Wyniki wyglądały dość dobrze, co napełniało go niepewnością co do losu ich ekspedycji. Jeśli natrafili nieświadomie na planetę z inteligentnym życiem, to sprawa robiła się znacznie ciekawsza, ale i kłopotliwa. Dla relaksu zaczął rozwiązywać równania czwartego stopnia.
Właściciel
Każdy sposób na relaks jest dobry. A jeśli natrafili na planetę z inteligentnym i w miarę rozwiniętym życiem to... No w sumie to nie ich problem, ponieważ tym mieli zająć się inni, a Wy polecielibyście dalej, ku przygodzie. Niemniej, w końcu znów dostałeś wezwanie na mostek.
Przerwał swoje kalkulacje i skierował się na mostek.
Właściciel
Sytuacja niewiele się zmieniła od Twojej ostatniej wizyty, poza jednym szczegółem: Innym nagraniem, które teraz pochodziło z sondy na żywo, więc jest jeszcze w mniejszym lub większym stopniu sprawna, która przedstawiała grupę tubylców przypominających prymitywnych, odzianych w skóry ludzi, wiedzionych pod strażą przez wojowników, acz nie żadnej z ras inteligentnych: Był to wojownik Pluskwo-Pajęczaków, zwany w żołnierskim slangu Robalem, Pajęczakiem, Wielkim Robalem i Arachnidem. Kawał su**nsyna.
- Tego się nie spodziewałem - powiedział tylko, gdyż faktycznie, nie spodziewał się obecności znanej już rasy, toteż nie miał przygotowanej odpowiedniej wypowiedzi
Właściciel
- Jak nikt tutaj obecny. - rzucił jakiś Qa Qa stojący obok Ciebie.
- Ale przynajmniej jedno nie podlega dyskusji: Nie mamy tu już nic do roboty. - powiedział smętnie pierwszy oficer.
- Najwyraźniej. Ale nie mogę przestać się zastanawiać, skąd ci się tu wzięli?
Właściciel
- Przecież to oczywiste. - odrzekł kaptan, wskazując na hologram. - Niewolnicy. Nie wszystkie prace mogą wykonać we własnym zakresie, więc ściągają do nich ludzi.
- A jeśli nie do pracy, to zawsze mogą posłużyć jako... - zaczął inny członek załogi i przełknął ślinę, nim dokończył: - Jako pokarm.
- Obrzydliwe... Ale nam pozostaje tylko powiadomić o tym władze i polecieć zbadać kolejny świat. Czyż nie?
Właściciel
- Dokładnie, bo nie mamy jak spróbować uratować tych ludzi. Może inni dadzą radę.
- No cóż, ja już na pewno nic nie zdziałam. Wrócę do studiowania grzybów.
Właściciel
- Wracaj, jeśli chcesz, i tak już przygotowujemy skok z powrotem na Qua Quish.
- Jak miło będzie znowu ujrzeć dom - mruknął, po czym opuścił mostek
Właściciel
Poza faktem, że tylko z orbity? Taaak, całkiem miło.
//Ogółem to nie mam nic do zaplanowania podczas drogi, więc mogę przenieść od razu na planetę, jeśli chcesz.//
//Nie ma co tracić paru dni na nic. Dawaj//
Cardin wstał z pryczy i zaczął rozciągać mięśnie
Właściciel
Szło sprawnie, dopóki w środku serii od ćwiczeń nie oderwało Cię charakterystyczne szarpnięcie, które najpewniej sugeruje, że właśnie do czegoś dobiliście lub to coś dobiło do Was.
Z pośpiechem skierował się na mostek
- Dobiliśmy gdzieś? Jesteśmy w ogóle na miejscu?
Właściciel
- Do planety jeszcze długa droga, obecnie połączyliśmy się z korwetą CR-90, która wraz ze swymi pasażerami będzie stanowić naszą obstawę. - wyjaśnił kapitan. - Dla bezpieczeństwa wysyłają tu oddział i kilku oficerów do uzgodnienia poszczególnych kwestii i sposobów działania.
- To ma sens... ale czemu wysyłają statek bojowy? Nie spodziewamy się chyba starć w przestrzeni kosmicznej?
Właściciel
- Korweta służy bardziej transportowi, acz kto wie? W końcu jakoś musieli dostać się na powierzchnię, prawda? - spytał, rzecz jasna mając na myśli Robale.
- Tez racja. No cóż, w tej dziedzinie nie mam ekspertyzy, więc będę biernym obserwatorem jeśli rozsadzą nas na kawałki - niezręcznie zażartował Cardin
Właściciel
Skinął jedynie głową, gdyż na więcej nie miał czasu, idąc do śluzy, aby tam powitać żołnierzy i zapewne porozmawiać z ich dowódcą.
Nie chciał im przeszkadzać, więc po prostu wybrał się na kolejną przechadzkę po statku - mięśnie trzeba trzymać w przyzwoitym stanie.
Właściciel
Dokładnie, w końcu to zawsze minimalnie większe szanse na ucieczkę przed wygłodniałym Pluskwo-Pajęczakiem...
//Ja nawet nie pytam się, czy przewijać, bo z góry wiem, że tak.//
W końcu wróciliście nad orbitę swego celu, czyli odwiedzonego nie tak dawno świata... Ciekawe jak bardzo mieszkańcy Klendathu zdołali go zmienić w tak krótkim czasie?
