Pachy były tylko w jednym miejscu, a napierśnik co jak co miał twardy. Dlatego też odskoczył w bok i zamachnął się swoją bronią po skosie, by trafić przeciwnika, a następnie puścił topór, by z odwrotem rąbnąć Elfa skradającego się za jego plecy.
Właściciel
Udało Ci się uniknąć jego ataku, tak jak i jemu Twojego. Drugi długouchy nie miał tyle szczęścia i najpierw na bruku wylądowały jego miecze, później głowa, a na koniec pozbawione jej ciało, pod którym po kilku sekundach ugięły się kolana.
Musi uważać na to, żeby się nie potknąć. Kto się zbliżał następny?
Właściciel
Ten, którego nie zabiłeś za pierwszym razem i wciąż tu był, próbując zgładzić Ciebie?
Posłał w jego kierunku pocisk z Magi Śmierci.
Właściciel
Jest zbyt blisko, odsłoniłbyś się, wykonując jakikolwiek magiczny atak, a on sam już zamachnął się na Ciebie parą swoim mieczy jednoręcznych.
Sparował je toporem i odwdzięczył się uderzeniem z pięści.
Właściciel
Tym sposobem może i go nie zabiłeś, ale złamałeś nos oraz zamroczyłeś go na tyle, żeby skończyć jego żywot i ten problem, jaki sobą przedstawiał.
Dlatego też wbił w niego ostry koniec tarczy.
Właściciel
I w ten sposób pozbyłeś się ostatniego z Elfów. Co dalej?
Na tym jednym bitwa się nie skończy, a mu się aż chciało walczyć dalej.
Właściciel
Elfów, Grzybiaków i Entów miałeś wokół pełno, może nawet za dużo.
Dlatego przygotował się do dalszej walki.
Właściciel
Twoi przeciwnicy zdawali się wykazywać nieco więcej instynktu samozachowawczego niż wcześniej, toteż omijali Cię szerokim łukiem, preferując walkę z towarzyszącymi Ci niewolnikami, bez których raczej nie wykonasz swojego zadania, bo o ile dywersja idzie wspaniale, to warto byłoby przeżyć do utrzymania się posiłków i opcjonalnie ułatwić im przybycie, choćby poprzez jakieś serdeczne otwarcie bramy lub coś w tym guście.
Ruszył więc do swoich, wydając im rozkazy.
-ŻOŁNIERZE, DO MNIE! UTWORZYĆ SZYK POTRÓJNY!
Oczywiście, nie chcąc stracić głowy podczas wydawania rozkazów osłaniał siebie tarczą, a najbliższych wrogów uderzał ostrzem topora.
Właściciel
Te marne resztki, którymi niegdyś dowodziłeś, zebrały się wokół Ciebie, czekając na jakiekolwiek rozkazy. Tymczasem tunelem zaczynały przybywać kolejne wojska, znów Gobliny i Krasnoludy, ale nie było to tak wiele, jak byś sobie życzył. Najwidoczniej wojska Księstwa Pajęczej Królowej pchnęły tu całe swoje niewolnicze rezerwy i albo kolejnymi przybyłymi w formie posiłków będą same Mroczne Elfy, albo nie dostaniecie nikogo i zostaniecie wyrżnięci, jeśli nie zaczniecie działać.
-Oddział! Na przód! RESZTA, ZA MNĄ!
Ruszył w kierunku bramy, by w walce posłużyć się toporem i tarczą, żeby chociażby odepchnąć wroga na bok.
Właściciel
//A tak dokładniej to kogo wysłałeś naprzód, a kto miał iść za Tobą do bramy?//
//Ja ze swoim oddziałem (lepsze krasnoludy) prowadzimy, reszta (ochłapy) za nami.
Właściciel
//KKK.//
Złamaliście nikły opór na swojej drodze, jak na pancerną szpicę przystało. Teraz większość Krasnoludów zajęła się otwieraniem bramy, której mechanizm nie był skomplikowany, ale aby ruszyć go z miejsca, potrzeba było siły dwóch drzewców, a tak się składa, że Wam żaden nie pomoże. Stąd brodacze zakasały rękawy i zaczęły pchać, obracając powoli kołowroty i otwierając bramę, a Tobie i Goblinom pozostaje powstrzymać elficki kontratak, mający odrzucić Was od bram. Jak na razie widzicie dziesiątki Grzybiaków biegnących w Waszą stronę, których atak ubezpiecza deszcz elfickich strzał.
