Właścicielka
- Felicia. Moja pani ma na imię Felicia.
- Rety, nie wiedziałem, że ma ptaszka... No cóż, mam do niej niedaleko, więc jak wyzdrowiejesz, to cię do niej zaniosę.
Właścicielka
- Dziękuję. Mam nadzieję, że to nie potrwa długo. Tak w ogóle to będę mógł potem latać?
- Jeżeli skrzydło się dobrze zrośnie, to tak. A jeżeli nie, no to trochę gorzej. Ale zrobię co w mojej mocy, żebyś mógł znowu latać.
Właścicielka
- Jesteś naprawdę miłym doktorkiem.
Uśmiechnął się przyjaźnie. - Dziękuję ślicznie. Ty zas jesteś ślicznym krukiem, bo cóż mogę rzec? Czarne, zdrowe pióra. Latanie to musi być coś niesamowitego, zaś muszę stąpać po ziemi, a jak chcę się gdzieś przejść, to mi drzwi na sufit uciekają. I weź tu podleć do nich!
Właścicielka
- Jak ładnie zaśpiewasz, to wrócą. Felicia tak robi.
- Hm, ale Felicia na pewno umie śpiewać. Mnie zaś nie obdarowano takim talentem.
Właścicielka
- Nie wiem, nie znam się. Ja umiem krakać.
- Krakanie na swój sposób też jest piękne. - stwierdził i usiadł obok niego.
Właścicielka
- Co jest, doktorku?
//xe
- Nic, nic. - zaśmiał się pogodnie i zerknął na pingwinka.
- W sumie to jest pluszowy. Ale z drugiej strony zachowuje się jak normalny pingwinek.
Właścicielka
- Łał. A skąd masz takiego kolegę?
- Kilka lat temu dostałem go od przyjaciela na urodziny. Później zaś trafiłem tutaj i ten oto pingwinek mi o nim przypomina.
Właścicielka
- Ja byłem prezentem na przeprowadzkę~
- Jesteś ślicznym prezentem. - parsknal.
Właścicielka
- Dziękuję. - ukłonił się.
Kuma zakrył twarz, by zatuszować ziewnięcie, jednakże po chwili przetarł lekko oczko. - Wygodnie ci tutaj? Jeżeli chcesz, mogę cię gdzieś indziej usadowić.
Właścicielka
- No... no sam nie wiem. Powinieneś odpocząć, doktorku.
- Aj tam, jestem rozleniwionym doktorkiem. Nic mi z odpoczynku.
Właścicielka
- Lebiwy doktorek, bo mieszka wysoko.
Zaśmiał się pogodnie. - Racja.
- Cóż... Ty jesteś trzecim albo czwartym krukiem jakiego miałem zaszczyt operować.
Właścicielka
- Och! To dobrze. A jak to jest być doktorkiem?
- No cóż, momentami bywa pod górkę, ale jeżeli udaje mi się już opanować sytuację zdrowotną pacjenta, czuć satysfakcję, że coś się osiągnęło.
Właścicielka
- Aha.. haaa.. ja się chyba kimnę.
- Ależ oczywiście, śpij. Musisz odzyskać siły. Dobranoc. - uśmiechnął się pogodnie.
Właścicielka
I kruczek zasnął. Czym teraz zajmie się Kuma?
Teoretycznie mógłby pójść w końcu po tą książkę... Ale może lepiej nie zostawiać pacjenta samego, więc ułożył się obok pingwinka. - Czujesz się już lepiej?
Uśmiechnął się. - To dobrze~
Właścicielka
Pingwinek skinął głową w jego stronę. Chciał odwzajemnić pytanie?
- Aj tam, mną się nie przejmuj, czuję się wyśmienicie.
Właścicielka
Pingwinek przyszedł się przytulić.
Tak więc Kuma przytulił go delikatnie, nucąc coś pod nosem, co brzmiało jak kołysanka.
Właścicielka
I pingwinek po niedlugim czasie usnął.
Uśmiechnął się, zamykając oczy.
Właścicielka
Sam też usnął. Śniło mu się stado puchatych króliczków, mięciutkich, jakby w ogóle nie miały kosteczek.