Właściciel
Galera rzuciła kotwicę 70 metrów od wyspy. Kapitan zabrał ludzi do zbrojowni.
Zszedł zatem z bocianiego gniazda biorąc ze sobą lunetę i czekał aż mężczyźni wyjdą ze zbrojowni, samemu niczego nie potrzebował.
Właściciel
Wyszli dość szybko uzbrojeni w halabardy, miecze, sztylety, kusze i bełty w kołczanach.
-No to pora ruszać.- Powiedział, po czym najpewniej poszedł ze wszystkimi do szalupy.
Właściciel
Szalupę zrzucono na wodę i marynarze zaczęli wiosłować. Łódź zbliżała się do wysepki.
Jeżeli miał jak to pomagał wiosłować, następnie zszedł już na stały ląd.
Właściciel
Pierwszy zszedł kapitan po nim pierwszy oficer, a za nimi Ty i reszta marynarzy.
-No to teraz zobaczymy co nas czeka na tej wysepce, może jacyś tubylcy...- Szedł z całą resztą załogi.
Właściciel
Wyspa okazała się bardzo mała. Tylko piach i kilka palm. Ale stojąc na wyspie widać było wiele innych. Były ich dziesiątki. Setki. Większe i bardziej zielona niż ta.
-To jak kapitanie, szalupą na większe?
Właściciel
- Nie. Wybierzemy się do nich na statku, żeby móc szybko uciec i wspomóc się ogniem balist i katapult.
-No dobrze, warto się zatem stąd zabierać.- Powiedział, po czym wszedł do szalupy z resztą załogi i odpłynął na statek.
Właściciel
Szalupa została wciągnięta, a statek ruszył pełną parą w nieznane.
Zatem pora ruszyć w nieznane.
Właściciel
Przed Wami było wiele wysp. Jedne w całości piaszczyste, a inne soczyście zielone. Pozostaje wybrać jedną.
-To na którą kurs, kapitanie? Osobiście na piasku chyba nic nie znajdziemy, no chyba, że przekopiemy całą wyspę...
Właściciel
- Ta zielona po lewej. - powiedział wydając rozkaz.
Okręt ruszył, a kapitan zapytał:
- Jakie właściwie masz moce?
-Ciężko to jakoś uogólnić, można powiedzieć, że to magia szkarłatu, a ta poprawia każdy aspekt zwykłego człowieka.
Właściciel
- No dobra. A co z jakimiś falami czy kulami energii? Nie koniecznie zabójczymi?
-Da się używać zarówno kul jak i fal, a czy zabójcze... Potrafią takie zrobić krzywdę, zabić pewnie też.
Właściciel
- No i świetnie. Jak spotkasz jakiś dzikusów to potraktuj ich tym. Nie zabijaj. Może uznają nas za bogów i wyprawa obejdzie się bez większego rozlewu krwi.
-Oczywiście, miejmy nadzieję, że nie będą chcieli ze mnie złożyć ofiary.- Zaśmiał się nieco czekając aż dobiją do brzegu.
Właściciel
- W razie czego licz na naszą pomoc. - odparł kapitan.
Galera zacumowała 50 metrów od brzegu. Spuszczono dwie szalupy.
Załadował się więc do jednej z nich i popłynął z załogą na wyspę.
Właściciel
Biały piasek, wiele muszli na nim, zielone rośliny obsypane różnokolorowymi kwiatami, ptaki śpiewające w gałęziach drzew. Wyspa wydaje się rajem. Ale czy na pewno?
-Piękne miejsca zwykle skrywają najwięcej tajemnic, warto trzymać się blisko.- Oznajmił, po czym czekał aż kapitan zdecyduje się jak iść.
Właściciel
- Idziemy zwartą grupą. Mówcie jeśli coś zauważycie. I nie zabijajcie miejscowych. W ich sprawi zdamy się na naszą "tajną broń.."
-Brzmi jak jakiś łatwy plan... Mam co do tego złe przeczucia.- Westchnął, po czym zaczął eksplorować wyspę z całą resztą załogi.
Właściciel
Idąc grupą nie mogliście szybko przeczesać całej wyspy. Co chwila udało się Wam zauważyć to kolorowe ptaki, to małpy, to węże.
-Wciąż twierdzę, że rozdzielanie się to zły pomysł... Skupiska ludności najpewniej będą gdzieś w centrum wyspy, tylko jak ona jest duża?- Pomyślał tak, po czym kontynuował przeszukiwanie wyspy.
Właściciel
Zobaczyliście w końcu palisadę i słupy dymu.
-Tam chyba żyją ci tubylcy, lepiej pokojowo do tego podejść.
Właściciel
- Uwierz mi, że znam się na tym. Najpierw znajdźmy jakieś wejście...
Właściciel
Grupa ruszyła i idąc tak w kółko znalazła wejście. Pilnowane było przez dwóch strażników ubranych w sandały i przepaski. Uzbrojeni byli w tarcze z wikliny i włócznie z kamiennymi grotami.
-Nawet nieźle się uzbroili, zawsze mogło być gorzej...- Czekał na to co każe zrobić kapitan.
Właściciel
Jedni z członków załogi wycelowali łuki i kusze w strażników, a kapitan najzwyczajniej w świecie wyszedł z otwartymi ramionami pokazując, że nie ma broni.
Zrobił zatem to samo co kapitan, kamienne groty i tak nie były jakoś szczególnie dla niego groźne.
Właściciel
Kapitan gadał w jakimś niezrozumiałym dla Ciebie dialekcie, który rozumieli tubylcy. Na koniec wskazywał to na niebo to na Ciebie.
-Zatem zróbmy coś ciekawego, bo pewnie tego chcą.- Zebrał zatem w dłoniach energię szkarłatu co było widoczne, wykonał kilka falistych ruchów i złączył dłonie w jedno celując nimi ku górze, po czym wystrzelił w niebo pocisk czerwonej energii.
Właściciel
Strażnicy odskoczyli gwałtownie i zaczęli się drzeć pełni przerażenia i podziwu. Potem kapitan znów coś powiedział, a jeden ze strażników pobiegł do wioski.
-A skąd to kapitan zna mowę tego plemienia?- Spojrzał na mężczyznę nieco zaciekawiony krzyżując ręce na piersi, wyszeptał to rzecz jasna.
Właściciel
- Umie się to i owo. Nauczyłem się podczas wcześniejszych wypraw kiedy byłem jeszcze chłopcem okrętowym.
-No to z pewnością czeka nas coś ciekawego na tym archipelagu.- Zaśmiał się nieco i czekał na rozwój wydarzeń.
Właściciel
Strażnik wrócił, a po nim sześciu kolejnych. Ci jednak mieli miecze i tarcze z brązu. Po nich weszły piękne kobiety w skąpych strojach, a na końcu dość niski i otyły mężczyzna w koronie i z pierścieniami na wszystkich palcach rąk.
Czekał zatem aż kapitan oczaruje najpewniej ich wodza.
Właściciel
Pogadał z nim, ten wyglądał na bardzo zadowolonego, a potem kapitan pokazał mu kawałek akwamarynu.
-Ciekawe jak to wszystko się potoczy...- Dalej pozostało mu czekać.
Właściciel
Wódz klasnął w dłonie, powiedział coś, wskazał na Ciebie, znów pogadał z kapitanem, pokazał palcem na kryształ, a na końcu na odległą wyspę.
-To chyba nie było jakieś zadanie... Tak?- Patrzył się tylko na kapitana.