-To to nie jest na przenoszenie międzywymiarowe?
Właścicielka
- A to efekt uboczny, ale nieczęsto działa.
Zawiedziony zaczął tym razem szukać rzeczy o przejściach międzywymiarowych.
Właścicielka
- Będziesz tak nade mną stał?
-Hm? A, tak. Przepraszam. Wychodzimy.
Na korytarzu, wrócił do poprzedniej czynności.
Właścicielka
- Kolejny głupi, co myśli, że uda mu się uciec.
Na razie kiepsko mu szło.
Spojrzał się na niego i bardziej się uśmiechnął.
-Gdzie tam uciec. Po co mam uciekać? Jakim sposobem znajdują się tu ludzie?
Właścicielka
- Cudem? Pechem? Kto wie, ja ich jakoś nie widuję. - Zaśmiał się lekko.
-Czyli normalnie się tu pojawiają? Nikt ci nic o tym nie opowiadał?
Właścicielka
- A po cholerę ktoś miałby mi o tym opowiadać?
-Tak o. To ja idę szukać dalej.
Zapukał do kolejnych.
Właścicielka
Wszedł w ścianę i spostrzegł, że robi mu się ciemno orzed oczami.
To pewnie jakaś magia! Przejechał sobie szponami po nodze, możliwe że to jakoś pomoże.
A miał dalej ciemno czy już nie?
Cholera! Policzkował się, może to coś da?!
Właścicielka
- Idiota, nawet nie umie się żegnać. Kto nie umie się żegnać, ślepnie.
Właścicielka
Wtedy nagle przywrócił ci się wzrok. Elf również cię pożegnał i nagle zaczął przecierać oczy.
Zdziwiony poszedł pukać dalej, licząc że trafi mu się ekspert od podróży między wymiarami.
Właścicielka
- Kurna, dzięki. - Elf przeszedł sobie obok niego. - Lepiej nie pukaj do tych drzi na tym piętrze, można wszystkie zmysły tak postradać.
Szybko poszedł piętro wyżej, aby tam wznowić zamierzenia, jakie miał na poprzednim piętrze.
Właścicielka
Nie, ścian zresztą też nie było, poza nośnymi, a i te były nieliczne.
Poszedł więc wyżej. Jeżeli mógł.
Właścicielka
Cóż, schody miały sporą dziurę w połowie drogi, więc nie mógł.
Właścicielka
Doskoczył dalej, ale rąbnął się w kostkę.
Wyleczy się ją później. Ruszył ku kolejnemu piętru.
Ogólnie to mieszkań. Zapukał do pierwszych lepszych drzwi z brzegu.
Właścicielka
Wątpliwe, by którekolwiek pomieszczenie w tej okolicy możnaby nazwać mieszkaniem.
Czemuż to? Jak to wyglądało? Dalej bagno?
Właścicielka
Pomieszczenia często albo były małymi zarośnietymi siedliskami zwierząt albo nawet nie istaniały, bo coś znajdujące się piętro niżej miało więcej przestrzeni.
Zagadał do jednego ze zwierzątek:
- Witam, nazywam się Gilles De Rais, a to mój kolega John.
Sięgnął po słoiczek z kolegą, który zawsze cierpliwie go wysłucha.
Właścicielka
Koza próbowała skubnąć jego słoik.
Szybko ją zabił kulą mroku, a jej ciało, poświęcił, aby uleczyć kostkę. Cóż, ruszył piętro wyżej.
Właścicielka
Usłyszał za sobą meczenie.
Przyspieszył, nie oglądając się.
Właścicielka
Znów je usłtszał, a w końcu zauważył, że podąża za nim duch kozy.
Ducha powinno nie być. No cóż, trudno. Próbował jakimś zaklęciem zniszczyć tego ducha.
Właścicielka
Nie działało. Koza próbowała skubnąc jego ubranie.
Szybko odskoczył i próbował ją drapnąć.
Właścicielka
Jego ręka przeleciała przez nią.
Jak to zniszczyć? Zniknął jej dusze.
//Myślałem, że jak nie napiszę "próbował", to wyjdzie.//
No to szedł dalej.
Właścicielka
//hahahahaha nie
A koza dreptała za nim. Piętro wyżej napotkał pośród dziur w podłodze dziwną bulwę wielkości kozy.