Właściciel
Nie widząc innej opcji, zabrał ciało brata, położył na ziemi i użył Magii, aby je spalić. Później dodał do płonących zwłok nieco własnej krwi z dłoni naciętej nożem, zabandażował ranę i po załatwieniu tej sprawy ruszyliście w drogę powrotną.
//Zmiana tematu, zacznę gdy będziecie na miejscu.//
Właściciel
Vader:
//Przepraszam, że tak długo, ale dopiero teraz przypomniałem sobie o tej postaci.//
Wraz z towarzyszącymi Ci Uruk-Hai dość szybko zapędziłeś się dość daleko od Kresu Nadziei, w odległe rejony Mrocznego Królestwa, gdzie to zatrzymaliście się u stóp potężnego masywu górskiego. Pośród jego poszarpanych szczytów i krawędzi widziałeś gdzieniegdzie resztki blanków, murów i wież, pamiątek po zamierzchłych czasach, gdy nawet tu Krasnoludy wznosiły swoje twierdze. Tak czy inaczej, gdzieś tam jest cel Twojej podróży, grobowiec, a w nim ciało Sargisa Laina, obwieszone artefaktami, których tak pragnął Twój mocodawca.
///Też przepraszam///
-Pora rozpocząć poszukiwania.
Właściciel
Byłoby to dużo trudniejsze, gdyby nie to, że dysponujesz mapą, bez której powinieneś dość sprawnie znaleźć grobowiec tego Wampira. Gorzej, jeśli w środku z jakichś przyczyn nie będzie artefaktów. W końcu pewnie wielu przed Tobą i Kettlosem dowiedziało się o tym miejscu i zgromadzonych tu skarbach, więc mogło spróbować szczęścia w ich zdobyciu... I kto wie, czy tym razem owe szczęście im aby nie dopisało?
Lub zginęli w pułapkach, które zapewne zabiją też kogoś z jego grupy. Tym pozytywnym akcentem ruszył do grobowca.
Właściciel
Odnalazłeś go w małym wzniesieniu, a fakt, że wejście było zapieczętowane kamieniem tak dopasowanym do samego wrót, że znaleźliście je dopiero po kilku minutach poszukiwań, z jednej strony wróżył dobrze, bo być może nikt tu przed Wami nie zajrzał, ale jednocześnie był kolejną przeszkodą na Waszej drodze do artefaktów.
Jakiej wielkości był ten głaz?
Właściciel
Vader:
Cztery metry wysokości na trzy metry szerokości, idealnie dopasowany do wejścia, jak to już zostało wspomniane.
Bilolus:
Kolejnym etapem wędrówki po Elarid, tej niekończącej się tułaczki, było Mroczne Królestwo. Tutaj Strażnik miał nadzieję znaleźć odpowiedzi na dręczącego go pytania, a dokładniej na to, czy zdoła jakoś uwolnić swego pana. Niemniej, nie mógł zrobić tego sam, potrzebował innych Marenów. Dopiero po straceniu swoich towarzyszy w rytuale na Górze Mroku odkryłeś, gdzie powinieneś się kierować: Do ruin w Mrocznym Królestwie. Niestety, było ich tu sporo, ale na szczęście po kilku dniach odnalazłeś te właściwie, a tak przynajmniej sądziłeś.
Jak ma się rozumieć, głaz można zniszczyć?
Właściciel
Jak każdy głaz, choć z racji gabarytu powinieneś włożyć w to więcej wysiłku niż zwykle. Oczywiście, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że nie jest w żaden sposób wzmocniony czy też zabezpieczony Magią.
-Odsuńcie się.
Spróbował utworzyć kilka pocisków Magii Mroku, żeby nimi zobaczyć, czy pozostaną ślady na głazie.
Właściciel
Urukowie wypełnili Twój rozkaz, kierując się nie tylko lojalnością, ale i dobrze rozbudowanym instynktem samozachowawczym. Niemniej, pociski wyrządziły pewne szkody, jak najbardziej. Niewielkie, ale zawsze.
