///To ja się oddalę. Poczekam, aż Radio skończy grę w pokera///
Dobra, chrzanić. Opuścił saloon i udał się do tablicy ogłoszeń.
Właściciel
Znalazłeś ją nieopodal czegoś, co mogło być dworcem kolejowym, a konkretniej osłoniętej budki nieopodal torów zaopatrzonej w długie rzędy ławek dla pasażerów. Pociąg najwidoczniej teraz nie kursował, bo świeciło tu pustkami.
Usłyszałby, gdyby był gdzieś. Te bestie robią straszny hałas... Jakie ogłoszenia na jakie ofiary?
Właściciel
Było ich całkiem sporo, od pozbycia się wilków lub kojotów, przez koniokrada, którego zwłoki i ukradzione konie należało dostarczyć właścicielowi, przez kilka mniejszych gangów, na najgroźniejszych przestępcach skończywszy.
Coś więcej o koniokradzie?
Właściciel
John Lock, dziewiętnaście lat, ukradł minimum siedem koni, a przynajmniej tyle było zgłoszeń, którymi handluje nielegalnie, przede wszystkim z różnymi przestępcami, którzy mogą zapewnić mu ochronę. Wszystkie skradzione wierzchowce pochodzą z rancha Hechta, jeden ze złapanych bandytów, który kiedyś z nim handlował, aby zmienić wyrok na więzienie z kary śmierci, wyznał, że najczęściej zaopatruje w wierzchowce Krwawą Dłoń. Jego miejsce pobytu jest nieznane, ale to najpewniej okolice Gór Granitowych, skoro i bandyci z gangu Krwawej Dłoni tak tłumnie się tam gnieżdżą.
Dobrze, czyli plan ma gotowy. Teraz tylko potwierdzić u kogoś to zadanie.
Właściciel
Jak to zostało wspomniane nieco wcześniej, skradzione konie należy dostarczyć właścicielowi wraz z głową koniokrada, tam też otrzyma się wynagrodzenie za robotę, z czego za jednego skradzionego konia oferowano dziesięć sztuk srebra, za głowę rzezimieszka - dwadzieścia pięć.
A więc ruszył w tamtym kierunku.
///Psiamać. I trzeba opisać tutaj swoje bronie, i w Elarid trzeba opisać artefakty ;-;
Właściciel
//No to zmiana tematu, zacznę.//
//Nie znam się na tym. Ma w zaletach "Mistrz w gry karciane" + Magia iluzji. Niech gra//
Właściciel
//No to napisz post fabularny czy coś i zagra.//
Grał w pokera, korzystając z szerokiego zasobu wiedzy na ten temat, a także kantując nieco, używając swoich zdolności.
Właściciel
Wygrałeś pierwsze rozdanie, zgarniając pulę w postaci trzydziestu pięciu miedziaków. W sumie nic dziwnego, pierwsza runda zawsze była tylko rozgrzewką, nie grało się w niej o wysokie sumy.
Tym razem na stawkę dał 30 miedziaków. Jak tam nastroje przeciwników?
Właściciel
Nikt nie rozpaczał po przegranej pierwszej partii, jak to już zostało powiedziane. Pozostali wkroczyli do gry, ale pulę zgarnął tym razem ten szuler, którego wtedy zauważyłeś, nim zacząłeś grać.
//Jakaś porada, co powinienem teraz zrobić? Wiem, że chcę zastawić więcej kasy.
Właściciel
//No to rzuć więcej kasy, co za problem?//
Rzucił swoje 30 miedziaków.
Właściciel
Pozostali dorzucili podobne kwoty, ale z czasem zaczęli pasować, jeden po drugim, aż zostałeś sam przeciwko szulerowi...
Czas pokazać pełen wachlarz swych umiejętności i posłać fortunę szulera do piachu. Nie był zbyt pewny siebie, ale też wierzył w swe umiejętności. Szulera też docenił.
Właściciel
Skoro tak, to musisz pokazać swoje karty, jeśli spasujesz, jak reszta, to Twój oponent wygra automatycznie.
Pokazał karty. Jeśli trzeba było, okantował nieco magią iluzji. Trochę to smutne, że matula pieczołowicie przekazała mu całą swą wiedzę o tej magii, a on ją wykorzystuje w...ten sposób.
Właściciel
Teraz się pewnie w grobie przewraca... Cóż, udało Ci się wygrać, ku ogromnemu zdziwieniu wszystkich, zwłaszcza kanciarza, który najwidoczniej się tego nie spodziewał... Słusznie, gdyby nie Magia, nie wygrałbyś tego rozdania.
Cóż nie było to rzeczywiście zbyt miłe względem jego Świętej pamięci rodziców, ale Jamesowi znalezienie miłości, ustatkowanie się... Jakoś nie wychodziło jak na razie.
Szczęśliwy, zagarnął pieniądze i zachęcił wzrokiem innych graczy do kolejnej rundy.
Właściciel
Kilku odeszło, a że nikt nie zajął ich miejsca, zostałeś sam z kowbojem, zaś krupier ponownie rozdał karty dla Waszej trójki.
//Trójka? A nie ja i kowboj?
Właściciel
//Jest jeszcze ten hazardzista, zapomniałem o nim wspomnieć. Graj.//
Wszedł za całkiem sporo miedziaków i rozpoczął granie. Znów posłużył się magią, ale dla nie poznaki czasem dawał forów przeciwnikom.
