[Kyralia.: Imardin - Wewnętrzny Krąg.]

Temat edytowany przez Erotta - 4 grudnia 2016, 20:57

Avatar Erotta
Właścicielka
Degant.:

Nikt mu nie przeszkadzał w konsumpcji. Tylko po chwili dało się słyszeć głośne rżenie konia za oknem... I faktycznie, to Maria jechała na koniu, zawzięcie goniąc za jakimś powozem... Z inkalem Gildii na drzwiach. Nawet nie pozwoliła służącej założyć koniowi siodła, tak się śpieszyła! Biedne zwierzę... I biedni ludzie, których mało co nie potrąciła na ulicy! Biedny właściciel straganu, którego stoisko stanęło na drodze Marii... Szczęście, udało jej się zmusić konia do skoku i samo stoisko nie zostało staranowane, jednak jedno kopyto i tak zahaczyło o skrzynkę z owocami pachi, której zawartość rozsypała się po bruku... Tak więc dalszemu śniadaniu Artura towarzyszył jakże (nie)wesoły krzyk sprzedawcy. -JAK JEDZIESZ, GORINIE!?- Czyż nie cudowny akompaniament?

Vapen-chan.:

-Ciężko stwierdzić. Zeszła noc jest przykładem tego, jak różnorodnie morderca wybiera swoje ofiary. Zginął Elert z rodu Verner, Domu Paren, oraz Alice Julis, prostytutka że Slumsów, która zjawiła się w Wewnętrznym Kręgu dla swojego stałego klienta - Elerta. Poza tym powiązaniem nie zgadza się jednak prawie nic. Zostali zabici osobno, on w swojej sypialni po odprawieniu jej, ona przy bramie prowadzącej do Zewnętrznego Kręgu, kiedy już wracała do siebie. A mimo to ich zwłoki znaleziono razem, tuż przed drzwiami pałacu. Dość zastanawiające...- odpowiedział Administrator, już bez cienia uśmiechu, nadal wyglądając przez okno. Mistrz Osen widocznie się zdumiał. -Chwileczkę!- zaczął czegoś gorączkowo szukać wśród dokumentów, które miał w rękach. -Nigdzie nie jest napisane, żeby Alice była prostytutką! Z tego... Z tego co mówił ten Gwardzista ona była siostrą Elerta i nie nazywała się Julis..!- powiedział, raz jeszcze przejeżdżając wzrokiem po kartce, którą znalazł pośród pozostałych. Na twarzy Lorlena wykwitł gorzki uśmiech. -Ponieważ to jest wersja oficjalna, na której wpisanie w akta nalegała rodzina zmarłego. Tą nieoficjalną część raportu przedstawiono mi na osobności...- rzekł, po czym przeniósł wreszcie wzrok na Jude. -W każdym razie, zróżnicowanie klas społecznych ofiar jest naprawdę ogromne. A ofiary z różnych dat nie mają ze sobą praktycznie żadnych powiązań...- uzupełnił, po czym zerknął na mistrza Osena, który nadal kartkował notatki i dokumenty, że sceptyzmem wymalowanym na twarzy. A gdzieś za ich powozem rozległ się krzyk. -JAK JEDZIESZ, GORINIE!?- po chwili jakaś kobieta na koniu prześcignęła ich powóz, z radością wołając. -Udało się! Udało się!-

Avatar
Konto usunięte
Jude wyjrzał za okno, jednocześnie zaciekawiony tymi krzykami, jaki i nieco zaniepokojony opowiadaniem Lorlena.
-I nikt mordercy nie widział?- Ponownie zadał pytanie. -Może się mylę, ale brama Zewnętrznego Kręgu powinna być dość... - Zamilkł na chwilę szukając odpowiedniego słowa. - Strzeżona. Tak samo służba Elerta powinna była coś zauważyć.- Dodał.
-Gdyby nie to, że reszta ofiar nie była ze sobą jakkolwiek związana mógłbym przypuszczać, że komuś nie spodobały się relacje pomiędzy tą dwójką.- Wzruszył ramionami, wracając do obserwowania okładki dziennika.

Avatar
Konto usunięte
O Lepszy akompaniament nie mogłem prosić
Kiedy skończył jeść,Artur ruszył do swojej kuźni , w celach wcześniej zadeklarowanych , jednakże dzisiejszy dzień pracy powinien mu pójść szybko, ponieważ cały pancerz już był praktycznie zrobiony jak i również wy dekorowany, pozostało mu jedynie dołączyć przyłbicę do reszty hełmu oraz doczepić pióra do niego

Avatar Erotta
Właścicielka
Vapen-chan.:

-Znalazło się kilku świadków, choć ich zeznania Gwardia uznała za chaotyczne i pozbawione sensu, przy okazji poddając w wątpliwość poczytalność tych osób. Kilka z nich zachowuje się naprawdę... Nietypowo. Zupełnie, jakby postradali rozum, jak twierdził Gwardzista, z którym rozmawiałem. Wspominał też, że wersje wydarzeń tych świadków drastycznie różnią się między sobą, nawet w czymś tak podstawowym, jak ilość sprawców, bądź ich płeć...- odrzekł Administrator, ponownie wyglądając przez okno. -Jedna z wersji tego, jak mógł wyglądać sprawca, przypomina trochę twojego służącego...- zauważył mistrz Osen, raz jeszcze przejeżdżając wzrokiem po linijkach dokumentu, który miał obecnie na wierzchu sterty. I zwracał się chyba właśnie do Jude. -A jeszcze inna mnie. Nie sądzę, żeby trzeba się było przejmować którymkolwiek z zeznań świadków, skoro większość z nich dotąd twierdzi, że zaatakował ich księżyc, kiedy próbowali uciec z miejsca zdarzenia...- odparł Lorlen i w powozie znów zapanowała momentalnie niczym nie zmącona cisza. Co do okładki dziennika... Skórzana, ze złotymi, ozdobnymi literami układającymi się w słowo ideał oraz wyszywaną ilustracją kwiatów pachi. Nieco porysowana i podniszczona miejscami, ale cóż się dziwić? W końcu przetrwała wojnę... Nagle powóz gwałtownie przyśpieszył. Dobiegł ich urywek kłótni Cassimira z woźnicą, jednak żaden z nich nie był w stanie rozróżnić poszczególnych słów. A powóz wciąż przyśpieszał, jakby... Jakby woźnica (bądź Cassimir) z niewiadomej przyczyny próbował się ścigać z tą kobietą, która ich wcześniej prześcignęła! A może tak też było w rzeczywistości? Kto to wie?

Degant.:

Nie natknął się na nikogo po drodze, toteż nikt go nie zatrzymał. No dobrze... Może jednak coś mu tam przeszkodziło w spokoju i ciszy, jednak nic go na pewno nie zatrzymało. A mianowicie podekscytowane głosy pokojówek w sąsiednim korytarzu od tego, którym właśnie szedł.

-Widzisz! Tam jedzie powóz magów! Mówiłam wam, że go widziałam!
-Bogowie! Co pani Maria właściwie robi na koniu, ścigając się z powozem Gildii!?
-A czy to ma jakieś znaczenie? Spójrzcie na nich! Czyż nie są tacy... Och, no wiecie same!
-Przystojni? No trochę... Zwłaszcza ten w niebieskim mi się podoba. To Administrator, co nie?
-Mhm. Choć mi się bardziej podoba ten przy oknie... O! Albo ten służący, co siedzi obok woźnicy!
-Też niezły! Ale ja wolę magów od służących. Mają w sobie takie coś... Taki jakby czar!
-W sumie to się z tobą zgadzam... A zobacz na tego służącego! Co on w zasadzie teraz robi!?
-Wygląda na to, że wyrwał woźnicy lejce i się ściga z panią Marią... Po co w zasadzie on to robi?
-Wielkie nieba! Co za... Choć muszę przyznać, że ma w sobie coś takiego... Buntowniczego!
-Prawda. A mina pani Marii! Cholibka, zaraz jej się koń spieni, jak nie zwolni pędu!
-Powóz Gildii jest cięższy, ale ma lepsze konie, na dodatek aż cztery. Jak myślicie? Kto wygra?
-Ten, kogo Gwardia nie zatrzyma za przekroczenie prędkości, moim zdaniem... Czyli ten służący.
-Też tak uważam! Ale pani Maria raczej nie da za wygraną, tak sądzę...- stwierdziła służka.

I dalej już nie słyszał ich rozmowy, bo było już za daleko. I już mu nic nie przeszkadzało.

