-To był sarkazm. Podaj lokalizację, a my ruszymy wykonać zrzut.
Właściciel
Pokiwał głową i wręczył Ci współrzędne w sposób dość staromodny, bo zapisane długopisem na kartce papieru.
- Z góry mówię, że mogą tam mieć garnizon, reflektory, działka przeciwlotnicze i inne takie.
Właściciel
- Nie, nasz, ostatnio nieźle się tu urządziliśmy.
Właściciel
- Nawet bardzo. Stawiam pięćdziesiąt kredytów i kolejkę w barze, że nie wrócicie.
-Będziesz mógł opowiadać towarzyszom, że martwi postawili ci kolejkę w barze.
Właściciel
- Brzmi dobrze. No, lećcie już, mamy napięty grafik, przykładowo musimy zrobić użytek z samoróbek i je**ąć tak, żeby odwrócić ich uwagę od Was.
Kiwnął głową i dał sygnał swoim, że wracają na pokład Samuela.
Właściciel
Nikt Was nie niepokoił, więc wróciliście na pokład kanonierki, gdzie załoga oczekiwała nowin i wyjaśnień.
-Sprawa tutaj załatwiona.
Podał notes pilotowi.
-Lecimy tam, gdzie Kluurgowie mówią dobranoc.
Właściciel
- Niecałą godzinę tu spędziliśmy, a szef już nam miejsca na cmentarzu zarezerwował? - spytał pilot z szerokim uśmiechem. - Nie trzeba było, kapitanie, wystarczyłyby jakieś kwiatki, czekoladki, piwo, ewentualnie pięć...
-To później, jesteśmy umówieni na piwo czy się uda, czy nie.
Właściciel
- A tak na serio to gdzie lecimy?
-Na notesie zapisane są współrzędne.
Właściciel
- To wiem, ale co tam spotkamy? Bo coś czuję, że nic przyjemnego...
-Obóz naszych, bardzo dobrze wyposażony.
Właściciel
- Serio? Myślałem, że partyzanci kryją się tu po jakichś norach, a tu taka niespodzianka. - powiedział uradowany, a później poderwał wraz ze swą kompanką kanonierkę do lotu.
-To jest Hefajstos-6, oni tutaj wysadziliby planetę, by nie dać się Federatom.
Właściciel
Miła atmosfera prysła po jakimś czasie, a dokładniej w chwili, gdy otrzymaliście komunikat:
- To teren zabezpieczony przez armię Federacji, podajcie powód przybycia tutaj lub zostaniecie zestrzeleni.
Mniej więcej w tej samej chwili kanonierka znalazła się w świetle reflektorów, a także pewnie na celownikach działek przeciwlotniczych.
-Tajna misja dla Federacji, podać ponownie to samo, co waszej flocie?
Właściciel
- Zaskocz mnie. - odparł butnie mężczyzna po drugiej stronie komunikatora.
-Najpierw podaj swój status, kreav.
Użył specjalnie nieprzetłumaczalnego przekleństwa z Hefajstosa, które w luźnym tłumaczeniu oznaczało łachudrę.
Właściciel
- Porucznik Arkman, tyle macie wiedzieć. Uprzedzam, że nasze działa są już wcelowane, więc lepiej mówcie szybko.
-Byli wojskowi Hefajstosu, obecnie agenci Federacji. Mamy się dostać do placówek buntowników i wdrapać się po szczebelkach na szczyt ich hierarchii, a następnie ich wydać.
Właściciel
- Jakiś dowód? Jakikolwiek? Bo raz już mieliśmy takich, którzy mówili podobnie, jeśli się nie mylę, to jeszcze możecie ich zobaczyć, jak wiszą sobie w stolicy.
-Możecie się zwrócić z tym do waszej floty kosmicznej.
Właściciel
- Zgadza się. - burknął niezbyt zadowolony oficer po jakimś czasie. - Podeślemy Wam współrzędne lądowiska. - dodał jeszcze i po chwili rzeczywiście coś zapikało, a piloci mieli przed sobą ciąg cyfr, czyli owe współrzędne.
- Chyba powinniśmy wylądować. - zasugerowała kobieta ze swojego fotela. - Bez tego cały plan może szlag trafić.
