Dwór należący do rodziny Fellmoon otoczony jest lasem iglastym zwanym też Fellwood, trawy w tym lesie nie mają jasnych barw, gdyż rzadko światło dochodzi do gleby. Ze względu na to kilka lat temu rozpoczęto wycinki lasu, dzięki czemu tereny dworu powiększyły się o kilka pól uprawnych i dużo ścieżek, które prowadzą zazwyczaj na drugą stronę lasu. W dworze może wymienić takie budynki jak: Stajnia, kuźnia, stare budynki mieszkalne, rezydencja rodzinna, dwa rozległe magazyny, młyn. Nieopodal znajdują się też pastwiska krów, koni i owiec. Dwór jest podzielony na dwie części oddzielone rzeką, po jednej znajdują się budynki mieszkalne, a po drugiej stronie rolnicze i rzemieślnicze. Najbardziej wyróżniającym się budynkiem jest rezydencja, której ściany błyszczą śnieżnobiałym kolorem. Budynek ma parter, piętro i piwnicę. Na parterze znajduje się salon, kuchnia i przedpokój. Na piętrze są pokoje i rozległa biblioteka. W piwnicy, która jest wielką tajemnicą, znajduje się spiżarnia, jednakże są też tam drzwi, a za nimi tunel, który prawdopodobnie ma nieskończoną długość, rzadko kto wraca z tunelu z jakimiś informacjami, gdyż po prostu się nie kończy. Niektórzy twierdzą też, że nieważne ile przejdziesz, odległość się nie zmieni. W rezydencji mieszka rodzina Fellmoon: Dziadkowie, rodzice Havii i sama Havia. Zaś w domach mieszkają rodziny pracowników.
Właściciel
//Temat ładny, ale mam małą prośbę. Możesz oznaczyć jakąś kropką na mapie to miejsce?//
Havia powolnym krokiem mijała ściany, które widziała tak często. Zeszła na dół i skieriowała się do salonu, po czym sprawdziła, czy nie ma tam domowników.
Właściciel
W salonie na twoje można powiedzieć nieszczęście znajdowała się wyłącznie matka, która zajęta była haftowaniem czegoś.
Westchnęła głęboko.
-Wychodzę... - Powiedziała i wyszła z domu, pokierowała się w stronę lasu, żeby odetchnąć.
Właściciel
Pożegnała się jedynie z tobą, a droga do lasu nie była usłana żadnymi niebezpieczeństwami. W samym lesie była wszakże piękna pora kiedy to liście na drzewach powiewały na wietrze, ptaszki ćwierkały i wszędzie panował spokój.
Uśmiechnęła się lekko i zaglębiła się dalej w las z myślą, że znajdzie coś ciekawego lub wyjdzie na drugą stronę.
Właściciel
Las jest miejscem, w którym nigdy nie dowiesz się co spotkasz idąc w głąb. Tak samo było i w tym przypadku, gdy znalazłaś strużkę krwi prowadzącą w nieznaną okolicę.
Zaczęła iść drogą, którą wyznaczała krew, lecz z każdym krokiem coraz bardziej się bała.
Właściciel
Strach był tutaj wysokim faktorem tego, że chciałaś dalej iść, ale równie dobrze mógł to być suspens. Jednak wreszcie krew poprowadziła cię pod drzewo, nie wyróżniało się ono niczym, tak samo te, jednak z drugiej strony mogłaś wyraźnie dosłyszeć jakieś sapanie, wszędzie dookoła też tej drugiej strony drzewa zauważyłaś sylwetki wilków, martwych wilków.
//Wulfgar jest niewinny.//
Obeszła więc drzewo, żeby sprawdzić co lub kto tak sapie.
//Obstawiam, że to mały i słodki koteczek.//
Właściciel
Nie był to nikt inny jak zwyczajny myśliwy, który trzymał w prawej ręce szeroki miecz, a lewą ręką trzymał się za krwawiącą ranę, poza nią miał też ich całkiem sporo. Najwidoczniej jeszcze nie zwrócił na ciebie uwagi, bo był cały czas w szoku.
//Uwaga nachodzi pytanie roku//
-Potrzebuje pan pomocy? - Spytała się lekko zaskoczona.
//"-Nie, ku*wa, przecież wszystko jest okej."//
Właściciel
//To jak z pytaniem czy ktoś śpi do osoby, która właśnie to robiła.//
-Kobieto, jeżeli nie jesteś medyczką, to zwyczajnie mnie dobij... Ja się stąd nie dam rady ruszyć.- Powiedział dalej biorąc co chwilę długie oddechy.
-Zawsze mogę po kogoś pójść, ale jeśli pan nie chce... - Powiedziała, kiedy powoli odchodziła.
Właściciel
Najwidoczniej nie miał już siły odpowiadać na te słowa, ale odchodząc stąd mogłaś być pewna przyszłych konsekwencji.
Westchnęła i pobiegła w stronę swojego domu by zawołać pomoc.
Właściciel
//Przecież ona umie leczyć .-.//
Raczej nie trudno było odnaleźć drogę do domu, teraz tylko kogo zawołać...
//Moja pamięć zawodzi ponownie ;-;//
Weszła więc do swojego domu i krzyknęła.
-Pomocy!
Właściciel
Odruchowo zerwała się twoja matka z salonu i podeszła do ciebie.
-Cóż się stało, córeczko?
-Jakiś facet jest ranny i trzeba mu pomóc! - Mówiła głośno i bardzo szybko.