Avatar
Konto usunięte
Jude zmarszczył brwi, ponownie zerkajac za okno. Powoli przetrawiał to co powiedział Mistrz Osen oraz Administrator.
-Przypomniała mi się pewna legenda.- Zaczął. -Natknąłem się na nią dość dawno, ale ponoć jest popularna w slumsach. Rzecz idzie właśnie o księżyc który ponoć zaatakował świadków.- Zerknął na magów siedzących przed nim. -Zastanawiam się czy możliwym jest by kilka osób wzięło do siebie tą opowieść i teraz wymierzali karę na tych którzy popełnili jakieś przestępstwa.- Powiedział to jakby od niechcenia, zostawiając wreszcie macanie dziennika i zajmując się skubaniem rękawów szaty. Wzruszył ramionami. -Ale oczywiście może to być jedynie moje skojarzenie.-

Avatar Erotta
Właścicielka
Administrator uśmiechnął się lekko. -Ciekawa teoria. Nie wyjaśniałaby ona jednak, dlaczego świadkowie sprawiają wrażenie, jakby popadli w najprawdziwszy obłęd, oraz dlaczego twierdzą, że widzieli zdarzenia, które są niemożliwe nawet w przypadku, gdyby sprawca był magiem. Przykładowo gwardziści, którzy tej nocy pilnowali bramy prowadzącej do Zewnętrznego Kręgu, zeznają, iż Julis najpierw została zamordowana poprzez dźgnięcie sztyletem w brzuch, a później sama odeszła o własnych siłach w kierunku pałacu, mimo iż nie wykazywała już żadnych czynności życiowych, kiedy chwilę wcześniej próbowali jej pomóc. Sprawca, według jednego z gwardzistów, dosłownie rozpłynął się w powietrzu, według drugiego, jednym skokiem dostał się na trzecie piętro jednego z mieszkań i odszedł skacząc po dachach, a według jeszcze innego, zabił jeszcze kilku z nich, kiedy próbowali z nim walczyć, wziął ciało dziewczyny na ręce i wyszedł z nią przez główną bramę, mimo iż ten sam gwardzista wciąż twierdził, że zmarła szła o własnych siłach i to w kierunku pałacu, a nie przez bramę. Jedna ze służących Elerta twierdzi, że widziała masakrę swojego pana na jego łóżku, a później sama została zabita, mimo iż na łóżku nie ma żadnych śladów krwi, które ona rzekomo widziała, a ona sama nie zdaje się mieć nawet najmniejszych obrażeń. Drugi służący zeznał, że Elert sam wyskoczył przez okno, wiedziony tajemniczą, pięknie brzmiącą muzyką, jednocześnie dodając, że chwilę wcześniej udusił go jakiś mężczyzna - wszyscy inni świadkowie, poza jednym z gwardzistów, twierdzą za to, że sprawcą była kobieta. Można by jeszcze bardzo długo wymieniać, jak bardzo chaotyczne i niezrozumiałe były relacje świadków, ale szczerze powiedziawszy pozostałe brzmią tak dziwnie, że sam nie jestem w stanie ich powtórzyć, żeby niechcący czegoś w nich nie pozmieniać...- stwierdził, a mistrz Osen westchnął, odkładając dokumenty na bok. -Słyszałem legendę, o której mówisz. Konkretniej nazywa się ona Klątwą Oka. Mówi ona, że księżyc widzi wszystkie nasze uczynki, kiedy jest w pełni i wymierza zbrodniarzom okrutną sprawiedliwość, wprowadzając ich w szaleństwo. Nie ma jednak w tym ani słowa o tym, żeby księżyc kogokolwiek atakował, a tym bardziej zabijał...- uzupełnił, po czym wyjrzał przez okno i zmarszczył nieznacznie brwi. -Co ten woźnica wyprawia? Jedzie całkowicie niezgodnie z przepisami...- mruknął, a Administrator również spojrzał przez okno. -To chyba nawet nie woźnica prowadzi... Leży na ziemi kilka metrów za naszym powozem, musiał spaść na wyboju- stwierdził, a mistrz Osen przeniósł na niego skonsternowane spojrzenie. -Więc kto prowadzi?- zapytał. Lorlen wzruszył ramionami. -Zapewne Cassimir...-

//Vapen-chan, właśnie zapracowałaś sobie na dziesięć punktów do wykorzystania w firmowym sklepiku, bądź zaoszczędzenia do uzbierania jeszcze większej sumy. Punkty można wymieniać na korzyści na Czacie Imardinu, a sama promocja nie obowiązuje w żadnym innym PBF'ie.

Avatar
Konto usunięte
//Jea d-.-b

Jude wzruszył ramionami, jakoś tak ignorując wzmianki o Cassamirze. Może jego duma nie pozwalała mu przegrać w tych wyścigach z nieznajomą?
Myślami wrócił do morderstw, jednak po chwili tylko pokręcił głową, spychając sprawę na dalszy plan. Jakkolwiek go zainteresowała, to teraz i tak miał inny priorytet.
-Czy istnieje możliwość skorzystania z zasobów Królewskiej Biblioteki?- Zapytał, zerkając na magów na przeciwko.

Avatar
Konto usunięte
Artur nie zwrócił zbytnio uwagi na pogaduszki służących i nadal szedł w stronę swojej pracowni, przy okazji również zaczął się zastanawiać co będzie robił po tym jak skończy pracować
Może poczytam jakąś książkę, albo pójdę na spacer hmmmmm .........

Avatar Erotta
Właścicielka
Vapen-chan.:

Administrator wzruszył ramionami. -Pewnie tak, jeśli uda ci się przekonać kogo trzeba, że przeszukanie jej może się okazać przydatne w śledztwie...- powiedział, po czym spojrzał na niego i uśmiechnął się ciepło. -Niech zgadnę: Właśnie dlatego zgłosiłeś się do pomocy w tej sprawie? Żeby pod pretekstem pomocy poszukać czegoś na temat wojny Sachakańskiej?- zapytał, po czym zerknął na dziennik, jednak krótko, gdyż po ułamku sekundy znów przeniósł wzrok na Jude. Nie było jednak co się dziwić temu, że wiedział, jakie tematy interesują alchemika. Wielu magów o tym wiedziało - korespondowanie z tyloma uczonymi specjalizującymi się właśnie w tym temacie wręcz nie mogło pozostać niezauważone. Mimowolnie przypomniało mu się, jak Cassimir kiedyś zażartował, że magowie przypominają mu klasyczne kobiety - szaty magów przywodzą mu na myśl niedopasowaną suknię z długimi rękawami, a nikt tak jak magowie nie zdobywa informacji tak szybko poprzez zwykłą wymianę ploteczek. Dodał też wówczas, że niektórym nie brakuje też przewrażliwienia na własnym punkcie i spojrzał wymownie na Jude. Cóż, może nie była to jednak obelga, a po prostu prawda... Powóz ponownie przyśpieszył, a przez okno widać było ową kobietę pędzącą na koniu i wygrażającą Cassimirowi takim słownictwem, że nawet w Slumsach uznano by je za nieodpowiednie (a mieszkańcy Slumsów ponoć klną bardziej niż jakakolwiek inna część społeczeństwa). A wyglądała na arystokratkę! Kto by pomyślał, że członkowie Domów w ogóle znają takie przekleństwa... Po chwili znów ich wyprzedziła, ponownie znikając Jude z oczu.

Degant.:

W końcu doszedł do tej pracowni. Już absolutnie nic nie zakłócało jego spokoju.

Avatar
Konto usunięte
Po dotarciu do swojej pracowni, Artur natychmiastowo wziął się do pracy, poszedł do wielkiego stołu gdzie zostawił hełm i przyłbice, następnie scalił główną część z płytą frontową. Kiedy już to zrobił to zajął się dekorowaniem swego dzieła, zanim jednak do tego przejdziemy trzeba dodać że klient poprosił o to żeby pancerz był udekorowany motywem słońca, i tak się stało, na płycie pancerza widniały pozłocone grawerunki promieni słonecznych, wykończenia były wytopione w kształt płonącej gwiazdy, najlepsze Artur zostawił na hełm, bowiem do niego doczepił specjalną złotą płytkę która oczywiście miała kształt słońca z falistymi promieniami, to właśnie do niej zamierzał doczepić pióra Mulooka oraz innych ptaków, po skończeniu to miało wyglądać tak jakby słońce wschodziło za głowy osoby noszącej ten hełm.

