Pustynna planeta rządzona przez spartens. 90% jest pokryte piaskiem, zaś reszte zajmują skromne oazy okupowane przez ludność cywilną. Temperatury nocą wynoszą do -30°C zaś w dzień nawet 50°C. Tutejsza fauna i flora jest równie niebezpieczna co warunki atmosferyczne, a przetrwanie graniczy z cudem. Jedynymi jej mieszkańcami są spartens i wędrowni półdzicy nomadzi.
Agasz powoli zaczął wygrzebywać się z piasku, pierwszym co zrobił było rozłożenie znajdujących się na plecach kolektorów słonecznych. I nakazanie systemom pomocniczym analize ciała w poszukiwaniu licznych uszkodzeń.
///Spartens to z dużej litery. Zignoruję to, że dałeś temat odnośnie Spartens bez mojej wiedzy.
Właściciel
Uszkodzenia rzeczywiście były liczne, bo o ile diagnostyka całego systemu trochę zajmie, to mogłeś już teraz stwierdzić, że brakuje Ci jednej z rąk i sporej części broni, a do tego jeden z kolektorów nie działał właściwie, a mianowicie to nie działał wcale.
Westchnął w myślach i zaczął rozglądać się wokół szukając jakichś punktów charakterystucznych w oddali.
Właściciel
Jeśli chciałbyś się gdzieś ruszyć, to możesz ruszyć się gdziekolwiek, bo wokół wszędzie to samo, czyli piasek, piasek i jeszcze więcej piasku.
Ruszył przed siebie, szukając jakichś punktów w oddali, choćby gor.
Właściciel
Gór nie było, ale jakieś punkciki na północny zachód od Twojej obecnej pozycji już tak. No, chyba że to fatamorgana. Chociaż... Czy istoty takie jak Ty miewają fatamorgany?
Ruszył w tamtą strone, w końcu co miał innego do roboty.
Właściciel
Owe punkty zrobiły podobnie, a więc są to istoty mniej lub bardziej rozumne.
Szedł więc do nich. Jeśli chciałby z nimi walczyć musi mieć ich blisko siebie.
Właściciel
Nie dzieliło już Was wiele, więc zauważyłeś, że to dziewięć osób siedzących na trzech Dewbackach. Odziani byli w turbany, szarawary, chusty i inne elementy garderoby ułatwiające przeżycie na pustyni. Wszyscy wyglądali na mężczyzn, a uzbrojeni byli różnie, gdyż jeden dzierżył jakiś nowszy karabin laserowy, choć ciężko określić jaki, drugi dysponował już karabinem jonowym, a pozostali mieli na wyposażeniu muszkiety laserowe oraz broń bardziej prymitywną jak włócznie, lance, łuki, strzały, noże, sztylety i bułaty. Obecnie jedynie wskazywali to na siebie, to na Ciebie, i mówili coś w swoim, nieznanym Tobie, języku, przy czym żywo gestykulowali.
Przystanal i uniósł ręce( a raczej ręke i kikut) w geście poddaństwa. Czekał na nich przygotowany by w każdej chwili uwolnić 200 zabójczych ostrzy.
Właściciel
Wszyscy, którzy mieli broń laserową, unieśli ją i wycelowali w Ciebie, ponadto sześciu zeskoczyło ze swych wierzchowców. Jeden, uzbrojony w karabin i wyglądający na przywódcę, wykonał gest, który możesz interpretować jako "Podjedź tu."
Właściciel
O ile siedmiu z nich bynajmniej nie zmieniło swoje pozycji, to dwóch opuściło muszkiety i ruszyło w Twoim kierunku.
Czekał, nie musiał walczyć, wieczna wojaczka już go znudziła.
Właściciel
Wojownicy postanowili przemówić do Ciebie, ale bariera językowa i dzikie wymachiwanie kończynami nie pomogło.
Wzruszył ramionami i powiedział w języku międzygwiezdnym "Pokój" pokazując przy okazji 2 palce ✌
Właściciel
//Android-zabójca, a do tego hipis. Tego jeszcze nie grali.//
Najwidoczniej nie zrozumieli ani jednego, ani drugiego znaku, choć zachęciło ich to do próby skontaktowania się z Tobą, ale i ich mowa oraz gesty były niezrozumiałe.