Właściciel
-Spokojnie, odetchnij głęboko i zaraz zaprowadzisz tam jedną ze służek, która ma przeszkolenie medyczne.- Powiedziała starając się uspokoić cię nieco. Zawołała po nią, a ta szybko stawiła się na jej wezwanie. Teraz wypada byście poszły do tego mężczyzny.
-Proszę pani, musimy iść do lasu. - Ciągnęła ją za rękę i szła w stronę miejsca, gdzie spotkała faceta.
Właściciel
Facet raczej nie miał za wielu szans na ruszenie się stamtąd, więc dalej tak wyczekiwał śmierci czy ratunku. Dotarliście do niego, a on jedynie na was spojrzał i delikatnie się uśmiechnął.
-Havio, potrzebują dosłownie kilku chwil, by zebrać okoliczne zioła, które uzdrowią mężczyznę, spróbuj chociaż częściowo uleczyć go swoją magią, liczę na ciebie.- Powiedziała, a następnie zniknęła wam z oczu próbując odnaleźć to o czym wspominała.
Uklęknęła więc obok mężczyzny i zaczęła szukać ran na jego ciele.
Właściciel
//>tfw myślałeś, że nie było odpisu//
Rany miał praktycznie wszędzie, ale twoją uwagę przykuwać mogła ta największa, która była w miejscu, które mężczyzna zakrywał dłonią, a mianowicie była ona nad prawym biodrem, całkiem spore ugryzienie, na tyle, że części skóry nadal tam brakuje.
Spróbowała więc odsunąć rękę, po czym zajęła się leczeniem największej rany.
Właściciel
Twoje umiejętności lecznicze nie były na tyle zaawansowane, by w pełni wyleczyć jego ranę, ale zdecydowanie zaczynasz uśmierzać mu ból.
-A mogłem uczyć się magii za młodu, na szczęście zjawiłaś się ty, za co szczerze ci dziękuję.- Powiedział, a ty jeszcze przez kilka chwil go tak leczyłaś powoli wyczerpując siły, aż wkroczyła tutaj medyczka zastępując twoje miejsce, obłożyła rany mężczyzny specjalnymi ziołami rosnącymi w okolicy.
Usiadła więc na ziemi i czekała.
Właściciel
Wiele nie przyszło jej czekać, szybko założyła mu te opatrunki z ziół na wszystkie rany i odsunęła się do niego. Mężczyzna czując lekką ulgę od bólu stanął już w miarę sprawnie przed wami i powiedział.
-Dziękuję wam drogie panie za pomoc, jak mógłbym się wam odwdzięczyć, w końcu dzięki wam dalej jeszcze żyję.- Powiedział odkładając jeszcze miecz do pochwy przy pasie.
-Ja nic nie chcę... - Wstała. - Ale może pani by coś chciała?
Właściciel
-Skądże Havio, przecież przybyłam tu tylko z twoich chęci.- Odpowiedziała szczerze.
-Hmmm... Zasadniczo zastanawia mnie co przygnało wgłąb lasu młodą dziewczynkę, raczej nie wyglądasz na taką co całe dnie uczy się manier i odpowiedniego kłaniania się, co?- Spytał elf patrząc po tobie.
-Może kiedyś, ja jednak wolę podróżować i strzelać z łuku... - Odpowiedziała.
Właściciel
-A może chciałabyś podszkolić się dodatkowo w strzelaniu czy walce mieczem? Muszę się przecież jakoś ci przydać, mam wobec ciebie dług, a to sprawa honoru.
-Chciałabym poprawić trochę moje umiejętności strzeleckie... - Powiedziała. - Kiedy byśmy mogli się spotkać?
Właściciel
-To ty ustal termin, ja mogę to robić kiedy zechcesz. Z pewnością mogę ci wiele pokazać.
-Jutro rankiem mogłabym przyjść do pana, ale nie wiem, gdzie pan mieszka...
Właściciel
-Mieszkam na skraju lasu, najpewniej w przeciwnym kierunku od którego tutaj przybyłaś. Mogę ci pokazać gdzie to, a następnie odprowadzić na miejsce, rzecz jasna pierw oskóruję te wilki...
-Więc poczekam... - Usiadła pod drzewem.
Właściciel
Mężczyzna, gdy ty tak siedziałaś wraz ze służką zajmował się skórowaniem kilku wilków i wycinaniem mięsa z ich ciała, które zawijał w liście i upychał do swojej torby. Po kilkunastu minutach roboty wreszcie podszedł do was po drodze zabierając z ziemi swój łuk i zaczął rozmowę.
-Gotowe do drogi? Raczej będzie najbezpieczniej jak pójdziemy wszyscy razem.
Przytaknęła i wstała.
-Gotowe.
-Ładnie tu... - Powiedziała. - Rankiem przyjdę do pana, jeśli trafię. - Uśmiechnęła się.
Właściciel
-Ba, własnoręcznie to wszystko zbudowałem mając pod ręką tylko to co oferuje las. Odprowadzę was, las może być niebezpieczny. Tak samo rankiem będę jeszcze patrolował na ścieżce prowadzącej tutaj, coby się nikomu nic nie stało.
Kiwnęła głową i zaczęła zawracać do domu.
Właściciel
Myśliwy jeszcze odprowadził waszą dwójkę w pobliże domu.
-Nie zapomnij zabrać swojego łuku, bez tego w końcu nie damy rady rozpocząć nauki.- Powiedział jeszcze żegnając się i odchodząc. Cóż za uprzejmy mężczyzna.- Skomentowała to jeszcze medyczka, gdy już był na tyle daleko.
-Przyznam, że jest miły. - Powiedziała z uśmiechem. - I kulturę zna.