WladcaAwarow pisze:
Reforma nie ma celu, ale chociaż może poziom szkół średnich wzrośnie na te 3-4 lata
Nie wiem jak tłok, odchodzący z pracy nauczyciele i przygotowany na szybko program zwiększa poziom (nie no, program jest w sumie małym problemem. W praktyce chyba nie zmienia się bardzo dużo poza kolejnością różnych rzeczy :)
ZnawcaLiteraturyPolskiej pisze:
Nie powiedziałbym, że uderza to w "zdolne dzieciaki"
Raczej w dzieciaki "ledwo zdałem egzamin"
No nie wiem. Problemem jest to, że w wielu szkołach jest z perspektywy uczniów mniej miejsc niż w poprzednich latach.
U mnie w aby nie było dobrej szkole (próg punktowy w poprzednim roku wyniósł prawie 160 punktów. Średniej nie pamiętam) były po 4 oddziały dla gimnazjów i 3 dla szkół podstawowych.
W poprzednim roku było ich 5.
A więc gimnazja mają o 1 oddział mniej, a s.p. o 2 mniej niż mieli by idąc normalnie...
Ale dodam jeszcze, że to mimo tego, że szkoła od dwóch lat zmniejszyła liczbę oddziałów o 1 właśnie po to by przygotować się na podwójny rocznik (3 lata temu było ich 6).
Oznacza to więc, że podniosą się progi punktowe - nawet patrząc tylko na oddziały w poprzednim roku, 66 uczniów którzy w normalnym roczniku by się dostali, teraz nie będzie miało miejsca, więc nie ma innej opcji.
I nie wydaje mi się, by 160 punktów można było nazwać "ledwo zdałem egzamin" - uczeń z samymi 5 (a więc też z czerwonym paskiem) i aktywnością na rzecz ludzi, ale bez żadnych dodatkowych punktowanych osiągnięć mógłby dostać 80 punktów z egzaminów i wciąż nie miał by tyle.
(Swoją drogą - co znaczy "ledwo zdałem egzamin" w tym kontekście? By zdać wystarczy się pojawić, więc ledwo oznacza chyba, że prawie by nie dotarł.)
Jak najbardziej podwójny rocznik uderza w zdolnych uczniów. Tak, gdzieś się dostaną. Ale nie zmienia to faktu, że w normalnym roczniku dostali by się do lepszej szkoły.
Swoją drogą, choć uważam reformę za niepotrzebną, to największe zastrzeżenia mam i tak nie do pomysłu, a do wykonania. Gdyby tak już przynajmniej zacząć zmiany od 4 klasy, bo obecnie 8 klasy ominęły w zasadzie część programu, a część robiły jak najszybciej bo inaczej by nie miały szans go przerobić. Dało by to też szkołom średnim znacznie więcej czasu na przygotowania, rozbudowę itp., by szkoły mogły mieć rzeczywiście odpowiednią liczbę miejsc.
A tak to mamy Gdańsk, w którym do rekrutacji uzupełniającej musi trafić szkoła tak nowa, że nawet jej nie było do wyboru w tej początkowej (powstała w czerwcu). Kraków z 2,5 tysiącem uczniów w rekrutacji uzupełniającej. A jeszcze nie wiadomo co np. z Warszawą.