Natarł na nich z mieczem, łukiem, czy czym tam miał.
Właściciel
Max
Kolejne dwie strzały wbiły mu się w brzuch, przez co też upadł na ziemię.
- No, to mieszkałaś w niej czy co? Bez obrazy, ale wydajesz się głupia jak but. -
Właściciel
//Heh///
RT
-Nie moja wina, że nie słyszałam o czymś, czego w sumie nie było. A przynajmniej informacje o tym nigdy tutaj nie dotarły.
Jenny zamyśliła się na chwilę.
- Dobra, powiedz mi tylko gdzie tu najbliższa droga jakaś, to dalej se poradzę. -
//Sądziłem, że będą mniej cierpliwi i wcześniej zejdzie. //
Jeżeli miał czym rzucić, to by rzucił.
Właściciel
Max
Nie dorzucił nawet do połowy odległości ich dzielącej.
-Ostatnie słowa, zdradziecki psie?
RT
-Obecnie trochę dziwne byłoby, gdybyś poruszała się po ulicach miasta...
- Czemu? Jakaś godzina policyjna? -
Właściciel
Max
-Ciągle o jakiejś zabawie?
Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź zostawili go w tym miejscu i sami ruszyli dalej.
RT
-Nie, mówiłam. W czasie wojen ludzie wychodzą dopiero po zmroku.
- A, no dobra. To co mam robić do zmroku? Nie chcę siedzieć bezczynnie. -
- Dobra, ale nic sekciarskiego. W czym Ci pomóc? -
Właściciel
RT
-Coś z lekami, żołnierze wrócą ranni, o ile wrócą.
- Mhm, tyle, że ja za bardzo nie potrafię w medycyne. No, chyba, że ograniczymy się do bandażowania. -
Właściciel
RT
-Na nic więcej nie możemy sobie pozwolić.
Max
Z trudem, ale tak.
- A, to dobrze. - Pokiwała głową w zrozumieniu. Rzeczywiście, po latach spędzonych na ringu, nabrała bardzo dużej wprawy w szybkim oraz skutecznym bandażowaniu ran i usztywnianiu skręceń czy złamań, jednak wszelka wyższa medycyna była dla niej magią.
- To kiedy Ci żołnierze przychodzą? -
No, to... gdzie może pójść?
Właściciel
RT
-Po bitwie, a my nie wiemy, kiedy wrócą.
Max
Przed siebie, albo spróbować się jakoś uratować.
A co jest wokół niego? Pustynia, czy coś konkretnego?
- Dobraaa....A co mamy robić do momentu kiedy wrócą? -
Właściciel
Max
Ciemność przed oczami.
RT
Wstała i się otrzepała.
-Pokażę ci.
- Mhm. - Podążyła za nią.
Właściciel
Max
Słabo, ale tak.
RT
Ta opuściła budynek i ruszyła do tego naprzeciwko.
Położył się więc, aby odpocząć.
Podreptała za nią, podziwiając otoczenie.
Właściciel
RT
Miasto na pustyni w klimatach Saracenów? Być może.
Max
Tylko niech nie zamyka oczu.
A gdzie sobie poszła jej koleżanka? Nie chciałby jej teraz stracić z oczu, bo co jak co, może i ma IQ na poziomie bagietki, ale przynajmiej ogarnia tą sektę i chyba nie ma wobec niej złych zamiarów.
Właściciel
RT
Otworzyła drzwi tuż obok i ruszyła do środka.
A ona za nią jak po sznurku.
Właściciel
RT
I poprawnie, bo okazało się, że w środku jest istny labirynt pułek.
Max
Udaje się to, z trudem, ale jednak.
Próbuje dalej. Wypoczął już?
- Co to za budynek? Jakiś magazyn czy co? -
Właściciel
RT
-Tak, magazyn.
Max
Może i tak, ale co z tego, skoro i tak umiera?
- Będziemy coś nosić? - Jenny zatarła ręce.
Umiera? Oj, nie chciał tego. Próbował więc wyjąć strzały.
Właściciel
RT
-Najprawdopodobniej, tylko poczekaj aż znajdę rozpiskę.
Max
Udało się, lecz ból przy tym był.
- Mhm. - Oparła się o scianę i skrzyżowała ręce.
Teraz tylko znaleźć jakieś szmaty.
Właściciel
RT
W końcu się zjawiła.
-Dobrze, mamy zapakować medykamenty i inne takie na kilka wozów, a następnie ruszyć w kierunku obozu wojskowego.
Max
Te, które miał na sobie?
- Jasne, gdzie te wozy? - Sprawdziła, jak zapakowane i ciężkie są te medykamenty .
O, ma jakieś. Nawet zapomniał. Coś drogiego czy taniego?
Właściciel
RT
-Z tyłu, za magazynem.
Dłonią wskazała na skrzynie i pakunki różnych wielkości.
Max
Ciężko określić.
Wzięła na ręce tyle, ile najwięcej potrafiła unieść, a siły jej nie brakowało. Uśmiechnęła się jak gdyby nigdy nic do kobiety i poszła do wozów.
Eh, niech straci. Urwał sobie pewną część i mocno owinął wokół rany.