Właścicielka
Tutaj członkowie Klanu Rzeki polują, szukają uzdrowicielskich roślin, czy po prostu odpoczywają od klanowego hałasu.
Właścicielka
(Śnieżny Kwiat)
Śnieżny Kwiat czekała na Martwą Gwiazdę. Mieli mieć sparing, prawda? Kotka miała coś ważnego do powiedzenia dla niego, ale co jeśli Kamienne Serce wydała mu to? Jednak zamiast przejmowania się Klanem, przejmowała się jej nowym Przywódcą.
Martwa Gwiazda przyszła
- Witaj
Powiedział trochę dziwnie
Właścicielka
-Więc co? Sparing?
Możesz zacząć pierwszy, tylko bez pazurów!-
Powiedziała kotka i czekał na ruch kota.
- Dobrze... Tylko poczekajmy na kamienne serce... Podobno coś jej się stało...
Powiedział pełen troski
- Później odwiedzimy klan Pioruna...
Właścicielka
(Śnieżny Kwiat)
-Klan Pioruna? Po co? By nas zaatakowali?- Zapytała kotka. Zapomniała jednak, że teraz Klan Pioruna przeżywa trudne chwile. Po ostatnim przenoszeniu z palącego się lasu wiele kotów umarło w swoim starym obozie.
- Wiem... Pomożemy im...
Powiedział...
- Musimy iść po Kamiennie serce...
Właścicielka
(Śnieżny Kwiat)
Głupia Kamienne Serce! Miała nikomu nie mówić! Przynajmniej nie dla niego...
Śnieżny Kwiat wiedziała, że na pewno nowy Przywódca jej nie kocha. Jedyna rzecz która mogła pomóc kotce to polowanie. Śnieżny Kwiat węszyła w powietrzu szukając jakiejś zwierzyny.
Martwa gwiazda podeszła do Śnieżnego Kwiatu
- Coś się stało??
Właścicielka
(Śnieżny Kwiat)
Nie mogąc zignorować swojego Przywódcy, Śnieżny Kwiat musiała odpowiedzieć.
- Ja-Ja... Ja nie chciałam byś się dowiedział o tym. Wiem, że nigdy byś nie pokochał takiej kotki jak ja...- Po tych słowach kotka się skuliła i opuściła uszy i ogon na dół.
- Spokojnie... Ja też cię koch-kocham...
Powiedział...
Szara ryba usłyszała to... Miała złamane serce... Odeszła do legowiska wojowników.
Właścicielka
(Śnieżny Kwiat)
,,On też mnie kocha?" Pomyślała kotka. Może to był plan Kamiennego Serca? Może Martwa Rzeka też jej powiedział o zauroczeniu? Śnieżny Kwiat nie potrafiła uwierzyć w to co usłyszała.
-Na-Naprawdę mnie kochasz?- Zapytała się, by mieć pewność, że to nie żart.
- Tak... Naprawdę...
Powiedział
- Jesteś ładną... Kotką...
Właścicielka
(Śnieżny Kwiat)
- Chy-chyba powinniśmy zacząć polowanie, prawda? Zapytała biła Wojowniczka i z powrotem zaczęła węszyć za zwierzyną.
- Tak... Kamienne serce! Biała łapa! Kolorowe jezioro! Do mnie!
Wyruszył z całą wezwaną kociarnią na polowanie na jeleńa
- Szybko! Jeleń!!
Pobiegli w stronę lasu
Właścicielka
(Jeleń będąc wielkim i szybkim stworzeniem uciekł.)
(Śnieżny Kwiat)
- Wyczułam króliki! Są blisko tego drzewa.- Powiedziała i wskazała ogonem drzewo.
Podbiegł do Śnieżnego kwiatu.
- Łapiemy je?
Powiedział pewny siebie i zawołał pozostałych wojowników szara ryba się do niego umilała i mówiła mu różne pochwały
- Oh... Martwa gwiazdo jesteś taki przystojny...
Mówiła do Martwej gwiazdy...
- Oh... Rusz swoją dupę i idź złap myszy
Martwa gwiazda pokazał na polanę.
Właścicielka
(Śnieżny Kwiat)
-Chyba tak- Po tych słowach kotka zgięła zadnie łapy i wyskoczyła na królika.
4 oczka= złapany
Martwa gwiazda wbił pazury w królika i przegryzł mu tętnice szyjną
- Super
Reszta wojowników czekała aż połowy się skończą.
Właścicielka
( Chyba trudno, żeby teraz go nie złapać, prawda?)
Na nasz teren łowiecki przybiegł mały kociak Rudy
- Jej!! Oddajcie naszą Przywódczynią
Kolorowe jezioro rzuciło się na kociaka, Martwa gwiazda zaatakował Kolorowe jezioro w obronie kociaka.
Właścicielka
(Śnieżna)
-Kolorowe Jezioro! To tylko kociak!- Krzyknęła kotka i dołączyła do Martwej Gwiazdy. Wiedziała jakie chwile przeżywa Klan Pioruna.
Kolorowe jezioro odpuścił ale jako pamiątkę odgryzł kociakowi nogę
- Ma za swoje...
Martwa Gwiazda popatrzyła na Kolorowe jezioro
- Z tobą to się jeszcze policzę...