-Możecie zrobić to sami, ale potrzebuję waszej siły.
Użył więcej pocisków, by zniszczyć głaz, a przynajmniej utworzyć pęknięcia.
Właściciel
- Ale jak my to mamy rozpierdzielić? - zagadnął w międzyczasie jeden z Uruków swego kompana.
- Morda tam. Nie widzisz, że szef pracuje?
Nieco zmęczonym wzrokiem sępnie rozejrzał się wokół, po czym oceniwszy że nie pozostało mu wiele do zrobienia ruszył w przód - ku owym ruinom, nurtowało go wiele pytań, najbardziej to jak odnaleźć mu przyjdzie innych Marenów..z każdym swym krokiem równo przybijał do ziemi swój młot, który wykonali dla niego Szarzy Krasnoludzi.
Te pociski wytworzyłem?
Jeżeli tak, to uderzam nimi.
Właściciel
Bilolus:
Niegdyś musiało być to okazało zamczysko, choć teraz pozostały po nim jedynie fundamenty, resztki murów, zarys fosy i leżące w nieładzie wokół fragmenty obwarowań. Mimo to nie mógł być to byle jaki zamek, nawet teraz, po dekadach lub wiekach od jego zniszczenia, czułeś tu potężną magiczną energię, która zdawała się wzywać Cię, przyciągać wprost do jednego miejsca w ruinach...
Vader:
Skały co prawda nie skruszyłeś, ale widać po niej, że jeszcze kilka takich prób i powinno się udać.
Parł zatem naprzód, długie szaty otulające jego zbroję powiewały na wietrze kiedy oczy Strażnika płonęły swą naturalną czerwienią, kiedy powoli oplatał wzrokiem to pradawne miejsce..nigdy go jednak przedtem nie widział w swym całym, ogromnym żywocie.
Właściciel
Bilolus:
Nic dziwnego, wiele konstrukcji śmiertelnych powstało, przeżywało swą świetność i niszczało w mgnieniu Twojego oka, gdy zajmowałeś się czymś innym na drugim końcu kontynentu, jeśli nie świata. Niemniej, mijając to puste, martwe i stare, a przy tym emanujące taką mocą, miejsce trafiłeś wreszcie na filar lub kolumnę, w stanie podobnym, co reszta, acz nie była ona złamana. Podniosłeś ją i przekopałeś okolicę, ale nie znalazłeś nic, mimo że czułeś, że to gdzieś tutaj... Dopiero chwilę zajęło Ci zrozumienie tej zagadki i swoim młotem, wykutym przez Szare Krasnoludy, rozbiłeś odrzuconą kolumnę na dwoje. Z jej resztek wyciągnąłeś drobną szkatułkę, a z niej - amulet. Prosty, można by nawet rzec, że toporny, składający się tylko z metalowego łańcuszka i niewielkiego rubinu uformowanego na kształt szeroko otwartego oka.
Vader:
I tak po wyczerpaniu większości swej magicznej energii zdołałeś otworzyć wejście na tyle, abyś mógł wejść do środka, podobnie jak Twoi podwładni. Rzecz jasna pojedynczo, próbując tego we dwóch najpewniej byście utknęli. Trzeba przyznać, że byłaby to dość głupia śmierć, prawda?
Spojrzał w owe oko swymi własnymi - po czym skierował je ku niebu aby sprawdzić jego moc..a jeślii i to nie dało żadnego efektu Strażnik wypróbował swój ostatni pomysł, posyłając trochę energii magicznej do owego.
Tragicznie głupia. Jednakże tak się nie stało, dzięki czemu mógł kontynuować. A zamierzał wypełnić zadanie, więc rozejrzał się w tym miejscu.
