Właściciel
//Uznałem, że w karczmie mieli zostać wszyscy, poza tą dwójką ludzi, także myślałem, że przyszli razem z Tobą.//
- Kilka pytań? - zapytała w równym stopniu Ciebie, co siebie, ale w końcu wzruszyła ramionami, najpewniej chcąc to mieć wreszcie z głowy.
-Tak. Co do okolicy i przejezdnych.
Właściciel
Wzruszyła ramionami, chcąc mieć to pewnie za sobą.
- No i czego chcecie?
-Ostatnio doszło do rozruchów między... wami, a Stalowymi.
Właściciel
- To było dawno, dobrych kilka miesięcy temu. - odparła kobieta. - Dawno. My tu z mężem ledwie od kilku tygodni, przyjechaliśmy gdy dostał ofertę pracy od Stalowych, którzy powiesili poprzedniego sołtysa.
-Czy jest w wiosce ktoś, kto ocalał z buntu? Lub jakieś poszlaki?
Właściciel
- Nie. - mruknęła równie szybko, co nerwowo kobieta, rozglądając się wokół, jakby nagle po udzieleniu twierdzącej odpowiedzi jej chałupę mieliby otoczyć uzbrojeni po zęby Stalowi Ludzie, gotowi i ją posłać na szubienicę lub jedno z wisielczych drzew w okolicy.
-Ależ proszę być ze mną szczerym. Jakaś informacja musiała się zachować. A mówienie jest teraz znacznie lepszą opcją niż milczenie.
Właściciel
- Jest... - szepnęła cicho, przełykając ślinę. - Jest taki jeden, banita przeklęty. Mówią, że gnieździ się gdzieś w tych lasach, napada na Stalowych, ich wojska, chłopów, kupców... Ma pewnie też swoją bandę... Był jednym z dowódców podczas buntu, przyjaciele oddali za niego życie pod szubienicą, żeby mógł uciec. Więcej nie wiem. - powiedziała kobieta, a wyznawszy wszystko, trzasnęła Ci drzwiami przed nosem, dodatkowo zasuwając zamek od środka.
No cóż, to już było dużo więcej, niż mógł prosić. Wrócił się więc do swoich.
Właściciel
Ci, którzy Ci towarzyszyli, powrócili do karczmy. Tam znalazłeś pozostałych, zajętych odpoczywaniem i piciem piwa w tej niespodziewanie wolnej chwili. Owszem, Elfka też tam była.
Trzeba zachować grę. Dlatego też podszedł do barmana.
Właściciel
Podniósł na Ciebie znudzony wzrok, dla niego byłeś tylko kolejnym klientem, który może pozbyć się w jego lokalu nadmiaru złota.
- Tak? - zagadnął krótko, widząc że nie palisz się, aby jako pierwszy rozpocząć rozmowę.
Nachylił się.
-Informacje, płacę złotem.
Właściciel
Pokiwał głową i czekał na zadanie pytań lub pokazanie złota, a najlepiej na oba na raz.
Na dobry początek dał 50 złota.
-Podobno są bandyci, którzy przesiadują w tutejszych lasach.
Właściciel
Zgarnął wszystko jednym ruchem dłoni, ukrywając w swojej, zapewne dość przepastnej, sakiewce.
- Ano, są. Jak to bandyci. Gdzie się mają niby gnieździć, jak nie w lasach, hę?
-Właśnie. Lecz mało kiedy porywają się na Stalowych i byli dowódcami buntu.
Właściciel
- Na miejscowego nie wyglądasz, ale o okolicy wiesz więcej niż ja.
-Miejscowi dużo gadają, kiedy czują, że im grozi niebezpieczeństwo. Chociaż ty tej zdolności jesteś pozbawiony.
Właściciel
- Jakie niebezpieczeństwo, panie? Bunt zduszony, Stalowi dobrze rządzą, prawie że całą okolicę z bandytów i drapieżników oczyścili... Czego tu chcieć więcej? - zapytał retorycznie, najwidoczniej nie łapiąc Twojej aluzji lub tylko sprytnie udając. Ale że to zwykły chłop, to możesz na spokojnie założyć z góry to pierwsze.
