Właściciel
Planeta położona na uboczu układu, która nękana jest atakami piratów i rebelianckiej komórki z układu sąsiadującego z Azis.
Skirt pokryta jest niemal w całości stepami. Znajduje się tam tylko jedno miasto, które w istocie zaopatruje Armię i Flotę Imperialną w Azis i reszcie układów. Produkuje się tu niemal wszystko - od części do karabinów po maszyny kroczące AT-ST.
Kompleks fabryczny zabezpieczony jest przed bombardowaniami i nalotami w dwojaki sposób: Po pierwsze jest otoczony budynkami zamieszkałymi przez cywili, a Imperium wie, że Sojusz nie zbombarduje celów cywilnych. Drugim jest generator, który zasila emiter osłon. Emiter daje ochronę przed niemal każdym pociskiem. Nie można zapomnieć też o laserowych i jonowych działkach przeciwlotniczych. Na dodatek stacjonuje tam silny garnizon i miasto jest naturalnie osłaniane przez spore jezioro.
Na orbicie znajduje się kompleks stoczniowy pełniący funkcję obronną. Składają się na niego uzbrojone fabryki kosmiczne, a także dwie stacje kosmiczne Cardan II i jedna Cardan III.
Na planecie działa ruch oporu i kwestią czasu jest nim Sojusz przypuści atak na planetę. Wiadomo, że jeśli to zrobią skończy się on fatalnie dla jednej ze stron.
Właściciel
Korobov:
Korweta wyskoczyła z nadprzestrzeni w przestrzeń kosmiczną. I nikt do niej nie strzelał. Pusto. Nic poza "Starą Republiką."
-Dobra, czekamy... Cisza w eterze...
Właściciel
Nikt nie śmiał się odezwać, więc na pokładzie zapanowała upiorna, wręcz namacalna cisza.
Dalej czekał. Nawet spowolnił oddech.
-Dobra... Zgadzam się na hałas.
Właściciel
Zanim ktoś zdążył zacząć hałasować z jednej z konsolet wydobyło się ostrzegawcze pikanie.
- Sir, mam na skanerach coś dużego. - oznajmił Cereniain obsługujący tę właśnie konsoletę.
-Wszyscy do pozycji pojowych. Załadować pociski.
"Oby to nie był Imperial".
Właściciel
Na szczęście z nadprzestrzeni nie wyskoczyło coś co mogło zdmuchnąć Twoją korwetę kilkoma strzałami, choć widok nie napawał optymizmem.
Fregata Nebulon-B znalazła się dość blisko Was.
- Jeśli to Imperialni, to już po nas. - stwierdził łącznościowiec.
Minęła dłuższa chwila nim ktoś krzyknął z radości, a później wskazał na malunki na lewej burcie okrętu. Pierwszy przedstawiał dość skąpo ubraną Twi'lekankę o niebieskiej skórze, a drugi... Ognistego Ptaka Rebelii.
- To nasi. - stwierdził dowódca mostku, a wszyscy odetchnęli z ulgą.
-Łączyć się. A za coś takiego u nas... To bym zapłacił artyście za kopię.
Właściciel
Po chwili nawiązano połączenie.
- To Wy, planetarne łazęgi? Jeśli nie jesteście z piechoty to spi***alać. - rzucił ktoś z mostka fregaty.
-Trochę szacunku Jak robiłeś w pieluchy, to ja już blaszaki tłukłem. Tak, z piechoty.
Właściciel
- Tak, tak. - odparł wyraźnie znudzony. - Czekamy jeszcze chwilę i wchodzimy. Jak nie wiecie co macie robić to powtórzymy wszystko tuż przed akcją.
-Mamy wylądować osłaniani przez was i czekac na dalsze instrukcje. Tak w skrócie.
Właściciel
- Świetnie. Zostało czekać.
-Ta... To lepiej już lądujmy.
Na swój okręt:
-Grupa piechoty ma ustawić się w pozycjach bojowych. Oczekiwać na dalsze rozkazy.
Właściciel
- Ja czekam na resztę obstawy. Wy też powinniście. Ciężko będzie się tam przebić bez "Pianych Maynoków." - powiedział kapitan fregaty.
Jakby na potwierdzenie tych słów z nadprzestrzeni wyskoczyło pięć myśliwców typy X, a po nich następne dziesięć maszyn tego typu. Dopełniała tego kanonierka X4 i eskadra Y-Wingów.
