Właściciel
Wielka, warowna twierdza w Mrocznym Królestwie. To tutaj swoją siedzibę ma Nosgoth - Władca Wampirów i 5.000 jego pobratymców.
Warownie zbudowano z czarego kamienia. Od północy, wschodu i zachodu zamek chroniony jest przez góry. Wejście od południa zabezpiecza Czarna Brama pełna różnych strażników - od Orków po Smoki i Demony.
Poza Wampirami zamek zamieszkują różne Demony, Smoki, Mutanty, Wilkołaki i Nieumarli.
Sercem zamku jest wielka sala tronowa. Tam Nosgoth i jego doradcy rozpatrują sprawy dotyczące ich rasy.
Co ciekawe ludzie i przedstawiciele innych ras mogą wejść do pałacu, ale potrzebny im dobry powód.
Ograbiony z sił Raelag dotarł w końcu pod zamek. Od dawna szukał miejsca, żeby się rozbić ze swoim sprzętem i na nowo zacząć poważną działalność. Niestety, większość ras nie była zbyt otwarta na nauki magii ciemności. Był pewien, że władca wampirów nie będzie próbował go spalić z tego powodu - ale czy go przyjmie to już inna sprawa. Ogarnął warownię wzrokiem.
Właściciel
Właściwie to zatrzymano Cię nie przed zamkiem, ale przed Czarną Bramą. Wysoka górowała nawet nad okolicznymi wzniesieniami. Zauważyłeś tam wielu uzbrojonych po zęby Orków, a także różnej maści Demony i kilka Wampirów w zbrojach i z mieczami.
Nagle jeden z nich błyskawicznie pojawił się przed Tobą.
- Kim jesteś i czego szukasz w pobliżu Angbandu? - zapytał grobowym głosem.
- Jestem magiem, choć wolę się nazywać naukowcem. Specjalizuję się w alchemii ożywionej. Odszedłem z Mrocznej Puszczy, zniechęcony brakiem perspektyw i szukam miejsca, gdzie moje zdolności komuś by się przydały.
Trzymał kciuki za przychylność wampirów.
Właściciel
- A znasz się na Magii Mutacji? - zapytał Wampir.
Jakby przez zbieg okoliczności obok Was przebiegły dwa Mutanty wyglądające jak krzyżówka psa i skorpiona.
- Jak nikt inny. Takie stwory - zrobił ruch głową w kierunku przechodzących mutantów - tworzyłem na pierwszym roku nauki. A mam ich trochę na karku.
Z rozsądku nie dodał, że większość jego tworów albo umierała pierwszego dnia, albo musiała zostać ubita ze względów bezpieczeństwa.
Właściciel
Wampir zniknął tak szybko jak się pojawił. Po chwili wrócił i powiedział:
- Nosgoth Cię oczekuje. - powiedział.
W tym samym czasie ukazało się małe przejście przez Czarną Bramę. Wampir poszedł w jego kierunku.
Zaczął podążać za wampirem.
Właściciel
Po krótkiej podróży spaloną i czarną ziemią trafiliście pod bramę twierdzy.
- Odtąd radź sobie sam. - powiedział Wampir odchodząc.
Zgodnie z prastarym zwyczajem większości rozumnych ras zapukał do bramy.
Właściciel
Otworzył Ci Wampir.
- Co Cię sprowadza? - zapytał znudzonym głosem.
-Przyszedłem tu w poszukiwaniu zatrudnienia. Pod bramą powiedziano mi, że Nosgoth mnie oczekuje. - wyjaśnił uprzejmie
Właściciel
- Aaa... To Ty. Wejdź. - powiedział odsuwając się i pozwalając Ci wejść.
Wszedł na drugą stronę i ogarnął wzrokiem wnętrze twierdzy.
Właściciel
Jak na razie znajdywałeś się w surowym i kamiennym korytarzu, który prowadził do jakiegoś wątło oświetlonego pomieszczenia.
Choć perspektywa pozostania w korytarzu nie prezentowała się tak źle, poszedł w kierunku światła.