Właściciel
Bilolus:
Już same podniesienie oka dało efekt, jakim było ukazanie Ci dwóch różnych od siebie miejsc, w których zapewne ukrywali się inni Mareni, niezbędni Ci w tym momencie. Pierwszy przedstawiał upiorne zamczysko w Mrocznym Królestwie, co nie było zbyt pocieszające, skoro każdy zamek tak tam wyglądał. Drugim miejscem zaś był las, po chwili zastanowienia rozpoznałeś w nim drowksą Mroczną Puszczę.
Vader:
Korytarz, całkiem ładnie ociosany, prowadzący wgłąb grobowca, tyle możesz stwierdzić na chwilę obecną.
Ruszył nim, uważając na podłogę i ściany.
///Bez sufitu, czyli wiem skąd walnie//
Właściciel
Jak na razie nic się nie dzieje, ale to dopiero początek. Może by tak puścić kilku Uruk-Hai przodem, aby aktywowali ewentualne pułapki?
Spróbował rozpoznać owo miejsce, i dostrzec jak najwięcej detalu - po czym..wyobraził je sobie w swym umyśle..i spróbował teleportować się - jak najbliżej.
Trochę szkoda, bo to nie mięso armatnie. Przydałby się krasnolud...
Właściciel
Bilolus:
//Zmiana tematu, zacznę Ci w Kresie Nadziei.//
Vader:
Ale nie było żadnego pod ręką, a jakoś trzeba iść naprzód, samemu bądź z Uruk-Hai, a nie zwlekać tutaj.
Wolał samemu, bardziej ufał swoim nogom i oczom.
Właściciel
- Mamy zostać? - chciał się upewnić jeden z Uruków, gdy szykowałeś się do samotnej drogi. - To raczej niebezpieczne iść tam samemu...
-Idziecie za mną i uważacie, gdzie kładziecie stopy.
Właściciel
Pokiwali głowami, w milczeniu i niemalże odruchowo chwytając za charakterystyczne miecze. Dalej, jak zauważyłeś, był również korytarz wykuty w kamieniu, ale oświetlały go płonące pochodnie, a jakieś dwadzieścia metrów dalej dostrzegłeś kolejne oświetlone miejsce, najpewniej komnatę, w której złożono ciało Wampira wraz z artefaktami.
O ile nadal tam są, oraz jeżeli nie wchrzanią się w pułapki.
Właściciel
Powinny być, grobowiec zastaliście zapieczętowany tak, jak zamknęli go sługusi rycerza wiele dekad bądź nawet wieków temu. Jeśli zaś chodzi o pułapki, to na razie ich nie ma, ale to kwestia czasu, nim na jakąś wpadniecie. Najwidoczniej jest ich niewiele, ale są wystarczająco skuteczne lub finezyjne, aby spełniać swoje zadanie nawet w tak małej liczbie.
Dlatego postarał się nasilić swoją czujność do maksimum.
Właściciel
Nic nie wskazywało na to, aby coś miało Was zaatakować, ale usłyszałeś nagle mrożący krew w żyłach ryk, a gdy się skończył, nastąpił atak. Spodziewalibyście się go od frontu lub zza pleców, ale ten spadł na Was niespodziewanie z góry, gdzie sklepienie jaskini ginęło w mroku. Wyleciały stamtąd cztery Martwce (tak, są w Bestiariuszu), które rzuciły się na Ciebie i Uruk-Hai, zabijając jednego z nich i skutecznie wiążąc walką pozostałych, toteż musisz poradzić sobie sam z tym potworem, który przyszpilił Cię do ziemi i zacisnął chude, ale niezwykle silne, dłonie na Twojej szyi.
W odpowiedzi spróbował stworzyć swojego cienia, żeby ten ciągnąc go za nogi wyciągnął go z tej pułapki. Przy okazji mocował się dalej z przeciwnikiem. MIał na sobie zbroję, więc od razu dodatkowe kończyny wroga go nie powinny zabić.
