Karta Postaci

Avatar Zeromus
Kuba1001 pisze:
Zero:
Powiedz coś więcej o tej organizacji.

Jeżeli ci chodzi o to "Rozdzielona Dusza" to to jest nazwa ich drużyny. Tylko ich dwóch

Avatar Kuba1001
Właściciel
Zero:
Jak tylko dwóćh to, ok. Akcept.
Opliko:
Stałej siedziby nie mają, ale pojawiają się regularnie w Kassus i Nowym Gilgasz.

Avatar Zeromus
Hmm .. zacząłbym nimi w Ruhn, ale tam są paladyni a to by było dziwne, że osoby ich unikające wpadają do miejsca, gdzie ich pełno

Avatar
Konto usunięte
to ja mogę grac czy nie mogę?

Avatar Zeromus
Cerin pisze:
to ja mogę grac czy nie mogę?

Ty serio się pytasz ? Spójrz na zaakceptowane karty i później na swoją i wtedy pomyśl

Avatar
Konto usunięte
pytam się modow. Jak w 5 minut nikt nie napisze ze nie mogę grac to gram

Avatar FD_God
Spróbuj śmiało, wylecisz jeszcze szybciej, niż wtedy gdy Kuba zobaczy to coś nazywane "kartą".

Avatar opliko95
A zaczynaj sobie - i tak przez najbliższe lata (na oko coś koło 20 seksdecyliardów) nie dostaniesz odpisu.

Avatar FD_God
Troll usunięty.

Avatar
Konto usunięte
A Kuba pewnie będzie spinał, że bez ostrzeżeń.

Avatar FD_God
Mogę dostać po łapach, mam czym się bronić.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Chciałem dać mu bana. Byliście szybsi. Ale ok, nie czepiam się :V
A co do postaci slejta to dość uboga jeśli chodzi o historię. Przydałoby się coś więcej.

Avatar
Konto usunięte
Poprawiłam.

Avatar Skwarek218
Imię:Doslir,Lekodyn
Nazwisko:Wikuldyn
Rasa:Elf
Pseudonim:Strzałek,Wesołek
Charakter:Dosyć przyjazny,sympatyczny,towarzyski,miły,wesoły
Wiek:35 wiosen
Towarzysz:Orzeł.Duslir nazywa go Dziobuś. Tak przy okazji.Orzeł jest dosyć ciekawy pod względem wyglądu.Ciemny odcień zielonego.
Majątek+nieruchomości:750 sztuk złota i chatka w lesie
Historia:Duslir nie miał trudnego dzieciństwa.Urodził się i żył w zwykłej rodzinie.Matka była gospodynią a ojciec pracował jako myśliwy.Duslir uwielbiał kiedy jego ojciec zabierał go na polowanie.Na jego 15 urodziny dostał od ojca orła.Od tamtego czasu owy orzeł jest jego wiernym towarzyszem.Nawet go nazwał! A dokładniej...Dziobuś.Imię dosyć dziecięce,ale ten orzeł to zagrożenie dla wrogów Duslira.W wieku 18 lat Duslir zaczął bardziej pomagać ojcu w polowaniu.Rok później nawet zapolował na niedźwiedzia! Prawdę mówiąc Duslir po walce miał kilka zadrapań,ale upolował go! To było coś niesamowitego.No i tak leciał ten czas.Jednak pewnego dnia jego brat namówił go na wzięcie pewnego zlecenia dla najemnika. Nie dość,że Duslirowi się udało to zrobić to jeszcze dostał niezłą sakiewkę ze złotem.I tak zaczęła się dla niego przygoda najemnictwa.No dobra...nie było to coś wielkiego,ale i tak zarabiał dużo.Jego główną pracą tak czy siak jest myślistwo. I tak leci ten czas,i leci.Jego marzeniem jest...założenie rodziny.Znalezienie jakiejś ładnej i mądrej elfki lub ludzkiej kobiety i mieć z nią dzieci.Wtedy pewnie rzuciłby zlecenia dla najemników i zostałby myśliwym.Ale jak na razie nie było takiej okazji.Z naciskiem na "jak na razie".
Umiejętności:Strzelanie z łuku,wspinaczka,skradanie się,no i ma jeszcze dobry refleks.A także dobrą koordynację ręka-oko.
Wady:Kiedy się zmęczy...skradanie mu słabo wychodzi.Raczej ma słabą głowę do alkoholu...
Specyfikacje:Na plecach ma dużo blizn.
Rodzina:Lornin Wikuldyn Ojciec,Pentolia Wikuldyn Matka,Yogun Wikuldyn Brat,Aleustia Wikuldyn Siostra
Zawód:Myśliwy,ale czasami bierze jakieś zlecenia dla najemników.
Ekwipunek:Łuk,sztylet,krótkie ostrze,kołczan,lekki plecak w,którym jest prowiant i trochę medykamentów.
Wygląd:Zdjęcie użytkownika Skwarek218 w temacie Karta Postaci
Ubranie:Zielona koszula,ciemne spodnie,zwykłe buty i płaszcz.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Paranolmal:
Akceptuję.
Nie, nie mogłem szybciej ;-;
Skwaruś:
Akcept.

Avatar
Konto usunięte
Imię:Mathias
Nazwisko: Viax Herbu Rdzawa Tarcza.
Rasa Człowiek
Pseudonim:
Charakter: W grze pokażę
Wiek: 26 lat
Towarzysz Koń(nazywa się Akord)
Majątek + nieruchomości Dworek Szlachecki 500 złota
Historia Niegdyś był zwykłym Szlachcicem, Jednak po rzezi w jego domu dokonanej przez Orków, przez całe życie mści się na nich.
Podczas jednej z walk w drodze do Argentu wdał się walkę z Rozbójnikami, Jeden z nich niemalże go pozbawił lewego oka.
Obecnie jego środkiem na życie jest polowanie na potwory, raz udało mu się zabić Wywernę.
Zabłysnął na jakiś czas wśród okolicznej ludności, jednak szybko o nim zapomniano. Obecnie zmierza do Miasta zwanego Ur.
Umiejętności Walka wręcz, Jazda konna, wspinanie się
Wady Kiepsko strzela z łuku.
Specyfikacje: Słaba Głową (Upada po 3 piwach)
Rodzina: Brak, Koń
Zawód Łowca Potworów
Ekwipunek Miecz i Zbroja.
Wygląd: Młody wojownik, ma gdzieś 156 cm wysokości.
Nie posiada Brody.
Średnio wysportowany.
Jest ciemnym blondynem
Ma piwne oczy.
Ma ranę ciętą pod lewym okiem.
Ubranie:
Zazwyczaj nosi Szlacheckie Stroje.
Lecz jak jest w podróży to nosi zbroję.
Ewentualnie jakieś lekkie stroje.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Rozbuduj nieco historię i będzie dobrze.
A co do pytania na Czacie: Jeśli masz dworek to po zaakceptowaniu możesz dodać go jako osobny temat i tam zacząć.

Avatar
Konto usunięte
Imię: Hagard
Nazwisko: Molfran
Rasa: Pół człowiek Pół elf.
Pseudonim: -
Charakter: Pokażę w rozgrywce.
Wiek: 40
Towarzysz: Ma dwóch kucharzy w karczmie.
Majątek + nieruchomosci: Karczma w Hammer, 1000 sztuk złota.
Historia: Historia Hagarda nie jest zbyt ciekawa. Jego ojciec był człowiekiem, matka elfką. Mieszkali w Hammer. Ojciec był karczmarzem. Wysłał syna do szkoły, potem na uniwersytet żeby był wykształcony. W międzyczasie Hagard pomagał w kuchni w karczmie. Kilkadziesiąt lat później ojciec umarł, w spadku Hagard dostał karczmę. Matka potem pomagała przez krótki czas Hagardowi lecz w nocy została porwana. Wydał sporo złota żeby dowiedzieć się co się z nią stało. Jedyne co wie to to to, że jest przetrzymywana w Kasuss. Na razie wstrzymał poszukiwania, nie mógł cały czas wydawać złota.
Umiejętności: Gotowanie, czytanie, pisanie, dobry słuch, potrafi przekonywać ludzi do swoich celów.
Wady: Nie potrafi posługiwać się żadnym rodzajem broni, co najwyżej nożem. Jest słabo wytrzymały.
Specyfikacje: -
Rodzina: Ojciec umarł ze starości. Matka została porwana, jest gdzieś w Kasuss
Zawód: Karczmarz
Ekwipunek: Nóż, ekwipunek kucharski, i inne rzeczy potrzebne w karczmie.
Ubranie: Koszula, czarne spodnie. Białe trzewiki.
Wygląd: Długie blond włosy. Szczupły, zielone oczy. Wysoki.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Akceptuję.