-Prawie całą okolicę. Proszę cię, przed przyjściem tutaj wygadało się już 10 osób, że kryje się bandyta w lasach zamieszany w to wszystko. - Oparł swoją sztuczną rękę na blacie, stukając szponami w drewno. - Coś musisz wiedzieć. Pytanie, czy powiesz to mi, czy Stalowym po tym, jak cię wezwą do siebie po naszym odejściu.
Właściciel
Chłop jeszcze chwilę się wahał, ocierając kilka razy spocone czoło chusteczką wyjmowaną z kieszeni. Szukał też jakichś sprzymierzeńców, drogi ucieczki czy alternatywy, strzelając wokół przerażonym spojrzeniem. W końcu dał za wygraną i westchnął, również opierając dłonie o ladę.
- Dobra. Co chcesz wiedzieć, jednoręki?
-Kim jest ten buntownik, gdzie się kryje i jakimi siłami dysponuje.
Właściciel
- Dlaczego wszyscy myślą, że karczmarz jest oazą mądrości i wiedzy? Skąd mam to niby wiedzieć, hę?
-Bo przychodzi do ciebie najwięcej ludzi, a niektórzy mogą coś wiedzieć, co sprawia, że i ty coś wiesz. W razie czego możesz sprzedać skórę kogoś innego.
Właściciel
Skinął na Ciebie, abyś nieco się przysunął, po czym sam zrobił to samo i powiedział szeptem:
- Wiem, że jest kilku, co pomagają tym buntownikom, dają im jedzenie, czasem schronienie albo informacje. Nie wiem ilu ich jest, znam tylko dwóch: Jakieś dwa kilometry stąd, idąc wzdłuż gościńca, a potem skręcając w las, znajdziecie chatę. Mieszka tam drwal i myśliwy, pomaga im robić pułapki, uczy polować, daje żywność... Drugim jest młynarz, mieszka w wiosce na wschód stąd, w domu przy młynie, nad brzegiem rzeki. Też daje im jedzenie, a poza tym informacje, bo poza mąką robi też piwo, czasem ktoś wpadnie się do niego nachlać, bo sprzedaje taniej niż ja. Więcej nie wiem.
-Kupiłeś sobie życie, barmanie. Obyś nie kłamał, bo cię w tym świecie znajdę.
Właściciel
- Wynoś mi się już z karczmy, nic więcej nie wiem, a Ty mi tylko klientów straszysz. Masz swoją robotę, to ja wykonaj, ja mam swoją.
Uśmiechnął się złowrogo.
-Mam pamięć do twarzy.
Zebrał swój mały oddział i towarzyszkę i opuścił z nimi karczmę.
Właściciel
Gdy tylko wyszliście, pozostali otoczyli Cię ciasnym kręgiem, czekając na rozkazy i wytyczne oraz dokładne informacje, które udało Ci się uzyskać.
-Mamy trzy cele. Pierwszy, powiadomić szefa, co wiemy. Drugi - złapać nasze cele. Trzeci - wrócić i odpocząć. Potrzebuję dwóch ochotników, którzy ruszą i powiadomią szefa. Dalej, połowa z was ruszy z Arthurem po drwala - tu wskazał na mężczyznę z toporem na plecach - A reszta rusza ze mną po młynarza. Pytania? Jak ktoś nie słyszał gadki barmana, to mówię, że drwal mieszka 2 kilometry stąd, ruszycie gościńcem to traficie. Później musicie skręcić w las i znaleźć jego chatę. I nalegam, nasze cele mają zostać przyprowadzone żywe.
Właściciel
Najemników to jednak średnio kręciło, woleli wybierać drugą opcję, gdy mieli wybór "żywy lub martwy", ale lata służenia w tej bandzie nauczyły ich, że rozkazów z góry się nie kwestionuje. Niemniej, grupa podzieliła się dość sprawnie i już po niecałych dwóch kwadransach znalazłeś się nieopodal młyna, a z Tobą Elfka i trzech kolejnych najemników.
Zwrócił się do swoich towarzyszy.
-Gumrli, Victor. Okrążcie młyn i pilnujcie, by nikt nie uciekł. No i uważajcie, mogą się tutaj kręcić te szumowiny.
Specjalnie posłał Norda i Maga Ziemi z lekką nadzieją, że sami wyciągnęliby się z kłopotów.