Avatar
Konto usunięte
Jude również z uśmiechem przytaknął.
-Staram się po prostu łączyć przyjemne z pożytecznym.- Powiedział to tak, że nie wiadomo czy to śledztwo jest przyjemnością czy też chodziło mu o zdobycie informacji o wojnie. Lekko się wyprostował, upominając siebie w myślach, by nie zaczynał tematu. Nie chciał zanudzić pozostałych dwóch magów. Do tej czynności idealnie nadawał się Cassamir, który jakoś nigdy nie narzekał, więc alchemik wychodził z założenia, że nie ma on nic przeciwko długiej gadaninie o wojnie, Sachace i wojnie Sachakańskiej.
Spojrzał za okno, śledząc wzrokiem kobietę na koniu, dopóki ta zupełnie nie znikła mu z widoku. Zapewne zrównała się z siedzącym służącym lub też końmi ciągnącymi powóz. Powstrzymał odruch wzruszenia ramionami. Podróż zaczęła mu się już trochę dłużyć, a dziennik przyjemnie ciążył na jego kolanach. Być może chwilowo nie będzie zbyt taktowne wrócić do czytania go, ale gdy tylko dostanie się do Królewskiej Biblioteki... Najprawdopodobniej nie była ona tak wspaniała jak ta w Capii, do której czasem chodził jako dziecko. Ale zapewne też porażała swoją wielkością i... To tu, a nie w Elyne, były zgromadzone w większości informacje które go interesują.

Avatar Erotta
Właścicielka
Degant.:

No to miłego pracowania. Nikt mu jak na razie nie przeszkadzał w wykonywaniu tej roboty.
Nie miał też powodu do pośpiechu, gdyż na dzisiaj nie miał nic ważniejszego zaplanowanego.

Vapen-chan.:

-W tej książce pewnie nie znajdziesz zbyt wielu przydatnych informacji...- zauważył Administrator, raz jeszcze zerkając na ów dziennik z czasów wojennych. Ponownie się uśmiechnął. -To mało znana ciekawostka, ale przed wojną panowała podobno moda na pisanie dwóch dzienników, Ideału i Tragedii przy czym w żadnym nie pisało się do końca prawdy. Ideał zawierał tylko pozytywną część wydarzeń, Tragedia negatywną. Pisanie tej pierwszej miało pomóc piszącemu spojrzeć na świat bardziej optymistycznie, a drugiej - pozbyć się trosk poprzez przelewanie ich na papier w najgorszej możliwej formie. Jeden dziennik miał tyle kartek, ile dni miał rok, dzięki czemu można było opisać każdy dzień pokrótce. Pod koniec roku zazwyczaj Ideał chowało się w stałym miejscu w domu, gdzie znajdowały się pozostałe Ideały, a Tragedię palono, przez co nie ostało się ich wiele. Jeśli naprawdę interesuje cię wojna Sachakańska, nie powinieneś czytać Ideału, niewiele w nim znajdziesz. Ponieważ wtedy czasy były dość niepewne, w Ideałach skupiano się na każdym pozytywnym szczególe, nawet na tym, że zobaczyło się danego dnia pięknego motyla, albo zjadło solidny posiłek. Tragedia powiedziałaby ci znacznie więcej o wydarzeniach bezpośrednio dotyczących wojny...- powiedział, po czym wyjrzał w zamyśleniu przez okno, a jego uśmiech zniknął, ustępując miejsca swego rodzaju melancholii. -Czytałem kiedyś jedną, właśnie z tamtego okresu, z tym, że zapisaną przez Sachakanina. Całkiem ciekawa lektura, choć mocno... Przygnębiająca. Ale można dowiedzieć się wielu interesujących rzeczy, o których historia milczy. Na przykład tego, że Sachakanie wcale nie weszli do Imardinu i nie zrównali miasta z ziemią, jak twierdzą podręczniki, a zostali rozgromieni przez magów Gildii w szczerym polu kilka kilometrów od stolicy. Nadal jednak nie wiem, co w istocie doprowadziło do późniejszego całkowitego zniszczenia miasta, po czasach wojny Tragedia tego kupca ubolewała nad fatalnymi plonami w owym roku, podobno spowodowanymi nagłym nieurodzajem na dzisiejszym Pustkowiu, o które Sachaka obwinia Kyralię...- dodał, obserwując dziewczynę, która znów nie mogła nadążyć za ich powozem, ponieważ jej koń zaczął się pienić - był już na wyczerpaniu. Po chwili zniknęła gdzieś w tyle i tyle ją widzieli. A przynajmniej na razie, bo nie wyglądała na taką, co daje za wygraną...

Avatar
Konto usunięte
Jude z nieskrywanym zainteresowaniem słuchał Administratora, palcami bębniąc o okładkę. Wszystko co wydawało mu się szczególnie ważne starał się wyryć w pamięci, ale... Każda informacja była dla niego cenna.
-Czy można znaleźć gdzieś jakiś egzemplarz Tragedii?

Avatar
Konto usunięte
I się nie spieszył, jednak w momencie kiedy skończył mocowanie przyłbicy z hełmem to zajął się mocowaniem piór, oczywiście się nie śpieszył ale raczej tak czy siak nie powinno mu to długo zająć

Avatar Erotta
Właścicielka
Vapen-chan.:

-Z pewnością, choć bardzo trudno je zdobyć. Jak już mówiłem, pod koniec każdego roku większość osób paliła swoje Tragedie, więc nie ostało się ich dużo. Choć powinienem nadal mieć gdzieś ten egzemplarz o którym już wspominałem. Po powrocie mogę się zanim rozejrzeć, jeśli chcesz i pożyczyć ci go na trochę...- powiedział i uśmiechnął się do niego lekko. -Dotarliśmy!- oznajmił pozbawionym emocji głosem Mistrz Osen, który widocznie w pewnym momencie całkowicie stracił zainteresowanie ich rozmową, a gdy powóz się zatrzymał wysiadł jako pierwszy, czekając na Lorlena kawałek od powozu. Administrator jednak nim wysiadł zerknął na Jude, oczekując widocznie odpowiedzi na jego propozycję, z uprzejmym uśmiechem na ustach.

Degant.:

Napisać, że gówno mnie obchodzi praca nad tą zbroją i raczej nie będzie dłuższych odpisów, dopóki wreszcie nie zacznie się coś dziać, byłoby niegrzeczne, więc narratorka stwierdziła tylko, iż nikt nie przeszkadzał Arturowi w pracy. Mógł spokojnie robić co tam tylko chciał...

Avatar
Konto usunięte
Gdyby Jude mógł to zapewne rzuciłby się na szyję Mistrzowi Lorlenowi. Ale niestety musiał się jakoś zachować więc z błyskiem w oku wdzięcznie kiwnął głową, również uśmiechając się w podobny sposób co mag.
-Jeśli szukanie nie jest dla ciebie zbytnim problemem, to chętnie zaopiekuje się tym dziennikiem.- Odpowiedział.
Cóż, w natłoku myśli prawie zupełnie zapomniał o swoim dzienniku. Może nie był dokładny, jak to skomentował Administrator, ale dla alchemika wszystko co choćby w najmniejszy sposób dotykało wojny Sachakańskiej było warte bliższemu przyjrzeniu się.
Wysiadł z powozu i rozejrzał się, mrużąc oczy, gdy oslepilo go światło świata zewnętrznego.

Avatar
Konto usunięte
Artur po tym jak skończył doczepiania pór do hełmu, po tym zaczął go polerować ,co również nie zajęło mu jakiegoś dłuższego czasu, wtedy wziął hełm i położył go na stojaku gdzie reszta pancerza była ustawiona, następnie wyszedł z pracowni i poszedł do biblioteki.

Avatar Erotta
Właścicielka
Vapen-chan.:

Przed nimi malował się Pałac Królewski, w całości wykonany z białego marmuru, oraz szczerego złota, odbijającego lekko promienie słoneczne i sprawiającego, że górująca nad resztą Imardinu budowla sprawiała wrażenie, jakby lśniła. Komuś, kto nie widziałby pałacu nigdy wcześniej na sam widok mogłoby zaprzeć dech w piersiach, ze względu na ewidentne piękno wykonania całości, jednakże zdaniem wielu to miejsce nawet się nie umywało do wspaniałego gmachu Uniwersytetu Gildii. Administrator wysiadł z powozu moment później, a Cassimir zamknął za nimi drzwi, po czym zwrócił się do Jude. -Jak minęła mistrzowi podróż?- zapytał z promiennym uśmiechem. A tymczasem przed drzwiami pałacu czekali już wysłannicy Gwardii, którzy w tym momencie rozmawiali już z Mistrzem Osenem. Lorlen dołączył do tamtego towarzystwa, przez co alchemik został sam przy powozie ze swoim służącym. A zdyszana od pościgu arystokratka zeskoczyła z konia i podbiegła do magów rozmawiających z Gwardzistami. Jude stojąc nadal około dziesięć metrów od wejścia do pałacu nie słyszał szczegółów rozmowy, ale wynikało z niej tyle, że dziewczyna chciała koniecznie rozmawiać z przełożonym Gwardii w jakiejś pilnej sprawie... Odmówiono jej jednak, przez co nie wyglądała na zadowoloną. Nawet się nie obejrzeli, jak zaczęła się awanturować z tym Gwardzistą, wypominając mu, że chyba nie ma pojęcia z kim rozmawia i powołującą się na wiele nazwisk nie tylko z Domów, ale również chyba kilku ważniejszych Gwardzistów... Mężczyzna pobladł, gorączkowo tłumacząc jej się, że przełożony jest naprawdę zajęty i nie ma dla niej czasu, ponieważ ma zaraz się spotkać z przedstawicielami Gildii (tu spojrzał w kierunku Lorlena i Osena, którzy osłupiali nie wiedzieli co powiedzieć). Kobieta była naprawdę wściekła... Jude zauważył, że Cassimir zaśmiał się cicho pod nosem, obserwując tą scenę. Jego oczy mówiły "warto ją było wyprzedzić, chociażby dla takiego widowiska!".