Zawołał kamienne serce i białą łapę i poszli zanieść dziecko do klanu, Martwa gwiazda zawołał resztę wojowników.
Właścicielka
Jak już Shadow wspomniał, kilka godzin później doszli do celu.
Martwa Gwiazda akurat zabijał ziwerzęta, jednym ruchem zabijał zwierzę... Popatrzył się nie Kolorową i jej przyjaciół...
- Po co tu przyszliście?
Powiedział wrogo.
Właścicielka
- Jestem Kolorowa, inni nazywają mnie Noc. A ci tutaj to Poranny i Wilk.
Przygotowywała się na wypadek gdyby kocur chciał ich zaatakować.
(Martwa Gwiazda)
- Noc?...
Popatrzył się w oczy kotce...
- Jak wyglądała twoja matka?
Właścicielka
- Nie pamiętam rodziców.
Odpowiedziała na pytanie kocura.
(Martwa Gwiazda)
Podszedł do kociczki i sprawdził jej ,,Poduszki'' (Na łapce) Zobaczył różową, dużą kropkę, popatrzyłna swoją łapę, była na niej taka sama plamka...
- Nocka?...
Powiedział zdziwiony
Właścicielka
- No przecież mówię, że jestem Noc, a o jaką ci Nockę chodzi?
(Martwa Gwiazda)
- O żadną...
Powiedział ponuro...
- Miałem cókę Nockę, Nocka była szczęśliwa, miała mamę, brata i siostrę, lecz pewnego dnia wszystko się zmieniło, wszystko zniknęło, zabili jej mamę, a jej rodzeństwo zabrali... Pamiętam tylko dwojga... Nocka i Kość...
Powiedział smutnie...
Właścicielka
-Kość? To mój brat.
Powiedziała zadziwiona Kolorowa.
- No no no... czyli moja teoria o porwaniu była słuszna Kolorowa, a moźe wolisz Nocko ?
Uśmiechnàł się do Kolorowej i jej ojca
- Nie chciała iść, myślała, źe pan ją porzucił, rzuciłem teorię, że nie została pozucona tylko porwana i teraz okazuje się, że to prawda... na Gwiezdnych, ciekawie splecione sà nici naszych losów...
- Masz rację... Nocko... Pokaże ci twoje miejsce narodzi...
Właścicielka
- Dobrze.
Powiedziała i poszła za ojcem.
Usiadł na zadzie i siedział patrząc się na odchodzącą rodzinkę dowódczą klanu rzeki.
- Wilku. Jak myßlisz, gdybym teraz zniknął i upozorował na drodze grzmotu swoją śmierć, płakałaby ? Czy w ogóle by zauważyła ?
- Tak właśnie myślałem... a gdzie ta twoja Gepard, czy jak jej tam ?
- Pytam bo myślałem, że zamieszkacie w tym klanie i uj... Po za tym nie wiem co robić. Iść za Kolorową i jej ojcem, czy może uciekać... Nic nie rozumiem...
Położył się na ziemi i leżał przytłoczony własnymi myślami...
(Wilk)
- Uciekaj, zawsze będę ci towarzyszył
Wstał i szykował się do biegu.
- A czo z nią ? A czo jeśli jednak tamtego dnia coś jej zmajstrowałem ? A czo jeśli zaczną nas nienawidzieć wszysztkie klany ? Nie, wolę sobie poleżeć i poczekać... jak to mówi stare przysłowie cierpliwy kociak dwie matki ssie...
Właścicielka
Kolorowa już wróciła! :D
- Już jestem Poranny.
(Wilk)
- Uciekajmy, Martwa Gwiazda ma swoje prawo, jeśli jakiś kocur zrobił kociaki kociczce z tego klanu zostanie zabity. Ja chcę jeszcze żyć... Uciekajmy puki czas!
- Cześc skarbie ... A więc juź poznałaś swego ojca... to pewnie zostaniesz już w swojej wrodzonej wiosce... twój ojciec obedrze mnie ze skóry jeśli dowie się, że robilißmy to.
Właścicielka
- Ja tak szczerze, to nie mam zamiaru zostawać.
Powiedziała Kolorowa.
(Biała łapa)
Akurat polował i usłyszał całą rozmowę, podszedł do gromadki, wyglądał prawie tak samo jak Rój.
- Ale jak to ? Ojciec na pewno przeżył traumę po utracie was, a teraz.... znowu chcesz mu ją fundować? Po za tym... lepiej będzie ci tutaj.. będziesz bezpieczna i będziesz miała trochę spokoju i luksusu... A ja... kim ja jestem... głupim nieudacznikiem, któremu powiodło się w życiu przez zbieg przypadków będàcych niczym innym jak komedià Gwiezdnych.... nie zasłujuję na tyle dobra... na ciebie... na klan.... na rodzinę.... na łaskę Gwiezdnych... na nic. Jestem tylo marnà abominacją, czymß między gepardem, a kotem typu samotnik... nie ma we mnie nic tak wspaniałego hak w tobie i tym klanie... nie jestem godzien...
Spuścił głowę ku ziemi.
Właścicielka
- Jesteś godzien. Mój ojciec mógłby cię przyjąć, bo to ty mnie ocaliłeś.
Powiedziała Kolorowa chcąc pocieszyć Porannego.