Właściciel
ten leżał grzecznie przerażony.
No i przeładowałeś, drugi z bandytów wiedział, że to jego koniec.
Thomas wycelował muszkiet w głowę bamdziora i pociągnął za spust.
Właściciel
Proch aż miło trzasnął w lufie, uniósł się piękny zapach prochu strzelniczego i kula poszybowała wprost w czoło tamtego bandyty.
-Co robimy z tym łapserdakiem drogi panie Victus ?
Thomas wtem podszedł do martwego strzelca i zaczął przy nim grzebać by znaleźć dodatkowe kule do swego muszkietu. Jednak nim to zrobił to zwrócił się do swego kompana.
- Zabierzemy go do wioski a tam czeka go praworządny sąd mości panie.
Właściciel
- Ku*wa, juź wolè byßcie mnie zastrzelili tu na miejscu niźeli mam wracaç w te popieprzone strony...
Thomas wtem spojrzał na bandziora
- A co jest nie tak z nimi że zasługują na prawo bycia werbalnie skalanymi przez byle bandytę?
Właściciel
- Tamtejszy kościół to pie**oleni ludzie wilcy, a szlachciur włodarz jest szaleńcem...
- Ludzie wilcy w kościele? Wilkołaki? I jaki włodarz? Przecie Graf von Hockenhoff nie żyje.
Właściciel
- Niech mu gleba twardą będzie, a tffu, dobrze że zdechł psia jego jucha
- No dobra ale o co chodzi z tymi wilkołakami? Jakim cudem dostali się do kościoła? I jakiego kościoła? Aurlieli czy Dominusa?
Właściciel
- Skąd mam ku*wa wiedzieć!?!
Thomas westchnął i ponowił przeszukiwanie martwego strzelca.
Właściciel
znalazłeś cztery kule, torbę z czarnym prochem i bardzo słabej jakości muszkiet, mogłeś to łatwo ocenić z powodu doświadczenia z tym typem broni jako jeden z większych producentów
Muszkiet zostawił na ziemi ale resztę wziął i zaczął przeładowywać swój muszkiet.
- No cóż panie bandyto, wstawaj pan. Idziesz z nami albo my łamiemy ci nogi i cię tu zostawiamy na pastwę natury. Twój wybór, rzezimieszku.
Właściciel
- Czekaj, jeśli mówisz że szlachciur zdechł, to może faktycznie już w Hockendorfie może być bezpiecznie.... co za tym idzie mógłbym wrócić do swojego legalniejszego fachu... wiem, że trudno w to uwierzyć ale w młodości byłem zaopatrzeniowcem w armii imperium i nadal mam wtyki wśród handlowców... co więcej odkąd zostałem bandziorem mam też kontakty z paserami, którzy mogliby załatwić ciekawszy sprzęt lub nawet... artefakty. Myślę, że mogę być przydatny dla tak bitnych waszmościów.
- Zaiste? Mów więc dalej jestem zainteresowany.
Właściciel
- Jeśli otrzymam od was wolność, z chęcią pomogę z zaopatrzeniem tej przeklętej mieściny we wszystko co może przydać się dla jej oczyszczenia i odkrycia jej tajemnic. Mam wiele znajomych, którzy mogliby zająć się sprowadzaniem wszelkich potrzebnych rzeczy ze wszystkich stron ferenthiru tym samym cokolwiek się stanie w Hockendorf, czy też jego okolicach, znajdziemy jakieś rozwiązanie na to.... wspólnie. Oczywiście nie mogę powiedzieć, że chętnie będę wam towarzyszył w wyprawach z samej osady, gdyż uważam to za szaleństwo, ale mogę zająć się organizacją potrzebnych rzeczy gdy wy będziecie sobie przeżywać przygody.... czy coś...
- Hmh co o tym myślisz Szorlok? - Thomas powiedział odwracając się do swego Krasnoludzkiego towarzysza.
Właściciel
-Cóż... Nie wiem na ile można ufać jemu podobnym obszczymurkom Thomasie, acz wydaje się że człowiek ten wie więcej o tym miejscu niż my, a i jeżeliby się wywiązał byłby użytecznym sprzymierzeńcem.
Odrzekłem niepewnie, acz nie dając po sobie poznać niepewności.
- Hmh no cóż, w takim razie panie zbirze, wstań. Od tej pory pracować pan będzie ze mną. - Powiedział przeładowując swój muszkiet. - No ale gdzież są moje maniery, jestem Thomas von Victus, szlachcic z Gryphynholdu gdzie ja i reszta mej familii posiadamy wiele Manufaktur tworzących muszkiety tak wysokiej jakości że tylko krasnoludzkie wyroby mogą być lepsze. Wiedząc to zapewne się domyślasz że zyski większe będą jeśli będziesz współpracował niźli jeśli zdecydujesz się do wbicia nam ostrza w plecy, nie?
