- No dobrze.. Więc proszę kontynuować. - Odpowiadam.
Właściciel
- Pomiędzy złamanymi, przez koszący lot i upadek bestii, drzewami, Mag odnalazł Smoka. Był to typowy wręcz Smok: Długi ogon, ciało pokryte złotymi, żółtymi, pomarańczowymi i czerwonymi łuskami, które odbijały światło, zaś w pełnym ostrych zębów pysku - gruczoł pozwalający ziać ogniem. Do tego także cztery opazurzone łapy. Otiluke miał ochotę dobić gada, bowiem uznał Smoka za niebezpieczne monstrum. Jednakże gdy był w środku inkantacji zaklęcia, bestia spojrzała na niego swymi błękitnymi oczyma. Niezwykle ludzkimi oczyma, z których biła inteligencja i duma, ale też błaganie o pomoc. Tak uderzyło to w Maga, że ten mimowolnie przerwał zaklęcie i powoli podszedł do rannej bestii, kładąc jej dłoń na pysku. Gdy ta nic nie zrobiła, spróbował swoich sił w uleczeniu jej, jednakże jego podstawy Magii Leczenia oraz fakt, że nie mógł nastawić mu kości złamanych nóg i skrzydeł oraz wyjąć bełta sprawiły, że nie potrafił pomóc zwierzęciu, więc jedynie siedział obok, dotrzymując mu towarzystwa przez ostatnie chwile życia.
Tym razem nawet nie miałem pojęcia, co powiedzieć... Ten opis... Nie przypominał mi tych ataków... Ale bardziej tamten moment, kiedy mnie uratowały... Jednak siedziałem cicho, a jednye słowa, które zdołałem powiedzieć to "A co było dalej?'
Właściciel
- I wtedy stało się coś niezwykłego, albowiem Smok coś mruknął. Mag to zignorował, lecz zwierzę powtórzyło to, a później nawet zdawało mu się, że w tych mruknięciach zawarte są jakieś słowa. Podczas, gdy słuchał ich on i starał się domyślić ich znaczenia, nastąpiło to, czego się na pewno nie spodziewał - poczuł ból głowy i stracił przytomność. Gdy się obudził, ze zdziwieniem stwierdził, że nie ma obok niego Smoka, choć okolica była tą samą, co wcześniej, a bestia sama nie mogła opuścić tego miejsca. Nic też nie wskazywało na to, że ktoś jej w tym pomógł. Wtedy usłyszał on głos, lecz nie gdzieś obok siebie, ale we własnej głowie. Jak się okazało, Smok ten w jakiś nieznany Magowi sposób, przeniósł się do jego ciała, a właściwie to przeniósł tam swój umysł i duszę, acz dał Magowi wiele nowych możliwości, uważanych za niemożliwe i nienaturalne nawet wśród innych członków Gildii... Jesteś ciekaw co to za zdolności? - zapytał z przebiegłym uśmieszkiem.
Naprawdę mnie to zadziwiło, jednak szybko mu odpowiedziałem. - Tak.. Chciałbym to wiedzieć.
Właściciel
- Potrafił zionąć ogniem, miał dostęp do smoczych zmysłów, które znacznie przewyższają nasze, na własne życzenie jego ręce mogły zmieniać się w zakończone pazurami łapy, podobnie jak nogi, z pleców zaś mogły mu wyrosnąć skrzydła. Jednakże nazwany został Smokiem nie dla tego, choć właśnie wielu uważa, że to z tego powodu.
- W takim razie czemu? - Patrzyłem na niego zdziwiony
Właściciel
- Jak mówiłem, Smok przelał w niego swą duszę i umysł. Dało mu to nie tylko wewnętrznego towarzysza, ale też dostęp do całej wiedzy Smoka, do wszystkiego co kiedykolwiek usłyszał, zobaczył, poczuł, przeżył... Musiał owe wspomnienia odczytywać ledwie po kilka na raz, gdy spróbował więcej za pierwszym razem, stracił przytomność od natłoku informacji.
