwizacja, to nie oczekuję wielkich zmian.
Właściciel
Wszyscy przyjęli tę uwagę w milczeniu i czekali, właściwie nie wiadomo na co dokładnie.
Ocenił zniszczenia swojego pancerza spowodowane walką z tym całym motłochem Gadeona i nim samym, a następnie udał się do kowala, coby może mógł to nieco podreperować.
Właściciel
Było sporo rys i wyżłobień od broni białej oraz kilka śladów po Magii Ognia w wykonaniu Barona. Szczęśliwe znalazłeś ludzkiego płatnerza, który co dopiero skończył wydawać broń jakiejś grupce żołnierzy i obecnie nie miał nic do roboty.
-Ach, witajcie płatnerzu. Jak widzicie moja zbroja zdołała sporo przyjąć od wroga? Jest szansa na przywrócenie jej do dawnej świetności?
Właściciel
- Jakby wiedział, jak kiedyś wyglądała, to może... - powiedział i zaśmiał się. - No dobra, daj ją.
-Panie, najpiękniejsza zbroja jaką świat widział.- Powiedział jeszcze i ruszył chyba na jakieś zaplecze jego przybytku, by zdjąć tam w spokoju zbroję, rzecz jasna miał swoje ubrania pod nią.
Właściciel
Zdjąłeś, a płatnerz zabrał ją od Ciebie i obejrzał dokładnie.
- Ohoho! Z kimś żeś walczył?
-Zdaje mi się, że już ze wszystkim co było w zamku, nawet ze Strażnikiem i Gadeonem, a tego drugiego prawie zabiłem, prawie...
Właściciel
- No to ładnie. - powiedział z podziwem. - A co przeszkodziło Ci w zabiciu go?
-To, że zdołał uciec teleportacją, jak każdy wampirzy pasożyt.
Właściciel
- Wampirem to on nie jest, ale faktycznie, wkurzająca ta teleportacja.
-Mroczny elf i wampira i tak różni tylko wygląd uszu i zamiłowanie do krwi, w reszcie są tacy sami, bądź bardzo podobni.
Właściciel
- No, Mrocznym Elfem też on nie jest. - powiedział. - To zwykły człowiek. Właściwie to po prostu człowiek, bo zwykły by nie dokonał czegoś takiego.
-Myślałem, że ludzie niezbyt przepadają za drowami i vice versa, w końcu chwalił się, że jakiś go tam szkolił, no ale nieważne...
Właściciel
- To już takie bardziej indywidualne, ja na przykład Orków nie lubię, ale kiedyś z nimi musiałem pracować.
-Może i tak, ale zapewne nauczyli go, bo i tak już obrał tę złą ścieżkę...
Właściciel
- No, pewnie tak. To na kiedy chcesz ten pancerz.
-Najpewniej do następnego szturmu, czy to ich czy naszego. Tak to mi raczej nie będzie, aż tak potrzebny.
Właściciel
- Czyli mam przynajmniej pół dnia, może więcej. - powiedział i sięgnął po piersiówkę, z której zdrowo łyknął. - Nasi o to zadbają, nie martw się.
-Doskonale, ja może przez te pół dnia jakoś zregeneruję siły do kolejnej walki.- Powiedział i nieco się uśmiechnął. Dziękuję za pomoc.- Dodał jeszcze, a następnie skinął głową do mężczyzny i odszedł od niego nie wiedząc co teraz miałby ze sobą zrobić, najpewniej coś zjeść lub udać się do namiotu dowódców.
Właściciel
Najlepiej zrobić obie te rzeczy i to w podanej przez Ciebie kolejności.
No to pora udać się do polowej kantyny, a pewnie taka właśnie teraz była otwarta i miała sporo mord do wykarmienia.
Właściciel
Ci, którzy przeżyli i nie musieli iść do szpitala, płatnerza czy też gdziekolwiek indziej właśnie poszli po jedzenie, a Tobie wypada ustawić się na końcu okazałej kolejki.
Żołądek wytrzyma do tego czasu, miejmy nadzieję. Ustawił się na końcu i grzecznie czekał na to co serwują na przodzie.
Właściciel
Kolejka zeszła dziwnie szybko, a może tylko Ci się tak wydawało. Niemniej, otrzymałeś kufel ziemnego, słabego piwa, miskę zupy i talerz z czymś co wyglądało jak kawał mięsa oblany sosem.
Trzeba przywyknąć do słabej jakości pożywienia, gdy trzeba wykarmić mnóstwo gęb. No, ale w końcu postanowił przysiąść sobie gdziekolwiek i czym prędzej zająć się strawą.
Właściciel
Z braku stolików czy czegokolwiek innego siadłeś na ziemi i tam spożyłeś ten polowy posiłek.
No to po posiłku czym prędzej ruszył do namiotu, w którym przebywali dowódcy.
Właściciel
W połowie drogi usłyszałeś swoje imię i zobaczyłeś znajomego medyka, Liszaja. Rzecz jasna możesz go zignorować i iść dalej lub też się zatrzymać.
Skoro ten go wołał to najpewniej niegrzecznie byłoby go ignorować. Zatrzymał się czy też ruszył do niego, w zależności od tego czego wymagała teraz sytuacja.
Właściciel
Zatrzymałeś się, a on po chwili podszedł do Ciebie.
- I jak? - spytał. - Jaka jest sytuacja? Nic nie wiem, nam medykom nie chcą nic mówić.
-No, przybyły wojska paktu i teraz możemy tylko liczyć, że nie zaatakują nas przed przybyciem naszych sojuszników, kimkolwiek by oni nie byli...
Właściciel
- Czyli jesteśmy na straconej pozycji?
-Nadzieja umiera ostatnia, rozmówię się z dowództwem, może dowiem się jacy sojusznicy mają do nas przyjść. Może też Gadeon już nie wyjdzie ze swojego zamku, po tym jak prawie pozbawiłem go życia.
Właściciel
- Prawie? No, no, nie powiem, to już jest jakieś osiągnięcie.
-Byłoby w pełni, gdyby nie umiał się teleportować. Niestety co poradzić jak ktoś to potrafi... Może przynajmniej kadra dowodząca ma jakieś pozytywne informacje.
Właściciel
- Życzę Ci, aby tak było. - powiedział i odwrócił się, a następnie odszedł. Po kilku krokach zatrzymał się jednak i rzucił przez ramię: - Powiedz mi wszystko, czego się dowiesz.
-O to nie musisz się martwić.- Skinął jeszcze do niego i teraz ostatecznie ruszył ku namiotowi dowódców.
Właściciel
Jak zwykle zatrzymało Cię przed nim dwóch Paladynów.
-Widzicie mnie już tyle razy, możecie mnie chyba tam zwyczajnie wpuścić?
Właściciel
- Trwa narada, kazali nie wpuszczać nikogo, nawet jakbyś był samym Gadeonem, który na klęczkach błaga o pokój.
-Obecnie Gadeon kuruje się z bardzo poważnych obrażeń, niestety...- Powiedział wzdychając i odszedł gdzieś na bok czekając, aż znowu skończą się narady.
Właściciel
Nikt namiotu nie opuścił, ale jeden z wartowników wszedł do środka i po chwili wrócił, zapraszając Cię gestem do namiotu.