Avatar romanow
Imię: Claus
Nazwisko:Dortian
Rasa:człowiek
Pseudonim:cichy
Charakter: bohater, nigdy nie odmówi w potrzebie innym, nienawidzi nieumarłych, małomówny
Wiek:30 lat
Towarzysz wielki śnieżny wilk, znalezony jeszcze jako szczenie.
Majątek + nieruchomości: stary zamek koło Hammer i 1000 sztuk złota
Historia: Były oficer armii najemnej, walczył w kilku bitwach przeciwko orkom. Niestety w obozie wybuchł bunt i zabili dowódcę, on sam musiał uciekać. Wrócił do swojego zamku koło Hammer zebrał pieniądze które mu zostały i ma zamiar przyłączyć się do paladynów.
Umiejętność: bardzo dobry fechmistrz
Wady:nie umie strzelać z łuku
Specyfikacje: nie lubi rasizmu
Rodzina:Żona i stary ojciec
Zawód:Były najemnik, czhce być paladynem
Ekwipunek: miecz półtoraręczny
Wygląd: blada skóra, gęste i długie czarne włosy. Wysoki
Ubranie Najczęściej ciemna kolczuga i napierśnik. Hełm garnczkowy.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Szczytem łaskawości uznaję.
Liczę, że odbijesz sobie dość kulawą Kartę w trakcie rozgrywki.

Avatar KingsMax
*Zboczenie historyczne mode on*
Proszę zmień nazwę na miecz długi, jest to poprawna nazwa miecza ,,półtoraręcznego"...
*Zboczenie historyczne mode off*

Avatar
Konto usunięte
Imię: Martiel
Nazwisko: Anarchia
Rasa: Człowiek
Pseudonim:
Charakter: Jak tutaj można przedstawić w grze, wybieram tę opcję.
Wiek: 29
Towarzysz:
Majątek: 1000g
Historia: Pracował jako artysta w podróżnym cyrku. Nie miał planów na życie a, że lubił sztukę i się bić, pozostało mu tylko jedno. Wiele lat podróżował ze swoją zgrają. Tam nauczył się magii ognia od jednego z prawdziwych artystów. Artysta przekazał całą wiedzę mężczyźnie. Zgraja jednak została napadnięta podczas podróży przez potwory. Tylko Martiel zdołał się ocalić z życiem.
Umiejętności: Magia ognia zaawansowana, walka na pięści wspomagana magią ognia, walka krótkimi mieczami.
Wady: Nie jest geniuszem. Nie ma umysłu bankiera, komornika ani mistrza strategii. Nie potrafi strzelać z kuszy i łuku. Nie jest typem dyplomaty.
Specyfikacje:
Rodzina: Nikt nie zliczyłby na palcach. Ojciec kawaler sypiał co noc z inną.
Zawód: Wędrowny najemnik/artysta
Ekwipunek: Pas z sakwą, krótki miecz stalowy,
Wygląd:
Zdjęcie użytkownika Konto usunięte w temacie Karta Postaci
Ubranie: Wyżej

Avatar Kuba1001
Właściciel
Akceptuję.

Avatar Bilolus1
Imię: Wulfryk
Nazwisko:
Rasa: Mutant
Pseudonim:Krwawy
Charakter: Pokażę w grze
Wiek: 78 lat
Towarzysz : Trójka jego pobratymców .
Majątek + nieruchomości : 500 złota, niewielki statek .
Historia : Pierwszą rzeczą jaką Wulfryk pamięta było obudzenie się w białym sterylnym pomieszczeniu pełnym fiolek, dalej sprawa potoczyła się dość szybko do owego pomieszczenia przybył mężczyzna w czarnej szacie który zaczął w niego wlewać przeróżne rzeczy z tych fiolek powodując rozległe mutacje, robił to przy przytomności Wulfryka dlatego cały czas czuł ogromny ból . Gdy wszystko się skończyło został wypuszczony do wioski w której okazało się być pełno takich jak on.. nie wyróżniali się zbytnio od innych ludzi ale każdy był ogromny, on zresztą także . Wysoki wzrost, i ogromna siła . Pierwotnie nie wiedzieli dlaczego mag to zrobił ale później . Każdemu rozdał broń i nauczył ich walki a gdy ci byli gotowi on nasłał ich na ludzi.. przepłynęli cieśninę i złupili kilkanaście wiosek po czym wrócili do swojej lodowej krainy obładowani łupem . Podobne rzeczy działy się jeszcze przez wiele lat aż wreszcie zatrzymał je.. bunt jednego z przemienianych . Gdy dochodziło do mutacji tak mocno się rzucał że rozerwał więzy i rozlał na siebie znacznie więcej mutagenów niż powinien przyjąć przez co stał się niesamowicie potężny i uwięził maga . Mutanci nie wiedzieli co robić więc stanęli po stronie potwora jednak ten okazał się być zbyt zdziczały i zaatakował ich . Wielu poległo, jedynie kilku przetrwało a ci postanowili uwięzić maga . Wtedy Wulfryk odkrył swój talent.. magię bólu, za to co mu zrobił torturował go przez wiele dni cały czas się doskonaląc. Gdy znudził się po prostu go zabił po czym zebrał najbardziej zaufanych z mutantów, i razem wyruszyli, a raczej wypłynęli w nieznane bowiem podpie**olili jeden ze statków korzystając z okazji że nikt nie patrzy .
Umiejętności: Walka z pomocą Topora oraz Tarczy, Magia Bólu na poziomie
zaawansowanym, Mimo wieku nie jest stary, mutacje spowalniają starzenie
Wady: Nie jest do końca zdrowy psychicznie, jest kulturalny ale wystarczy kilka podejrzliwych ruchów żeby polała się krew, Podczas mutacji wiele jego mięśni gwałtownie rosło, do teraz potrafi odczuwać w nich ból .
Specyfikacje : Jest bardzo wysoki, ok: 2.1 m wzrostu i silny dzięki mutacjom
Rodzina: Brak
Zawód. Najemnik, Wojownik
Ekwipunek : Ciężki topór bojowy, duża okrągła tarcza, jego pancerz przyznany mu wiele lat temu przez mutagenistę
Wygląd: Zdjęcie użytkownika Bilolus1 w temacie Karta Postaci
Ubranie : Powyżej .

Avatar Kuba1001
Właściciel
Wyczuwam rozpie**ol, mord, i gwałty.
Akceptuję.

