Właściciel
Wampir był na górze, widziałeś tylko oczy, choć zaczął schodzić po schodach, by spotkać się z Tobą.
- Tak? - zapytał swym grobowym głosem.
-Zaczyna się ten etap w budownictwie, kiedy potrzeba nam narzędzi oraz różnych elementów, by wykonać bramę czy inne budynki. Wiadomo skąd pozyskać do tego żywą siłę roboczą oraz te rzekome materiały?
Właściciel
- Okoliczne wsie dostarczą Wam tego co trzeba. możecie jakoś negocjować z chłopami, ale porwanie ludności, ograbienie wsi i spalenie jej do cna nie zrobi nikomu różnicy. Jest to, jakby powiedzieli zwykli śmiertelnicy, zadupie.
-No to szykuje się chwila ulgi i jakiś porządniejszy posiłek. Zgaduję, że właśnie pożywiasz się samemu na takim zadupiu?
Właściciel
- Jest dzień. - odparł. - Swój posiłek będę mógł spożyć za jakieś trzy czy cztery godziny. Wtedy powinien nadejść mój czas.
-No to spróbuję nie zrównać z ziemią jakiejś okolicznej wioski, cobyś miał bliżej.
Właściciel
- A równaj i bierz kogo chcesz, ale weź ze sobą najzdrowszych i sprowadź tutaj. Nie będę musiał Was na dłużej opuszczać i będę mógł nadzorować stąd pracę i od razu po śmierci wieśniaków, wysyłać ich do roboty z powrotem.
-Chucher do roboty brać nie będę, potrzeba nam tutaj przecież kogoś względnie silnego i pracowitego.
Właściciel
- Właśnie dlatego proponuję napaść na wioskę. - wyjaśnił. - Zabijesz dzieci, starców, kaleki i innych, którzy nie nadają się do pracy. Zabierzesz to, co uznasz za potrzebne, a później spalisz wszystko. Potem wystarczy zabrać tu kobiety i mężczyzn. Chłopi są silni, nadadzą się. A jeśli nie, to zawsze można ich zabić o ożywić. A kobiety możesz zostawić mi. Potrzeba mi będzie świeżej krwi.
-No to zbiorę ludzi i zaraz się z nimi tam wybiorę, reszta raczej nie będzie się panoszyć...- Powiedział, po czym skinął głową do wampira i udał się do wyjścia. Ferajna!- Krzyknął w stronę swoich ludzi, by ci mieli się zebrać.
Właściciel
Ci od razu zerwali się z miejsca i pobiegli, by usłyszeć nowiny.
-Ruszamy na łowy, niedaleko znajdują się różnorakie wioski, ale to już wiecie. Potrzeba nam z nich siły roboczej oraz narzędzi. Także mamy zadanie porywania ludzi, zabijania słabych i zabrania im zapasów i materiałów.
Właściciel
- A zgniłków bierzemy? - spytał Thrall, wskazując na Nieumarłych.
-A gdzie tam, zostaną tutaj. Nie potrzebna nam ich pomoc. Jednak mniemam, iż każdy chce się trochę rozerwać i nie planuje tutaj zostawać, szanuję to dlatego też zabieramy ze sobą panienkę.
Właściciel
- A co ona tam niby zdziała? Prędzej spieprzy przy najbliższej okazji.
-No, a mam ją zostawić z bandą szkieletów? W dodatku ja będę wystarczająco blisko, to nie da rady uciec.
Właściciel
Najwidoczniej zgodzili się z tym rozumowaniem i nikt nie miał już pytań czy zastrzeżeń.
-Dobra, panowie. Dosiadać ogarów i jedziemy.- Powiedział do swoich, po czym ruszył pierw do kobiety. Szykuj się, bo zaraz wyjeżdżamy, a ty ruszasz przecież z nami.
Właściciel
- A można wiedzieć gdzie? - zapytała.
-Póki co niedaleko, ruszamy przejść się po okolicznych wioskach w poszukiwaniu narzędzi.
Właściciel
Pokiwała powoli głową.
- Na pieszo czy na tym... czymś? - spytała, wskazując ruchem głowy na Ogary w pobliżu.
-Owszem, na tym czymś. Głównie po to, by szybko się tam dostać jak i szybko wrócić, nadają się też dobrze do załadunku.
Właściciel
No więc czekała, aż pomożesz jej wejść i będzie to miała za sobą.
Najpierw rzecz jasna pomógł wejść damie, a potem samemu wszedł na ogara i podjechał pod "bramę".
Właściciel
Czekali tam pozostali Nadludzie.
-Dobra, jedziemy.- Rzekł, po czym ruszył przodem ku jakiejś wiosce.
Właściciel
Według Wampira, wiosek było tu pełno, więc wystarczyło jechać gościńcem. I, rzeczywiście, w końcu dostrzegliście proste, drewniane i kryte strzechą zabudowania.
-Zapewne na duży opór tutaj nie trafimy... Na początku podejdźmy do tego normalnie, nie atakujcie tutaj nikogo.
