Właściciel
-Nie. Szukam po prostu spokoju ducha i wspólnych faktów łączących wszystkie wiary.
Właściciel
-Odpowiedziałbym coś, ale za to poszedł bym do piekła w co najmniej czterech głównych religiach.
- Ja mam już tam zarezerwowane miejsce, więc jakoś mnie to nie rusza.
Właściciel
-Ta, ja wolałbym się wydostać z miejsca, gdzie będzie Yates na wieczność.
- Coś czuję, że jego zamkną osobną i wywalą kluczyk. A zresztą, i tak przeżyje nas wszystkich.
Właściciel
-Jeszcze gorzej. Jesteś w sobie w piekle i się przyzwyczajasz, a tu nagle wpier*ala się on i krzyczy, że realizuje nowego Dooma. Nie chciałbym go widzieć w roli głównego bohatera, jeżeli miałbym być po drugiej stronie.
- Grę kojarzę, więc ta... Nieprzyjemnie.
- Zamiast utknąć w jakiejś ch*jni z potworami to potwory utknęły w jakiejś ch*jni z Tobą.
Właściciel
-Dokładnie. Dlatego załatwiam sobie radosne Życie Wieczne, dopóki Yates nie wie, jak tam trafić.
Jack widocznie słyszał tę wymianę zdań.
-Czemu o mnie mówicie? Jestem pokojowym człowiekiem.
Właściciel
-Uważasz, że kłamię? Mordo, dlaczego?
- Pokojowi ludzie nie zabijają, a tym bardziej nie z taką popieprzoną radością.
Właściciel
-Robię to z przymusu. Biblia tak mi rozkazuje.
-Nie przypominam sobie, a czytałem całą Jack.
-Ale niezbyt dokładnie Marcus. Cytując "Jeżeli nie mogę być ich pasterzem, to będę ich wilkiem".
Właściciel
-Warto zastosować.
-Ja pier*olę Jack, nie przekręcaj słów Boga na swoje.
Właściciel
-Tak! Bóg nie kazał zabijać, wyrywać kręgosłupów i używać ich jako włóczni na kolejnych wrogów!
-Tylko raz tak zrobiłem Marcus i to przeciwko OHS! To się nie liczy!
- Chciałbym to kiedyś zobaczyć.
Właściciel
-A kto by nie chciał?
-Ci, którzy mają jeszcze całe zdrowie psychiczne! Bez urazy Alex...
Właściciel
-No, czyli temat skończony Marcus?
-Nie zamierzam marnować czasu na naukę religii dla ciebie.
- Uroczo. A tak w ogóle to mogę zadać pytanie?
//Prawie zapomniałem co to za pytanie przez ten czas ;-;//
- Nie wiecie może kim jest ta urocza dama? - spytał, ruchem głowy wskazując na swoją ostatnią rozmówczynię.
Właściciel
-Ten...
-O.H.S. próbowało zdjąć bombowiec podczas lotu z Kanady. Udało nam się przechwycić ją i chyba Aion sprawił, że jest po naszej stronie.
Widząc, że rozmowa się nie klei, rzeczywiście poszedł do Aiona.
Właściciel
Aion siedział obok pilota, czyli Francisa.
- Można wiedzieć, jak przeciągnąłeś ją na naszą stronę? - spytał, wykonując nieznaczny ruch głową w kierunku kobiety.
Właściciel
-Nie jestem pewien, czy interesują cię fakty oczywiste, wzory matematyczne, czy metafizyka.
- Nie jestem umysłem ścisłym, jedyny dział matematyki, jaki lubię, to procenty.
Właściciel
-No cóż. Czyli fakty oczywiste?
Właściciel
-Przekonałem ją uwzględniając całokształt obu organizacji.
Właściciel
-Zwykłe przedstawienie faktów, nie propagandy.
- I łyknęła to? Mimo indoktrynacji i propagandy OHS?
Właściciel
-Nie każdy z nich był tam od dawna, a niektórzy nadal działają z własnej woli.
- Powiedzmy, że to kupuję. Ale i tak jakaś zbytnio do nas, w sensie, że do poszczególnych osób, nie jest przekonana.
Właściciel
-Być może Alex, być może...
- A tak z ciekawości: Jak skończymy misję to wracamy do Australii czy niekoniecznie, bo będziemy mieli na ogonie pachołków OHS?