Degant.:

W bibliotece nie zastał wielu osób, tylko kilka służących odkurzających półki z książkami, oraz pana Dodds, starszego człowieka, którego zadaniem było dbać o zgromadzoną w bibliotece wiedzę, żeby żadna książka się nigdzie nie zawieruszyła, bądź nie uległa zniszczeniu...

Avatar
Konto usunięte
Arur podszedł do pana Dodds
- Witam panie Dodds, jak minął panu dzień ?

Avatar
Konto usunięte
Jude wzruszył ramionami. Już otwierał usta by mu odpowiedzieć gdy przerwał mu właśnie krzyk kobiety. Alchemik również był nieco osłupiały, wsłuchując tego co ma ona do powiedzenia, po czym kątem oka spojrzał na służącego. Słysząc jego śmiech sam się lekko uśmiechnął.
-Jesteś naprawdę okrutny.- Stwierdził pogodnym tonem, po czym bezpardonowo włączył mu dziennik.

Avatar Erotta
Właścicielka
Degant.:

Mężczyzna uśmiechnął się do niego gorzko. -Dzień dobry, panie Atreides. Mogło być gorzej, choć i tak ciężko mi powiedzieć, żebym narzekał na brak wrażeń. Dwa dni temu zginęła moja najmłodsza córka, ponoć pod kołami powozu, a zeszłej nocy mój najstarszy syn, pracujący jako Gwardzista, był świadkiem jakiegoś morderstwa i to wydarzenie całkowicie odebrało mu zmysły, podobnie jak pozostałym strażnikom bramy zewnętrznej. Ach... Ciężkie czasy nastały w Imardinie. Ponadto raka drożeje z dnia na dzień...- ponownie uśmiechnął się krzywo, ukazując dwa złote zęby w górnym rzędzie, i tak równie nie równym co ten dolny. -Ale nie jest źle. A panu jak mija poranek?- zapytał chropowatym, starczym głosem, odkładając na półkę książkę, którą akurat przeglądał. Na grzbiecie Artur dostrzegł złote litery Pieśń Miasta... Czyż nie taki tytuł miał utwór, z którego wywodził się przesąd o Klątwie Oka? Cóż za interesujący przypadek...

Vapen-chan.:

Cassimir skłonił się lekko. -Zna mnie Mistrz. Taka już jest moja natura...- powiedział z kąśliwym uśmiechem, po czym się wyprostował. -Widzę, że Mistrz jakoś przeżył kontakt aż z dwiema osobami na raz... A jak otwierałem wam drzwi, przez moment miałem wrażenie, że chciał się Mistrz rzucić Administratorowi na szyję, ale się ledwo powstrzymał. Zdradzi mi Mistrz, co się stało w tym powozie, że ma Mistrz aż tak dobry nastrój?- zapytał, a w tym czasie Gwardzista i Mistrz Lorlen próbowali jakoś uspokoić wściekłą kobietę, która nijak nie chciała przyjąć do wiadomości, że nie będzie mogła chociażby iść do pałacu razem z nimi... I coś się nie zapowiadało, żeby dało się tak szybko odwieść kobietę od tego pomysłu. Mogło to zająć jeszcze conajmniej kilka minut...

Avatar
Konto usunięte
Mag westchnął, nie tracąc jednak dobrego humoru. -Mistrz Lorlen obiecał mi, że w miarę jego możliwości pożyczy mi jeszcze jeden dziennik. Ponoć dokładniejszy.- Spojrzał na Cassimira, lekko się burmusząc. -A rozmowa w powozie była niezwykle ciekawa.- Mruknął urażonym tonem, by zamilknąć na chwilę. Po kilku sekundach zapytał się jednak:
-Słyszałeś o dziwnych morderstwach? Administrator opowiadał również o nich... Właśnie dlatego przyjechaliśmy do pałacu.-

Avatar
Konto usunięte
- Oh mam pan moje najszczersze kondolencje Panie Dodds, chciałby pan wziąć parę dni wolnego?

Avatar Erotta
Właścicielka
Vapen-chan.:

Przez twarz Cassimira przemknął bliżej niezidentyfikowany cień, coś pomiędzy ponurą posępnością, a irytacją, jednak trwało to tak krótką chwilę, że Jude nie miał nawet pewności, czy to na pewno miało miejsce. -Ach... To. Oczywiście, słyszałem o tych morderstwach, kilka dokonało się nawet w dzielnicy, w której wynajmuję mieszkanie. Klątwa księżyca, powiadają. Ludzie tajemniczo znikają, a później albo odnajdują się ich zwłoki, zmasakrowane i prawie niemożliwe do identyfikacji, albo te osoby okazują się nie być już zdrowe psychicznie, okaleczone od wewnątrz w każdym możliwym tego słowa znaczeniu. Jak mógłbym nie słyszeć?- wzruszył ramionami. -Mój starszy brat zginął, ponieważ ktoś w środku nocy wypruł mu wnętrzności na wierzch. Nigdy za nim nie przepadałem, niemniej rodzina to rodzina!- zerknął w stronę obrażonej arystokratki, która wreszcie dała za wygraną i ruszyła w kierunku dzielnicy mieszkalnej, tak jednak wściekła, że gdyby spojrzenie mogło palić po Imardinie nie zostałyby już nawet popioły. Odprowadzając ją wzrokiem Cassimir uśmiechnął się nieznacznie pod nosem, choć trzeba było być naprawdę wprawnym obserwatorem, żeby to dostrzec... Ale czy Mistrz Jude nim był?

Degant.:

Staruszek pokręcił nieznacznie głową. -Nie trzeba, panie Atreides. Odkąd moja żona odeszła na tamten świat dwa lata temu, literatura to całe moje życie. Nie wyobrażam sobie, jak mógłbym pozbierać się po stracie córki i syna, gdybym znajdował się poza murami tej biblioteki...- oznajmił pewnie, choć głos nadal miał słaby i zachrypnięty. No cóż, w końcu dawno już nie miał tych siedemdziesięciu lat... W tak podeszłym wieku nie można w żadnym razie wymagać od niego, że będzie pełen zdrowia i sił witalnych! Jak to się mówi, z wiekiem człowiek coraz bardziej pochyla się nad swoim grobem... To powiedzenie sprawdza się tutaj jak najbardziej, niestety.

Avatar
Konto usunięte
- Rozumiem, to życzę panu miłego dnia i jakby pan czegoś potrzebował to wystarczy poprosić
Artur bierze ten egzemplarz "Pieśni Miasta"

Avatar
Konto usunięte
Jude lekko przekrzywił głowę, wpatrując się w Cassimira. Jego spojrzenie było jednak na tyle nieprzytomne a brwi zmarszczone, że nie sposób było się nie domyślić, że mag po prostu się zagapił, zajęty najwyraźniej swoimi myślami.
I rzeczywiście tak było. Po chwili jednak otrząsnął się i wziął głębszy wdech. Spojrzał na oddalającą się kobietę i również się uśmiechnął.
-Wreszcie.- Skomentował, jednak w jego głosie niewiele było wesołości. Raczej Jude starał się jedynie zamaskować powoli narastającą irytację.

Avatar Erotta
Właścicielka
Degant.:

-Dziękuję panu, jest pan zbyt uprzejmy!- stwierdził ze śmiechem staruszek, po czym najzwyczajniej w świecie wrócił do swojej pracy. Za to na okładce Pieśni Miasta Artur dostrzegł ręcznie malowaną ilustrację przedstawiającą trzy ciemne sylwetki na tle księżyca, jedna kobieca, jedna męska i jedna nie wiadomo jaka - strój nie przylegał do ciała na tyle, żeby odsłonić kształty. Postacie stały do rysownika plecami, a w rękach miały różne przedmioty. Męska postać po lewej trzymała flet, na którym grała, kierując twarz ku księżycowi. Kobieca po prawej miała gitarę i grała, również zwracając się ku błękitnej lunie. I tylko nijaka postać po środku, zdawać by się mogło - największa i najważniejsza, trzymała w ręku kosę, przypominającą taką, używaną do prac w polu, a ostrze odbijało w półmroku miasto - Imardin, skąpane w świetle księżycowym. Złoty podpis u dołu okładki głosił również - Pieśń Miasta... Choć oryginalna pieśń o takim tytule na pewno nie zajęłaby całej książki, a co najwyżej kilka stron. Może to było jakieś dziwaczne rozważanie?