Avatar FD_God
Imię: Dawniej Xeno, teraz Lorenzo
Nazwisko: Velgenmertz
Rasa: Niegdyś człowiek
Pseudonim: Dawniej - Wspaniały
Charakter: Jak zwykle w grze
Wiek: Około 90 lat, dożył tego jako zwykły człowiek głównie dzięki odmładzaniu się magią.
Towarzysz: Sam jest sobie towarzyszem.
Majątek + nieruchomości: Niegdyś posiadał swoją samotnię z różnorakimi skarbami, została zniszczona i ograbiona. Teraz zaś może wytwarzać nieco złota magią metalu, zwykł jednak tego nie nadużywać.
Historia: Xeno był jedną z nadziei na ratunek przed armiami demonów nadciągającymi z nieznanego do tamtej pory świata, miał on pomóc tym dobrym przezwyciężyć tych złych. Jak to się wszystko zaczęło? Xeno był starannie dobranym dzieckiem, przede wszystkim był on synem pary magów, którzy zostali z góry ze sobą zaaranżowani, na szczęście zdołała między nimi zaiskrzyć miłość... Dalej, poród dziecka odbywał się w magicznym leśnym kręgu pośród wielu różnorakich magów, którzy mieli przekazać część swej mocy w Xeno, który miał dopiero przyjść na świat. To skupisko magii jeszcze dopełniła data Przesilenia Mocy, podczas której to magia była znacznie potężniejsza niż w inne dni roku. I tak narodził się on, Xeno. Niektórzy magowie potrafili wyczuć od niego już niesamowitą moc magiczną, niezwykły potencjał. Wczesne lata młodości od razu spędził w akademii magicznej, w której to pojmował wiedzę znacznie lepiej niż niejeden dorosły magus. Jako nastolatek zdołał opanować w stopniu zaawansowanym podstawowe cztery żywioły i powoli rozwijał ich pochodne, a przecież nie miał nawet 15 lat. Wraz z każdym rokiem jego moc magiczna tylko się rozwijała czyniąc go jeszcze potężniejszym, wszelakie dobro pokładało w nim wszelakie nadzieje, a zło liczyło na przejęcie kogoś o tak dużej mocy. Osiągając już wiek około 30 lat zdołał pojąć już wiedzę na temat wszelakich magii. Ograniczało się to zaś tylko do tej dobrej oraz neutralnej. Choć wszyscy liczyli na jego przynależność do dobra czy też niektórzy do zła, to on postanowił wybrać trzecią ścieżkę, neutralną. Jednego dnia zwyczajnie zniknął z akademii uciekając na dalekie pustkowie gdzie otoczył się lasami, górami oraz wybudował swoją wieżę tylko z pomocą magii. Preferował zachować równowagę niżeli dopuścić którąkolwiek ze stron do zwycięstwa. Nie spodobało się to jednak obu stronom, które stały się wobec niego wrogie, skoro nie był z nimi to był przeciwko nim. Obie strony postanowiły wysłać na niego spore armie, gdy tylko nadejdzie czas Zaćmienia Mocy. Był to krótki czas podczas, którego to moc magiczna gwałtownie spadała, czyniąc magię praktycznie bezużyteczną, lecz nie w jego przypadku, a przynajmniej nie aż tak mocno. Walka trwała iście długo i żadna ze stron nie zdołała wyjść zwycięsko z pola bitwy, nawet Xeno, który to podczas bitwy poległ zarówno z wyczerpania jak i odniesionych ran. Czy jednak tak kończy się jego historia? W żadnym wypadku, nim którakolwiek ze stron mogła w ogóle dowiedzieć się czy też odwiedzić miejsce walki to zajęłoby to kilka tygodni, idealnie by nadszedł dzień Przebudzenia Mocy. Co się stało tego dnia? Energia Xeno zdołała uformować się z powrotem w humanoidalną powłokę z czystej energii, jednak z tym był pewien problem jego ciało zaczęło szybko się rozpadać i potrzebowało skorupy, czegoś co utrzyma to szybko w miejscu. Użył swojej magii metalu, która to jeszcze mu została po umarłych i uformował dla siebie zbroję, która pomieściła resztę tej energii. Niestety nie zdołał ocalić wiele, postanowił zaś zaraz po zdobyciu tej powłoki szybko się stamtąd zabrać i już nigdy tam nie wracać. Jego ciało dalej tam zostało. Bez duszy... Bez mocy...
Umiejętności:
-Zaawansowana magia elektryczności oraz metalu.
-Walka czymś w rodzaju ogromnego morgensternu.
Wady:
-Nie ma on ciała, jest jedynie energią w wielkim pancerzu.
-Poza tym morgensternem, którym walczy od niedawna, nie potrafi używać żadnej innej broni czy to w zwarciu czy na dystans.
-Iście powolny, nie ma przecież nic co pozwoli mu szybciej się poruszać.
-Skradanie się i temu podobne nie wchodzą w grę.
Specyfikacje:
-Nie musi jeść, ani pić... Tak jakby, robi to wysysając energię z istot żyjących podobnie jak wampir krew. Tylko on potrafi robić to niezauważalnie i masowo, ktoś taki może odczuć najwyżej lekki ból głowy jak robi to z wielu osób. Z jednej to najpewniej taka osoba zemdleje.
-Potrafi on latać, chociaż to pewnie ciekawie wygląda jako ktoś w ciężkim pancerzu zwyczajnie unoszący się jak piórko na wietrze. Jest to za sprawą kontroli magii metalu oraz "samego siebie".
Rodzina: Nie żyją od bardzo dawna.
Zawód: -
Ekwipunek: Swoja zbroja jak i ogromny, dwuręczny morgenstern, tyle.
Wygląd:
Zdjęcie użytkownika FD_God w temacie Karta Postaci
Jest skupiskiem energii, ciężko tu o jakikolwiek wygląd zewnętrzny. Kiedyś jako ktoś żyjący był jednak zbójecko przystojny. Warto wspomnieć, że w tej formie jest barczysty oraz ma dwa metry wzrostu.
Ubranie: Co widać.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Człowiek Sku*wiel znowu w akcji...
Akcept, choć licz na spore trudności.

Avatar FD_God
Nikt go nie zna, to kto go ma tam bić :v

Avatar Kuba1001
Właściciel
Ale mogą poznać...

Avatar FD_God
Mało prawdopodobne, moc nie ta, wygląd zupełnie nie ten, imię inne, a nazwiskiem się nie posługuje. Teraz jest tylko takim przeciętnym dorosłym magiem, żaden z tego pożytek dla wielu.

Avatar KingsMax
Demony...
Dla nich czas jest nieistotny.

Avatar FD_God
Zaćmienie Mocy niezbyt im pomogło tam szybko się dostać.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Ja nadal czekam, aż zaczniecie wklejać te Karty z archiwum, bo bez tego ja grupy nie ruszam :V

Avatar Vader0PL
Ja wszystkie swoje mam, więc o co chodzi? .-.

Avatar Rafael_Rexwent
Moderator
Imię: Rafael
Nazwisko: Rexwent
Rasa: Łak
Pseudonim: Samotny Wędrowiec
Charakter: Pokażę w grze
Wiek: 29 lat
Towarzysz: brak
Majątek + nieruchomości: 500 sztuk złota
Historia :
Prolog
Czy Elivatar podczas tworzenia łaków wiedział, że w przyszłości będą oni pod jarzmem magów? Będą ich podwładnymi, sługami, niewolnikami. Dlaczego pośród tylu wolnych ras, to właśnie obdarzeni specjalną mocą ludzie, nie mogą decydować o własnym losie? Są uzależnieni od magów! Od tych, którzy władają magią i oficjalnie głoszą, że chcą czynić dobro. Tylko dlaczego jednocześnie upodlają łaków? Od bardzo dawna nic się nie zmieniło i cały czas niezwykli ludzie muszą usługiwać garstce panów.
Thor – Alta i Bor – Mantis. Dwa najbardziej znane klany łaków. Wielu słyszało także o klanach łaków przyjmujących postacie wilków, czy niedźwiedzi. Zaś są także łaki, które zmieniają się w tygrysy. Ich istnienie jest owiane tajemnicą, nie licząc plotek. Tig – Vena, to właśnie ten klan. Teraz już go nie ma. Dlaczego? Opowiem za moment. Władzę nad Tig – Vena pełnił szalony mag, Vesciptius. Styric, który od niemalże sześciuset lat pastwił się nad swoimi sługami, łakami. Znalazł on gdzieś, jakąś pradawną księgę, o której można by powiedzieć wiele, oprócz tego, że jest prawdziwa. Było w niej napisane, że dzięki wykąpaniu się w ogromnej kadzi, wypełnionej tysiącem litrów zwierzęcego łoju, wykąpany będzie mógł władać każdym z rodzai magii, oraz utworzy wrota do wymiaru Koriwa. Żaden mądry mag by w to nie uwierzył i spalił to w kominku, ale Vesciptius nie był mądry. Był szalony i przez ponad pół tysiąclecia wyzyskiwał łaki z klanu Tig – Vena, zmuszając je do nieustannego polowania na zwierzynę w Lesie Lerolga. Pół biedy, gdyby musiałby tylko polować. Problem był taki, że zmuszone były do dźwigania upolowanej zdobyczy z powrotem do siedziby klanu, aby mag mógł osobiście wydobyć z niej łój i wlać go do kadzi. Część łaków musiało pełnić całodobową wartę przy pojemniku z „drogocennym” płynem. Jeśli jakiś podwładny nie był już zdolny do służby. Czy to z ran odniesionych podczas polowań, czy to z wycieńczenia, Vesciptius bez żadnych oporów go zabijał.