Konto usunięte
//rysuj w piasku
//EDIT: tylko nie koła, bo ci zamażą i przebiją bok krótkim mieczem
Wskazał na siebie i powiedział - Agasz -
//chciałem zrobić takiego znudzonego wieczną wojną androida zabójce\\
Właściciel
Pokiwali głowami, aby później zacząć się spierać, zapewne czy podać Ci swoje imiona. Gdy już doszli do porozumienia, przerwał im uzbrojony w karabin wódz.
- Hett. - powiedział, uderzając się pięścią w okolice mostka.
Ukląkł przed nim i schylił głowę, co było standardowym znakiem szacunku.
Właściciel
Pokiwał głową i wskazał najpierw na swoją broń, a potem na siebie, zapewne chcąc, abyś oddał mu swój arsenał.
Pokazał pustą ręke i kikut.
Właściciel
A on powtórzył gest, najwidoczniej mylnie biorąc za broń Twoją powłokę i resztę ekwipunku.
Westchnął w myślach i zaczekał co dalej zrobią jego nowi "znajomi"
Właściciel
Dwaj podnieśli demonstracyjnie muszkiety, wódz zaś powtórzył gest po raz trzeci i chyba zapewne ostatni.
Rozłożył ręce i upuścił wszystkie ukryte noże na ziemię domonstrując swoją jedyną broń.
Właściciel
Gdyby było ich mniej, pewnie by je pozbierali, ale widać, że nawet im się nie chciało. Choć dało to jakiś postęp, bo wódz zszedł ze swego jaszczura i podszedł do Ciebie, wyciągając rękę (i jednocześnie mierząc z odbezpieczonego karabinu, tak przy okazji).
Podał mu ręke i ją uścisnał, oczywiście zrobił to w miare delikatnie by nie zrobić mu krzywdy
Właściciel
Gdy uścisnęliście sobie dłonie, położył Ci jeszcze dłoń na ramieniu i zabezpieczył karabin, aby później przewiesić go sobie przez ramię. Następnie dał wojownikom rozkaz ponownego wskoczenia na Dewbacki, Tobie zaś pozwolił podnieść z powrotem broń. Chyba.
Podniósł i schował wszystkie noże, przyciągając ich rdzenie magnetyczne do schowków. Po czym ruszył za swoją obstawą.
Właściciel
Właściwie ruszyłeś w jej środku, gdyż Dewback wodza maszerował przed Tobą, a dwa pozostałe po bokach. Niemniej, rzeczywiście szliście, najpewniej do odległych kropek na horyzoncie, które mogą okazać się jakimś obozem lub coś w ten deseń.
Więc maszerował tak milcząc i czekając aż dojdą
Właściciel
Oni bynajmniej nie milczeli, żywo rozprawiając nad czymś, niestety nie miałeś bladego pojęcia o co chodzi.
Szedł za nimi nie zwracając uwagi na ich język.
Właściciel
Było to dość proste, gdy wreszcie się zamknęli, a potem zaczęli słuchać, a nie mówić, a przynajmniej wrażenie takich sprawiali.
Nasłuchiwał wraz z nimi, a jako że miał ponadludzki słuch szło mu to lepiej.
Właściciel
Chyba nie do końca, bo choć rejestrowałeś jakieś dźwięki około dwadzieścia metrów na zachód od Waszej obecnej pozycji to nic nie widziałeś.
Wzruszył ździwiony ramionami. I szedł za swoimi towarzyszami
Właściciel
Oni nie szli, a wręcz przeciwnie, zbili się w kupę i dobyli broni, nerwowo rozglądając się na boki oraz wykrzykując jakieś słowa w tym nieznanym Ci języku.
Stanął obok nich w wyczekiwaniu, gotowy dobyć ostrzy.
Właściciel
Jednakże nic się nie stało, dziwne odgłosy oddaliły się, a oni podjęli przerwany marsz, po jakimś czasie trafiając znów do obozu, rzecz jasna razem z Tobą.
Przystanął i rozejrzał się wokoło. Czekał na reakcje swoich nowych towarzyszy.
Właściciel
Dyskutowali między sobą oraz innymi osobami z wioski, Tobie przyglądała się jedynie grupa starców, kobiet i dzieci, z czego to te ostatnie okazywały to najbardziej otwarcie, nawet podchodząc na kilka metrów.
Jedynie usiadł po turecku i czekał na dalszy rozwój sytuacji.
Właściciel
Ośmielone tym dzieciaki podeszły na odległość wyciągniętej ręki, choć na ten konkretny gest się nie odważyły.