Vapen-chan.:

-Um... Mistrzu?- Jude nagle usłyszał głos swojego sługi tuż za sobą. -Wie Mistrz, że to widać, jeśli tylko udaje Mistrz emocje? Uszy panu poczerwieniały z irytacji...- stwierdził z rozbawieniem, a Jude poczuł lekki powiew na swoim prawym uchu, jakby Cassimir lekko mu w nie dmuchnął. -Pewnie jakbym Mistrza dotknął, to bym się oparzył!- stwierdził ze śmiechem, po czym wyprostował się i zerknął w stronę pałacu. -Radzę się pośpieszyć, Administrator i Mistrz Osen wchodzą już do środka z kapitanem Gwardii...- oznajmił, nadal nie do końca unormowanym po uprzednim rozbawieniu tonem. I faktycznie - miał rację. Mistrz Osen i Gwardzista już znikali wewnątrz pałacu i tylko Lorlen pamiętał o Jude, więc czekał jeszcze na niego przy wejściu...

Avatar
Konto usunięte
Jude lekko dotknął ucha, niepewnie spoglądając na Cassimira. Zupełnie nie spodziewał się takiej uwagi z jego strony, tym bardziej późniejszego komentarza. Po niecałej sekundzie potrząsnął głową, a rozpuszczone włosy opadły, świetnie maskując omawianą oznakę irytacji.
-Nic nie widać.- Powiedział zaczepnym tonem, widocznie usatysfakcjonowany chwilowym rozwiązaniem problemu. Ruszył za magami, jeszcze na wszelki wypadek przyklepując włosy. Dawno nie miał ich niespiętych, więc czuł się co najmniej dziwacznie.

Avatar
Konto usunięte
Artur był zaciekawiony i zaintrygowany, może tutaj znajdzie jakieś odpowiedzi na pytania które się gromadziły w jego świadomości,oraz że może znajdzie ukojenie jego podświadomej ciekawości, jednakże na pewno wiedział że się niczego nie dowie tylko pacząc na okładkę tej książki, więc otworzył ją na pierwszej stronie i zaczął czytać

Avatar Erotta
Właścicielka
Vapen-chan.:

Gwardzista poprowadził ich w milczeniu długim, elegancko urządzonym korytarzem, o pokrytych szczerym złotem ścianach, na których wisiały przeróżne portrety, przeważnie przedstawiające różnorakie sceny historyczne, bądź kolejno koronowanych królów Kyralii, czasami wraz z rodziną królewską. Szli w milczeniu, jednak w pewnym momencie odezwał się Administrator. -Przepraszam, kapitanie Reninie!- powiedział, zrównując kroku z idącymi nieco przed nimi Mistrzem Osenem i kapitanem Gwardii. Mężczyzna spojrzał na Lorlena niepewnie, widocznie zszokowany tym, że mag w ogóle pamięta jego imię. -T-tak, Administratorze?- zapytał niepewnie, a widząc jego poddenerwowanie Lorlen posłał mu ciepły uśmiech. -Czy Mistrz Jude mógłby skorzystać z królewskiej biblioteki? Możliwe, że znajdą się tam informacje kluczowe dla naszej sprawy...- powiedział, a Gwardzista pokiwał ze zdziwieniem głową. -O-oczywiście!- powiedział z zakłopotaniem, po czym zerknął na Jude. -Zaraz poślę po kogoś, kto lepiej orientuje się w pałacu i Mistrza zaprowadzi...- powiedział, jednak w słowo wszedł mu Cassimir, z pogodnym uśmiechem podążający tuż za Jude. -Ależ nie trzeba! Dwa lata temu byłem służącym poprzedniego Wielkiego Mistrza Gildii, który zwykł dość często odwiedzać pałac! Pomoc nie będzie potrzebna!- stwierdził pogodnie, po czym nagle się zatrzymał, łapiąc Jude za nadgarstek, przez co ten również musiał stanąć. -Do zobaczenia!- powiedział, po czym skłonił się uprzejmie przed pozostałymi magami i pociągnął Jude w kierunku bocznego korytarza, by puścić jego rękę dopiero za zakrętem. Jeszcze przez moment słyszeli rozmowy oddalających się magów i Gwardzisty... Cassimir westchnął teatralnie. -A Mistrz to już kompletnie nie umie sam wyrażać swoich potrzeb... Mowę odebrało, że to Administrator Lorlen musiał się pytać o pana sprawę?- zapytał z nutką ironii, po czym wyćwiczonym gestem służącego pokazał na drzwi na końcu owego korytarza. -To tamto pomieszczenie, Mistrzu...- dodał na koniec swej wypowiedzi, tonem już całkowicie neutralnym i pozbawionym jakichkolwiek emocji, podobnie jak obecny wyraz jego twarzy.

Degant.:

Na pierwszej stronie znajdował się tytuł Pieśń Miasta - Tragedia, oraz dedykacja.:

Dla najdroższej Em. Wiedz, że nie wrócę dzisiaj do domu. To już nie będę ten sam ja!
Pomyślisz, że zwariowałem. Pomyślisz, że powinnaś to zakończyć. I będziesz miała rację.
Lecz mam nadzieję, że wcześniej przeczytasz historię, pisaną ręką kogoś na skraju szaleństwa!


Na tej samej stronie znajdowała się także całkiem ładna, odręczna ilustracja przedstawiająca piękną, młodą dziewczynę o długich do pasa, brązowych włosach i limonkowo-zielonych oczach. Uśmiechała się promiennie i siedziała na łące, wsparta na łokciach, w białej sukni i z wiankiem na włosach. Prawdopodobnie była to owa najdroższa Em, ukochana autora książki... Czy raczej dziennika. Z tego, co Artur wiedział, Tragedia to było coś jak pamiętnik... Z tym, że bardziej przesycony żalem, wyolbrzymiony od tej negatywnej strony. Tragedie zazwyczaj palono, zaraz po zapisaniu ich, jednak... Widocznie autor chciał ją komuś przekazać, może ukochanej, może małżonce. Kto wie, kim jest ta Em? I... Dlaczego na skraju szaleństwa? Już sama dedykacja zdawała się być bardzo tajemnicza... Zarówno w Krainach Sprzymierzonych, jak i w większości pozostałych krajów, istniał pewien przesąd mówiący, że kiedy księżyc, zwany przez licznych potocznie Okiem, jest w pełni (czyli kiedy Oko jest otwarte) siły opatrzności czuwają nad światem, a jeśli ktoś popełni jakieś przestępstwo, doprowadzają go do szaleństwa, a następnie zgonu. Czyż nie to przyszło Arturowi do głowy, kiedy służąca wspomniała mu o Klątwie Oka?

Avatar
Konto usunięte
Rzeczywiście przeszło mu to przez głowę, jednak wciąż ma pewne wątpliwości czy aby na pewno to było to, ale może zostaną rozwiane jeśli bardziej zagłębi się w książkę, więc kontynuował jej czytanie

Avatar
Konto usunięte
Jude fuknął, zaplatając ręce na piersi. -Oczywiście, że umiem!- Niebezpiecznie podniesiony głos rozniósł się po korytarzu. -Mistrz Lorlen po prostu mnie uprzedził!- Dodał, ciszej, jednak wciąż dało się zauważyć jak wielkie oburzenie emanowało z maga.
Zmarszczył nos i wyminął służącego, nawet na niego nie patrząc. Cóż, obraził się jak nic.
Szybkim krokiem skierował się do wcześniej wskazanych drzwi.

Avatar Erotta
Właścicielka
Degant.:

Wielka wojna między Sachaką, a Kyralią zakończyła się rozgromieniem przeciwnika.
Pamiętam, że oddział do którego należałem podnosił najgłośniejsze wiwaty z całego wojska.
Piliśmy do bladego świtu za zwycięstwo. To znaczy pili, wszyscy oprócz mnie. Cholerna abstynencja.
Wolałbym jednak schlać się wówczas w trupa, niż zobaczyć to, co wówczas zobaczyłem.
Powiadają, że księżyc mąci ludziom w głowach, gdy nocą rozbrzmiewa pieśń miasta...
Gdybym tylko wiedział, jak bliskie będzie to prawdy, jeszcze tamtej nocy powiesiłbym się sam.
Nie ma nic, powtarzam NIC gorszego od tej postaci, która zjawia się i odchodzi wraz z księżycem...
To właśnie od niej rozpoczęła się moja wielka podróż. Podróż po czystym szaleństwie.

