Żadnen nawet nie próbował. Jeden z ludzi zabezpieczył wejście, a pozostali dwaj zajęli się zbieraniem walizek z pieniędzmi.
Tak czy siak pilnował wejścia i zakładników.
Nagle jakaś kobieta podniosła się i ruszyła ku innym drzwiom, a po niej powstał też postawny facet z Glockiem w dłoni, celując do Ciebie.
Użył Dead Eye,żeby zastrzelić kolesia z Glockiem i postrzelić kobietę w nogę.
Zmarnowałeś zbyt dużo czas. Gość padł martwy, podobnie jak dwoje cywilów, trafionych rykoszetem, ale kobieta uciekła.
- Goń ją! - warknął człowiek.
Pobiegłeś, ledwo widziałeś jak znikała za zakrętami, ale powinieneś ją dogonić. Chyba.
Trochę przyśpieszył. Pobiegł tam gdzie ona.
Ostatecznie widziałeś jak wklepuje kod, żeby otworzyć pancerne drzwi jakiegoś skarbca. Może chciała się tam ukryć, a może coś stamtąd zabrać.
Kiedy wklepywała kod strzelił w nią.
Strzeliłeś.
Po chwili dogonił Cię człowiek, który razem z Vooronem okradał bank.
- Zabiłeś ją?! - krzyknął. - Cholera jasna, miała być żywa!
-Strzelałem w nogę.A przynajmniej starałem się.
- Masz, ku*wa, strzelbę, nie pistolet! Trafiłeś ją w nogę, ale też w plecy! - krzyknął i podszedł do niej, a dopiero wtedy zaczął śmiać się jak opętany.
- Nie wierzę! To nie ona! Znaczy, że ona musi być razem z zakładnikami. - rzekł i wstał, chcąc wrócić. - Przeproszę Cię jak przeżyjemy. - dodał jeszcze.
Wróciliście, więc. Człowiek pilnował zakładników, a Vooron starał się z kimś skontaktować.
-Z kim gadasz a raczej próbujesz?
Spytał się Voorona.
Zgromił Cię wzrokiem i odpowiedział dopiero gdy skończył:
- Załatwiam nam transport, a co myślałeś? Lepiej szukaj tej dziewczyny, której znajomą zastrzeliłeś.
Martin podwiózł siostrę na plażę gdzie czekali jej przyjaciele
- To o której i gdzie ciebie odebrać? - spytał się na do widzenia
Zaczął szukać tej dziewczyny.
-One nie były siostrami?
Skwarek:
W odpowiedzi Vooron pokazał Ci zdjęcie kobiety o zielonych oczach i długich, czarnych włosach.
Fraz:
- Zadzwonię, jak będzie trzeba. - wyjaśniła i po chwili już jej nie było, gdy odeszła z przyjaciółmi.
-Okej...
Zaczął szukać kobiety ze zdjęcia.
Po tych słowach usłyszanych od swojej siostry pojechał do swojego domu. Otworzył drzwi i zamykając za sobą zaczął się zastanawiać czy pójść spać bo wiedział, że musi dopracowywać plan, który zniszczy monolit. Nic o nim nie wiedział
- Skoro jest tam tyle k*rwa strażników to chyba musi być ważny - powtarzał przekonując siebie.
Zrobił sobie kawę i wchodząc do swojego pokoju upadł i zemdlał rozlewając kawę.
Skwarek:
Znalazłeś ją w tłumie innych zakładników.
Fraz:
//To upadanie i mdlenie to już raczej nie są kompetencje gracza, tylko moje.//
/////////// tylko szkoda, że właśnie ich nie dajesz, nie ma ani nowych postaci, ani zwrotów akcji... odpowiadasz mi taką nudną konwersacją, że przypomina ta historia jakąś telenowele w której nic nie można zmienić bo sam napisałeś, że ''Nikt właściwie nie wie do czego służy monolit, więc zniszczenie go nie równa się zabiciu kosmitów. Z resztą, samo zniszczenie to pobożne życzenia'' - to ja się pytam... CO MOŻNA PRZEŁOMOWEGO NAPISAĆ POZA TYM, ŻE ZJADŁ OBIAD I WYBRAŁ KAWĘ ZAMIAST PIWA Z LODÓWKI :p ///////////////////////////////////////
Bohater ocknął się po godzinie, czuł że jego głowa pęka. Napisał więc do siostry sms'a by to wuj ją odebrał bo źle się czuje. Następnie doczołgał się do łóżka i poszedł spać.
Skwarek:
Człowiek rzucił Ci rolkę szarej taśmy klejącej.
- Wiesz chyba co z tym zrobić, nie?
Fraz:
//Tak, czy inaczej, to GM'owanie samego siebie.
Co może zrobić? Niech spróbuje wysadzić monolit. Albo niech dołączy do Kompanii. Z resztą na następny dzień coś mu zaplanowałem (następny dzień w świecie gry).//
Doczołgałeś się do łóżka, SMS wysłany, a sen przyszedł dość szybko.