Właściciel
- To...to chyba oczywiste panie von Victus. A jeśli można spytac co takiego zacnego człowieka sprowadza w tak mocno niebezpieczne strony ?
Spytal zbir powoli wstając, kiedy ja równieź przeładowałem swój pistolet, tak na w razie czego...
- Stary Graf był mym biologicznym ojcem. Nigdy go nie znałem ale ten nadal wysłał do mnie wiadomość bym tu przybył na otwarcie testamentu. - Powiedział nonszalanckim tonem Thomas - Skoro istnieje szansa że mogę dostać część tutejszych ziem ze spadku to przyjechałem. W końcu region słynie z produkcji wina a ja zawsze byłem zainteresowany wprowadzeniem nowych rynków pod skrzydła mej Familii.
Właściciel
- Waćpan jest synem tego szaleńca ? Daleko padło jabłko od jabłoni...
Rzekł bandzior, po czym dodał
- Axel von Versor, wydziedziczony syn jednego z kapitanów straży grafa.
-No, no a więc niby bandzior, a jednakże szlachcic... interesujące...
Dodałem
- Takie to parszywe czasy nastały panie Szorlok ale no wystarczająco długi czas spędziliśmy tutaj gadając a robota nas nagli. Musimy ruszać w drogę bo pewnie testamentu czytanie nas niebawem minie.
Właściciel
- Czytanie po wieczerzy waszmości z tego co słuchy mnie doszły, więc póki dzień, póty czas.
Rzekłem chcąc go uspokoić. Tym czasem nasz nowy nabytek podniósł się i szedł przed nami, teraz ja mogłem stać na drugiej pozycji, a Thomas na trzeciej, zaś nasz nic nieznaczący zbir szedł pierwszy. Jakby nie patrzeć on zna bardziej te ścieżki, niż nasza dwójka...
Thomas szedł spokojnie za Axelem i Szorlokiem. Co jakiś czas rozglądając się dookoła czy aby przypadkiem coś za nimi nie podąża.
Właściciel
Nic was nie śledziło, ale waszą drogę po chwili zastąpiło wam drogę kolejne kilka bandziorów, tym razem był to wielkolud mięśniak z bolasem w dłoni. Za nim stał strzelec z nieco lepszym muszkietem niż poprzedni jakiego spotkaliście, bronili oni jakiejś skrzyni... z herbem Hockenhoff.
Axel szybko chwycił jakiś porządniejszy badyl, by mieć czym się bronić.
Jak poprzednio Thomas wycelował wpierw w strzelca i pociągnął za spust.
Właściciel
percepcja.
Tymczasem Axel starał się bronić przed bolasem olbrzyma, a ja celowałem w łeb tego paskudnika swoim pistoletem.
Właściciel
Pocisk poszedł w jakieś losowe drzewo, zaś ty po chwili zobaczyłeś jak mimo zblokowania bolasa tego wielkoluda Axel obrywa od pocisku z muszkietu.
Ja tym czasem strzeliłem w wielkiego jednak nei trafiłem w łeb, pocisk poszedł w korpus, ale ewidentnie to też go zabolało.
Thomas próbuje szybko przeładować swą broń widząc nieciekawą sytuację przed sobą.
Właściciel
Twoja ręka niestety dalej była zraniona tak, iż nie dało się szybko przeładowywać, Shorlock strzelił po raz drugi w olbrzyma trafiając w jego oko, jednak chybiając mózg. Przynajmniej celność tego potwora spada, lecz po chwili wszyscy otrzymaliście z ostrzału zaporowego
Thomas nadal próbuje przeładować broń mimo odniesionych ran. Następnie ponownie zwraca ją w kierunku przekletego bandziora i pociąga za spust.
Właściciel
// którego ? Dużego czy ze spluwą ? //
Właściciel
Zaliczę jako krytyczne przejebsnie, a więc kiedy już miałeś strzelić w strzelca, wielkolud zamarkiwał atak jakoby ten miał cie trafić, ty odruchowo skierowałeś broń w jego kierunku, lecz nie zdąrzyłeś podnieść lufy ponad Axela, tym samym przestrzeliłeś mu głowę.
Modyfikator ogłady -2 dla wszystkich żywych członków drużyny.
Kiedy zobaczyłrm jak mój zleceniodawca w szale bitewnym dokonuje okrutnej egzekucji na potencjalnie przydatnym łączniku z handlarzami zewsząd, aż ze strachu zadrżały mi ręce. On może mnie zastrzelić w każdej chwili, gdy tylko przestanie się kontrolować ~ pomyślałem, po czym skoczyłem na wielkoluda trafiwszy sztyletem w ostatnie zdrowe oko przekręciłem kilka razy aż ostrze zanużyło się wewnątrz czaszki, dokonało się.
Przodkowie sprzyjają zdeterminowanym
Przynajmniej do czasu....