Oni pili, więc czemu i ja kurna nie piłem? Cholerna abstynencja!
Oni już posnęli, mieli słabe głowy do alkoholu. Zazdroszczę im teraz. Cholerna abstynencja!
Usłyszałem muzykę, piękną jak żadna inna. Powinienem był to zignorować, ale... Nie potrafiłem.
Ta muzyka... Rzucam klątwę na KAŻDEGO, kto kiedykolwiek miał dane jej słuchać!
Raz zasłyszana miesza ludziom w głowach... Powinienem był się powiesić jeszcze tamtej nocy.
Poszedłem za dźwiękiem, och, ja głupi! Czemu się nie napiłem z innymi, jak miałem okazję?
Wówczas jednak trzeźwy całkiem poszedłem za piękną melodią. To co tam zobaczyłem...
Och, miła moja, taka potwora nie śniła mi się nigdy w życiu! Przeklinam WSZYSTKIE piękne kobiety!
Po stokroć niech będzie przeklęta gitara, niech będą przeklęte wszystkie flety dotknięte ustami ludzkimi!
Ach, me szaleństwo... Ta jedna, jasnowłosa ślicznotka całkowicie namieszała mi w głowie!
Widziałem, jak zabiła ich trzech mieczem srebrzystym. Czy to kara za posiadanie oczu!?
Przeklinam po stokroć abstynencję! Przeklinam uśmiech każdej blondynki o niebieskich oczach!
Palce zgrabne muskały instrument w rękach tej drugiej, mniej urodziwej z nich...
I wreszcie postać trzecia, mężczyzna. Niech przeklęty będzie każdy utalentowany flecista!
Nienawidzę po trzykroć wszystkiego, co błękitne! Nacięcie w skórze... Tak gładko dorwała ofiarę!
Ja szaleniec! Ludzie, nie patrzcie! Ona krew miała na rękach... Winienem był sobie wtedy oczy wykolić!
Może wówczas nie chwyciłaby instrumentu, nie wpędziła mnie piękną muzyką w obłęd...

Uciekłem, a trawa rwała mi się pod nogami. Czarna magia i instrument srebrny - oto dzieła diabła.
Nie kocham, nie uwielbiam, nie lubię, nie jest mi obojętne, nie nie lubię, ani nie nienawidzę...
Czymże ona była, wraz z dwoma oprawcami? HA! To księżyca niecna sprawka!
Miesza człowiekowi w głowie, plącze język i wyrywa pióro z ręki. Ach, jak bardzo nie mogę!
Ale muszę. Wiem, że nie wiem, co mnie czeka. Jestem tylko prostym weteranem...
Łowię słowa z potoku myśli, starając się sklecić zdanie, ale nie mogę. ONI mi nie pozwalają!
Hah, czyż księżyc nie jest piękny? Przeklinam wszystko co jest piękne, bo Klątwa Księżyca działa!
Wiem, że brzmię jak wariat, ale to szaleństwo doskonale przyćmiewa mój rozum.
Chcę wyrazić tysiąc słów w tym dzienniku, ostrzec przed niebezpieczeństwem, bo dla mnie za późno.

Jeśli raz zobaczysz coś, czego nie powinieneś był zobaczyć - to cię naznacza.
W świetle księżyca ludzie tracą rozum, mnie również to spotkało, przez cholerną abstynencję.
Pieśń Miasta i Klątwa Księżyca - dwie okropności nad okropności. Oni tak wykańczają swą ofiarę...
Gdy popadniesz na dno szaleństwa, oni po ciebie przyjdą. Księżyc i dwie gwiazdy. Unikaj. Zabij. Umrzyj!


Tymi słowami kończył się pierwszy "rozdział" a poniżej znajdowała się ilustracja Imardinu nocą.

Vapen-chan.:

-Oczywiście!- Cassimir zaśmiał się lekko, bez problemu doganiając Jude w korytarzu. -Dzisiaj niezwykle łatwo Mistrza urazić. Chyba nie dostał Mistrz, jak to się mówi, krwawych dni?- zażartował lekko, otwierając przed mężczyzną drzwi do właściwego pomieszczenia. Tuż przed nimi rozpościerał się widok na ogromną, niemalże zapierająca dech w piersiach przeciętnemu czytelnikowi, bibliotekę królewską, której wysokie prawie pod sam sufit (znajdujący się gdzieś na poziomie piątego piętra) regały zdawały się ciągnąć wręcz w nieskończoność poprzez zapętlone alejki z konkretnymi działami literatury, robiąc na osobie, która dopiero co weszła do środka, po prostu kolosalne wrażenie. Za drzwiami natknęli się na dwóch strażników, jednakże ci po szybkim zlustrowaniu ich wzrokiem, najwyraźniej uznali, że ta konkretna dwójka mężczyzn, ma po prostu prawo tutaj być (szata maga wywołuje ​takie odczucie u sporej grupy ludzi, zaś Cassimira mogli poprawnie uznać za służącego) i nie zwrócili na nich szczególnej uwagi.

Avatar
Konto usunięte
Oczy Jude'go zabłyszczały na widok tych wszystkich książek. Wciąż ignorując Cassamira wszedł do biblioteki i podszedł do najbliższego regału.
Dotknął grzbietu losowej książki, po czym ze zmarszczonymi brwiami cofnął rękę. Odwrócił się, zupełnie jakby dopiero teraz przypomniał sobie o istnieniu służącego. A może po prostu uświadomił sobie, że olewanie go po prostu się nie opłaca?
Nie wiadomo.
-Zakładam, że ty najlepiej wiesz gdzie znaleźć książki których... Potrzebuję.- Cóż, ciężko było się magowi przełamać i poprosić Cassimira o pomoc. Ale przynajmniej się starał, prawda?

Avatar
Konto usunięte
Artur czytając ten rozdział czuł głęboki niepokój, bowiem między szalonymi i bezsensownymi tyradami dało się wyczytać pewien zarys wydarzeń, które ,niestety, były dość podobne do jego przeżyć, poza rzecz jasna morderstwem ale kto wie............. Czyta dalej

Avatar Erotta
Właścicielka
Vapen-chan.:

-Oczywiście, Mistrzu. Przecież wie Mistrz doskonale, że nie sugerowałbym mu przyjścia tutaj, gdybym się wcześniej nie przygotował, zdobywając odpowiednie informacje. Pozwoli Mistrz za mną...- mimo iż mężczyzna zachowywał się teraz całkowicie normalnie, jak na służącego, na moment zarzucając celowe irytowanie Jude i swoiste drażnienie się z nim, w lśniących niczym dwa rubiny oczach czarnowłosego czaiło się rozbawienie i satysfakcja z faktu, iż pomimo całej swej wielkiej dumy ostatecznie alchemik zwracał się do niego o pomoc. Bez jednak jakichś dodatkowych, kąśliwych uwag, Cassimir poprowadził Jude jedną z licznych alejek bibliotecznych, idąc dość szybkim tempem i ani się nie oglądając, czy Mistrz Jude aby na pewno za nim nadąża. W końcu mag mógł neutralizować zmęczenie magią uzdrowicielską, czyż nie? Służący zatem najpewniej nie widział powodu, żeby specjalnie dla niego iść dużo wolniej, a w rezultacie zostawił mężczyznę za sobą z kilka metrów w tyle. Nie wiadomo, jak daleko jeszcze było do właściwej części biblioteki. Nic w zachowaniu służącego nie wskazywało na to, jakoby miało to być blisko...

Degant.:

Pierwszy dzień podróży po szaleństwie.

