Dziewczyna chrapała dosyć głośno i niechlujnie.
Właściciel
Bóbr:
- To się jeszcze zobaczy, zostaw to nam, a sam się nie przejmuj.
Taczka:
No nie za bardzo, bo knebel ciągle to utrudniał, ale przynajmniej mogłaś spać i nieco zregenerować utracone siły.
Konto usunięte
-Yhym, ufam wam. - Powiedział coś co nie było do konca prawdą, jednak oni chyba w takivh sprawach znają się bardziej od niego. -
Więc spała, regenerując energię do następnej próby wypalenia więzów.
Właściciel
Bóbr:
Bane pokiwał głową; najwyraźniej miał podobne odczucia, ale nie mówił tego na głos.
Taczka:
No więc obudziłaś się, już nieco bardziej wypoczęta.
Przez chwilę była lekko roztrzepana, ale trochę później zajęła się wypalaniem więzów na nogach.
Właściciel
Ostatecznie udało Ci się przepalić wszystkie. Oczywiście, na nogach.
Konto usunięte
Znudzony zaczął czyścić kufle .
Właściciel
No i czyściłeś, a Orkowie też się znudzili i wyszli na miasto. Pozostaje czekać na klientów lub zamknąć lokal i udać się na zasłużony odpoczynek.
Konto usunięte
Dokończył czyścić jeden z kufli, podszedł do okna i spróbował ocenić jaka jest aktualnie pora dnia
Valeria spróbowała wstać.
Właściciel
Udało jej się to, lecz zaraz upadła. Lepiej zbytnio się nie forsować i czekać, aż czucie wróci do związanych wcześniej nóg.
Konto usunięte
Zamknął karczmę i poszedł na górę spać
Rozejrzała się po pokoju, żeby zobaczyć coś, co pomoże jej rozciąć więzy na rękach.
Właściciel
Bóbr:
Twój pokój się nie zmienił, więc ległeś na łóżko i momentalnie zasnąłeś.
Taczka:
Niestety, nie było nic takiego. Orkowie nie byli, aż tak głupi, by zostawić tu coś, co pomoże Ci w ucieczce.
Westchnęła nosem, czekała chwilę i ponowiła próbę wstania.
Konto usunięte
// jak piszesz że zasypiam to też pisz kiedy się budzę.//
Czekał aż się obudzi.
Właściciel
Taczka:
Tym razem się udało.
Bóbr:
A więc obudził się następnego ranka.
Konto usunięte
Wstał i udał się na dół. Otworzył karczmę i stanął zza ladą czekając na klientów.
Przez chwilę nie wiedziała co zrobić, ale potem zaczęła szukać sposobu na ucieczkę.
Właściciel
Taczka:
Cóż, mogła wyjść drzwiami, albo uciec oknem, choć obie drogi są dość problematyczne, zwłaszcza gdy ma się związane ręce.
Bóbr:
Pierwszymi klientami byli Orkowie, nieco podpici. Przez jakiś czas zataczali się po karczmie, ale w końcu obrali prostu kurs na ladę. Za nimi weszły Gobliny. Przynajmniej tuzin.
Konto usunięte
- Witam panów, coś podać? - Zapytał na widok gromadki.
Pomyślała, że wyskok przez okno to samobójstwo, a drzwi i tak nie otworzy, więc rozejrzała się za kryjówką, żeby chociaż zdezorientować orków.
Właściciel
Bóbr:
Orkowie tylko usiedli, ale Gobliny zaczęły się zastanawiać.
- Yyy... Piwo? - powiedział niepewnie jeden, chyba przywódca.
- Piwo, piwo, piwo! - zaskrzeczeli radośnie jego towarzysze.
Taczka:
Nie miała gdzie się schować. Pokój zbyt mały.
Zdenerwowana faktem kopnęła z całej siły w drzwi wejściowe od pokoju.
Konto usunięte
Nalał piwa do kufli i podał każdemu goblinowi.
Właściciel
Bóbr:
Trochę Ci się zeszło, ale udało się. W odpowiedzi na to zamówienie Bane rzucił Ci sakiewkę na blat lady.
Taczka:
Nic to nie dało. W sumie, to czemu by ponownie nie spróbować przepalić więzów na rękach? Nie jesteś wyczerpana do cna, a Orkowie mogą w każdej chwili wrócić.
Odsunęła się od drzwi i usiadła na łóżku, na którym zajęła się wypalaniem więzów na rękach.
Właściciel
Szło dobrze. Zostały tylko te na nadgarstkach, gdy poczułaś, że chyba pościel zaczyna się palić.
Ze strachu wyskoczyła z łóżka i spojrzała, czy się pali na prawdę.
Właściciel
Na szczęście nie, ale lepiej jednak uważać.
Pomyślała nad wykonaniem dywersji, tak, żeby podpalić kołdrę pod drzwiami, a gdy wszyscy będą w pokoju uciec. Ale najpierw musiała spalić więzy na nadgarstkach, więc tym się zajęła.
Konto usunięte
Zadowolony na widok sakiewki przypiął ją do pasa, wziął szmatę i czyścił przez chwilę lade.
Właściciel
Taczka:
Nareszcie Ci się to udało.
Bóbr:
Zrobiłeś to wszystko, a Gobliny wypiły piwo.
Konto usunięte
Na razie tylko stał przy ladzie i czekał na klientów.
Pierwsze co zrobiła to spróbowała otworzyć drzwi.
Właściciel
Bóbr:
Jak na razie brak.
Taczka:
Otwarte. I w sumie wypadałoby zdjąć knebel. A wyjście drzwiami, to niezbyt dobry pomysł. Zwłaszcza, że Orkowie mogą być na dole, a nawet nie sprawdziłaś drugiej możliwości ucieczki: Okna.
Nie myślała o zdjęciu knebla i dopiero teraz to zrobiła. Nie pomyślała też o wyjściu oknem lub zawołaniem kogoś. Zamknęła za sobą drzwi i wróciła do swojego pokoju po miecz i torbę.
Właściciel
Bóbr:
Czekałeś i w końcu zawitała okazała grupa klientów, a mianowicie ludzie, po ubraniach widać, że podróżni.
Taczka:
Wszystko było na swoim miejscu.
Schowała swój miecz, założyła torbę i wyszła z pokoju. Powoli zaczęła schodzić po schodach, myśląc, że Orków nie ma na dole.
Konto usunięte
- Witam, co podać? - Spytał uśmiechnięty na widok ludzi.
Właściciel
Więc powoli schodziłaś na dół, a decyzję tę wypada jeszcze raz przemyśleć.
Właściciel
- Coś do picia i jedzenia, byle szybko. Dawno już nic w ustach nie mieliśmy. - powiedział starzec z siwą brodą w imieniu pozostałych.
Konto usunięte
- Oczywiście. - Wpierw policzył podróżnych, potem udał się do kuchni i zlecił kucharzom zrobienie ziemniaków z schabowym, sałatką i jakimś sosem do tego. Oczywiście tyle żeby wystarczyło dla każdego. Potem wrócił zza lade.
- Do picia piwo czy co?
Zatrzymała się na środku schodów i zaczęła nasłuchiwać, żeby dowiedzieć się kto jest na dole.
//Brawo, karmisz ich jak zwierzęta.//
Właściciel
Taczka:
Słyszałaś nieznanych Ci z głosu ludzi oraz skrzek Goblinów.
Bóbr:
- Woda. - odparł mężczyzna, gdy kucharze wzięli się za robienie sporej liczby posiłków.
-Orków chyba nie ma... - powiedziała i znowu powoli kroczyła po schodach.