Właściciel
Ruszyliście więc normalnie do wsi. Wokół były lasy i pola, a na całą wieś składał się spichlerz, kilka obór i zagród oraz sporo chat. No i wielu wieśniaków, obu płci i w różnym wieku. Patrzą na Was z mieszaniną grozy i fascynacji.
-Pierwsze wrażenie jakoś wyszło...- Powiedział do swoich, po czym podniósł głos i zaczął mówić głośniej. Poszukujemy silnych i dzielnych mężczyzn, którzy będą w stanie dla nas pracować, potrzebujemy także narzędzi, których mieliby używać!
Właściciel
Jakiś mężczyzna, stary, lecz w sile wieku, wystąpił przed szereg wieśniaków.
- A kim jesteście i czemu mamy Wam niby pomagać?
Postanowił pierw zejść ze swojego wierzchowca i podszedł do owego wieśniaka.
-Jestem założycielem bandy, która będzie rządziła całą tą okolicą, w tym wami. Dlatego też proponuję wam już teraz zostać w niej chociaż budowniczymi, by mieć cień szansy na zostanie tam kimś szanowanym. Czemu mielibyście pomagać? Z pewnością dotrwanie do kolejnej wiosny nie jest zbyt ekscytujące czy też zbyt łatwe, przyłączenie się do nas gwarantuje coś ciekawego w waszym życiu.
Właściciel
- My jesteśmy wolnymi chłopami! - rzekł hardo i równie hardo uniósł podbródek.
Roześmiał się głośno i nieco przygryzł swój język.
-Jak ja kocham wieśniaków, tacy głupi i nieświadomi. Od teraz pracujecie dla mnie i dla mojej bandy, nie podlega to żadnej dyskusji. Dobrze wam radzę zaakceptować ten fakt i przełknąć waszą nędzną chwałę, by zrobić coś racjonalnego.
Właściciel
- Nie będę giąć karku. Nie giąłem go przed rycerzami, Cesarstwem, ani Stalowymi, więc przed Wami też nie będę.
Zarechotał krótko, po czym błyskawicznie złapał za jego głowę i postarał się ją równie szybko przekręcić skutkując w skręceniu jego karku. O ile się to udało, a powinien być w zasięgu zrobienia tego to zaczął mówić.
-Ktoś jeszcze ma jakieś obiekcje czy wolicie grzecznie pójść z nami?
Właściciel
Nikt zdawał się nie mieć żadnego pytania czy zażalenia co do Twego planu.
-No i karku przed nami nie ugiął, tylko skręcił.- Rzekł, po czym już tonem rozkazującym dodał. Wszyscy dorośli mężczyźni mają teraz wystąpić.
Właściciel
I wystąpili, zgodnie z rozkazem.
Uśmiechnął się zatem i obejrzał po wszystkich mężczyznach, głównie obchodziła go ich tężyzna fizyczna.
Właściciel
Byli chłopami, zahartowanymi w pracy polowej i przy wyrębie lasu, więc do cherlaków nie należeli.
-Budować chyba umiecie, a przynajmniej będziecie musieli... Zebrać narzędzia i powrócić tutaj. Tak samo wasza wioska będzie płaciła podatek, o. Taki od życia, będziecie płacili różnymi materiałami, które pomogą nam się rozwijać.
Właściciel
- To ze mną ustalać ceny. - rzekł jakiś stary człowiek i wystąpił z tłumu, gdy ludzie ruszyli po narzędzia. - Byłem zastępcą tego tu. - dodał i wskazał an świeżego trupa.
-No to mam nadzieję, że będziesz rozważniejszy niż on. Na początek potrzeba nam głównie budowniczych, którzy rozbudują nam obozowisko, więc pożyczymy tych sobie na chwilę. Mamy też na utrzymaniu wampira, więc co jakiś czas zażądamy od was jakiejś kobiety. Tak to nadadzą się też nam skóry, materiały budowlane oraz w mniejszym stopniu pożywienie.
Właściciel
- Jak zrobicie mnie sołtysem wszystkich wsi w okolicy i dacie jakieś wpływy, to załatwię wszystko i jeszcze więcej.
-Ku*wa, stary, rządzisz się...- Tak stał jeszcze przez chwile go oglądając, po czym zaśmiał się. No i rządzić będziesz, ku*wa.- Dokończył śmiech. Tymi twoimi wpływami będzie rządzenie wsiami i to ci powinno wystarczyć, bo nie wiem co ty możesz sobie ku*wa chcieć, nie siedzę ci we łbie.
Właściciel
- I starczy, spokojnie. - rzekł i wyciągnął rękę, by przypieczętować umowę, ale zawahał się i schował ją z powrotem, bo był już świadkiem Twojej olbrzymiej siły, a palce chciał mieć całe.
-No to dobra, póki co rządzisz jedynie tą. Dopiero jak rozbudujemy obóz to wybierzemy się na inne wioski, by przejąć w nich władzę.
Właściciel
Chyba zrozumiał, bo pokiwał głową.
-No to widzę, że się rozumiemy. Powiem tym innym wieśniakom, że teraz będą mieć nowego sołtysa w swojej wsi.