Dzieciństwo i odkrycie „swojej prawdziwej natury”
Właśnie w takich warunkach urodził się Rafael. Matkę pamięta jako niewysoką, szczupłą kobietę z kaskadą opadających długich, złocistych włosów, o błękitnych oczach i słodkim głosie. Właśnie takim śpiewała mu kołysanki wieczorem, a rano już jej nie było. Tak samo jak ojca. Jego wyglądu młody Rexwent nie pamięta. Kiedy rodzice biegali po lesie w poszukiwaniu łoju mały chłopina bawił się sam z innymi małymi dziećmi. Tak było do czasu, gdy Rafael przekroczył wiek dwunastu lat. Wtedy z przstrachem zauważył, że kiedy rozmarzy się o jakimś mięsnym posiłku z jego dłoni wyrastają niewielkie pazury, które natychmiast znikają, gdy przestaje o nim myśleć. Było to dla niego niepokojące zwłaszcza, że podobną przypadłość zauważyli też jego koledzy i koleżanki. Jego młody umysł nie mógł sam tego rozwikłać, dlatego chłopak poszedł z problemem do osób, którym najbardziej ufał. Do rodziców.
Wycieńczeni z powodu, jakiego Rafael nie znał, właśnie wypoczywali pod jednym z drzew Lasu, gdy syn do nich podszedł. To podczas tej rozmowy chłopak dowiedział się o swoim darze i przeznaczeniu. Jako dziecko nie zrozumiał jeszcze jak okrutna będzie praca pod jarzmem Vesciptiusa. Zamiast tego całą jego uwagę zajął temat jego niesamowitej mocy. Nie potrafił sprecyzować na ile rozumie słowa rodziców, dlatego para postanowiła zachęcić go do przemiany, gdyż tylko ona mogła, jak to powiedziała matka, „wyzwolić twoją prawdziwą naturę”.
Początkowo próby Rafaela były nieudane, ponieważ cały czas w jego głowie tkwiła obawa przed skutkami. To ona działała jak blokada, uniemożliwiając chłopakowi przemianę. Rodzice cały czas powtarzali mu, aby częściowo wyłączył myślenie i zdał się na instynkt. Ale tylko częściowo, bo inaczej mógłby oszaleć i nigdy nie wrócić do poprzedniej formy. Niezbyt optymistyczna alternatywa nie powstrzymała jednak chłopaka. Młody Rexwent próbował jeszcze wielokrotnie, bez powodzenia. Matka poradziła mu ,aby odpoczął.
Rafael posłuchał i położył się na trawie, rozmyślając o przyrodzie. Przymknął powieki, ale oczyma wyobraźni widział piękne kobierce kwiatów, szemrzącą wodę strumyka, zielone krzewy, miękką trawę pod... łapami? Nagle jakby widział wyraźniej, a jego ciało owiał miły wietrzyk. Zobaczył w oddali jelenia o rozłożystym porożu i mimowolnie przywarł do podłoża. Spodziewał się, że jego stopy odziane w stworzone ze skór i kawałka kory obuwie, będą głośno szurać po trawie. Jakieś było jego zdziwienie, kiedy nie usłyszał absolutnie niczego. Jeszcze bardziej zdziwł się, gdy ujrzał dziwne, sterczące włosy po obu stronach jego nosa. Wystraszony otworzył oczy i... z przerażenia przewrócił się na bok. Dlaczego ujrzał majtające w powietrzu nogi pokryte ciemnoszarym futrem?! Chciał zawołać o pomoc do rodziców, ale z jego gardła zamiast tego wydobył się zwierzęcy ryk! Całkowicie wystraszony i zdezorientowany spojrzał w stronę, gdzie powinni siedzieć. Swoimi oczami wyraźnie zobaczył jak po twarzy jego matki spływają łzy. Czy płakała z radości, czy z rozpaczy nad przyszłym losem swojego dziecka?
- Synu to jest właśnie twoja natura – odezwał się z wyczuwalną dumą w głosie Gareth. Widać było, że też jest wzruszony, ale nie chciał tego okazywać.
Rafael po paru chwilach się uspokoił i zerknął w dół, gdzie powinien ujrzeć swoje ludzkie ciało i nogi. Teraz zamiast nich był długi, pokryty ciemnoszarą sierścią, tułów i krótkie, muskularne nogi o takim samym ubarwieniu. Najbardziej uwagę młodego Rexwenta przyciągnął wijący się, czarny ogon. Przez długi czas chłopak przyglądał się swojemu ciału. I z każdą minutą nabierał przekonania, że podoba mu się taki wygląd. Był jeszcze dzieckiem i nie spodziewał się co będzie musiał robić w przyszłości przez swój dar...

Młodość w niewoli
Pędził przez nieprzebyte przestrzenie Lasu Lerolga. Każdy mięsień w jego ciele pracował, zasilany przez pulsującą w żyłach krew. Nie jadł już długi czas i był naprawdę wycieńczony, a organizm ciągnął już ostatniem sił. Musiał znaleźć coś do zjedzenia. Łapy miał poranione przez kamyki, szorstką ziemię, leżące gałęzie i ostre rośliny. Ale to nie było istotne. Najważniejszy był instynkt przetrwania. Rexwent miał przeczucie, że kres jego sił jest blisko i za wszelką cenę nie mógł do tego dopuścić.
Nagle wśród listowia ukazał się charakterystyczny kształt. Dorosły jeleń o wybujałym porożu i apetycznym wyglądzie. Rafael zwolnił i przywarł do ziemi. Wolniutko. Krok po kroku. Coraz bliżej. Czarny tygrys skradał się ostrożnie w stronę ofiary, która zajęta była skubaniem rosnącej tutaj trawy. Jeleń nagle tknięty przeczuciem podniósł głowę, ale było już za późno. Ujrzał tylko ogromne, czarne cielsko które skoczyło na niego z niewyobrażalną szybkością i powaliło masywnymi łapami na ziemię. Potem poczuł tylko ogromny ból, gdy kły napastnika rozerwały jego tętnicę szyjną. Czuł zapach swojej krwi. Zdołał jeszcze lekko podnieść głowę i zobaczyć łeb swojego mordercy. Dwa złote punkciki. To ostatnia rzecz którą zobaczył.
Rafael instynktownie poczekał, aż ofiara się wykrwawi, po czym spełnił to, czego żądało jego wygłodniałe ciało. Korzystając ze swoich doskonale przystosowanych do tego szczęk wgryzał się w ofiarę, pożerając najlepsze kąski. Po dwóch godzinach jeleń odchudził się o 60 kilogramów, a Rexwent w formie tygrysa odpoczywał przy jego zwłokach.
Dwa dni później Rafael przytargał ze sobą resztę ciała ofiary, zgodnie z zaleceniami władcy. Znając powód w jakim muszą przynosić ofiary tutaj, przy uczcie celowo ominął ten region ciała, gdzie zgromadzony jest łój. Vesciptius jednak uznał ten czyn za nieposłuszność i postanowił ukarać niepokornego sługę.
Fale bólu, omdleń i mrowienia przechodziły przez jego ciało na zmianę. Już piąty dzień stał nieruchomo, z łapami przymarźniętymi do podłoża lodowymi bryłami. Co jakiś czas, dla zabawy, mag przychodził do niego i za pomocą magii wysysał z jego płuc powietrze, śmiejąc się obłąkańczo, widząc jak ten rozpaczliwie stara się łapać cząstki życiodajnego tlenu. Ale młody Rexwent nieugięcie wytrzymywał tortury, a w jego głowie zaczęła pojawiać się myśl o rebelii. Nadzieja o zjednoczeniu rodaków i obalenia tyrana. Z każdym dniem ta myśl wzbierała i nawet po tygodniu tortur, gdy mag „dobrodusznie” odpuścił mu jego występek i mógł wrócić do polowań, nie zgasła. Zaczęła płonąć coraz żywszym ogniem...

