Właściciel
- Ach, jeszcze Ty. - mruknął roztargniony na Twój widok. - Idź z resztą, tam dowiesz się wszystkiego. - wyjaśnił i wrócił do dyskusji z resztą.
Tak więc poszedł za resztą.
Właściciel
Dognałeś ich bez problemu, lecz co teraz?
Szedł razem z nimi w szyku.
Właściciel
Idąc tak niewiele się w sumie dowiesz, może poza tym, że idziecie z wyjścia do hangaru, czyli jakichś wrót strzeżonych przez trzy droidy bojowe B1.
-Na prawdę tną koszty
Rzekł pod nosem.
Właściciel
Po krótkim wylegitymowaniu grupy otrzymaliście zgodę na wejście, co też pozostali uczynili.
Również wszedł rozglądajac się po środku
Właściciel
//Na serio nie masz zamiaru pogadać z innymi, choćby po to, żeby wiedzieć co robić?//
Właściciel
//Paladyni Krwawego Półksiężyca to nie żadne śmieszki.//
-Co mamy tu robić?
Zapytął kogoś.
Właściciel
- Potrzebne nam zapasy, części do naprawy korwety i informacje. - wyjaśnił zapytany przez Ciebie Paladyn.
Tymczasem grupa weszła już do środka i ukazało się jej wnętrze stacji kosmicznej przypominające rynek, targ, bazar lub coś w tym guście, acz znacznie większe, niż którykolwiek z Was mógł widzieć. W roli sprzedawców, kupców, klientów, ochroniarzy i złodziei wcielali się przedstawiciele obu płci i przynajmniej kilkunastu ras.
-Zaraz wrócę, tylko coś załatwię.
Powiadomił dowódcę i rozejrzał się za stoiskiem z komunikatorami, udał się do niego.
Właściciel
- Nie tak prędko. - odrzekł, kładąc Ci dłoń na ramieniu i jednocześnie przytrzymując stanowczo w miejscu. - O co niby chodzi?
-Od miesiąca z rodziną nie gadałem, bo komunikator mi się zje**ł. Poza tym nie mam co czytać.
Odrzekł stanowczo.
Właściciel
- Nie jesteśmy tutaj na zakupach czy uciechach, mamy misję do wykonania. Zapomniałeś?
-Wrócę za 5-10 minut. Obiecują dowódco.
Rzekł prostym żołnierskim tonem.
Właściciel
- Masz cztery. - rzekł i puścił Cię, a jeśli mówi, że cztery minuty, to cztery minuty i odliczanie zaczęło się od teraz, także chyba pora się ruszyć, nieprawdaż?
Ruszył jak najprędziej w poszukiwaniu stoiska z komunikatorami.
Właściciel
Znalazłeś takie w około minutę, teraz tylko wybrać jakiś, kupić i wrócić, a przede wszystkim zmieścić się w wyznaczonym czasie.
Wziął przypadkowy, zapytał o cenę, zapłacił i wrócił.
Właściciel
Stałeś się co prawda lżejszy o sto kredytów, gdyż handlarz nie zmarnował okazji, aby wykorzystać, że Ci się spieszy i zedrzeć jak najwięcej, ale dzięki temu wzbogaciłeś się o nowy komunikator. No i zmieściłeś się w umówionym czasie, a to chyba było najważniejsze, nieprawdaż?
-Co teraz mam robić? Po prostu poszukać części?
Zapytał dla pewności.
Właściciel
- Podzielę Was na grupy, ale tak, poza tym tyle. Choć miejcie oczy i uszy szeroko otwarte, są szanse, że trafimy na tych piratów już tutaj. A oni nie wiedzą, że ich ścigamy.
-Każdy dostanie kulkę jak tylko wyjmie broń nie do handlu. Oczywiście w jamę bruszną, albo jajca, bo trza wycisnąć informacje o reszcie.
Odrzekł standardową formułką i poczekał na to formowanie w grupy.
