Bar "Stłuczony Kufel"

Avatar Baturaj
Właściciel
Ej, ale ktoś musi przypilnować Twojego tyłka, żeby się nie potłukł. Jak idziesz do Cobblepota, to ja idę z tobą, stary.

Avatar Kuba1001
- A kto utrzyma ten pie**olnik w ryzach, jeśli nas obu zabraknie? - zapytał, choć cenił wierność przyjaciela.
//Inne tematy. Proszę ;-;//

Avatar Baturaj
Właściciel
- Ta-a... - zamyślił się Thomas. Za chwilę się otrząsnął i kiwnął głową. - Racja. Ale jakby coś się działo to od razu dawaj znać. Ilu chłopaków bierzesz ze sobą?
W tej chwili w lokalu znajdowało się, oprócz nich obu i Mike'a, sześciu członków gangu.

Avatar Kuba1001
- Myślę, że dwóch wystarczy. Ochotników. Nie będę pakować ich w jakiś syf w ciemno.

Avatar Baturaj
Właściciel
- No dobra. Chyba musisz sam po nich pójść, wyjaśnić im to i owo.

Avatar Kuba1001
Nie było co owijać w bawełnę, więc przysiadł się do tamtej szóstki i przedstawił im całą sprawę, czekając na dwóch wybrańców.

Avatar Baturaj
Właściciel
John, który jak zwykle siedział przy tym samym stoliku i grał w tę samą grę w karty z resztą chłopaków, powiedział:
- Idę, szefie. Który z was, niedoroby, chce dać Pingwinowi w dziób?
Trzech wstało z krzeseł. John miał jeden z najdłuższych staży w gangu Alexa. Zawsze też siedział w Kuflu całą nocną zmianę i połowę dziennej. Nikt tak naprawdę nie wiedział, jak on to odsypia. Był też lubiany przez pozostałych członków. A więc Alex mógł wybierać z owych trzech jeszcze jednego, który dołączyłby do Johna. Wszyscy byli zwykłymi szeregowcami, Bill, Stanley, a trzecim okazał się Ron, który wcześniej tego wieczoru stał na barze.

Avatar Kuba1001
Właśnie tego się obawiał, bo jeśli nie wrócą, to właśnie ich będzie mieć na sumieniu, bo to on ich wybierze... Nie będą to pierwsze osoby, które by zabił, ale na pewno pierwsze, których śmierci by żałował.
- John, Bill, idziemy. - powiedział w końcu po kilku chwilach bicia się z myślami. - Nie ma co kazać panu we fraku czekać.

Avatar Baturaj
Właściciel
- Jaki bierzemy sprzęt, szefie? - spytał John. - To znaczy, wiadomo, że nam zabiorą, ale może weźmiemy jakiegoś kaema do samochodu, tak na wszelki wypadek? Na tylne siedzenie?

Avatar Kuba1001
- Uwierz, że nam się nie przyda, a jeśli już, to tylko zrobimy złe pierwsze wrażenie.

Avatar Baturaj
Właściciel
- Skoro tak mówisz, szefie. Ja tam zawsze wolę być ubezpieczony... - mruknął do siebie mężczyzna, zakładając kurtkę. W dwie minuty wszyscy trzej byli gotowi do drogi, przy tylnym wyjściu. Thomas pożegnał ich słowami:
- Dajcie mu mówić. Lubi dużo mówić. Niech tylko Alex się odzywa. Mów prosto z mostu, ale sam nie daj się sprowokować. Tak mi mówił Titzo, ten od Pingwina. Lepiej się go słuchać, robi u niego trzy lata. No nic - westchnął, uśmiechając się szeroko. - Wróćcie cali, to wypijemy. Na razie.

Avatar Kuba1001
//KKK.//
- Wsadź do lodówki zawczasu moją ulubioną flaszkę. - odparł i wsiadł do samochodu, rzecz jasna na miejscu pasażera, pozwalając jednemu z chłopaków kierować. - Ruszamy.

Avatar Baturaj
Właściciel
//hop//

Avatar Baturaj
Właściciel
Kuba
Zawinęli na parking w tylnej alejce i wysiedli. John pomógł Billowi, który jeszcze utykał. Nie dotarli jeszcze do tylnych drzwi baru, kiedy zamaszyście się otworzyły i ze środka wybiegł Thomas.
- Jesteście wreszcie! O, cholera - mruknął, widząc Billa. - No, jest lepiej, niż myślałem. Wszyscy żyjecie.