Spróbował stworzyć długi murek z ziemi. Taki, żeby wystarczył na ochronę goblinów i krasnoludów, a sam zasłonił się swoją tarczą.
-Utrzymać pozycję, atakować dwóch na jednego, a liczba wrogów sama będzie malała!
Właściciel
Problem był tylko taki, że nie mieliście liczb, aby wykonać ten plan. Grzybiaki wspinały się na mur i choć ginęły przy tym dziesiątkami, wciąż nadciągały, stopniowo uszczuplając obronę, przebijając liche pancerze Goblinów trzymanymi w dłoniach włóczniami, a drugimi rękoma, podobnymi do maczug, rozbijając ich czaszki i hełmy. Obrona była mocna jedynie w kilku punktach, przeważnie wokół Ciebie, kilku walczących Krasnoludów i jednego Goblina, który w chwili bliskiej śmierci wykazywał się nieprawdopodobnym, jak na standardy jego rasy, męstwem i sprawnością bojową. Warto byłoby o tym wspomnieć dowództwu, o ile przeżyjecie, bo nie dość, że musicie mierzyć się z hordą Grzybiaków, to jeszcze dostrzegłeś pięć Jednorożców, a na grzbiecie każdego trzy Elfy z mieczami, oszczepami i włóczniami, gotowych do szarży, gdyby grzybopodobni wojownicy zawiedli.
Byli jak na razie za daleko, żeby cokolwiek z nimi zrobić, przez co skupił się na Grzybiakach. Byleby Krasnoludy zdążyły z bramą...
Właściciel
W sumie to niepotrzebnie się tak afiszowałeś, bo o ile dzięki Tobie Grzybiaki zostały wybite do nogi, to teraz na Ciebie i pozostałych żołnierzy-niewolników, z których zginęła może nawet jedna trzecia, zaszarżowały Jednorogi ze swoimi jeźdźcami, którzy od razu zaczęli ciskać w Was oszczepy, a skryci dalej za nimi łucznicy kontynuowali ostrzał, posyłając na tamten świat kolejne Gobliny.
Szybkie przypomnienie wiadomości. Róg przebije jego zbroję. Kopyta go zabiją na miejscu. Odporny na większość magii, a Elfy mogą poświęcić swoje życie, by ratować konia z rogiem. Jednakże, nadal posiadał cechy konia. Dlatego spróbował utworzyć małe dołki w ziemi z użyciem ziemi, by spróbować przewrócić jakiegoś Jednorożca.
Właściciel
//"dołki w ziemi z użyciem ziemi" O ile sam koncept dołka rozumiem, to użycie ziemi ma polegać na czym? Jakieś ruchome piaski czy co?//
///Po prostu wykorzystanie magii ziemi, żeby te dołki stworzyć. Ruchome piaski nie są aż tak skuteczne///
Właściciel
//KKK.//
Choć w pełnym galopie, te zwierzęta bardzo szybko, sprawnie, a przy tym z gracją omijały większość Twoich pułapek. Mimo to wykonały one swoje zadanie, przewróciły bowiem dwa z pięciu szarżujących Jednorożców. Jeden upadł, najpewniej mając boleśnie skręconą nogę, a podczas tego upadku nieszczęśliwie nadział się na jeden z krótkich oszczepów elfickiego jeźdźca, przygniatając jego i pozostałych kompanów. Drugi tylko się przewrócił, ale powoli wstawał, aby ponowić szarżę. Trójka pozostałych gnała przed siebie dalej, a na ich widok Gobliny zaczynały wycofywać się do tyłu, kwestią czasu jest, aż ich morale pęknie niczym bańka mydlana i zaczną uciekać.
Dlatego musiał temu zapobiec. Sam ustawił się w pierwszej lini, ale spróbował jeszcze raz wykorzystać magię. Stworzył z ziemi linię kolców, którą Jednorożce musiały przeskoczyć, a następnie, kiedy te zwierzęta znalazły się nad kolcami, podniósł całą linię znacznie wyżej, starając się nadziać te zwierzęta na nie, lub też po prostu podciąć im tylne kończyny, by nie wylądowały ani z gracją, ani z wdziękiem.
