Zabrała talerz, usiadła przy biurku i zasłoniła cześć mieszkalną. Zaczęła jeść dalej czekając na kogokolwiek.
Właścicielka
Ktosiek kom bak
Wróciła opętana dziewczynka od malowania ścian. Z farbami.
- Cześć. Widzę, że masz farby. - Powiedziała dalej jedząc swoją papke - Zastanawiałam się czym zapłacisz jak wyszłaś.
- Yyy... To trzeba płacić? - zdumienie odmalowało się na jej twarzy.
- W moim świecie zazwyczaj tak. Ale tutaj różnie bywa.
- Nie ważne. Najważniejsze, że mam farbę. Może być?
- Chyba tak. Ty miałaś tutaj plany, więc powiedzmy, że ty jesteś dekoratorką.
- Jej! Kuchnia na biało, a pokój na niebiesko. Tylko to jest zepsute. - pokazała urządzenie do malowania ścian. Pójdę po nowe. Ale teraz zróbmy coś ciekawszego, hmm..?
- Nie mam kuchni. Za tymi drzwiami jest tylko łóżko, safa, półka, kilka mniejszych urządzeń i jedno większe, które robi tą papke. - Powiedziała wskazując na spożywany posiłek. - A zależy jak jest zepsute, może da się naprawić. I co chciałabyś robić?
- A ja nie mam pomysłów. - Skończyła jeść. Poszła odłożyć talerzyk.
- Tak, jestem nawet niezłym pilotem.
- Jeśli policzyć by inne pojazdy, takie jak jetpak, jako samolot to nie.
- Jeśli policzyć by inne pojazdy, np. takie jak jetpak, jako samolot to nie.
- To polećmy gdzieś razem...
- To ty potrafisz latać? - Powiedziała z lekkim zdziwieniem. Ludzie przecież nie potrafią latać!
- Pff... jestem Noa, a nie ludzie
// Heh... To trochę wygląda jakby odpowiedziała na to nie wypowiedziane zdanie o nieumiejętności ludzi //
- W takim razie choć mi to pokazać.
Wzniosła się i i złapała Anę za rękę. - Gdzie lecimy?
// Usuwania błędnych słów z autokorekty ciąg dalszy. //
- Nadal jesteśmy w budynku. Najpierw poza niego. - Zabrała swoje rzeczy z biurka , zawołała robota, opuściła razem z Noą warsztat i zamknęła go.