Teleportował się do pustki a dokładnie do swojego zamku.
Właściciel
Hellsing ogladal nowo' nabyt 'miecz pustki
- ciekawy bajer...
-Ja tam wole załatwiać sprawy własnymi rękoma -
//Myśle nad nazwą stalowy szpon\\
Właściciel
- Jak wolisz ... ja tam lubię takie sprzęty...
- Miałem do wyboru, ciężki topór albo technomancja, nigdy nie byłem fanem tego pierwszego. -
Właściciel
to było akurat logiczne...
Rozciągnął się i westchnął - Teraz tylko czekać na reztę -
- Więc prowadź - poszedł za helsingiem
Właściciel
Znaleźliście sie więc gdzieś na terenach miejskiego lasu hodowanego do wyrębu. Powoli szliście wgłąb..
- Nie lubię jej...
Właściciel
- Chodzi prawie nago, gada jak opętana i ciągle się ukrywa... nie da się jej lubić...
//chyba pookupuje jeszcze ten temat\\
//zrobisz jakiś krótki komentarz co się działo przez ten skok czasowy?\\
Właściciel
// wolalbym abys sam zdecydował co robiłeś w tym czasie //
//Może być odpieranie lodowych potworów? I chyba ci magowie już skończyli chowańca\\
Właściciel
// Tak oczywiście... ba mozesz sobie pozwolić nawet na więcej o ile tylko będziesz mial inwencje twórczą.//
Leonardo właśnie wracał ze sklepu wielobranżowego. Jego plecy obciążał zestaw ciepłych futer zapasów żywności i ekwipunku do wypraw górskich. Po drodze pozdrawiali go mieszkańcy. W Morskiej grani zwany był pogromcą olbrzymów po tym jak swą metalową dłonią wydarł serce lodowemu gigantowi.
Mimo kłującego chłodu szedł w swojej zwykłej szacie, dzięki mutagenowi z wcześniej wspomnianego serca, który zwiększył jego odporność na niskie temperatury.
Tak jak zaplanowali z Hellsingiem i resztą wyruszał samotnie w stronę Thor'gharu by zdobyć artefakt pomocny przy walce przeciw smokom. Na jego szyji błyszczał obsydianowy kamień w którym to ukryty był jego własny Atrochan. Powoli zaczął zbliżać się do bram wyjściowych miasta.
Właściciel
Nagle pieczęć Hellsinga zabłysla i usłyszałeś
- Leon, ja mam nadzieję że jesteś śiadom że od tego zależy nasza dalsza kariera, zwlaszcza że po śmierci Garetha cofnięto nam dotacje... liczę na ciebie...
Pieczęć zgasla a ty bez problemu orzeszedłeś przez wszystkie warstwy murów a strażnicy ci salutowali.
Westchnął i odpowiedział do pieczęci - Rozumiem - Wyjął z plecaka mape i odszedł na pastwisko swojego gryfa.
Właściciel
Gryf byl na swym miejscu i wtranżalal bliżej nieznanego pochodzenia mięso.
Poczekał aż zwieeze skończy posiłek i wsiadł nań. Poprawił cugle i poleciał w najbliższe miejsce w którym na latanie pozwalał wiatr.