Właściciel
Udało Ci się. Pierwszy Jednorożec żył, ale ledwo trzymał się na nogach i obficie krwawił z wielu ran na brzuchu. Drugi miał mniej szczęścia, na ziemi wylądował co prawda żywy, ale przez rozcięty brzuch wylewały się z niego wnętrzności, czemu nie mogły zapobiec dosiadające go Elfy, więc jeden tylko go dobił i wszyscy pobiegli pomóc poprzedniemu. Kolejne dwa zdołały ochronić się przed kolcami, ale upadek był dla nich na pewno bolesny, teraz już nie galopowały, a szły powolnym kłusem, ostatecznie zmieniając kierunek i uciekając.
Po kilku chwilach, którym Goblinom i Krasnoludom zajęło dojście do siebie, zaczęli wydawać z siebie tryumfalne okrzyki, a po chwili wrócili do pracy ze zwiększoną efektywnością, więc po kilku minutach brama stanęła otworem, a ku niej zaczęli gnać Wasi kawalerzyści na Wielkich Jaszczurach, a po nich piechurzy i Minotaury. Również na murach jakby zaroiło się od drowskich i krasnoludzkich wojowników oraz skocznych Minotaurów, tych z najmniejszego szczepu, którzy oczyścili sporą część murów w okolicach bramy, zabezpieczając ją, oraz dając pole do popisu kusznikom, dzięki czemu łucznicy Elfów przestali być bezkarni.
Matir "Kasaxy" Moonsky
No cóż, to zadanie zostało wykonane, pora czekać na kolejne rozkazy. Kasaxy zauważył też, że zdecydowanie przeciążał się fizycznie i magicznie, więc wbił broń w ziemię i się o nią oparł, by po odpływie adrealiny nie przeciążać się zbytnio. Głupio byłoby po tym wszystkim umrzeć na zawał serca. Zwłaszcza, że jeszcze nie dotarł do kamienia. W czasie chwilowego odpoczynku jednak nie zamierzał być bezczynnym. Wezwał więc pozostałości jego oddziału do siebie.
-Oddział! Zbiórka! Sprawdzić rany, przeliczyć ilu pozostało.
Właściciel
Dowodziłeś niewolnikami, nie mogłeś spodziewać się, że przeżyje ich wielu, byli przecież od początku spisani na straty. Mimo to miałeś pod sobą około trzydziestu Krasnoludów, bowiem niewielu walczyło, zajęci byli otwieraniem bramy. Za to Gobliny zostały konkretnie przetrzebione, doliczyłeś się tylko ośmiu, którzy mogli stać na nogach, było jeszcze trzech innych, rannych bądź zbyt zmęczonych.
Matir "Kasaxy" Moonsky
Przewiesił tarczę na plecy i wzrokiem rozejrzał się. Był tutaj tamten Drow, który od początku wydawał mu rozkazy? Nie wyglądał na takiego, który wyskakuje na przód i prowadzi natarcie. Zwłaszcza, że był chyba dosyć istotnym członkiem tej wyprawy, bo od samego początku nazywał go głównodowodzącym.
Właściciel
Prawdziwi głównodowodzący czaili się wiele kilometrów stąd, pod silną strażą i fortyfikacjami, on był zapewne tylko wykonawcą ich woli, oficerem polowym. Nie dostrzegłeś go, z wyższych stopniem widziałeś jedynie setników i dziesiętników prowadzących swoje, mniej lub bardziej, przetrzebione oddziały na plac przed miejską bramy, aby się przegrupować i ustalić plan działania, acz pewnie świeże siły również były gdzieś w drodze.
Matir "Kasaxy" Moonsky
Ach, czyli zbierali się przed miejską bramą. Dobrze wiedzieć, toteż tam skierował swoich żołnierzy. Mogli zostać prawie wyeliminowani z gry, ale był dumny z tego, czego dokonał dla swoich.
Właściciel
Ciężko mówić o tym, że to żołnierze, bardziej niedobitki, które mógłbyś odesłać na tyły. Poza nimi dołączyła do Ciebie dwójka Magów, którzy towarzyszyli Ci na dole i poprzednio nie palili się do wyjścia na powierzchnię, gdy trwała tam najintensywniejsza walka. Tymczasem bramą docierały do Was kolejne posiłki, w tym wielkie Minotaury, kawaleria na Ponurych Jaszczurach, a nawet jedna Hydra. Z takimi posiłkami na pewno zajmiecie Achaton.