Księżyc był tej nocy bardzo piękny, prawie tak bardzo, jak kobieta, która mordowała.
Piękny uśmiech i zgrabne palce poranka wyrwały mnie ze snu i rozbudziły wewnętrzne demony.
A może to był sen? Łudziłem się, lecz rana z tyłu mojej głowy aż nadto przypominała mi tego flecistę.
Ach, niech przeklęty będzie drań - ogłuszyła mnie gnida prędko! Niczym żywica na dnie szklanki.
Przed domem zwiędły kwiaty. Sąsiadka mówi, że to mój przyjaciel po pijaku zadeptał.
Śniadanie było pyszne, aż mi się przypomniała krew na jej długich blond włosach i słoik dżemu.
Erentia mówi, że skoczy po nowy na targ, bo ten się skończył. Przeklęte przemijanie.
Rano miałem wrażenie, że znów słyszałem tą muzykę, tę przeklętą Pieśń Miasta.
Filiżanka naszej córki uratowała mnie przed skokiem z okna. Biedne sumi się jej rozlało!
Czy kiedy przyjdzie kolejna noc będę szalonym bardziej? Nie lubię tych bezgwiezdnych nocy.
Ale to gwiazdy były u jej boku jak zabijała. Recytacja wiersza przed majowym słońcem.
Cisza jest dobrym słuchaczem. Nie ocenia za to, że widziałeś krew. Kocham, nie lubię, nienawidzę.
Mam wrażenie, że pióro się trzęsie jak to piszę. A może to tylko gorin na podwórku sąsiadki?
Nie znoszę, kiedy znoszę znosić kiedy trzeba. Dlaczego to poszło nie po mojej myśli?
Skacz, mówi mi wiatr. Nie, ostrzegają chmury na błękitnym niebie. Jak ono w ogóle śmie!?
Być tak obrzydliwie niebieskie. Jak oczy mordercy że srebrnynym instrumentem!
Ona była ładna, ale nic nie przebije dżemu z targu. Czerwony, z pachi. Czerwień to nie tylko krew.
Krew to tak naprawdę niebieska farba na tapecie życia. I spróbuj to kurna zmyć teraz!
Nie da się, remont zawalony. Swoją drogą, dziś wyprzedaż na kamizelki ze skór gorinów.
Może tam pójdę, jeśli mnie muzyka nie zabije. Szaleństwo to nic złego, to tylko taki błękit. Niebieski.
Przeklinam wszystko co niebieskie, bo brzmi jak zapach muzyki tamtej długonogiej piękności.
Nienawidzę kochać i nie chcę chcieć. Widziałem krew niewinną i tego żem winien.
Powoli się staczam, czuję się jak człowiek. Prawdziwy człowiek na dnie szczytu.
Jak miło być cholernym abstynentem! To życie jest gorsze od dżemu, który się zepsuł.
Krew jak ten dżem. Taka lepka i krzykliwa... I boli od niej brzuch. Odliczanie trwa.
Nie minie długo, nim ogarnie mnie kompletnie. Zakochany w swojej niemocy mam urojenia.
Niech chociaż będzie delikatna, umrę przecież pierwszy raz! A dżemu znowu nie ma.
Trzeba będzie wysłać Erentię po kolejny. Nie ma rady, trzeba radę dać umieraniu przy muzyce!


Tymi słowami kończył się wpis z dnia pierwszego. A książka miała jeszcze z kilkaset rozdziałów...

Avatar
Konto usunięte
Jude od czasu do czasu przystawał, by zerknąć na kolejne książki. Co prawda, później musiał szybciutko nadganiać, ale raczej nie wydawał się zmęczony. No może na jego policzkach pojawił się lekki rumieniec, ale oprócz tego wyglądał całkowicie normalnie.
W końcu jednak chyba się zniecierpliwił, albo coś bo sapnął:
-Zwolnij!-

Avatar
Konto usunięte
- Hmmm ciekawe w jakim stanie znajdę go na końcu
Wtem Artur przekartkował książkę do ich paru ostatnich stron

Avatar Erotta
Właścicielka
Vapen-chan.:

Cassimir obejrzał się z zaskoczeniem na Jude, jednak posłusznie zwolnił, przez co mężczyzna był już w stanie zrównać z nim kroku. -Coś się stało, Mistrzu? Sądziłem, że zależy nam na czasie, w końcu delegacja u króla nie będzie trwała wiecznie, a jak zapewne Mistrz się domyśla, nie pozwolą nam niczego zabrać poza obręb biblioteki, gdyż zgromadzone w niej zasoby w teorii należą tylko i wyłącznie do rodziny królewskiej...- stwierdził ostrożnie, chyba nie bardzo wiedząc, jak powinien zareagować na rozkaz Jude, żeby zwolnić. Każda minuta, ba! nawet sekunda mogła mieć kluczowe dla nich znaczenie, a Mistrz kazał służącemu ot tak zwolnić... Któż mógłby się tego spodziewać?

Degant.:

Kartkując szybko kolejne strony, żeby dobrać się jak najszybciej do końca książki, Artur mógł zauważyć, iż z początku niewinne, piękne rysunki autora przemieniają się w makabryczne, niekiedy krwawe wizje jak z najgorszych koszmarów, przeplatane szkicami pętli wisielczych, oraz pięknej, tajemniczej dziewczyny, skąpanej w świetle księżyca i o obliczu poplamionym krwią. Wszystko, rysy twarzy, mimika i sposób bycia, idealnie zgadzały się z wyglądem pięknej nieznajomej, którą mężczyzna widział tego ranka, a na kilku ilustracjach panienka dzierżyła nawet ten sam, srebrzysty instrument... W jednej trzeciej książki kartki zaczęły być jakby postrzępione na brzegach i poplamione jakąś zaschłą już dawno, szkarłatną substancją, która niebezpiecznie wręcz przypominała krew, zaś im dalej wgłąb lektury, tym nie tylko obrazy stawały się coraz to brutalniejsze, ale i plam stawało się coraz więcej, a pismo było coraz mniej czytelne. Na chwilę przed połową jednak nagle kartki stały się zadbane i czyste, jednakże... Tekstu nie było już wcale, aż do samego końca. Zupełnie, jakby ktoś zmuszony był przerwać pisanie przez jakieś nagłe zdarzenie... Tylko jakie? Tego Artur mógł się dowiedzieć tylko wracając do ostatnich ZAPISANYCH stron. Ale zaraz, chwila! Na ostatniej, najostatniejszej ze stron, znajdował się jeszcze jeden, krótki i zwięzły zapis, napisany zupełnie innym pismem, niż to należące do autora dziennika. Jakby... Kobiecym? Treść zaś owej notatki brzmiała następująco.:

Nie warto porywać się z motyką na słońce, ani z nożem na księżyc.
Nie doceniacie nas, to jest wasz największy błąd. Niech jego los będzie wam ostrzeżeniem!


Niżej zaś ktoś starannie wkleił artykuł z gazety, konkretniej informację o znalezieniu ciała niejakiego Talesa z Imardinu. Lat 24, zmarł 11 kwietnia na wskutek wielu ran zadanych ostrym narzędziem w klatkę piersiową. Na ciele znaleziono także ślady po torturowaniu, a same zwłoki pozbawione zostały oczu. Prawdopodobne, że pozbawiono ich mężczyznę jeszcze na chwilę przed zgonem. Miał on przy sobie tylko zakrzywiony nóż, którym wykłuto oczy (ale o dziwo rany na piersiach zadano czymś innym), oraz egzemplarz "Pieśni Miasta" jego własnego, ręcznego autorstwa. Podejrzewa się, że mimo iż śmierci nie zadał sobie sam, oczu pozbawił się osobiście w akcie desperacji i szaleństwa. Na nożu znajdowały się tylko i wyłącznie odciski palców ofiary. A zatem... Autora tej książki znaleziono zamordowanego, a na ostatniej stronie jego dzieła, które miał wówczas przy sobie, ktoś coś dopisał? Brzmi jak fabuła taniej sztuki kryminalnej, nieprawdaż?

Avatar
Konto usunięte
W każdej innej sytuacji a i owszem, jednakże będąc osobą która miała styczność z tą klątwą w rzeczywistości, bardziej mu to przypominało jedną z powieści jego kolegi, dość ponurego osobnika o niezwykle pesymistycznych poglądach co do natury ludzkiej oraz jej losów, jest on również niezwykłym pisarzem i poetą jednakowoż nie zamierza on swoich pracy opublikować. Jednakże trzeba wrócić do rzeczy, te ostatnie strony potwierdziły podejrzenia Artura co losu autora i ,niestety, co do jego własnego losu. Artur wtem wstał z fotela i poszedł do kuchni, musi sobie zrobić filiżankę suni

Avatar
Konto usunięte
-Właśnie.- Jude prychnął. -Dlatego lepiej bym się nie zgubił, prawda?-
Spojrzał na Cassamira spode łba. -Straciłbyś cenne minuty na szukanie mnie.- Dodał, ale pomimo tych słów sam wydłużył kroki.

Avatar Erotta
Właścicielka
Degant.:

W kuchni natknął się na kilka służących, między innymi dwie z tych, które idąc do biblioteki mijał w korytarzu, oraz szefa kuchni, który prawdopodobnie zajmował się już rozpoczynaniem przygotowań do najbliższego posiłku. Widząc Artura, służące przerwały swoje prace i skłoniły się przed nim uprzejmie, a tylko jeden ów szef kuchni nie oderwał się od obowiązków, zdobywając się jedynie na krótkie skinienie głową w ramach przywitania, mamrocząc coś pod nosem o tym, że znowu ma do czynienia z nie wyszkolonym personelem, ponieważ jego najlepsze kucharki znowu rozłożyły się z powodu jakiejś dziwacznej odmiany grypy, zwanej niekiedy urlopowicą.