Wśród lasów znajdziesz przyjaciół
Po raz kolejny przemierzał ostępy lasu. Nie mógł zliczyć który to już raz. Stracił rachubę przy pięćdziesiątym trzecim, a od tamtego czasu minęło już kilkanaście lat. Czuł się już znużony ciągłą pogonią za zwierzyną. Zbyt częste polowania sprawiły, że jego instynkt mordu osłabł. Chociaż zawsze powracał, gdy Rafael dostrzegł jakąś ofiarę. Wtedy na nowo pojawiał się zapał i chęci. Ale parę godzin po udanym polowaniu instynkt wyparowywał.
Pewnego razu gdy przebiegał obok leśnego strumyka jego niezwykle wyczulone uszy dosłyszały coś nowego. Nie był to szum płynącej wody, ani świergot leśnych ptaków, tylko głos. A właściwie śpiew. Słodki i melodyjny, chociaż cichy. Człowiek w życiu by go nie dosłyszał, ale Rafael nie był do końca człowiekiem. Oczarowany dźwiękiem przystanął i zaczął się ostrożnie zbliżać w stronę miejsca, gdzie według niego znajdowało się źródło głosu. Gdy minął ostatnie gęstsze krzaki i wytknął łeb przez gałęzie dostrzegł postać. Była wysoka i szczupła, a długie, kruczoczarne włosy opadały jej na ramiona. Szpiczaste uszy sterczące po obu stronach głowy wskazywały, że jest to elf. Rexwent słyszał co nieco o tej rasie od innych łaków. W końcu żyły w tym samym lecie, w którym oni. Tygrys nadal stał nieruchomo, wpatrzony w plecy postaci, gdy ta klęcząc nad strumykiem nuciła. Nagle wiedziony jakimś instynktem łak ruszył do przodu i przypadkowo nadepnął na małą gałąź. Ale ta mała gałąź trzasła tak głośno, że przez chwilę sam Rafael zdziwił się jak to się stało. Postać, gdy tylko usłyszała trzask natychmiast umilkła i w ułamek sekundy chwyciła łuk. Chwilę później strzała była już na cięciwie, a twarz młodej elfki wyrażała skupienie, ale również i przerażenie wielkością zwierzęcia. Dziewczyna się jednak nie wahała i śmiało puściła cięciwę, która zaśpiewała jaskółczym głosem, gdy wypuszczała strzałę. Pocisk leciał z niewyobrażalną prędkością, ale nagle się zatrzymał. Jednak nie w ciele tygrysa, ale w jego pysku. Rafael sam nie wiedząc jak, złapał lecącą strzałę w zęby. Nic mu się nie stało, ale elfka już była gotowa wystrzelić drugi pocisk, również zdziwiona tym co się wydarzyło.
Jej wyraz twarzy w tym momencie był niczym w porównaniu z jej zdziwieniem, gdy ogromny czarny tygrys zamienił się w młodzieńca. Po chwili na bladych policzkach dziewczyny pojawiły się czerwone rumieńce. Rafael w ludzkiej postaci ukazał się jej kompletnie nagi. Chociaż mimowolnie odwróciła głowę, to chłopak się jej spodobał i ukradkiem zerknęła w jego stronę jeszcze raz. Tym razem ich wzroki się napotkały, a elfka jeszcze bardziej się zaczerwieniła. Natomiast Rexwent siedział golusieńki i tylko wpatrywał się swoimi złotymi oczami w piękne ciało dziewczyny, nie śmiąc się nawet odezwać.
Trwali tak nieruchomo może ze dwie, trzy minuty. Lecz w pewnym momencie elfka odeszła. Bez słów. Rafael jeszcze przez parę minut siedział na miękkie trawie, wciąż oczyma wyobraźni widzący piękną dziewczynę. W końcu sielanka się skończyła i młodzieniec wrócił do swojej misji.
Parę tygodni później Rexwent znów przebiegał obok tego miejsca i po raz kolejny usłyszał ten sam melodyjny śpiew. Tym razem po wyjściu z krzaków lekko zamruczał, cały czas będąc pod postacią czarnego tygrysa. Elfka odwróciła się i odruchowo sięgnęła po łuk. Rafael nie miał jednak wobec niej złych zamiarów i na znak swych pokojowych intencji, wygodnie położył się na trawie, spoglądając na nią uważnie swoimi kocimi oczami. Znów oboje znieruchomieli, nie licząc prężącego i zwijającego się czarnego ogona. W końcu po pięciu minutach dziewczyna zebrała się na odwagę i odezwała się do łaka lekko łamiącym się ze strachu głosem:
- K...Ki... Czy... Czym t...tty...je...jesteś?
Młodzieniec chciał odpowiedzieć, ale z jego ust rozległ się tylko lekki ryk. Tak zapatrzył się w przedstawicielkę płci pięknej, że aż zapomniał kim jest. A jej śpiew to było coś, co powodowało u niego dreszcze rozkoszy. Musiał zaryzykować i ponownie zmienić się w człowieka. Inaczej nic by z tego nie wyszło. Dlatego po raz kolejny zmienił formę i po chwili zamiast tygrysa, na trawie leżał młodzieniec o kruczoczarnych kudłach. Tym razem mógł już odpowiedzieć w normalnym języku, co też uczynił.
- Jestem łakiem.
- Cz...Czym? - oczy dziewczyny rozszerzyły się. Lecz nie ze strachu, tylko ze zdziwienia.
- Umiem zmieniać się w zwierzę, to wszystko – lakoniczne wytłumaczenie nie wyjaśniło za bardzo elfce z czym ma do czynienia, ale nie mogła o to winić Rexwenta. On po prostu powiedział, to czego nauczyli go rodzice. A to, że część zataił, to już zasługa jego ostrożności.
- To zauważyłam – prychnęła, po czym znów zaczęła drążyć temat. – Ale jak ty to robisz? Magia? - dziewczyna zrobiła mały krok w tył, ujrzawszy w oczach młodzieńca błysk. Nie wiedziała, że na słowo „magia” od razu przypomniał mu się jego pan i odżyły przykre wspomnienia.
- Nie. Po prostu dar od urodzenia – chłopak odpowiedział krótko i treściwie.
- Taa. A co ty tutaj robisz? - elfka sprawiała wrażenie, jakby przestała się obawiać Rafaela.
- Poluję – trzeba przyznać, że dyplomatą to on nigdy nie zostanie.
- Na co? - przedstawicielka płci pięknej była najwyraźniej bardzo ciekawska.
- Na zwierzęta.
- Po co?
- Żeby zanieść je nasz... - Rexwent za późno zorientował się, że chlapnął za dużo - …naszym rodzinom.
- Czyli żywicie się mięsem? Gotowanym, czy? - elfka z obrzydzeniem spojrzała na młodzieńca, a ten zrozumiał na jakiej podstawie.
- Polujemy jako zwierzęta, ale posiłek spożywamy jako normalni ludzie – chłopak przygryzł wargi. Kłamał. Tak naprawdę upolowana przez nich zwierzyna po wypatroszeniu z łoju była palona, a tylko co dziesiąta ofiara mogła być zjedzona przez łowcę. Oczywiście po uprzednim spuszczeniu łoju. Rafael się tym jednak zbytnio nie przejmował i gdy upolował jakąś niewielką zwierzynę to zjadał ją w całości. Dzięki temu jakoś utrzymywał się w formie.
Rozmówczyni na chwilę zamilkła, zapewne starając się zrozumieć słowa młodzieńca, co on skrupulatnie wykorzystał.
- A ty zapewne jesteś elfem?
- Co? Ach, tak – dziewczyna lekko się uśmiechnęła, po czym dodała. – Skąd wiesz?
- Mówiono nam jak wyglądacie, byśmy przez przypadek was nie zaatakowali. Mogłoby to spowodować niepotrzebny konflikt między naszymi rasami. A las jest przecież wystarczająco duży i obfity w zwierzynę dla wszyskich, prawda? - Rexwent też lekko się uśmiechnął, cały czas patrząc na twarz elfki.
- Prawda.
- Jak masz na imię? - rozpoczął znów rozmowę młodzieniec, czując że się nieco nie klei.
- Ahrai.
- Bardzo ładne imię - dziewczyna oblała się rumieńcem, a po chwili zawstydzona własnym zachowaniem odwróciła twarz. Dopiero po dłuższym momencie mogła wrócić do konwersacji.
- A ty?
- Rafael.
- Też fajnie.
I możecie wierzyć lub nie, ale tak się zaczęła niezwykła przyjaźń między łakiem a elfką. Nie wiadomo co na to powiedzieliby Mitter i Elivatar, ale chyba nic złego. W końcu kto zabroni dwóm istotom stać się przyjaciółmi i połączyć się więzią. Zwłaszcza, że w przypadku tej dwójki ta znajomość zaczęła przeradzać się w coś większego i kto wie jakby się skończyła, gdyby nie problemy Rafaela. Mag bez przerwy pastwił się nad poddanymi, czym na pewno nie zdobył ich zaufania. Jedynym powodem, dlaczego jeszcze się nie zbuntowali był fakt, że bądź co bądź, Vesciptius był doświadczonym magiem, który doskonale władał magią.
Rexwent niemalże cały czas myślał nad tym jak obalić tyrana i zapewnić pobratymcom wolność. Wiedział, że jeśli ktoś ma wymyślić jak pozbyć się maga, to tylko on. Tak przynajmniej podpowiadał mu instynkt. Atak zbiorowy byłby skuteczny, ale istniało za duże ryzyko niepowodzenia. Pojedynek z tak potężnym magiem też nie byłby zbyt dobrym pomysłem. Pozostawał cios z ukrycia. Tylko problem był w tym, jak zakradnąć się po cichu do Vesciptiusa. Zbyt wiele lat Styric przebywał w otoczeniu łaków, by nie umieć usłyszeć ich kroku. Więc jak pozbyć się tyrana? Rozwiązanie pojawiło się w głowie łaka, gdy na jednym ze spotkań z Ahrai skupił przez chwilę uwagę na jej łuku. Wystarczył moment i od razu zaświtała myśli, że przecież można skutecznie trafić maga strzałą z łuku. Plan już wykoncypował, więcej problemów miał z nakłonieniem elfki do udzielenia mu paru lekcji łucznictwa. W końcu młodzieniec przystąpił do nauki i, mówiąc szczerze, przez pierwsze dwa „kursy” niemal cały czas doprowadzał Ahrai do szału lub zrezygnowania. Potem jednak powoli zaczął się wczuwać i stając się coraz lepszym łucznikiem. Ale do naprawdę wysokiego poziomu doszedł dopiero po sześciu latach, w wieku dwudziestu czterech. To wtedy poczuł, że dzień obalenia tyrana nadchodzi...