- No dobra. - rzucił ktoś z kanonierki. - My i myśliwce wchodzimy najpierw. Zrobimy im niezły burdel, a potem odciągniemy lub zajmiemy czymś ich statki. Fregata powspiera nas ogniem. A wtedy korweta w eskorcie Y-Wingów poleci na z góry opatrzone współrzędne. Jasne? - dodał, a pomruki zrozumienia zarówno z pokładu fregaty i korwety, jak i z kabin myśliwców potwierdziły gotowość.
Myśliwce typu X ustawiły się w formację klina, a kanonierka zajęła miejsce pośrodku formacji. Fregata z wolna ruszyła na przód, a myśliwce typu Y zostały razem z "Republiką."
-Jasne jak wybuch mostu na Geonosis. Ah...
Właściciel
Ze stacji kosmicznych poleciały już pierwsze błyski strzałów z dział jonowych, turbolaserowych i laserowych. Mimo to rebelianccy piloci nie ponieśli żadnych strat. Do walki z nimi wysłano kilkadziesiąt myśliwców typu TIE, a także dwa krążowniki Tartan. Coraz więcej maszyn Imperium znikało w kulach ognia, a po chwili ich los podzieliły krążowniki, gdy dosięgły ich strzały z dział fregaty, która teraz nawiązała wymianę ognia artyleryjskiego ze stacją.
- Teraz, teraz! Już! Lecieć na planetę. - krzyknął dowódca fregaty, a myśliwce Y ustawiły się przed i za Wami by zapewnić korwecie maksimum ochrony.
-Wszyscy, na powierzchnię, jazda!!! PIechota, szykować się do akcji!!! Ruchy, pełna moc!!!
Właściciel
Rozkazy okazały się dość przedwczesne. W końcu lepiej nie wysadzać desantu jeśli jest się jeszcze w kosmosie, nie?
Zarówno stacje jak i myśliwce zajęte były walką, więc tutaj nikt Was nie niepokoił. Schodki zaczęły się w atmosferze. Tam dwa Y-Wingi zniknęły w oślepiających rozbłyskach. Dwa zwarły się z burtami "Republiki," a trzeci opuścił formację i zanurkował w dół. Po chwili wrócił roztaczając wokół tłusty, czarny dym.
- Za mną! W dół! - krzyknął i ponownie zanurkował. - Lekka korekta kursu, piechociarze. - dodał po chwili.
Rozkazał skorygowanie kursu
//Jemu chodziło o to, by piechota była gotowa do desantu.
Właściciel
Zobaczyliście stepy pokrywające powierzchnię, a na wschodzie średniej wielkości wzgórze.
- Witajcie w raju. - rzekł dowódca eskadry po czym skręcił i wrócił na górę razem z resztą.
Korweta gładko osiadła na ziemi. Już tam przywitał Was ostrzał z jednej maszyny kroczącej AT-ST i kilkunastu szturmowców, ale artylerzyści szybko się z nimi rozprawili.
Spojrzał jeszcze raz, gdzie mają lądować.
-PIechota, młodzi, szykować się do wyjścia!
Właściciel
Piechota wylała się z włazu i nie padł przy tym, ani jeden strzał. Siły lądowe bez cięższego sprzętu z rozmysłem nie zbliżają się do najeżonej bronią korwety.
Pokazał na zastępcę.
-Przejmjecie okręt. Ja wyłażę.-i wylazł. Polączył się z dowództwem.
-Tutaj piechociarze, wylądowaliśmi. Co teraz?
//Tak, ma zbroję i broń oraz hełm.
Właściciel
- Najcięższe walki toczą się o półtora kilometra na południowy-zachód od naszej obecnej pozycji. - zameldował starszy sierżant z rasy Nikto. - To tam powinniśmy się udać. - dopowiedział po chwili.
-Jazda, ruchy, ruchy!!!-do swoich.
Właściciel
Wszyscy pobiegli, a i Ty dotrzymywałeś im dzielnie tępa. W końcu zobaczyliście jak pod wielkim wzgórzem walczy kilkunastu żołnierzy Sojuszu wspieranych przez czołgi T2-B i sekcje moździerzy. Byli bezlitośnie ostrzeliwani przez cztery AT-ST i szturmowców. Na dodatek, pomiędzy pozostałymi maszynami kroczył AT-AA. Dzięki tej maszynie Sojusz nie mógł zwalczyć przeciwnika z powietrza.
-Hm... W dawnych czasach mieliśmy Jedi... Dajcie mi wyrzutnie rakiet, podjedziemy bliżej i zniszczymy tego AT-AA. On jest najgorźniejszy.
Właściciel
Wyrzutni rakiet nie mieliście za wiele, ale sześciu żołnierzy - czterech z wyrzutniami, dwóch z karabinami - ruszyło w tamtym kierunku. Pierwsze strzały chybiły celu, ale dwie rakiety trafiły. Niestety było to za mało. Jeden z kierowców AT-ST zauważył żołnierzy i zaczął pruć do nich z działek.
