Skoro nikt nie odpowiada, to idę na wprost do tych drzwi.. Nie wiem, co to może być, jednak to trochę dziwnie wygląda.
Właściciel
I trafiłeś tam, drzwi wyglądają na szczelnie zamknięte.
- Albo ktoś tutaj mnie nie chce, albo to nie te drzwi.. - Nie chcąc zdenerwować gospodarza idzie w stronę schodów
Właściciel
Prawych czy lewych?
//Tak, uwierz, że to ma znaczenie.//
Wybieram schody po... lewej stronie, nie znam za bardzo układu tego miejsca, jednak serce... A raczej strona, po której ono się znajduje tak mi podpowiada.
Właściciel
//Szczęście. I rzut monetą. Je**ny...//
I ruszyłeś po schodach, szczęśliwie nic się nie stało, gdy dotarłeś na ich szczyt.
Od razu rozglądam się, co mogę dalej zrobić... Przecież nadal nie mogę się zachowywać... No jak ja i nie mogę sobie od tak otwierać drzwi, które są zamknięte.
Właściciel
Teoretycznie nie wiesz, czy są zamknięte na klucz, więc możesz spróbować.
Więc sprawdzam od razu drzwi, które są na wprost... Te po bokach to pewnie biblioteki lub sypialnie.
Właściciel
Nie wydają się zamknięte, ale trzeba je mocno popchnąć, by się otworzyły.
SKoro tak to wygląda, to popycham je mocniej.. Nie chcę, żeby gospodarz czekał zbyt długo.
Właściciel
W końcu otworzyły się i pozostaje wejść.
skoro tak, to przechodzę przez nie i od razu sprawdzam otoczenie.
Właściciel
Jest to olbrzymia biblioteka. Wszędzie widać półki i szafki zastawione zarówno nowymi pozycjami literatury jak i zwojami ze skóry i papirusu oraz opasłymi tomiskami o żółtych kartkach. Po całym przybytku krążą Drakonidzi różnych płci i wieku. Widzisz też kominek, w którym wesoło trzaska ogień oraz dwa fotele, jeden wydaje się być zajęty.
Niepewnie podchodzę do fotela.. Nie chcę w tej chwili wywołać żadnej walki, bo przecież teraz byłoby to samobójstwem.. Nie wiedząc jednak, czy ktoś jest w fotelu stanąłem przed nim i wyjąkałem. - D - Dzień dobry... J- Ja szukam pomocy.
Właściciel
Zauważyłeś człowieka w eleganckich szatach, pochłoniętego lekturą. Gdy wypowiedziałeś swe słowa, uśmiechnął się i wskazał na fotel obok. W jego wyglądzie charakterystyczne były dwie rzecz: Po pierwsze był on łysy, a po drugie przez całą twarz ukośnie przechodziło mu pięć blizn, jakby zadanych pazurami w tej samej liczbie.
Nie byłem tego wszystkiego pewien... Jakiś zupełnie dla mnie obcy facet, otoczony przez drakonidów... Jednak to właśnie jest powodem, czemu tutaj przybyłem i nie tracąc czasu usiadłem na fotelu. - Więc... Chyba wie już Pan, z jaką sprawą tutaj przybyłem.
Właściciel
- Cóż, tak się składa, że widzę Cię pierwszy raz, więc nie.
Westchnąłem ciężko.. Nie miałem pojęcia, co mu powiedzieć.. Po prostu wolałem od razu powiedzieć prawdę. - Nie wiem, jak to powiedzieć... Może powinienem opowiedzieć o moich wizjach.
Właściciel
Machnął dłonią na znak, abyś kontynuował.
Więc od razu przeszedłem do rzeczy. - Te sny.... A raczej wizje.. One sprawdzały się w stu procentach.. Nie wiedziałem, co się działo.. A gdy się budziłem, było już po wszystkim. Nie wspominając też o rym, że one były ukazane z perspektywy smoka.. Nie obserwatora.
Właściciel
- A co te wizje przedstawiały? - zapytał, wyraźnie zaintrygowany, układając palce w piramidkę.
- Najczęściej.. One przedstawiły całkowite zniszczenie miejsca, które odwiedzał smok. Ja zawsze byłem w tym miejscu.. I wygląd miejsca zgadzał się z końcem wizji.
Właściciel
- A czy któreś z tych miejsc zostało zniszczone?
- Owszem.. Każde z tych miejsc zostało zniszczone.
Właściciel
- A jakie to były miejsca?
- Zamek, w którym byłem więziony... Oraz las w jego okolicy. Było tych wizji więcej, jednak nie każdą pamiętam dobrze.