Dzień rozpaczy, dzień wolności
Coraz więcej łaków w tajemnicy zaczęło dołączać się do „Rebelii”, czekając tylko na odpowiedni moment do ataku. Im bardziej kadź się zapełniała, tym bardziej sadystyczny stawał się mag. Jeśli tylko jakiś podwładny przyniósł ofiarę, która miała mało łoju, w najlepszym przypadku spędzał tydzień z łapami przymarźniętymi do podłoża. W najgorszym... cóż, Vesciptius nie miał żadnych skropułów. Żadnych. Tego roku zginęła ponad jedna piąta populacji klanu Tig – Vena, a rozpacz łakowych rodzin była nie do opisania. I wtedy nadszedł ten dzień.
Kadź została całkowicie wypełniona zwierzęcym łojem zebranym przez pokolenia sług maga. Ten nie tracąc czasu wszedł do naczynia i zaczął kąpać się w jego zawartości. Po wypluskaniu się w kadzi Styric wytarł się z łoju i czekał na przypływ mocy. Rzecz jasna nic się nie wydarzyło, a w Vesciptiusie zaczął narastać gniew. Cuchnący łojem, z coraz bardziej purpurową ze złości twarzą, mag w końcu nie wytrzymał i wystrzelił w kierunku najbliższego łaka lodowy pocisk. Ten wbił się z łatwością w ciało i przeszedł na wylot przez klatkę piersiową. Natychmiast z otworów wypłynęły strugi krwi, plamiąc soczysto zieloną trawę szkarłatną posoką.
- To wy jesteście wszystkiemu winne bezmyślne stworzenia! - zaczął wykrzykiwać mag, ciskając w swoich poddanych kolejne lodowe pociski. Paru kolejnych łaków upadło bez życia na ziemię, z ciałami przeszytymi soplami. Grupka młodszych przemieniła się w zwierzęcą formę i rzuciła na Styrica. Za ich przykładem postąpiła reszta klanu, atakując Vesciptiusa. Tyran jednak był doskonale wyćwiczony w magii wody, lodu i elektryczności. Trzech pierwszych napastników zmienił w kupki popiołu za pomocą piorunów, czworo następnych śmiertelnie poraził błyskawicami, a paru będących w dalszej odległości potraktował lodowymi pociskami. Rozpętała się straszliwa walka podczas której mag pozbawiał życia kolejnych łaków, a ci nieskutecznie starali się go okrążyć i zaatakować. Las wypełnił się rykiem rozwścieczonych sług Styrica, głuchymi odgłosami bólu i szyderczymi okrzykami Vesciptiusa.
W międzyczasie Rafael zaszył się w krzakach i znalazłszy w kryjówce łuk, który parę tygodni wcześniej tutaj przyniósł, wziął go w dłonie i zakładając na jego cięciwę jedyną strzałę jaką posiadał. Doskonale wiedział, że nie może spudłować. Cały czas pod osłoną leśnej gęstwiny zbliżał się do walczących. Już miał podnieść łuk, by wycelować, gdy dostrzegł kto atakuje maga. Niewielka tygrysica o złotej sierści. Jeden z jej pazurów przejechał po policzku Styrica, zanim ten poraził ją błyskawicami. Z rany pociekła krew, ale tylko wzmogła ona gniem Vesciptiusa. Jego szyderczy śmiech rozbrzmiał w uszach Rexwenta, gdy ten patrzył jak jego matka w zwierzęcej formie upada na ziemię bez życia. Po opalonym policzku pociekła łza, która natychmiast została wytarta. Młody mężczyzna nie mógł się mazać, zwłaszcza w tej sytuacji. Teraz rękę prowadziła także chęć zemsty. Rafael dokładnie wymierzył i strzelił. Cięciwa cicho zadźwięczała, wypuszczając pierzastą strzałę. Pocisk pomknął w stronę celu i trafił dokładnie tam, gdzie miał.
Vesciptius nagle poczuł pulsujący ból w klatce piersiowej. Zaryzykował i opuścił wzrok. W miejscu gdzie miał mostek sterczał teraz grot strzały, cały w krwi podobnie jak najbliższa okolica śmiertelnej rany. Przed oczami zrobiło mu się czarno, nogi się ugięły, a z ust wyciekła strużka posoki. Tyran umierał. Ale przed śmiercią zrobił coś, czego nikt się nie spodziewał. Po raz ostatni w swoim życiu użył magii, a ta dodatkowo została wzmocniona jego gniewem. Dookoła niego wystrzeliły lodowe sople, zabijając lub śmiertelnie raniąc wszystkich łaków będących w ich polu rażenia. Masakrę przeżył tylko Rafael (przynajmniej on tak sądzi), który w tym momencie był nadal schowany w krzakach nieopodal.
Chciał podejść, sprawdzić czy ktoś żyje, ale potężna, ognista ekplozja ostatecznie kończąca życie maga, odrzuciła go do tyłu. Mężczyzna natychmiast się zerwał, ale po dawnej polanie stanowiącej siedzibę klanu Tig – Vena została tylko spopielona do gołej ziemi pusta przestrzeń. Raczej nikt nie przeżyłby czegoś takiego, dlatego Rexwent, zapłakany, ruszył w jedyne miejsce jakie mu pozostało...
Łzy zdołały już wyschnąć, gdy Rafael dotarł do strumyka. Pożegnanie z Ahrai nie należało do najprzyjemniejszych, ale łak postanowił porzucić dotychczasowe życie i ruszyć w świat, wykorzystując swoje umiejętności do innych cełów.