Właściciel
Bez słowa kiwnęli głowami i ruszyli zająć pozycje, będąc zbyt doświadczonymi członkami bandy, żeby wpaść w jakiś głupi sposób. Elfka i ostatni z najemników czekali na jakieś rozkazy z Twojej strony.
-Czekajcie tutaj, postaram się wyprowadzić przyjaciela na świeże powietrze. Chyba, że macie zastrzeżenia.
Właściciel
Brak, oboje postanowili Ci zaufać, w końcu byłeś ich przełożonym oraz dość doświadczonym najemnikiem i wojownikiem, także dali Ci w tej kwestii wolną rękę.
No cóż, czyli wszystko jak na razie zgodnie z pierwotnym planem. Dlatego przygotował się i ruszył do drzwi, próbując je otworzyć. W razie zamkniętych drzwi zapukał.
Właściciel
Po chwili otworzył Ci mężczyzna o okazałym wąsisku i wydatnym brzuchu, choć silnie zarysowanych mięśniach ramion i przedramion.
- Ta? Czego? - zapytał, wyraźnie nie mając ochoty na rozmowę z jakimś uzbrojonym nieznajomym.
Właściciel
- Ta, jestem młynarzem, nie widać? To w końcu mój młyn. Czego? - powtórzył, tym razem kładąc na to słowo znacznie większy nacisk.
-Pewien miły barman zdradził nam, że masz informacje, które przydadzą się Stalowym. - Uniósł swoją stalową rękę do góry i dla zabawy obserwował, jak światło się od niej odbija. Przy okazji pokazał młynarzowi, co mu grozi. - Także idziesz z nami.
Właściciel
O dziwo, na jego twarzy nie pojawił się wyraz przerażenia, zdziwienia czy wściekłości, ale można powiedzieć, że nawet się uspokoił.
- Ta, jasne. Muszę tylko zamknąć młyn, żeby nic się nie uszkodziło, i żeby mi mąki nie kradli. - powiedział i zamknął drzwi, choć nie na klucz, więc chyba rzeczywiści nie planuje zabarykadować się w środku.
Grzesio "Sierżant Szpon" Talon
O ile nie ucieknie tyłem. Zwrócił się do towarzyszących mu osób.
-Jak obstawiacie, spróbuje starego numeru z ucieczką tylnym wyjściem?
Właściciel
- Nie wygląda na tak głupiego, ale może by obstawić okolicę? - zasugerował jeden z najemników, a drugi rzucił okiem niepewnie to na niego, to na Ciebie, najwidoczniej nie będąc pewnym, czy pochwalisz jego pomysł, czy skarcisz go za to, że geniusz wpadł na to dopiero teraz.
Grzesio "Sierżant Szpon" Talon
-Nie, nie ma na to większej potrzeby. - Odpowiedział to, co wiedział. Elfka i jeden z najemników, bodajże Thomoht, byli za jego plecami, a wcześniej posłał Gumrliego i Victora, żeby okrążyli budynek. Jeżeli Nord i Magi Ziemi nie powstrzymają młynarza przed ucieczką, to będzie dla nich plama na honorze.
Właściciel
Zawsze mógł tylko udawać młynarza i być najlepszym szermierzem w tej części Elarid, Arcymagiem, albo... Albo mógł po prostu wyjść przez drzwi po kilku minutach, tak jak obiecał i co się właśnie stało... Cóż, tym razem obędzie się bez przygody.
Grzesio "Sierżant Szpon" Talon
Zwołał więc swoich najemników, po czym poprowadził młynarza do siedziby Stalowych. Oby drugiej grupie również się to udało... Żeby umilić sobie czas i nie zdradzić zbyt wiele w relacjach w drużynie, zagadał do młynarza.
-Wydajesz się być spokojny. Ciekawe to, ale jeżeli zostaliśmy oszukani, a ty jesteś niewinny, to z pewnością biedni wieśniacy za to zapłacą.
Właściciel
- Czemu by mieli, skoro nie zrobiłem nic złego? Czy gdybym był winny, szedłbym tak spokojnie pod osąd?
Grzesio "Sierżant Szpon" Talon
-Nie mi to oceniać.