Właściciel
Były dość śliskie, ale dawały radę utrzymać Cię, żebyś mógł przejść.
Skoro nagle nic złego się nie stało to postanowił tylko iść dalej aż dotrze do brzegu i do reszty załogi.
Właściciel
Dotarłeś tam, a ludzie witali Cię wiwatami i radosnymi okrzykami.
-Cóż, rzeczywiście całkiem ciekawy artefakt kapitanie...- Powiedział trzymając w ręce muszlę. No to teraz trzeba tylko jakoś wrócić, ciekawe co to jeszcze potrafi.
Właściciel
- Chciałbyś sprawdzić? - zapytał kapitan z uśmiechem idąc w kierunku jaskini, w której czaił się wielki, mackowaty potwór.
-Może przydać się na morzu taka muszla.- Powiedział, po czym poszedł za kapitanem szykując się do dmuchnięcia w muszlę.
Właściciel
Weszliście do tej jaskini, a ta wydawała się znów spokojna.
Będąc w tej jaskini postanowił przeto dmuchnąć w muszlę, która to zaraz powinna przynieść jakieś efekty.
Właściciel
Nic poza tym, że kilka ryb wyskoczyło na chwilę z wody.
-To może oznaczać, że jest w miarę bezpiecznie by wracać, najwyżej znowu to zrobię.- Powiedział, powoli schodząc do wody.
Właściciel
I tak szedłeś, aż woda była na tyle głęboka, żeby zacząć płynąć.
To płynął dalej zapewne z resztą załogi starając się utrzymać muszlę nad wodą i blisko twarzy.
Właściciel
Nagle stało się coś dziwnego. Zarówno Ciebie jak i kapitana oraz marynarzy chwyciły wielkie, zielone macki nieznanej Ci bestii. Lecz zamiast Was zgnieść lub pociągnąć w dół przeniosły grupę na drugi brzegi i po chwili zniknęły w kipieli.
-Potężny artefakt... Ciekawi mnie jak on w ogóle działa.- Powiedział patrząc się na muszlę zastanawiając się nad czymś, a następnie ruszył dalej ku szalupie.
Właściciel
Nic nie wpadło Ci do głowy, ale w końcu dotarliście do szalupy. Pozostali tam wioślarze witali Was jak bohaterów, a szczególnie Ciebie.
-Dobra, mamy po cośmy przyszli, więc teraz co robimy Kapitanie? Szukamy innych wysp czy też zajmujemy się tą kopalnią akwamarynu?
Właściciel
- Najpierw akwamaryn. Później trzeba będzie zawrócić do Gilgasz.
-No to warto zająć się tym kruszcem.- Zapewne odpłynęli już szalupą ku galerze.
Właściciel
Odpłynęli, szalupa dobiła do okrętu, i po chwili znaleźliście się na pokładzie.
-No to mamy już część tego po cośmy przyszli... Potrzeba mi teraz jakiejś torby gdzie będę trzymać tę muszlę.
Właściciel
- Wódz z pewnością Ci ją da. Właściwie to da wszystko. - powiedział kapitan po czy zakrzyknął do załogi:
- Za kilka tygodni nadejdą sztormy jakich jeszcze nie widzieliście. Musimy w tym czasie być poza Archipelagiem. Zbierajcie się. Kurs na bazę. - powiedział, a galera popłynęła w kierunku wyspy, przy której zadokowaliście.
-Ciekawe czy muszla by coś na to poczyniła, chyba że kontroluje ona jedynie morskie bestie.- Powiedział, po czym stanął bliżej burty statku czekając aż dobiją do brzegu.
Właściciel
Dobiliście, a mieszkańcy wyspy, jak zwykle, wyszli Wam na przeciw ciekawi co tym razem odkryliście.
Wychodząc ze statku rzecz jasna pokazał to z czym przybył.
Właściciel
Gdy wyspiarze skojarzyli o co chodzi padli na klęczki i zaczęli modlić się w swoim języku.
-Kapitanie, co oni teraz wyprawiają?- Spojrzał od razu na niego patrząc co robią.
Właściciel
- W ich mniemaniu awansowałeś na półboga, jeśli się nie mylę. - odparł z uśmiechem.
-A potrzebna mi tylko jakaś torba na przechowanie tego...- Podrapał się po głowie śmiejąc przy tym nieco.
Właściciel
- Chodźmy, więc do wodza, on powinien wszystko załatwić.
-Ruszajmy.- Orzekł, a następnie poszedł za kapitanem.
Właściciel
Strażnicy przed pałacem może i nie padli na kolana, ale od razu zeszli Ci z drogi, gdy zobaczyli muszlę.
Postanowił, więc dalej iść przed oblicze króla tych wyspiarzy.
Właściciel
Król jak zwykle siedział na swym tronie i jako jedyny wydawał się nieporuszony tym co trzymasz.
-Dobrze... Może kapitan poprosić go o coś do swobodnego przechowywania tego artefaktu?
Właściciel
Kapitan i wódz wdali się w zażartą dyskusję, a Tobie nie pozostało nic innego jak czekać na jej koniec.
No to co miał robić, czekał. Ewentualnie rozglądał się też po sali tronowej.
Właściciel
Król w końcu zagrzmiał kilka słów i wskazał ręką na wyjście co było dość wymownym znakiem, nawet bez rozumienia jego języka.
-A co on, okres ma?- Spojrzał na kapitana pytająco.
Właściciel
- Chyba nie uznaje Twoich mocy i uważa, że chcemy odebrać mu tron. Pewnie niedługo naśle na nas swoich żołnierzy. Oczywiście z łatwością możemy ich pokonać, ale nie chcę zabijać bez powodu. - odparł kapitan gdy byliście już poza pałacem.
-Czyli teraz prośba o otrzymanie torby wiąże się ze zdetronizowaniem? W ciekawych czasach żyjemy...- Powiedział nieco zdenerwowany tą sytuacją. Czyli co teraz pozostaje nam zrobić, kapitanie?
Właściciel
- Bardziej chodzi o artefakt niż o torbę.
-A jakiż to ma problem z artefaktem?
Właściciel
- Taki, że z jego pomocą możesz go zdetronizować i władać wyspą. Lekka paranoja, ale podobno każdy władca tak ma.
-Władza na takiej wyspie z pewnością musi wiele znaczyć w świecie.- Zaśmiał się nieco i kontynuował. To jak kapitanie, wypływamy już do cywilizacji czy szukamy akwamarynu?
Właściciel
- Najpierw akwamaryn, potem powrót. I tak za dwa tygodnie musielibyśmy się zwijać.
-No to warto szybko się za to zabrać i czym prędzej wracać byśmy zdążyli przed tym ostatecznym terminem.
Właściciel
- Część chłopców poszła do kopali na wyspie. Zatrudnimy kilku dzikusów i powinniśmy zdążyć zabrać sporo, przed sztormem.
-No to jak widać już mamy jakiś plan.
Właściciel
- Jakiś. Nie jestem pewny kiedy tu wrócimy.
-Jakby było po co wracać poza akwamarynem...