Ah, a Kalina już się przestraszyła. Niech śpią.
Sama wróciła, by ukroić sobie jeszcze kawałek indyka i dopić wino. Następnie sprawdziła, czy dużo jedzenia zostało na talerzach i w misach.
Właściciel
Nie było tego wiele. Można rzucić na zewnątrz, psy na pewno zjedzą
Tak, to dobry pomysł. Dojadła, co miała na własnym talerzu, a resztę poleciła zebrać i rzucić psom. Następnie wspomniała służbie, by obudzić ją jutro o brzasku, a ona sama udała się na spoczynek. Zrzuciła ubrania i z przyjemnością wtopiła głowę w poduszkę.
Właściciel
Noc minęła spokojnie. Zgodnie z poleceniem, służba obudziła Cię o brzasku
Ubrała się i zeszła na dół. Sołtys i Włoch jeszcze się nie zbudzili?
Właściciel
Byli jużna nogach, ale wciąż pijani jak bela
Oh, nie spodziewała się, że wstaną tak wcześnie. Jednak gościem trzeba się zająć. Zaparzyła kawy oraz herbaty i zaczęła własnoręcznie przygotowywać śniadanie.
Właściciel
Podałaś do stołu. Zaczęli jeść, ale nadal nie pojmowali co się stało
- Jak się spało? - Zapytała z uśmiechem.
Właściciel
- Ehh... Bardzo dobrze - odpowiada sołtys
- Mi jednak było bardzo niewygodnie - powiada Włoch
- Doprawdy? Czyżby łoże było za twarde? -
Właściciel
- Niewygodnie się spało, zapewne pierzyna już stara - odpowiedział Włoch
- Dziękuję za uwagę, postaram się ją wymienić w najbliższym czasie. -
Właściciel
Skończylišcie spożywać śniadanie. Goście zaczęli wychodzić
Czas na nich najwyższy. Pożegnała gości i dokończyła śniadanie. Po tym, wyszła na zewnątrz, zaczerpnąć świeżego powietrza.
Właściciel
Na zewnątrz było jeszcze chłodno, dzięki czemu powietrze było rzeźkie
Przez Kalinę przeszedł miły dreszcz. Lubiła taką pogodę. Poszła w stronę pola, na którym miał zostać wybudowany kościół. Idąc, rozglądała się po wsi.
Właściciel
Wszędzie biegały dzieciaki, psy szczekały. Po prostu raj na Ziemi
Sosnków - Raj na ziemi. Jak pięknie powiedziane. Trzeba byłoby zapytać w przyszłości jakiego znachora, czy wieś nie ma właściwości zdrowotnych. Śmiało można by tu stawiać uzdrowisko.
Kalina rozstawiła sztalugę z płótnem przed polem i wzięła w dłoń paletę. Spróbowała sobie wyobrazić kościół, z przyległą szkołą, stojący w tym miejscu.
Właściciel
Zabrałaś się za malowanie. Szło Ci nieźle. Kościół i szkoła zaczęły wyglądać coraz piękniej. Widząc jak malujesz, zaczepił Cię jakiś wieśniak
- A co to panienka maluje?
- Maluję kościół, który zamierzam wybudować w tym miejscu. Co sądzisz? - Odsunęła się i pokazała obraz.
Właściciel
Zdumiał się widząc to
- Kościół tutaj? - zaśmiał się - Ludziom w ogóle będzie się chciało tu chodzić?
Zdumiała się na słowa wieśniaka i zlustrowała go wzrokiem, czy to nie jakiś nowo-przybyły. Przecież nawet najstarsi zawsze chodzili ponad 5 kilometrów do kolejnej wsi, by tylko nie opuścić niedzielnej mszy!
Właściciel
- Czemu się panienka tak na mnie patrzy?
//Był to ktoś znajomy z widzenia? //
- Tyś nie tutejszy. Tutaj wszyscy wierzą w wiarę Chrystusową. -
Właściciel
- Ja również, ale w inny odłam
Właściciel
- Protestantyzm - odpowiada - Nie uznaję budowy kościołów na wsi. Tak w ogóle, nie przedstawiłem się. Jestem Antoni Kusociński. A ty panienko?
- Kalina Sosnkowska jestem. Powiadacie, żeście z Kusocińskich? -
Właściciel
- Zaiste panienko. Ja żem z Kusocińskich, a czemu panienka pyta?
- Zna Pan może Tadeusza Kusocińskiego? -
Właściciel
- A owszem! To jest mój ojciec!
- Zadziwiające...Co was sprowadza w te strony? -
Właściciel
- Poszukuję pewnego medalionu - powiedział
- Medialionu? A na co Panu medalion? -
Właściciel
- Jest bardzo cenny, może być wart nawet kilkaset tysięcy sztuk złota. Jest nawet zrobiony z tego materiału
- Czemu szukacie go tutaj? To tylko spokojna wieś. - Gdy mówiła, próbowała schować medalion w piersi, tak, by Antoni nie dostrzegł jej prób.
Właściciel
- Ojciec powiedział, że dostarczono go tu jakieś 20 lat temu z Rzymu. Miał być dla córki jakiegoś żołnierza napoleońskiego. Tylko tyle mi powiedział
- Więc chyba muszę Pana zasmucić. Nie znajdzie Pan medalionu. -
Właściciel
- Doprawdy? Jak nie tutaj, to pewnie gdzie indziej będzie - spojrzał na Twój dworek - O! Tutaj może być schowany! Pójdę tam!
- Medalion jest tutaj. - Ściągnęła go i pokazała w dłoni. - Co chciałam powiedzieć, to to, że raczej go Pan nie odzyska.
Właściciel
Ten przyjrzał mu się dokładniej. Chciał go wziąć do rąk
- Jest to moja pamiątka po matce, nawet nie myślałam, by ją wymieniać na złoto. -
Właściciel
- Po matce? Z tego co mi wiadomo, porwali ją Rosjanie jeszcze za konfederacji
- Dokładnie. Ojciec, rzeczony żołnierz Napoleoński, walczył wtedy w obronie konstytucji i nie mógł pilnować przybytku.
Właściciel
- Aha, rozumiem. Czy mogę go wziąć do rąk?
- Obejrzeć go Pan może, oczywiście. - Podała Antoniemu medalion, jednak wciąż trzymała za rzemień. Nie ufała mężczyźnie.
Właściciel
Ten widząc jak trzymasz rzemień, wyciągnął nóż i chciał odciąć Ci ręce, gdy nagle znikąd pojawił się Jarzębiński i powalił Antoniego
- Panienko! - krzyknął - Uciekaj, to szpieg napoleoński!