Właściciel
- Macie ich unieszkodliwić od razu, a do tego cicho. - zbeształ Cię jeszcze dowódca i odszedł wraz z dwójką podwładnych. Tobie też przypadło tylu towarzyszy, którzy ruszyli w kierunku innym, niż trzy pozostałe grupy.
Szedł razem z nimi. Przypomniał sobie kim są. Rozglądał się.
Właściciel
Obaj byli ludźmi, byłymi najemnikami, a obecnie jednym z najskuteczniejszych wojowników w Waszej załodze.
Ujrzałeś to, co wcześniej, czyli przedstawicieli obu płci i wielu ras, handlujących wszystkim i kupujących wszystko: Broń, amunicję, pojazdy atmosferyczne, jedzenie, napoje, niewolników, ubrania i znacznie więcej.
Właściciel
No i szedłeś, choć wypada też się rozglądać lub zrobić cokolwiek innego, co pomoże w odszukaniu piratów lub potrzebnych części do naprawy korwety.
No to się jeszcze rozglądał.
Właściciel
Kilku piratów z pewnością było, ale ciężko stwierdzić, czy któryś był Waszym celem.
Sprawdził czy nie ma na sobie jakiegoś elementu typowego dla palladynów krawawego. Symbolu, spodni, tatułażu czy innego gówna.
Właściciel
Żaden z piratów takowych nie posiadał, Ty wręcz przeciwnie, bo trochę ciężko, żebyś ich nie miał, będąc członkiem tejże organizacji, a nawet zakonu czy też bractwa.
-Może po prostu weźmiemy to co potrzebujemy i wymordujemy wszystkich? Na pewno są tu jakieś szemrane typy.
Rzekł do kompanów.
Właściciel
- A dostałeś takie wytyczne? Nie? No właśnie, więc siedź cicho i rób to, co szef kazał.
-Ale poniekąd nie jest to aż tak niezgodne z wytycznymi.
Właściciel
- Nie wymordujemy całej stacji bez powodu, idioto. Chyba, że mają nas ścigać na równi z tym, co sami tępimy.
-Galaktyka jest duża i pełna wielu żyć. Zaś złoczyńców jest znacznie mniej. Nawet jeśli mielibyśmy pozbyć się 95% życia by całkowicie pozbyć się zła, to i tak damy szansę na odnowę, tym razem kontrolowanego by nie było więcej nie prawości. To proste fakty.
Właściciel
- Pogadaj o tym z szefem, może go przekonasz, bo mnie niezbyt.
-Wolę nie zostać spalony na stosie za herezję.
Odrzekł rozglądając się dalej.
Właściciel
- Słusznie. - odpowiedział, a Ty podczas takiego wpatrywania dostrzegłeś człowieka definitywnie będącego piratem, ale czy na pewny tym, którego szukacie?
Podszedł do niego z ręką blisko kabury.
-Chłoptasiu, czołem! Szukam ja cie panie takiego typka, co ośmielił mi się podpierdzielić jednego gnata. Czarna apaszka, bysior taki z tatuażem kobry na barku. Człowiek, murzyn. Widziałeś?
Zapytał.
Właściciel
- Nie, ale kojarzę tatuaż u kogoś innego. - odpowiedział.
-Jaka grupka takowe nosi?
Sprawdził czy typ nie ma takowego.
Właściciel
Nie ma, a przynajmniej nie w jakimś widocznym na pierwszy rzut oka miejscu.
- Widziałem tylko jednego, Ork w pancerzu, bez prawego oka.
-Gdzie?....
Przycisnął go do ściany i pokryjomu przystawił lufę do nerek.
-Gadaj.
Właściciel
Pirat był piratem, nie byle cywilem, więc zamiast poddać się bez walki zdzielił Cię z główki, ale na szczęście spudłował i nos masz wciąż cały, choć czoło boli jak cholera. Wykorzystał też okazję, aby spróbować wyrwać Ci broń z dłoni.
Strzelił mu w stopę i wyje**ł lewym prostym w ryj.