Właściciel
Kilka osób jeszcze spało, ale większość już wykonywała poranne ćwiczenia, lub jedli lekko strawne śniadanie.
On również postanowił coś zjeść.
Właściciel
Udało ci się wygrzebać suszone mięso.
Właściciel
Zjadłeś, a inni przygotowali się do drogi. Nikt nowy nie przybył.
No więc czekał, aż wszyscy będą gotowi.
Właściciel
Każdy już przygotował się do drogi.
//To ile ja mam tych ciężarówek?//
Właściciel
///Najpierw sprawdź, czy w ogóle któraś działa :P
//Jesteś, aż tak bezlitosny?//
Ruszył do kierowców ciężarówek, bo jacyś powinni być.
Właściciel
Ci siedzieli lekko przygnębieni przed maszynami.
///Ja? Nie. Ratuję ci skórę.
- Jaki stan techniczny maszyn? - zapytał ich. - Ile sprawnych, a ile uszkodzonych?
Teraz chociaż wiedział, czemu byli przygnębieni.
- A da się którąś naprawić?
- A wiecie czemu nie działają?
Właściciel
-Brakuje wielu części od silników, zawsze te same.
- A części nigdzie w pobliżu nie ma?
- To szykuje się dłuuugi marsz.
- To na zbiórkę. - rzekł i po chwili takową zwołał.
Właściciel
Wszyscy się ustawili, a Luis stanął obok ciebie.
-Zmieńmy lekko kierunek marszu, mogę prowadzić.
Właściciel
-Zaufaj mi, proszę.
Sprawa dla Luisa wyglądała na poważną. I to bardzo.
- Niech będzie. A gdzie mamy zawadzić?
- Gdzie i po co? - zapytał ponownie, z nieco większym naciskiem.
- Mam jakieś złe przeczucia co to tego.
Właściciel
-Nie marudź, nic złego się nie stanie.
- No dobra, więc ruszajmy.
Właściciel
Ruszyli więc, Luis na czele.
Maszerowali.
//Jak nie masz nic ciekawego, co może mnie spotkać po drodze, to daj znać, jak będą na miejscu.//
Właściciel
Po dwóch tygodniach marszu i odpoczynku dotarliście na skraj... dżungli. Prawdziwej, rozległej Dżungli.
Właściciel
///Jeszcze tam nie weszliście, a też to trochę dziwne, tak bez pytań?
//Pytania miały być, jak wejdziemy, ale ok.//
- Więc to tu?
- A co może być takiego ciekawego w tej dżungli?
Właściciel
-Nasza baza. Znaczy się- organizacji.
- Heh, kto by pomyślał, że do nich wrócę. - mruknął. - Jak się trzymają? Co z tymi, no... - zapytał, starając się przypomnieć sobie imiona dawnych towarzyszy broni. - Japońcem, Williamem i Aionem? Ostatniego kojarzę tylko ze słuchu, ale kowboj i szalony ksiądz walczyli ze mną długo. Podobnie jak jakiś snajper, którego nie pamiętam.
Właściciel
-Snajper żyje, Aion podobnie. A Marcus jest z Aionem. Jednak nie wiem, co z Wilhelmem, podobnie jak z wieloma innymi. A Japończyk... no cóż. Będę szczery- nie kojarzę.
- Żyją, jasne. A gdzie są?