- Chyba rozumiem... Jednak nadal to nie wyjaśnia, czemu był tak nazwany
- Nie.. Jakoś nie mogę tego wymyślić.. Posiadł moce i wspomnienia smoka i to nie był powód ku temu... Chyba, że... W końcu smok przejął go przez wspomnienia.
Właściciel
- To całkiem dobra dedukcja i może nawet by się tak stało, gdyby nie jego śmierć. Ale nie chodzi o to.
- W takim razie czemu został tak nazwany?
Właściciel
- W tamtych czasach Smoki panoszyły się po Cesarstwie, paląc całe wsie i miasta, pożerając ich mieszkańców oraz zwierzęta, niszcząc uprawy i mordując wszelkich wojowników, jacy zostali wysłani, aby się ich pozbyć. Z czasem Cesarz wysłał tam silną grupę łowców Smoków w postaci Kapłanów, Paladynów i członków Gildii Magów, wśród których był Otiluke. Mieli za zadanie wybić Smoki co do jednego, czynili to, aż w końcu Smok Słońca nie odkrył, że potrafi porozumiewać się z innymi Smokami dzięki swojemu darowi. Wykorzystał to do pogodzenia zwaśnionych stron, lecz gdy się nie udało i wszyscy ruszyli do kolejnej batalii stanął między nimi, aby poświęcić swe życie w blasku tak jasnym, jak słońce, i sprawić, że konflikty ze Smokami na zawsze odeszły w niepamięć.
- Hmm.. No dobrze.. Chyba rozumiem.. To była ogromna moc.. Jednak nie widzę za bardzo powiązania ze mną poza tym, że ma związek ze smokami.
Właściciel
- W takim razie zastanów się jeszcze. Potrzeba Ci czasu do namysłu, porozmawiamy jutro, a moi przyjaciele wskażą Ci drogę do komnaty.
- Nie.. Nie mogę. Ja dalej muszę szukać odpowiedzi... To jest dla mnie bardzo ważne.. Nie mogę od tak żyć dalej po tym, co on dla mnie zrobił.. I po tym, co powiedział. - W tej chwili na moment jedno moje oko stało się niczym gadzie, złote oko
Właściciel
- Zrozumienie tej historii może i nie jest kluczem do trapiących Cię pytań, ale na pewno elementem większej układanki.
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz.. Ja tylko chcę wiedzieć, czemu on to zrobił.. Czemu mnie uratował.
Właściciel
- Naprawdę nie wyciągasz żadnych wniosków z tej historii?
- Niestety.. Nie widzę powiązania. Przecież nie jestem żadnym potomkiem tego maga, żeby mieli dług wdzięczności wobec mnie.
Właściciel
- Skoro tak to nie będzie z Ciebie pożytku. Odejdź. - nakazał surowym tonem. - Sam lub z pomocą mojej straży.
- Jakiego pożytku? - Spojrzałem na niego nieco podejrzliwie.
Właściciel
W odpowiedzi skinął palcami, a tymi drzwiami, którymi tu wszedłeś, przybyła para Drakonidów, identyczna jak tamci strażnicy przed wejściem.
- Nie.. Ja nie mogę odejść nie poznając prawdy! - Wykrzyczałem to.. Jednak co było dziwne, słowa padły nie w ludzkim języku, a smoczym.
Właściciel
//W takim razie ten pan nic by nie zrozumiał, tudzież jakieś "Roooooarr! Grarrgh!," więc zmieniasz czy kontynuować tak?//
Właściciel
Na jego twarzy zauważyłeś zaskoczenie, a przez chwilę nawet lęk, jednakże nie odwołał swej straży, w związku z czym dwóch Drakonidów położyło Ci łapy na barkach i podniosło z fotela.