-Wszyscy wycofać się!!!- zaczął naparzać do tego AT-ST z pistoletów i biec w tamtym kierunku.. To za wiele nie zrobi, ale odciągnie uwagę.
-Tutaj Jeronimo, "Stara Republika", gdzie jesteście?
Właściciel
Żołnierze leżeli na ziemi. Martwi, ranni lub umrą za chwilę.
Twój atak nie przyniósł żadnych efektów, poza tym, że działka maszyny są teraz zwrócone w Twoją stronę.
- Mamy problem, sir. - rzekł ktoś z korwety. - Myśliwce TIE. Dużo. Powinniśmy się zmywać, bo przerobią okręt na kupę złomu.
-Spierdzielajcie.-wziął wyrzutnię rakiet (jeśli jakaś jest w pobliżu- i wystrzelił w AT-ST.
-Moździerze, nawalać!!!
Właściciel
Rakieta oderwała lewą nogę maszyny tuż nad serwomotorem kolanowym. AT-ST upadł na ziemię bezwładnie.
Sekcji moździerzy zostało niewiele, ale skupiony ostrzał zmusił do wycofania drugą maszyną kroczącą.
Wtedy podszedł do Ciebie jakiś człowiek. Z pewnością piechociarz, ale nie z Twojego oddziału.
- Witam. - powiedział kuląc się przed ostrzałem szturmowców. - Porucznik Ton wzywa.
-To powiedz mu, żęby skupił ogień na tym AT-AA!!! Bez wsparcia lotnictwa nic po nas!!! Ale dobra, prowadź!!!-kuląc się przed ogniem szturmowców.
-Jak na Umbarze...
Właściciel
Mijaliście leżących lub klęczących żołnierzy, którzy ostrzeliwali szturmowców. Pełno też było rannych, umierających i już martwych.
W pobliżu jednej z sekcji moździerzy stał mężczyzna wysoki jak Wookie i pewnie nie ustępujący mu siłą.
Podszedł do niego.
-Porucznik Jeronimo melduje się na rozkaz!!!
Właściciel
- To dobrze. - mruknął wielkolud. - Naszym problemem jest to cholerstwo. - wskazał na AT-AA - Jakieś sugestie, stary wyjadaczu?
-No cóż, mieliśmy podobnie na Umbarze, tyle że tamto cholerstwo było dwa razy większe i mieliło naszą piechotę. Możnaby się spróbowaść zakraść i a, zniszczyć to cholerstwo albo bardziej ryzykowne b, zdobyć... Chwilowo proponuję skoncentrować ostrzał z moździeży...
-Jak tam na górze- do Koreliańskiej Korwety.
Właściciel
- Mamy jeden moździerz, a amunicja też się kończy.
- Ostry ostrzał, szefie. - odparł ktoś z "Republiki." - Nie możemy, ani tego zgubić, ani zestrzelić.
-Eh, cholera, w takich chwilach... Sir, zgłaszam się do szturmu straceńców.
Właściciel
- Je*ie mnie ten rozkaz, Jeronimo. Ja swoich na śmierć nie wyślę. - mruknął i stał chwilę intensywnie myśląc nad problemem nie zważając na śmigające niebezpiecznie blisko blasterowe strzały. - Wiem! - krzyknął w końcu. - Macie jeszcze jakieś granaty, wyrzutnie rakiet lub jakikolwiek materiał wybuchowy?
-Tak sir, do tego miał być ostrzał, by odciągnąć uwagę, a my z boku i trach!!! A co do szturmu, sam bym polazł.
Właściciel
- Dokładnie. Pójdziesz ze mną i odwrócimy ich uwagę. - powiedział i wziął wielki karabin po czym ruszył w kierunku maszyn kroczących. - Gotowy? - zapytał wreszcie.
-Zostałem stworzony do walki sir. Zawsze jestem gotowy.-poszedł za nim.
Właściciel
Szedł powoli w kierunku maszyn kroczących po czym otworzył ogień w kabinę jednego ze sprawnych AT-ST.
Tymczasem zauważyłeś jak inna maszyna pada od celnego ostrzału T2-B.
Otworzył ogień w te otwory, a potem wziął wyrzutnię rakiet, namierzył AT-AA i wystrzelił.
Właściciel
Twój ogień nic nie nie dał, a rakieta chybiła. I chyba nie o to chodziło porucznikowi. Zorientowałeś się, gdy zobaczyłeś dwóch Korunnai, skradających się do maszyny.