Avatar Kuba1001
-I ubiliśmy przyzwoity interes. Działo się coś, kiedy nas nie było? - zapytał, wchodząc do środka wraz z resztą, aby najpierw skierować się za ladę i wybrać pierwszy z brzegu szafki alkohol.

Avatar Baturaj
Właściciel
- Zadzwonił Titzo i powiedział, że zaraz wyjadą od Pingwina jego dwaj draby i że skierują się do nas. Czy to prawda? To część interesu, prawda? - dodał, widząc spojrzenie Alexa. Podszedł do szafki razem z nim, a tymczasem obaj mężczyźni dołączyli do Stanleya. Rona nie było w lokalu.

Avatar Kuba1001
- Jak widać. - odparł, wzruszając ramionami i biorąc solidnego łyka z pierwszej spośród zabranych butelek. - Zapłacimy im za solidną porcję sprzętu, z którą powinniśmy sobie poradzić. A jeśli nie, to Pingwin powinien nam pomóc. Chyba. Ch*j go wie.

Avatar Baturaj
Właściciel
- Hehe, dokładnie. Ale jeśli ktoś wywiązuje się z umowy, to pan Oswald powinien wywiązać się też ze swojej. Czy tam Osborn, nie pamiętam, jak on tam ma na imię - rzekł Thomas, nalewając sobie pełną szklankę mocnej whisky. Uniósł ją do góry:
- Za dobry interes!
I wychylił jednym haustem.

Avatar Kuba1001
Zawtórował mu tym samym, choć sam pociągnął wprost z flaszki, mając dość wrażeń na dziś. Zostaje tylko dobić umowy z Pingwinem, odebrać gnaty, zapłacić i urżnąć się do końca, a potem iść spać, opcjonalnie zawadzić o jakąś dziwkę na górze. Cholera, trzeba przyznać, że takie dni sprawiały, że chciało mu się nie tylko dalej siedzieć w tym bagnie, ale po prostu żyć takim życiem jak do tej pory.

Avatar Baturaj
Właściciel
Czterdzieści pięć minut później pod bar zajechały dwa pojazdy: minibus i mały czarny sedan. Oba podjechały od strony tylnego parkingu. Sedanem przyjechało dwóch umówionych typów, a kolejnych dwóch pomogło wyładować z minibusa umówiony sprzęt. Nie omieszkali oczywiście wspomnieć o umówionej gotówce, po którą zjawią się o dziesiątej rano.
Tamtych dwóch zameldowało się Alexowi mówiąc, że to oni i że od teraz będą siedzieć w barze na przemian z dwoma innymi - oni w nocy, a tamci w dzień.

Avatar Kuba1001
- Rozgośćcie się, chłopaki. - odparł, samemu sprawdzając zawartość skrzynek, chciał mieć pewność, że ten stary drań, Pingwin, zwyczajnie nie zrobił go w ch*ja.

Avatar Baturaj
Właściciel
Oj, nie zrobił. Wszystko przynajmniej wyglądało na wysokiej jakości. Tak, że aż źrenice Alexa poszerzyły się, kiedy przypomniały mu się stare czasy w oddziale, gdy korzystali z takiego nowiuśkiego sprzętu na każdej akcji, a nie od święta, jak teraz...

Dwóch od Pingwina usadowiło się na jednej z kanap za stolikiem w rogu w głównym pomieszczeniu i wbiło wzrok w kontuar i przeciwległą ścianę. Po chwili zaczęli cicho gawędzić.
Thomas podszedł do Alexa.
- No... To teraz co? Wreszcie zrobiłeś to, przed czym miałeś opory odkąd pamiętam - zawarłeś interes z jednym z szych przestępczych w mieście.

Avatar Kuba1001
- Nie chciałem tego robić. Nie chciałem się w tym babrać. Chciałem się wybić sam, ale sytuacja zmusiła mnie do tego, żeby spróbować zawrzeć umowę z Pingwinem na przyzwoitych warunkach, a nie lizać dupsko jakiemuś Włochowi... Dobra, koniec pie**olenia. Weź kilku chłopaków i pomóżcie mi z tymi skrzynkami, wyładujemy do do skrytek w piwnicy, a potem wyposażymy w nie wszystkich, gdy zjawią się w komplecie.
Jak powiedział, tak też zrobił, sięgając po pierwszą ze skrzynek, którą postanowił zanieść do prowizorycznej zbrojowni.