Vapen-chan.:

Cassimir mimo iż Jude przyspieszył, wciąż nie miał najmniejszych problemów z dotrzymywaniem mężczyźnie kroku, a nawet wciąż wyprzedzał go o jakieś pół metra. -Dlaczego miałbym Mistrza zgubić? Bądź co bądź, jest przecież Mistrz magiem, może się Mistrz uleczyć w razie zmęczenia, bądź czegokolwiek innego, co normalnego człowieka mogłoby spowolnić. Dotrzymywanie mi kroku nie powinno sprawiać Mistrzowi problemu...- stwierdził z lekkim rozbawieniem, po czym skręcił w prawą alejkę biblioteczną, gdzie znajdowały się głównie stare, zakurzone księgi, oraz nawet od czasu do czasu także zwoje, mogące pochodzić z lat jeszcze wcześniejszych, niż Wojna Sachakańska, na temat której informacje gromadzili, czy raczej Mistrz Jude gromadził.

Avatar
Konto usunięte
Jude cicho westchnął. Przecież tu nie chodzi o zmęczenie, a o realną różnicę wzrostu pomiędzy nim a Cassimirem. Tego iż służący ma o wiele dłuższy krok magią się nie naprawi, prawda?
Ale oczywiście mag nigdy mu tego nie powie!
Potrząsnął głową, odganiając męczące myśli i rozejrzał się dookoła. Nie mógł zaprzeczyć, że już od wejścia biblioteka zrobiła na nim wielkie wrażenie, ale dopiero tutaj mógłby się okopać w książkach i zwojach i siedzieć do końca życia pochłaniając to wszystko.

Avatar Erotta
Właścicielka
-To już tutaj...- po chwili Cassimir zatrzymał się przy jednym z regałów, który w przeciwieństwie do innych zapełniony był książkami bez okładek, sprawiającymi wrażenie, jakby były to tylko pospinane ze sobą, stare, pożółkłe kartki. -Dział z najstarszą literaturą Sachakanską, a przynajmniej tą jej częścią, która została przetłumaczona na nasz język. Gdzieś tutaj powinien się znajdować ten dziennik z czasów Wojny Sachakańskiej, o którym Mistrzowi mówiłem...- poinformował czarnowłosy, wodząc wzrokiem po książkach, które na pierwszy rzut oka zdawały się być... Nie do rozróżnienia. A jednak, Cassimir ewidentnie czegoś szukał, co wskazywać mogło na to, iż wiedział, jak znaleźć ten prawidłowy tom. Może był tutaj już kiedyś wcześniej..?

Avatar
Konto usunięte
Mag spojrzał najpierw na półkę, a chwilę później na Cassimira. Zmarszczył brwi, jednak w końcu ciekawość zwyciężyła i poszedł do regału. Wziął jakąś "książkę" i zaczął ją sobie przeglądać.
Z całej tej ekscytacji jego serce przyśpieszyło, a sam ledwo powstrzymywał szeroki uśmiech.

Avatar
Konto usunięte
Artur wtem zaczął szukać czajnika, w końcu nie da się zrobić dobrej Sumi bez gorącej wody czyż nie? Przy okazji szukania nasz kowal począł myśleć o końcu, niezbyt zdrowa rzecz do obmyślania jednakże wiele czasu mu nie zostało, prędzej czy później klątwa go dopadnie, kwestia czasu, jednak nie zamierza odejść w taki sposób jak inni, nie kiedy przyjdzie jego czas to nie będzie uciekać i przyjmie go z godnością, jak gościa a kiedy się przyjmuję gościa to powinno się wyglądać jak najlepiej, nawet teraz sięga myślami do tego co będzie jego ostatnim projektem..........

Avatar Erotta
Właścicielka
Vapen-chan.:

Trafił na książkę pod tytułem "Historia niewolnictwa w Wielkim Imperium Sachakańskim" która najpewniej pochodziła dużo sprzed czasów Wojny Sachakańskiej (po niej Sachaka przestała być tytułowana mianem wielkiego imperium). Treść lektury zaś informowała o tym, dlaczego, jak i przez kogo został wprowadzony system niewolnictwa, oraz jak kształtowały się relacje na linii "pan a jego własność" na przestrzeni lat. Po chwili przeglądanie lektury przerwał Jude Cassimir, który ściągnął z regału jakiś stosunkowo gruby tom, z wyglądu nie różniący się niczym od pozostałych książek w tej części biblioteki i z lekkim, typowym dlań uśmiechem, podał go Jude. -Proszę, to ten dziennik, po który chciał Mistrz tutaj przybyć...- powiedział, nawet jednak na książkę nie patrząc. Skąd zatem wiedział, iż jest to ten właściwy, poszukiwany przez nich tom? To pozostaje zagadką.

Degant.:

Czajnik udało mu się znaleźć dość szybko, zaś służące powoli zaczęły wracać do swoich obowiązków, wszystkie, oprócz jednej, która bacznie mu się przyglądała znad garnka z gotującą się zupą. Stosunkowo niska i drobna, około dwudziestoletnia, piękna dziewczyna, której​ jednak dotąd nigdy tutaj nie widział. Może była służąca jego siostry, albo ochmistrzyni zatrudniła dziewczynę na miejsce innej, która się nagle zwolniła, niczego mu na ten temat nie mówiąc? Któż to wie. Spojrzenie jej wielkich, szmaragdowo zielonych oczu zdawało się przeszywać na wskroś każdym, nawet najmniejszym spojrzeniem, zaś długie, kręcone, śnieżnobiałe włosy wyraźnie rzucały się w oczy pośród samych ciemnowłosych głów. Napotkawszy jego spojrzenie jednak wróciła natychmiast do pracy, nie podnosząc już wzroku ani na chwilę. Może się po prostu spłoszyła, że została przyłapana na patrzeniu się na niego? Któż to może wiedzieć?

//Widzę, że twoja postać już jest pogodzona ze śmiercią? Cóż, tak też można, ale on przecież wcale nie musi umierać. Wystarczy, że to dobrze rozegra. Btw.: Dobrego sumi, nie dobrej sumi.

Avatar
Konto usunięte
Cóż, Cassimir skrywał wiele różnych talentów, oraz sekretów, co już przestało dziwić Maga. Odłożył przeglądaną książkę i wziął dziennik. Rozejrzał się.
-Można tu gdzieś usiąść?- Zapytał się. Niezbyt chciało mu się stać podczas czytania tegoż że tomu. A na ziemi przecież nie usiądzie.

Avatar
Konto usunięte
// Cóż on tego nie wie i dzięki za poprawkę
Nowa służąca hmmm cóż warto by się przywitać
Artur wtem podszedł do niej
- Witam my się chyba jeszcze nie poznaliśmy jestem Artur Atreides a ty jak się nazywasz?

Avatar Erotta
Właścicielka
Vapen-chan.:

Nigdzie w pobliżu nie było widać czytelni, ani nawet zwykłego krzesła, na którym możnaby usiąść. Same regały w książkami i zwojami - nic więcej. -Nie sądzę, Mistrzu, żeby można było tu gdzieś usiąść. Biblioteka należy do rodziny królewskiej, im w przeciwieństwie do nas wolno zabrać książkę do swojego pokoju, ogrodu, w podróż, czy gdzie tylko zechcą. Nie jest im tutaj potrzebna czytelnia, a gości nie mają tak często, żeby musieć mieć jakąś w pogotowiu, że się tak wyrażę...- stwierdził z lekkim westchnieniem, po czym posłał Jude typowy dla siebie, nieco zawadiacki uśmiech. -Jeśli Mistrz tak bardzo chce usiąść to mogę wziąć Mistrza na ręce niczym pannę młodą. Pewnie Mistrz jednak nie ma zamiaru skorzystać z takiego rozwiązania, nieprawdaż?-

Degant.:

Dziewczyna podniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się jakby nieśmiało, niemniej odpowiedziała na jego pytanie, mówiąc dość spokojnym, a wręcz pogodnym tonem głosu. -Amalei. Często pan ot tak zagaduje do zwykłych, przeciętnych służących jak ja?- zapytała, starając się nie przerywać pracy, polegającej obecnie na mieszaniu zupy i dodawaniu do niej przypraw. Niektóre z nich Artur pierwszy raz w życiu widział na oczy. Czyżby sprowadzono jakieś nowe zza granicy?

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar Erotta
Właściciel: Erotta
Grupa posiada 2283 postów, 9 tematów i 13 członków

Opcje grupy Imardin [PBF...

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie Imardin [PBF] (Zawieszone)