Wątpił, żeby zaszły jakiekolwiek znaczące zmiany, jednak w pierwszej kolejności spojrzał przez nablizsże okno... czy cokolwiek uchodziło z okno na tym statku.
Właściciel
Iluminator, ściślej mówiąc, z którego miałeś widok na całą planetę i sporą część kosmosu, acz stąd nie widziałeś znaczących zmian na orbicie czy powierzchni planety, w sumie nic dziwnego, nie można oczekiwać od tych prostych (ale czy na pewno?) form życia budowy infrastruktury orbitalnej lub w ogóle kosmicznej, prawda?
Prawda. Choć już chodzenia miał dosyć, to prędko udał się na mostek.
Właściciel
Po kilku chwilach, gdy ostatni maruderzy dołączyli do Was, kapitan statku wraz z oficerami wojska, z czego jeden obecny był na żywo, tutaj, z Wami, a drugi za pośrednictwem hologramu, zaczęli omawiać plan działania, czyli w gruncie rzeczy kwestie dobrze Ci znane. Dopiero pod koniec zrobiło się ciekawiej:
- Podsumowując: Są jacyś ochotnicy, aby udać się z nami na powierzchnię? - spytał żołnierz, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Myślę, że powinienem tam być - powiedział Cardin - Nie żebym był tam jakkolwiek potrzebny, ale tak... głupio siedzieć na statku podczas ważnej misji.
Właściciel
Z podobną motywacją, tudzież bez niej, zgłosiło się łącznie pięciu innych członków załogi, którym to hologram oficera poleciał udać się na ich okręt.
Tak więc powlókł się tam wraz z resztą grupy.
Właściciel
Czekała tam na Was reszta przysłanego ze stolicy wojska, organicznych żołnierzy w mundurach i szczątkowych pancerzach, wyposażonych w broń białą, palną, laserową i granaty. Poza tym korweta zaczęła schodzić w dół, w atmosferę planety.
- Nie znam się na militarnych kwestiach, ale chyba Pluskwo-Pajęczaki nie będą stanowić zbytniego zagrożenia... prawda? - spytał głośno
Właściciel
- Teoretycznie nie, ale w praktyce, może być problem, zwłaszcza jeśli nas otoczą, odetną od środka transportu lub będzie ich więcej, niż my mamy amunicji, zwłaszcza że z reguły potrzeba przynajmniej kilku strzałów, żeby zabić takiego Robala. - wyjaśnił Ci jeden z żołnierzy, na chwilę przed tym, jak korweta osiadła na podłożu. Następnie żołnierze zaczęli opuszczać jej pokład.
- Rozumiem, że mam się trzymać z tyłu i nie przeszkadzać?
Właściciel
- Tak jak reszta. - wyjaśnił Ci jeden z żołnierzy, wskazując na kilku innych ochotników z Aegisa. - Wezwiemy Was, jeśli będzie trzeba.
- Zrozumiano - odparł krótko
Właściciel
Gdy wreszcie wszystko zostało ustalone żołnierze ruszyli i dość sprawnie zniknęli Wam z oczu, ale po chwili i tak usłyszeliście wybuchy, ryki, krzyki, komendy i głośną, zagłuszającą niekiedy wszystko inne, kanonadę laserowych karabinów.
- Um... chyba doszło do konfrontacji - Cardin wykazał się spostrzegawczością
Właściciel
//Jednak spytam, tak dla jasności: Wyszliście i trzymacie się z tyłu czy robicie to tak dosłownie, jak się tylko da, i wciąż jesteście na pokładzie korwety?//
//Ja tam bym nie schodził na powierzchnię, ale jeśli założyłeś już, że wyszliśmy, to niech i tak będzie.
Właściciel
//Mnie to tam rybka, więc jaka decyzja?//
Właściciel
//KKK.//
- Poradzicie sobie tu sami? - spytał jeden z pozostawionych na warcie żołnierzy, wskazując na Ciebie i resztę naukowców. Najwidoczniej miał zamiar ruszyć wraz z resztą na odsiecz zaatakowanym towarzyszom, co ciężko byłoby im zrobić poprzez siedzenie tutaj czy ruszenie razem z Wami.
- Raczej nic na tym statku nie postanowi nas zabić. Idźcie jeśli musicie.
Właściciel
Pokiwali głowami i opuścili korwetę, niknąć co horyzontem jak wtedy tamci żołnierze.
- Więc... mamy jakiś plan na wypadek, gdyby nie wrócili? - zapytał głośno gdy żołnierze opuścili już zasięg słuchu
Właściciel
Pozostali zaczęli się namyślać, ale długo to nie trwało, gdyż znaleźli inny obiekt, na którym mogli skupić uwagę: Wychodzącego zza horyzontu Robala pozbawionego dwóch kończyn, acz wciąż sprawnego i gotowego do zabijania. Najwidoczniej rany, adrenalina, upływ krwi, ból, sama bitwa i śmierć towarzyszy sprawiły, że zareagował na widok Waszego statku wielką wściekłością i niemal natychmiast się na niego rzucił.
- Zmienię pytanie: Mamy jakiś plan na wypadek, gdybyśmy zostali zaatakowani?