- I jeszcze piwo! - Powtórzył za wojem - Mięsa daj karczmarzu, mięsa i popitki! -
Właściciel
Zajęliście miejsce przy ławach, a po chwili wjeżdżało mięso z różnymi dodatkami, i piwo
Zaczął zajadać po zmówieniu modlitwy. Przy okazji, rozejrzał się po gościach karczmy.
Właściciel
Było tu pustawo. Jedynie wasza dwudziestka i jakiś pijaczyna byli w środku
- Hej, towarzysze, nie zauważyliście, że dziwnie pusto w tej karczmie? -
Właściciel
-Pewnie pozostałe dwie zbierają klientów
- Jedna była zamknięta, a trudno, żeby całe miasto zajęło tylko jedną.
Właściciel
-Wyglądała na świeżo zamkniętą
-Mógłbym przysiąc że widziałem jak ktoś skoczył w kompostownik i dostał krzesłem!
Właściciel
-No to! Ktoś w kompostownik skoczył, a jak wyszedł, to dostał krzesłem!
- A to Ci ciekawa ta Ziemia Święta! -
Właściciel
-Tak to jest jak cały lokal się upije
- Dlatego mości panowie, dobrze jest być całym lokalem! - Zaśmiał się.
Właściciel
-Wszyscy wybuchli śmiechem. Jednak żarło i pijadło się skończyło, a wszyscy poczuli senność.
- Panie karczmarzu, pokoje prosimy! -
Właściciel
Mam tylko wszystkie wolne. Jako jedyni klienci, zapłacicie tylko 10 za jeden pokój na tydzień. W waszej grupie wychodzi to 200 złota/tydzień
- Nie tak źle. Idziemy. - Poszedł wraz z towarzyszami do pokojów.
Właściciel
Wszyscy się rozeszli, ty wziąłeś ten najbliżej schodów, w razie polepszenia/pogorszenia stanu Hydenhoha
Nie przesadzajmy, to tylko ręka.
Zmówił wieczorne pacierze, odmówił też modlitwę za Hendyhoha, po czym położył się do snu.
Właściciel
Sen przyszedł łacno, jak również pobudka i głód
Lecz przed jedzeniem - Poranne Pacierze. Zmówił je i zszedł na dół, do jadalnego pomieszczenia karczmy.
Właściciel
O dziwo, karczma była pełna. Pełna klientów zamkniętej karczmy nie mających gdzie pić i jeść
- Karczmarzu, znajdzie się miejsce? -
Właściciel
- Znajdzie, znajdzie! Dla was wszystkich się znajdzie! Oraz najlepsze niemieckie piwo, włoskie wino, słowem: Najlepsze!
- Nie ma lepszego napitku, nad rodzime. Łacno dawaj mnie tu piwo, a chleba niż żałuj! -
Właściciel
Po chwili stał przed tobą kufel złocistej, ojczymej cieczy. Dostałeś do niej niemieckiego würsta i chleb, także na bogato.
I to się.nazywa porządne śniadanie! Zajął się nim.
Właściciel
Po skończeniu karczmarz jakby czytając Ci w myślach dolał piwa, podał kolejny bochen i kolejnego würsta.
Odsunął jednak kiełbasę.
- Nie, karczmarzu, dzisiaj chyba będę pościć od mięsa. -
Właściciel
-Oczywiście
Po tych słowach twoi kompani powoli zaczęli schodzić na dół
Na razie nie będzie ich niepokoił. Dopóki młody leży, raczej nie opuszczą Akki.
Właściciel
Każdy zamówił co chciał, a po zjedzeniu zapytali się
-To teraz każdy idzie gdzie chce? W obrębie Akki znaczy się
- Tak, na razie nie będziemy wyruszać do Grobu Zbawiciela. Na to jest jeszcze czas. -
Właściciel
Rozeszli się, każdy w swoją stronę, lecz głównie do katedry na mszę
Gorfrat pójdzie na wieczorną mszę. Zjadł, po czym wyszedł z karczmy i udał się w kierunku targu.