Właściciel
Piloci pokiwali głowami i po chwili kanonierka osiadła na metalowej płycie lotniska przykrytej już sporą warstwą piasku i pyłu, acz burza musiała być dawno lub po prostu przeszła dalej, gdyż wokół było pogodnie, co zapewniało też dobrą widoczność, dzięki której ujrzeliście oficera w mundurze polowym, dwóch odzianych na szaro techników i tuzin żołnierzy Federacji, w tym dwóch podoficerów, którzy kierowali się w stronę "Samuela."
Wyszedł im więc na spotkanie.
-W razie czego, miejscie się na baczności.
Właściciel
Pokiwali głowami i zostali na statku.
- Mamy rozkaz przeprowadzić inspekcję tej jednostki. - wyjaśnił idący na przedzie oficer, bez jakichkolwiek powitań, przedstawienia się czy innych wstępów.
-Pełna broni, amunicji i innego sprzętu umożliwiającego dalsze "przetrwanie" rebeliantom. Wszystko w skrzyniach. Przynajmniej zepsułem wam niespodziankę.
Właściciel
- Jak rozumiem to nie ma pan nic przeciwko sprawdzeniu Waszego komputera nawigacyjnego, prawda?
-Tutaj już się pojawiają problemy, otrzymaliśmy zakaz ujawniania księ... miejsca, z którego startowaliśmy. W razie zagrożenia mieliśmy wysadzić nasz pojazd.
Właściciel
- Co ma być niby tak tajnego? Zaopatrzenie tego typu można odebrać w dowolnej bazie Federacji...
-Mówisz o zaopatrzeniu z podrobionym logiem Spartens?
Właściciel
- Między innymi. Odsuniesz się z własnej woli czy mamy użyć siły?
-Nie złamię rozkazów generała poruczniku. Proszę mi wybaczyć, ale generał to wyższa ranga w wojsku. I nie, obowiązuje mnie tajemnica wojskowa, więc nazwiska nie zdradzę.
Właściciel
- Jakiekolwiek rozkazy lub potwierdzenia na piśmie czy w formie elektronicznej od tego całego "generała"? - spytał, przy ostatnim słowie robiąc palcami cudzysłów.
-Tylko słowne. Z czego jeden jasno dał mi do przekazania, że w takiej sytuacji załoga ma zginąć, albo zdetonować okręt. 53 sztuki Obliviona na pokładzie robią swoje, ale bądźmy szczerzy. Obaj chcemy zniszczyć problem na tej planecie, a mi się nie chce tracić życia.
Odsunął się na bok.
-W razie czego dziękuję poruczniku, że odpowie pan za mnie przed sądem wojskowym za stworzenie zagrożenia dla misji, która ma taką wagę.
Właściciel
Oficer dość długo walczył ze sobą, aby w końcu wklepać coś w notes i odejść wraz z resztą podległych mu żołnierzy i techników, mrucząc jednocześnie coś pod nosem, z pewnością nic pochlebnego na Twój temat, oraz życząc powodzenia podczas wykonywania misji, choć pewnie liczył, że zamiast tego spotka Cię jakaś śmierć, najlepiej bardzo bolesna.
Dziwnie łatwo poszło, wrócił na pokład, by kciukiem w górę powiadomić załogę o sukcesie.
Właściciel
Odetchnęli z ulgą i widać, że tylko czekali, aż wydasz rozkaz do odlotu.
-Odlatujemy. Mamy inne lądowisko w planach.
Właściciel
Piloci natychmiast poderwali maszynę do lotu, która osiadła po blisko dwóch godzinach na prowizorycznym i najpewniej jednorazowym lądowisku buntowników, gdzie mieliście wyładować swoje zabawki.
Mieli się jeszcze z kimś spotkać, czy nie?
Właściciel
Nie, tylko z rebeliantami powoli wychodzącymi z kryjówek i mierzącymi do Was ze swojej broni, tak dla pewności.
-Załatwię powitanie.
Ruszył im na spotkanie unosząc pokojowo dłonie do góry.
-My od Spartens!
Właściciel
Wciąż do Was celowali ze swych pistoletów, rewolwerów, karabinów i strzelb, ale wyglądali teraz na mniej chętnych do zrobienia z nich użytku.
- Dowód? - spytał ktoś z grupy. - Lepiej się streszczajcie, nie mamy całego dnia żeby tu sterczeć, zbliża się burza!