Fiodor - główna baza wojskowa Sojuszu, do której nie dostaną się zwykli cywile. No, z wyjątkiem firmy Colt, która tutaj posiada aż dwieście swoich magazynów. Jednakże Fiodor nie jest jedynie bazą wojskową. Jest to też piękna planeta z bogatą fauną i florą, cieszącą się wieloma klimatami. Są więc tutaj tajgi, tundry, pustynie, jak i oceany, oraz dżungle. Jest to wielka mieszanka wielu rzeczy, jednakże i tak najważniejszą ze wszystkich jest Fiodor. Darmowa ciekawostka. Bazy dzielą się na sektory Fiodor I, Fiodor II itd. Pomaga to w organizacji wojsk, a zarazem tworzy to przydział dla żołnierzy. Dla przykładu Fiodor IV to sektor dla Pilotów Myśliwców, tuż obok Fiodor V będącym dla Pilotów Okrętów, jak i Fiodor VI dla pilotów działających w atmosferze, nie w kosmosie.
///I inna ciekawostka: Fiodor to mój niezrealizowany PBF o podobnych założeniach co Mascoawei. Ta planeta to pamiątka po tym projekcie.
Nasz (nie)dzielny pilot T-1 wraz ze swoją eskadrą patrolował tradycyjnie dżunglę Fiodoru. Jak zawsze czysto, więc można było podziwiać zachwycające widoki.
Właściciel
//Pamiętam... A chciałem tam zrobić czterorękiego Orka-cyborga trudniącego się piractwem ;-;//
Owszem, a niech zamkną się wszyscy ci, którzy uważają, że po kilkuset takich lotach owe widoki będą nudne lub nieciekawe, bo zawsze zapierają dech w piersi, jak dzisiaj.
Zawsze to raduje oczy. Człowiek nie myśli wtedy, że w całej galaktyce panuje straszliwa wojna. No cóż, trzeba jednak wrócić do świata istot rozumnych. Już minęło sporo czasu, a eskadra nie wyruszyła na żadną misję bojową.
Właściciel
Być może zmieni się to po powrocie do bazy, gdzie to właśnie się kierujecie z racji zakończonego już patrolu.
Oby. Choć ryzyko śmierci wysokie, to jednak trzeba pełnić swoją służbę. Tak jak Ojciec.
Właściciel
Dokładnie... Swoją drogą, ciekawe co u niego? Niemniej, wylądowaliście szczęśliwe, teraz wypada oddać myśliwiec w troskliwe dłonie mechaników i przy okazji z niego wyjść.
Jak to co? Zaginiony w akcji, ale funkcje kombinezonu wskazują na to, że żyje.
Wykonał tradycyjnie to, co przy każdym lądowaniu, a następnie opuścił swoją maszynę.
Właściciel
Od razu zajęli się nią technicy, piloci zaś ruszyli do koszar lub kantyny, jedynie Wasza przełożona skierowała się do dowództwa.
No cóż, to logiczne. Ruszył do kantyny.
Właściciel
Trafiłeś tam bez problemu, obecnie poza Tobą i kilkoma innymi pilotami była pusta, może nie licząc droida serwującego Wam posiłki.
No cóż, pozostało zdjąć hełm i ruszyć do swoich.
Właściciel
Ewentualnie nałożyć sobie coś do jedzenia, choć to tak opcjonalnie, jeśli nie jest się głodnym.
Jadł wcześniej, teraz to było zbędne.
Właściciel
Pozostali wzięli głównie coś do picia, tylko jeden był na tyle głodny, żeby wziąć się za jakąś golonkę i warzywa z puszki.
Sam coś zabrał do picia. Właściwie to zabrał puszkę Wezequelli.
///Płacimy, czy...?
Właściciel
//Wyżywienie, zakwaterowanie i całą resztę (ogółem wikt i opierunek) macie zapewnione.//
Z racji tego, iż chłodzono ją w prawdziwym lodzie, była zimna, a napój w środku orzeźwiający. Pozostali piloci zaczęli machać w Twoim kierunku, żebyś dołączył.
A więc dosiadł się do nich.
-I jak? Mały raj w Sojuszu, prawda?
