Właściciel
Karczma znajdująca się na najdłuższej prostej drodze na świecie, czyli w Australii. Z czego słynie? Z tego, że obok jest stacja paliw i motel... Sama Karczma serwuje każdy możliwy trunek na świecie, od prostego piwa, po Henri IV Dudognon Heritage. Oczywiście po odpowiedniej cenie. Zaraz, zaraz, dlaczego karczma na zadupiu ma jakieś znaczenie tutaj? Wszyscy się zastanawiamy...
Właściciel
Hejter:
-Za zdrowie Nathana, w końcu opuścił więzienie!
Po tych słowach grupa mężczyzn uniosła kufle piwa do góry, by po chwili się napić. Sam Nathan Grayson miał przy sobie duży, pełen kufel. Wystarczyło się uśmiechnąć i łyknąć trunku wśród tego bezimiennego tłumu.
Wzniósł kufel i pociągnął porządny łyk.
Właściciel
No cóż, piwo pierwsza klasa. Teraz tylko czekać na tancerki, miał je zamówić ten koleś z czarną, kozią bródką i włosami na jeża. Powinien być gdzieś w tłumie.
Właściciel
No cóż, tłum pił i gadał. Chyba zapomnieli, że to Grayson miał być tutaj w centrum uwagi.
Rozsiadł się i złapał za naszyjnik z krzyżem, szepnął do siebie - To tylko małe piwko ze znajomymi, teraz jestem inmym człowiekiem. -
Właściciel
No może wcale nie takie małe, bo ciągle przynoszono coraz to lepsze i droższe alkohole. Nawet samemu Nathanowi podano rum.
Właściciel
Smakowało niesamowicie dobrze. No ale tancerki się nie pojawiały, a tłum jakby się mieszał...
//urwanie filmu i laborynt tak?\\
Czekał na alkohol.
Właściciel
W końcu mu podano. Koniak. Henri IV Dudognon Heritage.
Właściciel
To był najdroższy alkohol na świecie, więc nie ma mowy, że nie smakował. Tłum zmienił się w jednokształtną masę.
Spróbował wstać i pój$ć gdziekolwiek
Właściciel
Udało mu się wyjść z karczmy.
Przeszedł się dla żeby trochę wytrzeźwieć.
Właściciel
Na szybko nie da rady, przyda się kibel.
Usiadł gdzieś na ławce i zacząl patrzeć w gwiazdy - Pięć lat patrzenia w ten sam szary sufit -
Właściciel
Jak dla żartu niebo było szare.
Właściciel
Nikt nie odpowiedział na to, ale to chyba oczywiste, że to prawda.
Właściciel
Nie udało się zasnąć, obok przejechał wóz strażacki na sygnale.
Wstał powoli i powłóczył się po mieście
//ja popijaku zasnełem podczas deszczu tylko w bluzie schowany od wiatru przy aucie... To był dziwny woodstock\\
Właściciel
To nie było miasto, więc...
Powłóczył się gdziekolwiek.
Właściciel
Okolica nie była zbyt interesująca, a dodatkowo lekko się kołysał.
Właściciel
Danny
-Eddie Cooper? Eddie! Wstawaj!
Niezbyt przyjemny dla uszu głos obudził go ze snu. Leżał na piasku.
-Uuhhh..
Chwyta się za głowę i przechodzi namolnie do pozycji siedzącej.
-C.. Co się dzieje?
Właściciel
-Spiłeś się zbytnio Eddie.
-Klasycznie.
Rozgląda się, trunki na najbliższy czas zamuliły mu pamięć.
-Co się działo?
Właściciel
-Impreza była, jeden z kumpli opuścił więzienie.
-Nieźle.
Podnosi się jednocześnie rozglądając.
-Gdzie jesteśmy?
-Australia.
Sprawdza, czy ma przy sobie to co zazwyczaj.
Westchnął.
-Więc, rozumiem że impreza zakończona. Co teraz?
Właściciel
-Jak to skończona? Jeszcze trwa!
Coś mu się cofa.
-Chyba odpuszczę..
Zwymiotował gdzieś w krzaki.
Właściciel
Jakie krzaki, skoro był tutaj sam piasek?
-Musisz się położyć Eddie.
No to wstrzymał jakoś. Zgodnie z poleceniem, położył się.
Właściciel
-Nie tutaj! Zaprowadzę cię gdzieś, gdzie będzie wygodnie.
Wyciągnął w jegu kierunkę rękę.
Chwycił jego rękę, i z pomocą wstał.
Właściciel
Udało się, a następnie jego kompan ruszył w stronę budynków. Na tyle blisko, by w razie czego chwycić tutejszego głównego bohatera.
Właściciel
Jego kompan zaprowadził go do motelu, na szczęście jego pokój był na parterze.