Zakleił jej usta za pomocą taśmy.Skrępował jej ręce i nogi także za pomocą taśmy.
- Jeszcze oczy. - podpowiedział człowiek, a dwójka pozostałych zabrała walizki i skierowała się do wyjścia.
-No dobra...
Zakleił jej jeszcze oczy.
- Bierz ją i spadamy! - krzyknął Vooron, który wraz z jednym człowiekiem wziął walizki i uciekł głównym wyjściem. Za nim pobiegł drugi człowiek, a po chwili na chodniku, z poślizgiem i piskiem opon, zaparkował czarny Renalut. Vooron zajął miejsce z przodu, ludzie z tyłu. Słyszysz wycie syren z niedaleka, co sugeruje, że odpowiednie służby są już w drodze. I to raczej nie będzie zwykła policja.
Martin obudził się następnego dnia. Jego stan zdrowia znacznie się poprawił, spał przez od 17 do 11 ... dziś mógł się wyspać bo była wolna sobota. W nocy jak przez mgłę pamięta, że słyszał jak podjeżdża samochód bodajże wujka, który odwiózł jego siostrę do domu. Poszedł wziąć prysznic, ogolił się i ubrał. Ruszył do kuchni zrobić sobie śniadanie nie myśląc o niczym ważnym, ani o zdrowiu własnym, ani o planach jakie wczoraj wykonywał. Czuł się z samego bycia w miarę zadowolony, chodź to rzadkość była w jego przypadku.
Wziął kobietę i wsiadł z nią do samochodu.
Skwarek:
Stłoczyliście się, więc w czwórkę na tylnym siedzeniu, podczas gdy auto ruszyło z piskiem opon.
Fraz:
Robiłeś sobie śniadanie, ale tą jakże interesującą czynność, przerwał Ci dzwonek do drzwi (lub pukanie, nie wspominałeś za dużo o tym swoim domku).
Martin nie spodziewał się nikogo więc podszedł do drzwi z obojętnością i otworzył.
Siedział sobie i czekał aż dojadą.
Skwarek:
Ciężko było siedzieć sobie spokojnie, podczas gdy auto starało się zgubić pościg.
Fraz:
Stali tam dwaj ludzie, nie w mundurach czy pancerzach bojowych, ale w garniturach. Przez myśl przeszło Ci FBI lub CIA. Jednak jeden z nich, starszawy mężczyzna o siwych włosach, pokazał Ci odznakę LAOPT, z jego podobizną oraz imieniem i nazwiskiem: John Smith.
- Nie, ku*wa, wywieś im białe majty i powiedz, że się poddajemy. - warknął człowiek siedzący obok. - Daj mi dziewczynę, otwórz okno i wal z tej Twojej pukawki.
Podał mu dziewczynę i otworzył okno. Zaczął strzelać ze strzelby w stronę pościgu.
Maski i przednie szyby wozów interwencyjnych LAOPT były na tyle wytrzymałe, żeby zatrzymać laserowe strzały.
- Hah - zaśmiał się lekko Martin widząc na takim zadupiu jakim on mieszka dwóch gości w garniturach - Panowie... pomyliliście domy, tu nie ma ślubu... pogrzebu tym bardziej.
Po raz kolejny, bez słowa, pokazał Ci legitymację LAOPT.
- No fajnie, fajnie i co jeszcze mi pokażecie? - mówił żartobliwie mężczyzna.
- Jest pan aresztowany. - powiedział niskim głosem, a drugi podszedł do Ciebie z kajdankami.
Mężczyzna się odsunął kilka kroków do tyłu.
- Za co niby?
- To co pan słyszy. - wyjaśnił agent Smith.
- Stawianie oporu równa się cięższym wyrokiem. - dodał drugi.
- Pytam ,,za co?'' odpowiadasz ,,to co pan słyszy'' - zwrócił się Martin do jednego z mężczyzn cofając się wolno cały czas.
Myśląc o czymś, spojrzał po chwili na drugiego mężczyznę i powiedział
- Stawianie oporu równa się cięższym wyrokiem? Chce odpowiedzi za co miałbym mieć jakikolwiek wyrok? Odpowiedzcie mi bo inaczej będę wiedział, że posadzicie mnie między innymi za spierd0lenie od was przed groźbą więzienną nieuzasadnioną!
Schował się do samochodu.Przeładował strzelbę.
-Maska i przednie szyby są za mocne.
//Są tam opony?
Skwarek:
//Na Czacie wspomniałem, że nie ma latających pojazdów.//
- Wal w opony, do cholery!
Fraz:
Obaj agenci weszli do Twojego domu i bezceremonialnie nałożyli Ci kajdanki, skuwając ręce za plecami.
- Wszystkiego dowie się pan na miejscu.
- Alex wychodzę nie wiem kiedy wrócę! - krzyknął informując siostrę, która była w swoim pokoju.