Właściciel
Pokiwali głowami i przytaknęli, jedynie ten jedzący ograniczył się jedynie do kiwnięcia.
- Ciekawe, gdzie wyślą nas na następną misję? - zastanowił się na głos, gdy już przełknął kęs mięsa.
-Obstawiam najbardziej pomoc piechocie podczas odbijania planety Qurean.
Właściciel
- To byłoby zbyt proste. - odrzekł, a reszta zaśmiała się, gdyż to jednocześnie była najbardziej oczywista i prawdopodobna opcja.
-Ni niestety, takie czasy.
Właściciel
Skinął głową i w milczeniu dokończył posiłek, aby później zdać brudne naczynia i udać się do wyjścia, a potem zapewne do koszar.
-Tak z ciekawości. Słyszał ktoś coś o zmianach na tamtym froncie? Jakieś nowe maszyny?
Właściciel
- Jeśli masz na myśli nowe typy, to nie. - wyjaśnił jeden z pilotów. - Ale za to jeśli chodzi Ci o kolejne zastępy tych samych, które już znanym, to jak najbardziej.
-Całe szczęście. Od Karmazynowych słyszałem, że bardzo słabo u nich z działami p.lot.
Właściciel
- Ja z kolei słyszałem, że nie mają ich w ogóle, a te wypi**dki Q-1 strzelają ze swoich niby działek do naszych maszyn. Normalnie śmiech na sali.
Właściciel
- Dla nich gorzej. - przyznał, a później spojrzał za Ciebie, w kierunku wejścia i wstał, podobnie jak reszta.
Czyli ktoś ważny. Czyli również wstał i się odwrócił.
Właściciel
Dobry ruch, bo była to Wasza przełożona.
- Spocznij. - powiedziała, zaś w jej ręku dostrzegłeś notes elektroniczny, który prawdopodobnie sugeruje, że przekaże Wam wytyczne dotyczące nowej misji.
No cóż, zwolnił jej miejsce, jeżeli zamierzała usiąść.
Właściciel
Nie, bo chyba wolała przejść do konkretów.
- Naszą eskadrę, wraz z kilkoma innymi, zapakują na jakiś okręt, który będzie eskortować jednego z naszych dyplomatów, jaki ma udać się na rozmowy z przedstawicielem Imperium Kluurgów. Tak, mi też się to nie podoba, ale rozkazy to rozkazy. Wylatujemy dziś, o zmierzchu. Pytania?
-Federacja jest zagrożeniem, czy tylko Kluurgowie?
Właściciel
- Federacji tam nie będzie, a spotkanie odbędzie się w neutralnej przestrzeni kosmicznej.
Właściciel
Inni pytań nie mieli, więc ona odmaszerowała, zostawiając Was ponownie samych.
Właściciel
- Niby czego? - spytał jeden z pilotów znad puszki ze swoim napojem.
Właściciel
Pokiwał głową, rozumiejąc o co Ci chodzi i wrócił do picia w ciszy.
- Kluurgowie... Czemu akurat Kluurgowie? - spytał inny, gdy milczenie przedłużało się.
-Spokojnie. Nie pozwolę, by siedzieli ci na ogonie.
Właściciel
- Prędzej ich niewolnicy, bo nigdy nie widziałem Kluurga w myśliwcu, raczej w bombowcu.
-Zobaczymy. Może to ten dzień, kiedy trafi się ewenement?
Właściciel
- Widziałem ich w akcji na lądzie, więc jestem ciekaw czy działają podobnie też w kosmosie.
-Zawsze frajda, bo coś nowego.
Właściciel
Wzruszył ramionami i ruszył do koszar, aby odpocząć przed misją, podobnie jak reszta.
No cóż, on dobił swój napój, a następnie sam ruszył do koszar.
Właściciel
Jak to żołnierz nauczyłeś się zasypiać zawsze i wszędzie, więc dość szybko zasnąłeś. O dziwo nie obudziła Cię poranna zbiórka, ale lekkie szturchanie, gdy na zewnątrz jeszcze było ciemno.
Otarł kark lekko się unosząc. Zaczął szeptem.
-Coś się stało?