- To... ciekawe. Mają jakąś nazwę?
Właściciel
- Mistrz podpie**olił je podobno Mrocznym Elfom. Mówią na to Hydry, czy jakoś tak. A wiesz co jest najlepsze? Te wszystkie łby to nie siedem gadów, a jeden!
- To... interesujące, ale chyba zostanę przy niedźwiedziach. Czegoś takiego nie da się przystosować do tradycyjnej wojny.
Właściciel
- A jak tam chcesz. - powiedział obojętnie Ork.
- To.. jest tu jeszcze coś przerażającego?
Właściciel
- A co rozumiesz przez to "przerażającego"?
- Coś, co skutecznie demoralizowało by - powiedzmy ludzkich - przeciwników.
Właściciel
- Hodakkele? - spytał.
//Patrz: Bestiariusz.//
- W tym wymiarze? Brzmi ciekawie
Właściciel
- Mamy dwa, nie mam pojęcia skąd Lord je wytrzasnął. Ale mamy.
Właściciel
Kiwnął głową i dał znać reszcie, a po chwili znów zostałeś otoczony szczelnym kordonem. Tenże kordon przydał się jak nigdy, ponieważ nagle z klatki po prawej stronie jakiś stwór wyciągnął chudą i długą łapę, zakończoną pazurami wielości prawie dwudziestu centymetrów. Przez wyrwę w ciałach swoich obrońców zobaczyłeś czerwone oczy oraz usłyszałeś potępieńczy śmiech, lecz jeden cios ukrytej w pancernej rękawicy pięści Orka skutecznie zmusił istotę do cofnięcia łapsa, lecz nadal się śmiała i odprowadziła Was wzrokiem. W końcu dotarliście do małej klatki, lecz bez krat, ale ze ścianą z żelaza, może nawet z domieszką srebra. Jedyną nadzieją, by zobaczyć coś w środku, było odsunięcie małej zasuwy, która tworzyła szparę długą na jakieś dziesięć centymetrów i szeroką na cztery.
- Czy odsunięcie zasuwy będzie równało się bolesnej śmierci?
Właściciel
Zaprzeczył ruchem głowy i postukał palcem w rękawicy o drzwi.
- Stal, srebro i jakiś minerał, o którym Lord niewiele mówił. Ale on jest pewny, że to wszystko zatrzyma potwora, więc nie masz się czego obawiać.
- Skoro tak twierdzisz... - ostrożnie podniósł zasuwę
Właściciel
I zauważyłeś tam dwa Hodakkele, w całej swej okazałości.
- Doprawdy imponujące - odparł przełykając ślinę - Wątpię, aby się przydało, ale i tak interesujące. Możemy już stąd wyjść?
Właściciel
- Jeśli chcesz. - powiedział i wzruszył ramionami.
Po tych słowach znów ruszył pierwszy, a Ty za nim, oczywiście w szczelnym kordonie innych Orków.
Tak więc szedł, chcąc w miarę szybko opuścić to miejsce.
Właściciel
Ostatecznie opuściłeś całe lochy, znajdują się pod drugą bramą, razem z Orkami i ich dowódcą.
- To mamy Ci coś dostarczyć? - spytał tamten.
- Niedźwiedzie - odpowiedział po krótkim zastanowieniu - I może parę raptorów. Tylko proszę w małych seriach, albo w ogóle pojedynczo.
Właściciel
- To pojedynczo. Kiedy i gdzie?
- Wiecie chyba, gdzie mam pracownię? Jeśli nie, to możecie zawsze popytać. Pierwszy okaz chcę mieć za jakieś dwie godziny.
Właściciel
- Zrobi się. To by było na tyle?
- Owszem. Dziękuję za oprowadzkę.
Właściciel
Skinął głową i zebrał oddział na posterunek, Tobie pozostał powrót na wyższe piętra zamczyska.
Więc zrobił, co mu pozostało - udał się na górę, konkretnie do swojej komnaty.
Właściciel
Trafiłeś tam bez problemów.
Na początek poszedł do łazienki i przemył się szybko, jakby chcąc zmyć z siebie smród lochów.