- Nie mogę odejść bez jakiejkolwiek wskazówki.. On na mnie liczy.. On wie, że w końcu odnajdę prawdę... Że odnajdę jego... Odnajdę.. Odnajdę Ignasa. - Mówiłem mając lekki przebłyski ze wspomnień.. On się przedstawił nawet.. Jednak zignorowałem ten fakt, ponieważ nie do końca rozumiałem, o co chodzi.. Teraz już chyba wiem, jednak nie jest to pewne, ale mój wygląd lekko wskazywał prawdę. Na moment zapłonąłem ogniem, a w miejscach, gdzie on dotykałby skóry... Widać było łuski. Ponownie me oczy lśniły niczym oczy gada.
Właściciel
W ten sposób spaliłeś skórę na fotelu, jednakże niewzruszeni strażnicy podnieśli Cię i zaczęli prowadzić do wyjścia, choć ich pan był wyraźnie osłupiały i zszokowany.
//Mogę coś dodatkowe dla zaskoczenia dodać?//
//Ujawnić na jeden raz jedną z tych rzeczy, do których musi być w pełni świadomy.. Czyli takie typowe smocze atrybuty.. Skrzydła, ogon i rogi//
- Nie mogę odejść bez żadnych wskazówek!! Ja... Ja muszę go odnaleźć, żeby.... Żeby mu podziękować! - W tej chwili znowu miałem lekki przebłyski, jednak to były te same wizje, które wcześniej widziałem.. Poza tym z mojego ciała zaczął wydobywać się płomień, nie wiedziałem, co on oznacza do momentu, aż on opadł, a mój wygląd zmienił się znacznie... Przypominałem hybrydę drakonida i człowieka.
Właściciel
Po tej przemianie człowiek był jeszcze bardziej wstrząśnięty, o mało nie zemdlał, zaś nawet jego obstawa odstąpiła kilka kroków do tyłu, kierując w Ciebie swoją broń.
- Kim... Czym Ty jesteś? - spytał wciśnięty w fotel mężczyzna.
- Tego nawet ja nie wiem - Mówiłem spoglądając na siebie i ze zdziwieniem dotykając skrzydeł. - Od zawsze myślałem, że jestem człowiekiem, a teraz takie coś się stało.
Właściciel
- Zabierzecie go stąd! - krzyknął do strażników. - Natychmiast!
Tamci jednak, niepomni rozkazów swego pana, stali niczym otępiali, jedynie nadal celując w Ciebie swoją broń.
//Nie wie ktoś na jakiej stronie jest ta karta?
Właściciel
//Nie mam bladego pojęcia, szukaj, a znajdziesz, zacznij od końca.//
//Znalazłem, ale parę. Teraz mam pytanie, czy to ten smoczy człowiek?
Właściciel
//Nie, to facet, który urodził się jako brat Smoka... Czy coś, nie pamiętam dokładnie, Zeromus wyjaśni Ci to lepiej.//
//W skrócie :3 To jest smok uwięziony w ludzkiej skórze.. Lekko wzorowane na kreskówce Wakfu, gdzie z jaja wychodzi dwoje dzieci.. Smok i przypominający człowieka dzieciak//
- Nie jestem żadnym potworem! - Lekko zdenerwowany krzyknąłem, a głos mój brzmiał lekko jak ryk.
//Która to z postaci? Na jakiej stronie? Znalazłem tylko człowieka smoka, oraz bodajże ze dwa pół elfy.
//Jak ja go pominąłem? Spotkałem Jaynę jak go szukałem, ale tego nie zauważałem.
I naprawdę długo mu to zajęło.
Właściciel
Właściwie Twoja reakcja i słowa przeczyły sobie nawzajem, acz strażnicy nie wykonali żadnego ruchu. Odzyskali śmiałość dopiero wtedy, gdy z odsieczą przybyło pół tuzina ich towarzyszy.
- Nie mogę odejść, potrzebuję więcej informacji.. Ja.. Ja nie mogę ich zawieść, on uratował mi życie. - Powiedziałem już spokojniej.
Właściciel
Widać, że Twój pokaz siły zrobił na nim wrażenie, acz nie takie, jakie chciałeś, gdyż utrzymał swoje stanowisko w tej sprawie i dwóch strażników chwyciło Cię, a następnie skierowało się w kierunku drzwi.