Właściciel
W zależności od tego co chciał mogło to być lub nie. Tutaj był głównie targ zbrojeniowy, ale coś innego też się znajdzie
Ah, broni Gorfrat miał od groma. Rozglądał się bardziej za jakimiś lokalnymi rękodziełami, patrzył też po ludziach.
Właściciel
Był handlarz niewolnikami (Tak, wszędzie jest) oraz handlarz rękodziełami, jeśli o to Ci chodziło
Przyjrzał się produktom handlarza rękodziełami.
Właściciel
Miał lokalne specjały, figurki Jezusa, krzyże wypalone w drewnie z starych murów Jeruzalem oraz relikwię w postaci kawałka krzyża na którym wisiał Jezus
- Panie, ta relikwia to autentyczna? - Zagadał
Właściciel
-Jeszcze śmiesz się pytać?! Oczywiście że tak! Ocaliła mnie przed grupą bandytów!
Zdawał się tym pytaniem oburzony
- Piękno samo w sobie. - mruknął Tiago, spoglądając na nowy, wykonany na zamówienie szyld karczmy zawieszony nad drzwiami, wykonany z drewna, który przedstawiał złotego lwa na szkarłatnym tle, zresztą stąd nazwa karczmy. Gdyby tylko ktoś wiedział, że to też herb rycerskiego rodu Aguiarów... Otrząsając się z nostalgii, były rycerz wkroczył do środka. Cóż, karczma jak karczma: Przestronny parter, na na nim stoły i krzesła dla gości, kontuar naprzeciwko wejścia, zaś za nim - szafka pełna alkoholi oraz okienko i drzwi do kuchni, gdzie przygotowywano posiłki. Na prawo od wejścia znajdywały się schody na piętro, które prowadziły do dziesięciu jednoosobowych pokoików i znacznie większych dwuosobowych pokoi w liczbie ośmiu. Uzupełniała to stajnia z tuzinem wolnych boksów dla koni oraz całym oporządzeniem, ale ta była oczywiście na zewnątrz, przylegając do lewej ściany karczmy. W środku jak zawsze panował ruch, klientela robiła swoja, kelnerki uwijały się jak w ukropie, podobnie jak kucharze, sprzątacze na razie mieli wolne, a Swend trzymał wszystkich gości na oku ze swojego siedziska w rogu pomieszczenia. Sam Tiago ruszył za kontuar, gdzie zluzował Jamesa. Będąc tam, odpasał miecz i położył go pod ladą, a później patrzył na to wszystko, co rozgrywa się w jego lokalu.
Właściciel
Swend dziś nie miał zbyt dużo pracy, zdecydował się zajść do spiżarni i poćwiczyć na zimnym świniaku. Usłyszałeś jedne z tych niewielu duńskich czy szwedzkich słów które rozumiałeś: Jak będzie trzeba, wołaj. Dziś wyjątkowo panował ruch, bez problemów
A więc stał za ladą, umilając sobie oczekiwanie patrzeniem na kelnerki, w oczekiwaniu na jakiegoś klienta czy zamówienie.
Właściciel
//Chce Ci się bawić w odbiór każego zamówienia, czy tylko te wpie**olu i ważne dla fabuły?//
Właściciel
//Wolę się upewnić. Jeszcze ominę przyjemne parę godzin wyceniania świnioków//
Po istnej lawinie klientów trzeba było zawołać Skandynawa. Mianowicie dwóch Rosjan pobiło się o naparstek wódki. Ach ci Rosjanie. Wszystko by się upić.
A więc to zrobił, w razie czego przypinając miecz do pasa, gdyby zrobiło się ostrzej.
Właściciel
Swend rozwiązał spór przechylając naparstek do gardła, a Rosjanów wykopując. Pomocy nie trzeba było. Wracali co prawda parę razy, ale w końcu wasz potomek Wikingów zaprosił ich na partyjkę bijatyki. Po tym dzień minął spokojnie, a po opłaceniu wszystkiego zysk wynosił 116 złota