Niespodziewany podarunek
Nie ma to jak zabłądzić, do tego w okolicy którą się widzi pierwszy raz. Rafael z rozpaczą po raz kolejny starał się znaleźć drogę do cywilizacji, albo chociaż jej ślady. Na próżno. Głód coraz bardziej dawał mu się we znaki, a i obolałe od ciągłego chodzenia kończyny dokładały swoje. Nagle mężczyzna dostrzegł jakąś jaskinię, z której wydobyła się strużka dymu. Rozochocony ruszył w jej stronę, nie zapominając jednak o ostrożności. Nie był pewien, czy mieszkaniec groty będzie miał pokojowe usposobienie. Dlatego Rexwent starał się stąpać jak najciszej, nie chcąc zwrócić na siebie uwagi. Powoli zbliżał się do wylotu pieczary, a gdy dotarł dostatecznie blisko do jego nozdrzy doleciał swąd dymu i siarki. Jednak najbardziej straszny był glośny, tubalny głos, który w tym samym momencie dotarł do jego uszu:
- Pokaż się intruzie!
Ale mężczyzna nie zamierzał się ujawniać, dlatego szybko zrobił trzy kroki w tył, chcąc się bezpiecznie ewakuować. Niestety zwinność i szybkość właściciela jaskini była o wiele lepsza od jego i po chwili Rafael mógł ujrzeć go w całej krasie.
Potężne cielsko, wielkie jak czteropiętrowy dom na rynku Gilgasz. Długa szyja na której osadzona była duża, podłużna głowa. Zielonkawe oczy, dobrze widoczne na tle rdzawoczerwonych łusek. Imponujących rozmiarów zęby i pazury. Przysadziste, umięśnione nogi dźwigające ciężar kadłuba i rozłożystych skrzydeł. Ciągnący się z tyłu ogon mógł spokojnie jednym ciosem pozbawić życia grupy wojowników. Ale najbardziej impunujacy był ten dudniący pomruk wydobywający się z piersi gada.
- Ach więc tutaj jesteś! - zagrzmiał smok, przyglądając się sparaliżowanemu ze strachu Rexwentowi. Miał już co do niego plany, a żaden z nich nie był dobry dla łaka. Wręcz przeciwnie, akurat ten gad uwielbiał bawić się swoimi ofiarami zanim je pożerał.
- Dlaczego się mnie boisz? Jestem niegroźny – w głosie monstrum można było wyczuć kpinę. Natomiast w głowie już rodził się pomysł na fajną, przynajmniej dla niego, zabawę. Widząc, że mężczyzna nadal milczy przestraszony, postanowił zachęcić go do głosu:
- Gdybym ci powiedział, że umiem spełniać życzenia, to czego byś pragnął?
Rafael doskonale domyślał się prawdziwych intencji smoka. Chociaż widział taką istotę pierwszy i prawdopodobnie ostatni raz w swoim życiu, instynkt podpowiadał mu, że ta istota chce go zabić. Ale podpowiadał mu też, iż należy przeciągać tą gierkę słowną, upatrując w niej szansy na ratunek.
- Ekwipunku, który byłby dostosowany do mojej natury – zawołał nieco łamiącym się z przestrachu głosem.
Ta odpowiedź autentycznie zszokowała gada, który spodziewał się że ta krucha istotka będzie błagać o życie, lub też o władzę nad światem, czy bogactwo. To właśnie takie istoty zabijał i pożerał Alduiv, chcąc oczyścić świat z tchórzy i chciwców. Nie był bezmyślnym stworzeniem, dlatego usilnie myślał, czemu łak nie chce tego czego wszyscy, którzy się na niego natknęli.
- Nie prosisz ani o władzę, ani o bogactwo? To wszystko mogę ci zapewnić jednym mrugnięciem. A może chciałbyć nieśmiertelność, czy też niezwyciężoną siłę? - gad testował mężczyznę, w głębi duszy czując, że może być on jedynem godnym jego daru.
- Wszystko co wymieniłeś mogę zdobyć sam – głos Rafaela łamał się już znacznie mniej, gdy ten kontynuował – natomiast ekwipunku prawdopodobnie nie zdobędę nigdy.
- Więc weź tą łuskę – zagrzmiał smok, potrząsając ogonem, z którego wystrzeliła czerwona łuska, wbijając się w ziemię tuż przed Rexwentem – i zakop na noc tuż obok siebie – powiedział Alduiv na odchodne, a po chwili mężczyzna padł zemdlony. Gdy się obudził, nie było już ani jaskini, ani okolicy jaką by kojarzył. Przez chwilę łak myślał, że to był tylko sen, dopóki nie zauważył leżącej obok łuski.
Nie mając za bardzo wyjścia spełnił polecenia smoka, a gdy następnego dnia rano spojrzał w miejsce, gdzie zakopał łuskę, dostrzegł czarną zbroję, łuk, kołczan pełen strzał, lekie trzewiki, czarny jak smoła kaptur i równie ciemną sakwę. Ubrał się w to wszystko i postanowił przetestować. Zamienił się w zwierzę. Nic się nie stało, a dookoła nie leżały strzępy, czyli było dobrze. Gdy z powrotem przybrał ludzką formę cały ekwipunek magicznie z powrotem pojawił się na nim. A co najlepsze Rafael w końcu odnalazł drogę do cywilizacji.

Epilog
I tak już od paru lat po całym Verden chodzi mężyzna, który za opłatą pomaga zająć się czy to bandą zbójców, czy wyjątkowo upierdliwym złodziejem. Nikt nie zna jego przeszłości, a on sam nigdy o niej nie mówi...


Umiejętności:
Rafael dzięki swojej mocy potrafi zamienić się w zwierzę. Jakie? Otóż jest to czarny tygrys, większy niż inni przedstawiciele swojego gatunku. Oczywiście każdy chyba wie co potrafi czarny tygrys, a takie umiejętności posiada Rexwent, gdy się w niego przemienia. Także w ludzkiej postaci mężczyzna w ciemności widzi znacznie lepiej niż zwykli homo sapiens, ma lepszy i bardziej wyczulony węch, a także niezwykle rozwinięty zmysł słuchu. Rafael w zwykłej formie skacze wyżej niż ludzie, jest także zwinniejszy i bardziej wytrzymały. Może także na własne życzenie w każdym momencie wysunąć ze swoich dłoni długie, niezwykle wytrzymałe i ostre jak brzytwa pazury, które z powodzeniem mogą mu zastąpić sztylet, czy nóż. Ponadto potafi doskonale pływać pod obiema postaciami, oraz ma bardzo czule rozwinięty zmysł równowagi. Pozostałe umiejętności to znajomość punktów witalnych (jak zadam cios tu, to zacznie lecieć sporo krwi, natomiast gdy tu, to krwotok pójdzie do środka), zaawansowane umiejętności skradania (w obu formach), oraz umiejętność skutecznego posługiwania się łukiem. No i podstawy magii Cienia. Wszystko to składa się na obraz skutecznego łowcy i zabójcy. I jak to kot – spada zawsze na cztery łapy.