Matir "Kasaxy" Moonsky
O ile dobrze pamiętał, w Achatonie był jeszcze smok po stronie Elfów, a nigdzie jego truchła nie zauważył. Więc albo się wycofał, albo czeka, żeby zapobiec upadkowi Achatonu w kontruderzeniu. Dosyć jednak tych ponurych misji, gdzie był głaz, którym miał i chciał się zająć?
Właściciel
Tego nie widziałeś, ale na pewno nie w pobliżu głównej bramy. A miasta nie znałeś w ogóle, wątpliwe też, żeby ktokolwiek z Twoich towarzyszy miał na ten temat jakąkolwiek wiedzę.
Matir "Kasaxy" Moonsky
Przyjdzie mu więc zdobywac ulicę za ulicą, by znaleźć to, czego szukał. Obecnie jednak czekał na rozkazy, a i swoją grupkę odesłał do medyków, poza front.
Właściciel
- Moonsky! - usłyszałeś swoje nazwisko z tłumu po kilku minutach oczekiwania, zamiast zacząć działać, wykazując choć trochę inwencji i niezależności. W tłumie, z którego padł okrzyk, dostrzegłeś zmierzającego w Twoją stronę oficera, z którym wcześniej wiele razy rozmawiałeś i ustalałeś plan podkopu pod mury obronne miasta.
Matir "Kasaxy" Moonsky
Ruszył więc w jego kierunku, a jak znalazł się już bliżej, to zasalutował.
Właściciel
- Nie omieszkam wspomnieć o Twoich zasługach w zdobyciu bramy. - powiedział na wstępie, samemu też Ci salutując. - Ale to jeszcze nie koniec. Musimy zająć całe miasto. Weź do dwóch setek ludzi, wedle własnego upodobania, i idź z nimi na wschodnie dzielnice miasta. Oczyść jak najwięcej terenu, a gdy nie dasz rady iść dalej, zajmij pozycje i czekaj. Jeńcy są mile widziani, ale jeśli jakiegoś weźmiesz, to będziesz za niego odpowiadać. Plądrowaniem i paleniem zajmiemy się potem... Jeśli nie jest to dla Ciebie wystarczająca motywacja, to prawdopodobnie gdzieś tam znajduje się ten kamień, który spadł z nieba, który tak bardzo pragniesz zdobyć.
Matir "Kasaxy" Moonsky
-I to jest jedyne, co chciałem usłyszeć, sir. Gdzie znajdę żołnierzy, których będę mógł wziąć pod dowództwo?
Właściciel
Westchnął i rozłożył ręce, bo to właśnie wokół miałeś pełno wojsk Pajęczej Królowej, chyba że chcesz wciąż czekać na innych i liczyć, że przez ten czas nikt nie zwinie Ci okazji sprzed samego nosa.
Matir "Kasaxy" Moonsky
Spojrzał w tamtym kierunku.
-Jeżeli jest aż taka dowolność, to 50 Minotaurów, setka Krasnoludów, 18 kawalerzystów 2 Magów, która mi towarzyszyła w tunelu i 30 kuszników. Pasuje to panu, sir?
Właściciel
- A czy widzisz tu tyle Minotaur albo Krasnoludów? Nie sprowadzę ich specjalnie dla Ciebie, weź to, co tu mamy i ruszaj z tym naprzód.
///Popraw mnie, jeżeli się mylę, ale tutaj nie było chyba liczb podanych.
Właściciel
//Nie było, ale to nie oznacza, że możesz rzucać takie liczby, chodzi głównie o Minotaury i krasnoludzkich niewolników, ci pierwsi są zbyt cenni i nieliczni, pozostali zostali przeważnie wybici w tym szturmie lub jakimś poprzednim.//
Właściciel
//To samo, co wcześniej, ale bez Krasnoludów i Minotaurów? Weź sobie piechotę, kuszników, ewentualnie te dwa Minotaury, jeśli się tak uprzesz, i powinno wystarczyć na spółę z kawalerią szatana i Magami.//