Właściciel
Wrak znajdował się na dnie kresowego wąwozu, nieopodal wątłego strumyczka, jednakże w bazie instruowano Was, że jeśli gdzieś w okolicy spadnie deszcz, to taki strumyczek w wąwozie może przemienić się w śmiertelną pułapkę, gdy przetoczy się przez niego istna kaskada deszczówki... Jednakże na nic takiego się nie zanosi, a poza tym żołnierze zapoznali się z terenem na tyle, że możesz ich już wysadzić, aby zaczęli poszukiwania.
A więc wylądował w optymalnym położeniu i odległości od wraka.
-Będę was z góry wspierał.
Właściciel
Żołnierze zeszli na ziemię i odpowiedzieli coś, a później zaczęli przeczesywać teren, podobnie jak ci zrzuceni z drugiego helikoptera nieopodal.
Skoro był już "wolny", to wzniósł maszynę do góry i rozpoczął patrol. Nie warto tracić swoich.
Właściciel
Patrolowałeś teren przez około pięć minut, podobnie jak pilot drugiej maszyny, ale nie wykryłeś nic dziwnego czy groźnego. Po chwili ujrzałeś na konsoli migającą lampkę, która sugeruje Ci, że masz wrócić na dół po swoich.
Ruszył na to samo lądowisko, co wcześniej.
Właściciel
Żołnierze zapakowali się na swoje miejsca i dali znać, że możesz już lecieć, a w międzyczasie jeden zagaił przez komunikator:
- Znaleźliśmy wrak, kokpit nie jest w złym stanie, druga grupa znalazła katapultowany fotel, ale nigdzie nie ma ciała, a tym bardziej żywego pilota.
A więc rozpoczął lot.
-Czyli został pochwycony.
Właściciel
- Lub sam próbuje wrócić do bazy, powinniśmy przeczesać większy obszar nim się ściemni.
-Zrozumiano.
Ruszył więc dosyć nisko przeszukując trasę do bazy.
Właściciel
//Bardziej chodziło o to, żeby przeczesać teren wokół miejsca katastrofy, ale to i tak bez różnicy, bo nie będę przedłużać.//
Po kilku minutach patrolu dostrzegłeś kilka rozbłysków światła w pobliskiej kotlinie, a zaraz po nim kolejne, w większej liczbie i z większą częstotliwością. Ta wymiana światła trwała i mogłeś być pewien, że właśnie ktoś strzela tam z broni laserowej, tudzież jonowej.
-Strzelanina, kotlina. To może być nasz. Zniżam lot.
Obniżył lot, by stworzyć jakieś wsparcie.
Właściciel
Już samo pojawienie się było wsparciem, bowiem kilku rebeliantów zaczęło strzelać do Twojej maszyny, acz bez efektów, choć jedna zbłąkana błyskawica spośród wielu trafiła któregoś z żołnierzy na zewnętrznych siedzeniach. Ty zaś sprowadziłeś helikopter na tyle nisko, by móc dokonać desantu, a przynajmniej jakoś go osłonić, bo żołnierze zaczęli opuszczać maszynę we własnym zakresie.
Wymierzył i posłał serię z działka w rebeliantów, a następnie (po zeskoku ostatniego żołnierza) podwyższył lot i zaczął krążyć po placu bitwy.
Właściciel
Chyba padł trupem, a jeśli nie, to i tak szybko zginął, gdy do akcji wkroczyli zarówno zrzuceni z Twojego pojazdu żołnierze desantu, jak i z drugiego helikoptera.
Właściciel
Jeden z rebeliantów, którego trafiłeś, tak jak czterech jego kompanów. Brak strat w załodze drugiego helikoptera, pilot również przeżył, a ostateczny bilans strat po Waszej stronie wynosi jednego rannego, czyli pilota, oraz jednego zabitego, a mianowicie tego trafionego podczas schodzenia maszyną niżej.
No cóż, zginął w służbie.
Właściciel
A i owszem, jednak ciało trzeba jakoś zabrać, co zrobili dwaj żołnierze, trzymając je wspólnie na rękach, bo zwolnione przez piechura miejsce zajął Lock. Chwilę później drugi helikopter oderwał się od powierzchni i ruszył w drogę powrotną do bazy.
Jeżeli już mógł, to i on ruszył w kierunku bazy.
Właściciel
Mogłeś, a że nikt i nic Was po drodze nie niepokoiło, to wróciliście wspólnie do bazy, gdzie zebrał się już spory komitet powitalny, na czele z prawie całą Twoją eskadrą, rzecz jasna bez maszyn, którzy czekali przy lądowisku wraz z żołnierzami, oficerami i resztą personelu.