Avatar Baturaj
Właściciel
- Moim zdaniem dobrze uczyniłeś - dodał jeszcze Thomas, zanim zawołał kilku chłopców do pomocy.
Wyładunek zajął piętnaście minut ciągłego noszenia i rozkładania sprzętu, ale w końcu mogli odsapnąć. Wtedy Thomas znów podszedł do Alexa.
- No, to pozostało jeszcze parę spraw. Czy robimy coś z tamtymi gostkami, co zaatakowali Stevena i Joego, zanim Wspaniały Chłopiec ich załatwił? Staramy się dowiedzieć, kim byli? I czy uważasz, że Maroni rzeczywiście zaatakuje?

Avatar Kuba1001
- Kilka lat do tyłu, jak jeszcze robiłem pompki w deszczu i błocie z drącym mordę nad moją głową sierżantem, rozpoczynając trening w armii, jeden z instruktorów powiedział mi, żebym zawsze zakładał najgorsze. Wtedy, jeśli rzeczywiście spełni się ten najczarniejszy scenariusz, to będzie się na to jakoś gotowym, a jeśli nie, to można to uznać za pozytywną niespodziankę. Do dziś używam tej metody i jeszcze ani razu mnie nie zawiodła. A jeśli chodzi o tamtych frajerów to możesz być pewien, że ich dorwiemy, ale nie teraz. Jak zrobi się gorąco, to trzeba trzymać się razem, albo odłowią nas jednego po drugim.

Avatar Baturaj
Właściciel
Jeszcze parę nic nieznaczących uwag i mężczyźni rozeszli się, zajmując typowymi dla siebie sprawami o tej porze.

Przez następny dzień nie działo się nic niezwykłego. Alex miał okazję wręcz zapomnieć o umowie z Pingusiem, ale oczywiście nie zrobiłby tego, nawet gdyby nie miał na głowie dwóch facetów w garniturach siedzących mu bez przerwy albo w rogu głównej sali, albo gdzieś na zapleczu.

Kolejny dzień zaczął się zwyczajnie. Pieniądze cały czas przychodziły z wszelkich interesów Alexa i już niemal zwróciły jedną dziesiątą wydatku na broń u Pingwina. Chłopaki byli dosyć zadowoleni. Chyba czuli się nieco bezpieczniej po informacji o umowie szefa z dosyć neutralnym gangsterem, jakim jest Pingwin.
Sielanka trwała jednak do czasu.
Kiedy o godzinie ósmej wieczorem słońce niemal całkowicie zaszło za odległe góry i było już prawie ciemno, kiedy atmosfera była bardzo rozluźniona, bo wszyscy czekali na zamknięcie zbliżające się wielkimi krokami i dające możliwość popicia w gronie samych braci z gangu... coś się wydarzyło.
Zaczęło się od Joe'ego, który zbiegł ze schodów, po czym zwolnił przed wejściem do sali i szybkim krokiem podszedł do Alexa. W barze było jedynie czworo klientów. Jakiś facet przy barze, dwóch innych przy stoliku, na piwie, oraz jedna kobieta, przeglądająca coś w telefonie w rogu, również przy stoliku. Joe nachylił się do Alexa, który właśnie siedział przy stoliku bliżej wyjścia na zaplecze.
- Szefie, coś się dzieje - powiedział. - Czterech ludzi, wyglądają na czyichś karków. Zaparkowali niedaleko i chyba idą do nas, widziałem przez okno.

Avatar Kuba1001
- Idź po chłopaków i wyproście klientów. Wiecie, zamykamy dziś wcześniej albo coś. - odparł szybko, ściszając głos do konspiracyjnego szeptu. - Potem bierzcie gnaty, ale nie róbcie nic bez mojej zgody. Ja też wezmę swoją spluwę, ale najpierw pójdę po tych w garniturach.
Jak powiedział, tak też zrobił, idąc na zaplecze czy do stolika tamtych.
- Chłopaki, pora dzwonić po szefa: Zleciały się jakieś draby i niedługo tu będą, wsparcie byłoby mile widziane.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar Baturaj
Właściciel: Baturaj
Grupa posiada 1154 postów, 51 tematów i 18 członków

Opcje grupy [PBF] Gotham...

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie [PBF] Gotham City