Właściciel
- Zastanawiające. - rzekł i usiadł wygodniej, jednocześnie przenosząc wzrok z Ciebie na kominek, a właściwie to na ogień w nim płonący.
- To nie koniec... Nie wiem, czemu... Ale pewnego dnia... Smok normalnie się pojawił, uratował mnie... Po tym nawet przemówił. - Nie chciałem mówić całości.. Przecież uznałby, że żartuję sobie z tym "bratem"
Właściciel
W tym momencie zauważyłeś, jakby został oparzony, a jego wzrok zaraz przeniósł się z ognia na Twoją twarz.
- Słyszałem podobną historię... Przekazał mi ją ojciec, a jemu jego ojciec i tak wiele pokoleń wstecz.
Parzyłem, co tam się działo.. Jednak nie wiem, jak to opisać. - Czyli jednak nie jestem jedyny? - Patrzyłem niego zdziwiony. - Jak to wyglądało w tamtym przypadku?
Właściciel
- Są tacy jak Ty, ale jest ich niewielu. A historia tego, który był największy z Was wszystkich, jest inna od Twojej. Mimo to chcesz ją usłyszeć?
- Tak.. Bardzo chcę. Może to mi powie coś więcej o tym, kim jestem.. I czemu on nazwał mnie bratem.
Właściciel
- Kto nazwał Cię bratem? - spytał, zbity z tropu. - Nie chcesz chyba powiedzieć, że ten Smok z wizji?
- Nie wiem... Może to był sen.. Jednak w ostatniej wizji, jaką miałem inny smok patrzył na "mnie".. I powiedział te słowa.
Właściciel
- Teraz Twoja historia różni się jeszcze bardziej od tej, którą chciałem Ci opowiedzieć.
- Mimo wszystko... Jednak wolałbym ją usłyszeć.
Właściciel
- Uprzedzam, że robisz to na własną odpowiedzialność.
- Ja muszę poznać prawdę.. A każda wskazówka, która mnie do niej zbliży jest pomocna
Właściciel
- Słyszałeś może o Otiluke, zwanym też Smokiem Słońca? - spytał, co zapewne było wstępem do opowieści.
Spojrzałem tylko w ziemię chcąc ukryć moje zawstydzenie... O smokach wiem tylko podstawy, a szukam jednego z nich.. Jestem trochę żałosny. - Nie.. Nigdy o takim nie słyszałem.
Właściciel
Uśmiechnął się.
- On nie był Smokiem, lecz człowiekiem. Wielkim, wielkim człowiekiem.
- Jak to nie był nim... I w jakim znaczeniu wielkim?
Właściciel
- Nie chodzi mi bynajmniej o gabaryty, był dość wątłej budowy jak na człowieka. Chodzi o dokonania i tym podobne.
- No... Dobrze, jeżeli możesz, to opowiadaj dalej.
Właściciel
- Był on zwykłym człowiekiem. Prawie zwykłym, bowiem był także nader utalentowanym Magiem, członkiem Rady Gildii Magów. Jego życie opierało się na poszerzaniu horyzontów, zdobywaniu wiedzy oraz potęgi. I pewnie by się to nie zmieniło, gdyby nie pewne spotkanie, gdy wracał do siedziby Gildii nieopodal Hammer z misji w Górach Mglistych. - wygłosił początek opowieści, robiąc pauzę dla napięcia oraz chwili, byś mógł to sobie wszystko przetrawić i zadać ewentualne pytania.
Na razie nie miałem pytań.. Może i dziwiło mnie, jak zwyczajny człowiek może być nazywany smokiem... Jednak nie chciałem mu przerywać, po prostu słuchałem dalej.
Właściciel
- Zauważył na niebie dziwny kształt, który uznał za ptaka, lecz ten okazał się Smokiem, pikującym prosto na niego. Łatwo postawić się w sytuacji takiego człowieka, oczywiste jest więc to, że był gotów użyć Magii do obrony lub uciec, jednakże nie zrobił tego, gdyż zauważył, że Smok jest ranny, jego podbrzusze krwawiło, a w boku sterczał pocisk z balisty. Bestia przeleciała nad nim i rozbiła się w lesie, gdzie też Otiluke podążył. - mówił dalej, znów robiąc pauzę dla pytań i napięcia.
Musiałem w końcu wtrącić się. - Przecież smoków zostało już niewiele... Kto by teraz ryzykował na tyle, żeby ich poszukiwać z tak ciężkim sprzętem?
Właściciel
- To jest właśnie jedna z tajemnic, których nawet on nie wyjaśnił, bowiem później udał się w owe miejsce, skąd nadleciał Smok, ale nie znalazł nic ani nikogo.