Teraz pytanie, czy czegoś sam nie zje**ł. No nic, wylądował.
Właściciel
Udało Ci się bezpiecznie posadzić helikopter na lądowisku, a pilot, załogi drugiej maszyny i żołnierze opuścili je, idąc w kierunku dowództwa.
Właściciel
Dopiero wtedy zaczęli przemówienie, w którym, w skrócie, podziękowali Wam za dzielną i ofiarną służbę, okazanie troski o kolegę i uratowanie mu życia. Wspomnieli również, że chylą czoła przed śmiercią tego żołnierza, który niestety żywy z Wami nie wrócił. Wspomnieli też o ewentualnych premiach i awansach, a później jednemu z żołnierzy i pilotowi kazali udać się za sobą, a reszcie rozejść się.
No cóż, mu więc pozostało się rozejść.
Właściciel
Nie do końca, bowiem eskadra miała wolne, a że kapral i Lock byli na przesłuchaniu u dowództwa to byłeś jedynym, który mógłby uraczyć ich tą historią, na co nalegali zresztą wszyscy, w tym pani kapitan.
Właściciel
Nie musiał, ale lepiej im wszystko opowiedzieć, dzięki czemu się odwalą, albo znosić ich prośby i groźby przez minimum kilka dni, może tygodni.
-To... od czegoś mam zacząć?
Właściciel
- Od początku. - wyrwało się jednemu z techników, ale że nikt go nie skarcił, to chyba był dośc dobry pomysł.
-Zostałem poproszony o transport żołnierzy na miejsce, gdzie zestrzelono naszego. Wsiadłem więc do Rugmi i poleciałem, mając ze sobą i żołnierzy, i wsparcie drugiego Rugmi. Najpierw dotarliśmy do wraku, gdzie nikogo nie było, lecz nie zrezygnowaliśmy. Zwłaszcza, że Lock się zdążył katapultować. Ruszyliśmy w dalsze poszukiwanie, aż znaleźliśmy kotlinę, w której to przeciwnicy próbowali zastrzelić Locka, lecz ten dzielnie się bronił. Wsparliśmy go, pokonaliśmy przeciwników i zebraliśmy Locka. I... to tyle.
Właściciel
- Ale jak to w ogóle było, że go zestrzelili? - spytał Dreid, jeden z pilotów, bodajże starszy sierżant.
-Zmyłka. Strzelali do nas z jednej strony, a kapral Nines rozkazał Lock'owi zostanie w odwodzie. Gdy wyeliminowaliśmy wroga, to Lock został zestrzelony.
Właściciel
- Mówią, że partyzanci z tych gór to prawdziwi twardziele, równie silni, wytrzymali i owłosieni jak niedźwiedzie. - zagadnął jakiś technik, które imienia czy przydomka w ogóle nie znałeś. - To prawda?
-Ciężko mi stwierdzić, nie widziałem ich z bliska.
Właściciel
- A martwi? - drążył temat członek personelu naziemnego.
- Wzięliście kogoś do niewoli? - zapytała tym razem sama pani kapitan, która wcześniej raczej milczała i jedynie słuchała bądź potakiwała niezauważalnie głową.
-Ci, z którymi walczyliśmy, musieli zginąć, lub uciec. Nie mamy jeńców.
Właściciel
Na tym pytaniu skończyły się wszystkie inne, a piloci i reszta rozeszli się do swoich zadań, dając Ci wreszcie święty spokój.
Więc i on mógł... miał jakieś zajęcia jeszcze?
Właściciel
Jeśli nie zostanie wezwany przez dowództwo aby złożyć raport z patrolu i misji ratunkowej? Nie.
Czyli mógł się udać gdziekolwiek, więc wybrał koszary.
Właściciel
Niezbyt różniły się od tych, w których już mieszkałeś, przypadało Ci łóżko na dolnej pryczy, gdzie zostały Twoje rzeczy.
No i dobrze, mógł przeczyścić sprzęt.
Właściciel
Wyrobiłeś się z tym akurat do chwili, w której trzeba było gasić światła i udać się na spoczynek. Bohater czy nie, tak jak i inni członkowie wyprawy ratunkowej, pójdziesz spać na głodniaka.
Właściciel
Mówi, mówi, ale żeby już o tym nie myśleć wypadałoby w końcu zasnąć.
Właściciel
Wojskowa pobudka, znienawidzona za każdym razem równie mocno, jeśli nie coraz bardziej, dała o sobie znać krótko po wschodzie lokalnego słońca, budząc Ciebie i resztę żołnierzy.
A więc pora ruszyć dupę i odegrać te same procedury poranne, co zawsze.