Wady:
Miecz, topór, młot bojowy. Żadnej z tych broni Rafael nie dotknie, bo prędzej zrani nimi sam siebie, niż przeciwnika. Ciężkiej zbroi nosić nie może, bo gdyby podczas jej noszenia chciałby się zmienić w tygrysa, mogłoby to się źle skończyć. Zresztą gdyby nawet ją założył, to instynkt łowcy by się w buntował, utrudniając logiczne myślenie. Nadmiar owoców i warzyw w diecie powoduje u niego biegunkę (sraczkę).

Specyfikacje : Posiada moc przemieniania się w zwierzę, preferuje dietę obfitującą w posiłki mięsne, ma tak zwaną „trzecią powiekę”, nawet w ludzkiej formie potrafi ryczeć jak tygrys kiedy się zdenerwuje, potrafi mruczeć w zwierzęcej formie.

Rodzina: Catissa Rexwent (matka), Gareth Rexwent (ojciec). Oboje nie żyją.
Zawód: Najemny zabójca, Łowca
Ekwipunek:
• Łuk ze smoczej łuski
Zdjęcie użytkownika Rafael_Rexwent w temacie Karta Postaci
•Lekka, czarna zbroja ze złotymi zdobieniami ze smoczej łuski (bardzo lekka i mająca niezwykła właściwość- gdy Rafael się przemienia ona dziwnym sposobem znika, aby pojawić się ponownie, gdy mężczyzna znów przybierze ludzką formę. Oczywiście w postaci człowieka Rexwent może ją zdjąć.)
Zdjęcie użytkownika Rafael_Rexwent w temacie Karta Postaci
• lekkie trzewiki
• kołczan
• zapas trzydziestu strzał
• dwie mikstury lecznicze
• sakwa
• czarny kaptur
• nieco pożywienia w sakwie.

Warto dodać, że sakwa, łuk, kołczan ze strzałami, trzewiki i kaptur posiadają taką właściwość jak zbroja.

Wygląd:
Jako człowiek:
Rafael ma 192 centymetry wzrostu, oraz 72 kilogramy wagi. Jego smukłe ciało jest koloru lekko brązowego, nie licząc pleców, które są usiane czarnymi pręgami. Lekko zarysowane mięśnie nie przyciągają kobiet tak dobrze jak pompowane sterydami bicepsy, ale o wiele lepiej spełniają swe funkcje. Twarz Rexwenta jest gładka i bez zarostu, nie wyróżniająca się szlachetnymi, albo szpetnymi rysami. Bardziej uwagę przyciąga czupryna mężczyzny, która swoją kruczoczarną barwą odznacza się na tle znacznie jaśniejszej cery. Jednak najbardziej charakterystyczną cechą Rafaela (nie licząc prąg na plecach) są oczy. Kocie i o złotym odcieniu tęczówki. Ale ogromnie zdziwiłby się ten, który w ciemności zaświeciłby lampą w twarz mężczyzny. Ujrzałby świecące dwa punkty o kolorze od pomarańczowozłotego, przez krwistą czerwień i łagodny błękit, po niebieskozielony (w zależności od źródła i kąta padania światła).

Jako tygrys:
Zdjęcie użytkownika Rafael_Rexwent w temacie Karta Postaci

Przepiękna, miękka i delikatna, ciemnoszara sierść pokrywa to długie na 330 centymetrów (bez ogona), ważące blisko pół tony cielsko. Za tygrysem ciągnie się giętki, 125 centymetrowy ogon pomagający w utrzymywaniu równowagi. Umaszczenie łaka nie jest jednak jednolite. Ciemnopopielate futro jest usiane kruczoczarnymi pręgami, chociaż przy braku dobrego oświetlenia każdy by powiedział, że tygrys jest cały czarny. Tylko dookoła oczu sierść ma kolor biały. Jednak nikt nie patrzyłby na odcień futra dookoła oczu, raczej przerażony dwoma świetlistymi punkcikami, które się w niego wpatrują. W dzień byłyby to złote tęczówki, w nocy różna gama kolorów. Wibryssy łaka są koloru popiełatego.
Ale najbardziej przerażającą rzeczą u Rafaela w formie tygrysa są jego szczęki. 30 zębów przystosowanych do tnięcia skóry, mięśni i tkanek, oraz kruszenia kości. Silnie rozwinięte łamacze i kły, długie na 90 milimetrów służące do zabijania ofiary i rozrywania mięsa.

Ubranie: Chodzi w zbroi i swoim ekwipunku. Może założyć jakieś normalne łachy, ale podczas transformacji zostaną one rozerwane na strzępy.

Avatar Zeromus
//to tylko zdanie gracza, ale według mnie ta postać ma przekokszony ekwipunek, bo smoków jest niewiele, a w jaki sposób on zdobył na tyle łusek, żeby mieć łuk i zbroję :V

Avatar Rafael_Rexwent
Moderator
Zeromus pisze:
//to tylko zdanie gracza, ale według mnie ta postać ma przekokszony ekwipunek, bo smoków jest niewiele, a w jaki sposób on zdobył na tyle łusek, żeby mieć łuk i zbroję :V


Czytanie historii boli? Bo w niej jest wszystko klarownie wyjaśnione. Nie przeszkadza mi to, że nie raczyłeś zerknąć okiem na długą i ładnie napisaną historię, ale jak zaczynasz wytykać rzecz, która jest czarno na białym opisana w historii mojej postaci, to już mnie nieco zaczyna drażnić.
Po za tym ta postać była jeszcze przed wybrykiem pewnej moderatorki, której imienia nie należy wypowiadać :D i Kubie się podobała i dostała akcepta.

Avatar Zeromus
ok XDD Wystarczyło przeczytać ostatni akapit XD

Avatar Kuba1001
Właściciel
To na kogo jeszcze mam czekać?

Avatar Kuba1001
Właściciel
To ja jeszcze muszę czekać na Charona, bo zaplanowałem mu coś w miejsce postaci tejktórejloginusiętuniepiszebowpierdol.

Avatar Zeromus
Masz na myśli "L" Wyklętą ??

Avatar Bilolus1
Tej której nazwa rymuje się z luty ?

Avatar Kuba1001
Właściciel
Zamknąć mordy, bo Wasze postaci zostaną oddane na jedną noc napalonym Trollom na sterydach.

Avatar Bilolus1
Nie żeby coś ale ja jej tu chyba najdłużej nie lubiłem ;v.

Avatar W_D_Gaster
Elaridowy Voldemort XD

Avatar Kuba1001
Właściciel
I dzięki temu Twój Manfred będzie się fajnie bawił. Nie no, nie planuję na razie nikogo zabić .-.
A Ty, WóDa skopiuj sobie KP, bo teraz sobie o Tobie przypomniałę :V

Avatar Rafael_Rexwent
Moderator
Kuba1001 pisze:
I dzięki temu Twój Manfred będzie się fajnie bawił. Nie no, nie planuję na razie nikogo zabić .-.
A Ty, WóDa skopiuj sobie KP, bo teraz sobie o Tobie przypomniałę :V


Kuba, zaczniesz mi Gmować w tej Przełęczy Martwego Orka? Chciałbym się pointegrować z krasnoludami :P

Avatar Vader0PL
Co się stanie, jeżeli trzy razy wypowiem pewien nick na "L"? :P

Avatar Kuba1001
Właściciel
Mimo, że czekam na Charona i WD to jutro, albo i dziś wznawiam rozgrywkę.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku