Wszedł do środka sklepu. Poszukał zleceniodawcę.
Właściciel
Był. Siedział na fotelu za biurkiem.
Magnetofon wydał z siebie dwa słowa "Dzień dobry".
Właściciel
Ten tylko kiwnął głową i nadal czytał gazetę.
Z magnetofonu ciągnęło się dalej "Przybyłem tutaj w sprawie oferty pracy."
Właściciel
-Ah tak, tak... na jakiego mutanta?
Magnetofon rzekł "Wirale, Zbóje, Szwendacze...cokolwiek co jest dobrze płatne."
Właściciel
-Piątka Zbójów w ciasnym pomieszczeniu, pod ziemią.
Właściciel
-Naboje, naszą obecną walutę.
"Zrozumiano."
Udał się do...zaraz. Ciasne miejsce, pod ziemią. Piwnica sklepu?
Z oddali zauważył P O T Ę Ż N Y mur. Zamyślił się i po chwili podszedł do jednej z bram.
el pytanie do el zleceniodawcy
Właściciel
Zohan
Tam zatrzymali go strażnicy. Tradycyjnie: Imię i nazwisko, pochodzenie, frakcja i cel pzybycia do Toronto.
Charlie
El restauracja el Puento Fico
- Dale McClean, pochodzę z Atlanty, do żadnej frakcji nie należe. Przybyłem tu by uzupełnić zapasy.
Udał się do tej restauracji, trzymając jedynie miecz. Chce sprawdzić, czy on się nadaje nie tylko do zwykłych szwendaczy ale również na Zbójach, czy Wiralach.
Właściciel
Zohan
-Dobra, możesz wejść.
Charlie
W restauracji był właściciel.
Wszedł przez bramę do miasta.
Właściciel
Zohan
Miasto jak miasto. Tyle że zaśnieżone i byli tu ludzie.
Przywitał się z właścicielem i zaczął rozmawiać o sprawie z Zbójami, że jest tu po to by je wyeliminować.
Właściciel
Wskazał jedynie schody w dół.
Zaczepił przypadkowego człowieka i się spytał:
- Jest tu może jakiś bar?
Właściciel
Zohan
Ręką wskazał na ulicę po lewej.
-Prosto aż do krzyżówki drogowej w kształcie litery T. Wtedy w prawo i jesteś u celu.
Udał się tam i zobaczył bar. Wszedł tam.
Zaczął się skradać. Nasłuchuje też za odgłosami potworów, które wkrótce zezgonują.
Właściciel
Zohan
Bar jak na razie był pusty, bo pora dnia nieodpowiednia. Barman jednak był i polerował blat.
Charlie
Jak na razie cisza, schody były niesamowicie długie.
Podszedł do blatu przy którym pracował barman i usiadł na stołku. Podrapał się po głowie i zapytał:
- Coś ciekawego się ostatnio dzieje w Toronto?
Właściciel
-Nic. Kilka mutantów się dostało, ale szybko je zdejmą.
Dalej się skrada, nasłuchując.
- Jakich mutantów? Myślałem, że jest to jedno z bezpieczniejszych miast.
Właściciel
Zohan
-Są. W bunkrach, piwnicach... ale nie stanowią zagrożenia dla nas.
Charlie
Ciemno tutaj.
- W piwnicach powiadasz? Mam nadzieję, że pod barem nie masz piwnicy, hehe. Ile kosztuje szklanka whiskey?
- Nie mam naboi. Może się wymienimy? 50ml czystego spirytusu za pół szklanki?
Wziął swoją latarkę i oświecił sobie drogę.
Właściciel
Zohan
-Masz szczęście, że brakuje mi zapasów. Stoi.
Charlie
Przed nim był jeden Zbój, odwrócony plecami.
Wyjął z plecaka dwie buteleczki po 25ml spirytusu i położył na blat.
- A tak ogólnie, jak nastroje w Toronto? Dużo ludzi stąd odchodzi? Czy może więcej przybywa?
Właściciel
Zohan
-Wszystko stoi jak stało.
Skradł się za su**nsyna i spróbował przebić mu łeb mieczem.
- Może wiesz skąd się wzięły te mutanty w piwnicach i bunkrach? Może piwnice i bunkry są połączone z kanałami?
Pociągnął łyk ze szklanki i przetarł usta ręką.
Właściciel
Zohan
Trunek z pewnością był dobry.
-Nie, nie są. Ogólnie jest to dziwna i stara sprawa z tym.
Właściciel
Zohan
-Już gdy budowaliśmy mury one się pojawiały. Albo były tam od dawna, albo ktoś je tam umieścił. Tylko jak?
//uznajmy, że teksy w "<>" to myśli
<Huh. Całkiem nieźle.>
Idzie dalej.
- Może po prostu ludzie albo zwierzęta miały z czym kontakt i się przemieniały. Nie wychodzą na powierzchnie?
Właściciel
Charlie
Niespodzianka, reszta Zbójów czaiła się za rogiem. Tym razem ruszyli z szałem na człowieczka.
Zohan
-Nie.
Błyskawicznie zaraz po zauważeniu Zbójów zawrócił się na górę, i wyjął swój Glock. Gdy był już na bezpiecznej odległości to zaczął walić headshoty Zbójom.
Właściciel
Charlie
Udało się je zlikwidować.