Właściciel
I przez owe "dawanie forów," przegrałeś sromotnie z kretesem, ale, o dziwo, wygrał tym razem nie szuler, ale kowboj, zdziwiony tym faktem równie mocno, co Wasza dwójka. Niemniej, uznał, że zarobił na grze wystarczająco, toteż odszedł od stołu, przy którym zostało Was już tylko dwóch.
Cóż, niemniej stracił mniej, niż zarobił, a do tego szuler miał utarty nos, więc był zadowolony. Oparł się wygodnie, po czym zapytał szulera z uśmiechem:
- Chętny na jeszcze jedną grę, kolego? -
Właściciel
Wzruszył ramionami.
- Nie narzekam na brak czasu czy funduszy, a ostatnio również wartościowych przeciwników.
Nicolas powoli prowadził konia w strone lokalnego saloonu. Mimo rzucanych tu i uwdzie nieprzyjaznych spojrzeń parł przed siebie. Nie obchodziło go co o nim myślą. Gdy dotarł do budynku, przywiązał konia i wszedł do środka, kierując się w stronę baru.
- I ja tak samo. - Odpowiedział James i znów wszedł do gry. Tym razem bez forów, a grając wykorzystując pełny wachlarz legalnych sztuczek i zagrań, a także tych z odrobiną magii.
Właściciel
Radio:
Pula mierna, bo ledwie dwa srebrniki i dziesięć miedziaków, ale za to zdobyłeś coś o wiele bardziej wartościowego: Zwycięstwo. Jego słodki smak przesłoniła nieco gorycz oszustwa, ale kto by się tym przejmował? Niemniej, szuler skinął Ci głową, dopił swojego drinka i wyszedł po odstawieniu szklanki za kontuar.
Hejter:
Alhambra była dużym saloonem, w którym oczywiście znajdowało się to, co w każdym innym, a więc barman za długim kontuarem, zaś za nim szafka pełna alkoholi, liczne stoliki i krzesła oraz urodziwe kelnerki, ale poza tym ten saloon oferował to, czego nie miały inne, między innymi przygrywaną muzykę na fortepianie, smaczne jedzenie oraz specjalny stolik do gier hazardowych obsługiwany przez profesjonalnego krupiera. Wnętrze uzupełniały ozdoby w rodzaju obrazów, trofeów myśliwskich i wypchanych zwierząt, a także rozliczna klientela: Łowcy nagród, łowcy głów, najemnicy, hazardziści, przestępcy niższego sortu, ukrywający się skutecznie przed wymiarem sprawiedliwości, górnicy czy zwykli mieszkańcy Dodge.
Do samego baru dotarłeś bez kłopotów, stojący za nim mężczyzna o pomarszczonej twarzy i siwych bokobrodach rzucił Ci przelotne spojrzenie i czekał aż coś zamówisz, w międzyczasie przecierając jeden z kufli.
- Piwo poprosze - Powiedzial do barmana.
Ah, słodkie, słodkie, zwycięstwo...
Rozciągnął się wygodnie w krześle. Właściwie, gry zaspokajały jego większość potrzeb życiowych. Na nich zarabiał, odpoczywał, bawił się...
Właściciel
Hejter:
- Z lodem? - zagadnął, napełniając powoli kufel z beczki pełnej tego złocistego trunku, napoju bogów...
Radio:
Doskonale, ale wypadałoby jednak opuścić ten stolik, przeznaczony stricte do gry w pokera i inne gry hazardowe, chyba że masz zamiar czekać tu na kolejnych przeciwników, tudzież zwykłych frajerów do orżnięcia.
- Bez, zbyt zimne zabija smak -
Tia, przesiadł się do zwykłego stolika. Rzucił wzrokiem po barze, a raczej po ludziach, szczególnie kelnerkach. Miał ochotę popatrzeć na coś ładnego.
Właściciel
Hejter:
W imię maksymy "Klient nasz pan," barman ani myślał się sprzeczać, więc jedynie postawił napełniony piwem kufel na kontuarze przed Tobą.
- Należy się pięć miedziaków.
Radio:
Te tu oczywiście były ładne, wzrok przyciągały nie tylko ich krągłe kształty czy ładne buzie, ale i stroje, głównie krótki i obcisłe sukienki, gorsety modelujące to i owo oraz czarne pończochy.
Wziął porządny łyk po czym walnął prosto z mostu. - Mało biorę, mało mam do stracenia i mało mnie obchodzi cel. Jest w okolicy ktoś kogo trzeba sprzątnąć? -
Mmm...Rozmarzył się na moment w urodziwych kelnereczkach. Nużąco być samotnym, jednak z wcześniejszych doświadczeń miłosnych Jamesa (Wiele jego związków kończyło się silnym płaskaczem na policzku mężczyzny), że raczej.już przyjdzie mu pozostać kawalerem...
Właściciel
Hejter:
Piwo jak piwo, choć te tutaj na pewno było nieco lepsze od innych trunków, jakimi się ostatnio raczyłeś.
- Mało mnie to obchodzi, jestem barmanem. - odparł, wzruszając ramionami. - Nie potrzeba mi strzelby do wynajęcia, możesz co najwyżej spróbować poszukać zlecenia na stacji kolejowej albo u Szeryfa, ja się tym nie zajmuję.
Radio:
Nikt nie powiedział, że musisz się z nimi żenić, ale jak kto woli.
Eee, za stary już jest na takie numery. Teraz mu żony szukać, nie wrzodów okolic intymnych od spania z kim popadnie.
Właściciel
Każdy żywot ma swoje plusy i minusy, a bycie psem na baby nie jest wyjątkiem. Swoją drogą, tutaj żony raczej nie znajdziesz, więc co teraz?