Właściciel
Smrodu jako takiego nie było, ale umycie się jakoś pomogło, więc to masz już za sobą. Co dalej?
Dalej przygotował sobie z wyprzedzeniem podstawowe przyrządy i składniki do uprawiania magii mutacji.
Właściciel
Był to prawdziwy róg obfitości, jeśli chodzi o składniki alchemiczne i tym podobne. Dzięki temu masz już wszystko, no może poza rzeczonymi okazami do eksperymentów.
Więc na rzeczone okazy cierpliwie poczekał
Właściciel
Czekałeś jeszcze godzinę nim wreszcie ktoś zapukał.
Właściciel
Stał tam dowódca Orków oraz dwóch jego strażników. Kilku innych było dalej, razem trzymali jakąś szamoczącą się bestię.
- Mamy ten okaz.
- O jakim stworzeniu teraz mówimy?
Właściciel
- Najpierw chciałeś niedźwiedzia, to masz pan niedźwiedzia.
- No dobrze. Jednak z samym niedźwiedziem niewiele zrobię. Więc proszę przynieście mi raptora, albo jeśli żadnego nie znajdziecie to człowieka -powiedział, po czym dodał - Ale najpierw, zaczekajcie, muszę tego włochacza jakoś uśpić
Wszedł z powrotem do pracowni, rozglądając się za jakimś środkiem anestezji
Właściciel
Było coś, nawet z przystępnym aplikatorem w formie strzykawki. Napis na niej ostrzegał jednak, żeby nie przesadzić z ilością.
Miał do czynienia z niedźwiedziem, więc nie bał się zbytnio. Niemniej uważał, aby nie zużyć całej dawki, gdy wstrzykiwał ją zwierzęciu do żyły.
Właściciel
Specyfik zadziałał niemalże natychmiastowo i niedźwiedź jest już nieprzytomny. Tylko na jak długo?
- Wyrywa się sku*wiel! - usłyszałeś po chwili.
- Trzymaj go!
- Je**ij go w łeb, szybko!
- Ale ma być żywy!
Następnie zauważyłeś jak Orkowie wleką Raptora, mieli na pancerzach sporo rys od jego kłów i pazurów, a sam gad posiadał na głowie okazały guz.
- Następnym razem gdy będę rozmawiał z panem zamku poproszę go, aby zafundował wam jakieś chemikalia. - westchnął Raelag - W razie gdyby któreś z tych się obudziło, chcę, żeby chociaż jeden z was został przy drzwiach, tak na wszelki wypadek.
Właściciel
- Zostawię nawet trzech chłopaków, w tych lochach i tak nie ma co robić, przeważnie tylko chlejemy, karmimy te ścierwa i gramy w karty. - powiedział i odszedł zabierając ze sobą większość bandy, z Tobą została wspomniana trójka.
- Doceniam. Skoro nie macie co robić, to może pomożecie mi zatachać tą parkę na stoły operacyjne?
Właściciel
- Taest, szefo. - powiedział jeden i wykonał niedbały salut, podobnie jak reszta, i wspólnymi siłami zanieśli ich tam, gdzie chciałeś.
- Dobrze, teraz zacznę swoje sztuczki. Możecie popatrzeć jak chcecie, zagrać w kości czy co tam chcecie, po prostu bądźcie gotowi w razie czego.
Właściciel
- Zawsze chciałem zobaczyć jak to wszystko wygląda. - powiedział jeden z Orków, a pozostali poparli go. Po chwili całość oparła się o ściany, by podziwiać Cię przy pracy, rzecz jasna gotowi od razu rzucić się na pomoc, gdyby eksperyment nagle się obudził lub uzna, że jednak nie chce z Tobą współpracować.
//Kurde, mam taki fajny wątek dla Ciebie, ale nie wiem czy go wprowadzać, bo nie wiem też, jak będzie z Twoją aktywnością.//
//Rob jak chcesz. Mogę postarać się częściej sprawdzać wiadomości
Tym razem zamierzał się na coś bardziej interesującego niż transplantacja serca. Chwycił skalpel, po czym zaczął rozcinać jaszczurowi głowę.
Właściciel
//No to spróbuję.//
Szło to dość opornie, z racji nader mocnych kości i łusek.