Właściciel
To, że nie powinny, nie oznacza wcale, że nie próbowały, choć efekt był rzeczywiście mizerny. Z tą magiczną pomocą zdołałeś wyrwać się z morderczego uścisku, ale Martwiec szybko obrócił się w Twoim kierunku i zaatakował, szerząc kły oraz wymachując pazurami. Z tego, co słyszałeś, i widziałeś kątem oka, Urukowie też zdołali postawić jakąś linię defensywy i dawać odpór potworom, z którymi przyszło im walczyć, a po jakimś czasie zamach jednego z charakterystycznych mieczy wojowników Kresu Nadziei posłał na ziemię najpierw szponiastą rękę upiora, a później jego głowę. Pozbawiony niej korpus upadł niewiele później i dalej.
Dobry znak, że umieli warczyć z tym przeciwnikiem. Sam odskoczył przed atakiem Martwca i dobył swojego miecza, którym wykonał kilka szerokich cięć.
Właściciel
Pozbawiłeś w ten sposób upiora jego kolczastych wypustek na barkach, ale nie zrobiło to na nim wielkiej różnicy, jedynie rozwścieczyło, a on sam pragnął jedynie zaspokoić swój głód, bez względu na rany. Mimo to, pozostałych ciosów uniknął i wzbił się w górę za pomocą swoich skrzydeł. Spodziewałbyś się po tym wiele, ale na pewno nie mocnego kopnięcia, które powaliło Cię na ziemię.
Upadając, kątem oka dostrzegłeś, jak kolejny Martwiec pada trupem, a po nim na ziemię osuwa się jeden z Uruków.
Grofilor "Zmora" Gliofrosziodew
Odruchowo spróbować wstać, a jeżeli to się udało, to natychmiast wykonał kilka cięć w przeciwnika. O ile ten tu był.
Właściciel
Był i zdołałeś rozpłatać mu brzuch, z którego zaczęły wysypywać się suche już, pozbawione krwi, wnętrzności, choć nie powstrzymało go to i dalej szedł w Twoim kierunku.
Grofilor "Zmora" Gliofrosziodew
Więc, kolejnym atakiem, spróbował dokończyć dzieła poprzez przecięcie go w pół.
Właściciel
Stwór był przygotowany na ten manewr i chwycił dłonią klingę Twojego miecza, drugą sięgając do gardła. Niewiele by brakowało, a by Cię udusił, szczęśliwie pomoc przyszła w porę, gdy urucki miecz rozłupał czaszkę Martwca na dwoje, a ten upadł bez życia przed Tobą.
Zobaczyłeś wtedy Uruka, który uratował Ci życie, poza zmęczeniem walką był cały, choć jego pozostali towarzysze leżeli bez życia na ziemi.
Grofilor "Zmora" Gliofrosziodew
Odetchnął głęboko.
-Żeby się okazało, że ich życie nie poszło na marne.
Właściciel
- Zginęli dzielnie. - odparł tylko Uruk i ruszył dalej, naprzód, gotów wykonać misję dla swojego pana, nawet gdyby oznaczało to poświęcenie życia na pułapkach, w które to Ty mógłbyś wpaść, gdybyś ruszył przodem.
Grofilor "Zmora" Gliofrosziodew
Ruszył więc za nim, ciesząc się odrobinę z tego, że to nie on wydał rozkaz, żeby to Uruk szedł pierwszy.
Właściciel
Pułapek jednak nie było, więc spokojnie trafiliście do swojego celu, jakim był ułożony na kamiennym piedestale sarkofag w niewielkiej jaskini, zaś po Waszym wejściu do środka, komnata natychmiast rozbłysła światłem, ponieważ tuzin pochodni zapalił się w tym samym czasie, właściwie bez Waszej ingerencji.
Grofilor "Zmora" Gliofrosziodew
Rozejrzał się dla pewności, nauczony poprzednim atakiem z zaskoczenia.
Właściciel
Nic widocznego gołym okiem, a pochodnie rozświetlały nawet sufit jaskini, gdzie tym razem nie czaiły się żadne Martwce.