Wiatrowiej:
- Rada Baśniowa - neutralna organizacja pilnująca równowagi w tym świecie. Osobiście nie lubię sku*wysynów, ponieważ wciąż nie przyznali mi mojej własnej baśni, ale swoją robotę wykonują raczej poprawnie. Co do mnie i czynienia 'dobra' - mówiłam już przecież, że jestem pół na pół i jedynie zdecydowałam się wybrać tę złą ścieżkę. Słuchałbyś uważnie - posłała mu mordercze spojrzenie, jednakże nie było to raczej nic poważnego, gdyż już po chwili znowóż kontynuowała. - I to, że mówię o czym mówię z przekonaniem, to nie kwestia wiary. Po prostu mówię, jakie są fakty. Jak nie będziesz już miał języka za wielu pytań raczej nie będziesz mógł zadać, więc rozmowa ze mną to twoja jedyna szansa na dowiedzenie się czegoś o tym świecie, dlatego staram się mówić obiektywną prawdę... Choć na trzeźwo to ja tego nie wezmę, bez odpowiedniej ilości promili we krwi nie lubię odpowiadać na pytania - to powiedziawszy wypiła ostatni łyk ze swojej flachy rumu i odstawiła ją na ziemię, po czym sięgnęła po kolejną. Sanny jednak złapała dziewczynę za nadgarstek w ostatniej chwili. - Ejże, siostruś, za dużo! Ojciec dzisiaj przybija do portu, chyba nie chcesz się schlać w trupa i przegapić okazję na spotkanie go! - zwróciła starszej siostrze uwagę zielonowłosa. Annie zaklęła szpetnie pod nosem, ale wyprostowała się, rezygnując z zamiaru sięgnięcia po kolejny rum. - Słuchaj, młody, możesz mi zadać jeszcze tylko trzy pytania, bo zaraz znowu odechce mi się na nie odpowiadać. Streszczaj się, jest jeszcze coś, co chciałbyś wiedzieć?
Kazute:
- Rozumiem cię - dziewczyna również cofnęła rękę i zawiesiła wzrok gdzieś na przestrzeni przed sobą, w geście głębokiego zamyślenia. - Kiedy ja trafiłam tu po raz pierwszy, też nie wierzyłam, że to wszystko dzieje się naprawdę. Ale... Cóż, wtedy byłam tylko dzieckiem. Młodą dziewczyną. Naiwną i nie znającą jeszcze pełni zła tego świata, mającą pod opieką swoich młodszych braci. Dziecku łatwiej było zaakceptować fakt, że znalazło się w baśni. W cudownej Nibylandii, wśród syren, wróżek, Indian... Zaginionych chłopców. Ale rzeczywistość baśniowa wcale nie jest taka kolorowa, jaka może się zdawać. Kopciuszek okazała się być psychopatką, która ucięła swojej przyrodniej siostrze obie nogi, kiedy tylko dowiedziała się, że ta ma podobny rozmiar buta i naiwny książę może ich przypadkiem nie móc odróżnić, Mała Syrenka okazała się być teraz jedynie pianą w fontannie na dziedzińcu tego pałacu, a Piotruś Pan... Wcale nie był takim dobrym chłopcem, za jakiego go miałam. Baśń o nas mówi, że wróciłam do prawdziwego świata i o nim zapomniałam. Ale to nieprawda, nigdy nigdzie nie wróciłam. Chciałam z nim zostać, wiesz? Byłam głupią małolatą i... Cóż, zakochałam się. Ale on w niewielkim czasie po zakończeniu baśni zniszczył ten cudowny świat, w który wierzyłam i złamał mi tym samym serce. Uciekłam od niego i trafiłam tutaj, do Mortess, miasta pełnego baśniowych złodupców. To było... Dziwne, ale to właśnie oni - wyrzutki społeczne, dranie i mordercy - zachowali się względem mnie najbardziej ludzko. Przyjęli mnie do siebie. Nie krytykowali moich wyborów. Nie kwestionowali tego czy aby na pewno jestem jedną z nich. Po prostu przyjęli do wiadomości, że teraz żyję pośród nich. W przeciwieństwie do 'tych dobrych' 'tym złym' nie przeszkadza to, kim jest osoba opowiadająca się po ich stronie, jaką ma przeszłość czy któremu panu służyła. Dobra czy nie, zostałam tutaj powitana jak... Mała zagubiona dziewczynka, której trzeba dać trochę jedzenia i dach nad głową. Źli czasami wbrew pozorom robią dobre rzeczy... Ich złodupstwo polega bardziej na tym, że robią je dla siebie, nie dla innych. Uznali, że mogę im się przydać, ponieważ im więcej osób jest po stronie zła tym mniej na świecie żyje 'tych dobrych'. Niezależnie jednak od swoich powodów, oni mi pomogli, za co jestem im dozgonnie wdzięczna. Jeden z nich nawet pokazał mi drogę powrotną do mojego świata i pozwolił tam zostać... Powróciłam tutaj dopiero dwa miesiące temu, bo po prostu nie potrafię już żyć poza baśnią - Wendy pokręciła energicznie głową, jakby chcąc się wybudzić z jakiegoś transu, po czym spojrzała na Belladonnę przepraszającym wzrokiem. - Oh... Wybacz, zamyśliłam się i znowu zaczęłam opowiadać o sobie. A teraz najważniejsze jest, żeby pomóc tobie odnaleźć się w tym świecie! Lubisz jakieś baśnie? Sądzę, że gdybym przedstawiła ci kilka postaci, może łatwiej byłoby ci zaakceptować to, że znajdujesz się w takim a nie innym miejscu... Choć wybór postaci jest raczej ograniczony. Jak już mówiłam - znajdujemy się w stolicy zła, a nie w królestwie Pięknej i Bestii.
Um_ok:
- Za kogo mnie masz? Za przewodnika turystycznego? - czarnowłosa uśmiechnęła się kpiąco do niego, po czym przeniosła wzrok na pokrojone już przez nią warzywa i ostrożnie zgarnęła je do drewnianej misy, tak, żeby żadna, nawet najmniejsza drobina, przypadkiem nie spadła na podłogę. Następnie sięgnęła po jakiś zielonkawy płyn stojący na wyższej półce (żeby go dosięgnąć, musiała wspiąć się na palce, gdyż może jakoś przesadnie niska nie była, jednakże do osób bardzo wysokich z pewnością również nie należała) i odkorkowawszy go wlała jego zawartość do owej misy. - Najwięcej o 'prawdziwym świecie' mogłaby ci powiedzieć Wendy, w końcu stamtąd pochodzi, ale ona przyjmuje akurat gościa w swojej komnacie, więc nie sądzę, żeby chciało jej się z tobą rozmawiać - dodała po chwili, rozdrabniając roztwór warzywno-miksturowy w misie specjalnym drewnianym tłuczkiem i średnio zwracając na Dirka uwagę. - I nadal mi nie odpowiedziałeś, skąd cię tutaj przywiało. Stwierdzenie 'jestem nie stąd' raczej nie za wiele mi o tobie mówi.