Właściciel
Trafiłeś do sali tronowej. Na ścianach wisiały pochodnie dające wątłe światło. Odbijały je kamienie szlachetne, złoto i bursztyn, z których składał się tron. Był jedyną zdobioną rzeczą w sali. Podłoga i ściany były tak samo surowe jak korytarz. Przy ścianach stały uzbrojone Wampiry, ale nie widziałeś ich dokładnie.
Na tronie również siedział Wampir, ale widać było jedynie jego złote ślepia.
Wystąpił przed siebie i stanął przed wampirem, celowo nie odzywając się jako pierwszy.
Właściciel
- Mów. - powiedział krótko dając mało widoczny gest ręką.
- Wielki Władco Wampirów. Przybyłem tu z drugiego końca świata, poszukując spokojnego miejsca na badania nad naturą alchemii oraz rozwoju żywych stworzeń. Moi rodacy nie byli mi przychylni, wykluczając mnie z klanu za brak pożyteczności. Jednak byli oni wiele lepsi od innych mieszkańców Elraidu, z których niektórzy wielokrotnie usiłowali mnie pozbawić życia ze względu na zabobony i najzwyklejszą zazdrość. Przychodzę do ciebie, oferując swoje skromne usługi maga ciemności, w zamian za utrzymanie i potrzebne wyposażenie - wygłosił wcześniej przygotowaną formułę.
Właściciel
- Dostaniesz pracownię, potrzebne minerały i asystentów tak długo jak będziesz przydatny. To wszystko?
Kusiło go, aby zapytać, co się z nim stanie kiedy nie będzie potrzebny. Ale na chwilę obecną pozostawało mu tylko cieszyć się z sukcesu.
- Owszem, wszystko jest jasne - powiedział kłaniając się
Właściciel
- Inny Alchemik zaprowadzi Cię do pracowni. Możesz odejść.
Zgodnie z poleceniem odszedł.
Właściciel
Na korytarzu zaczepił Cię Wampir. A właściwie Wampirzyca. Długonoga blondynka z szafirowymi oczyma i pod każdym względem bardzo pociągająca. Dla większość ras, oczywiście.
- A więc to Ty jesteś tym nowym Alchemikiem?
- Widzę, iż wieści szybko się rozchodzą pośród cieni. Z kim mam przyjemność?
Właściciel
- Besany Lootr. Alchemik i Mag Mutacji od jakiś 230 lat.
- Tak więc miło poznać. Jestem Magiem Mutacji od 60 lat i nie spotkałem wielu innych przez ten czas. A w każdym razie nie tak zaprawionych.
Właściciel
- Nic dziwnego. Magowie Mutacji są tępieni na równi z Nekromantami. A więc chcesz tak stać czy może zobaczyć pracownię.
- Chętnie zobaczę pracownię. Prowadź proszę.
Właściciel
Bez słowa prowadziła Cię ciemnym i krętym labiryntem korytarzy mrocznej twierdzy.
W końcu trafiliście pod drzwi zabezpieczone metalowymi łańcuchami, kłódkami i zatrzaskami.
- Albo boicie się włamywaczy, albo tego, co jest w środku - stwierdził
Właściciel
- Włamywaczy tu nie ma, a pracownia jest pełna... cóż, różnych niespodzianek. Jesteś gotów tam wejść?
- Lepiej się nie przygotuję - odpowiedział wymijająco, lecz szczerze - Możesz otwierać.
Właściciel
Wampirzyca machnęła ręką i wszystkie zabezpieczenia puściły. Drzwi stały otworem.
Nie chciał pokazywać tchórzostwa, ani braku manier w towarzystwie wampira. Ostrożnie przekroczył próg.
Właściciel
Trafiłeś do pracowni wielkiej i przestronnej. Pełno tam był szaf, szafek i półek. Stały na nich książki i fiolki z różnymi miksturami. Były tam też destylatory i kilka małych palenisk. A także drzwi chronione lepiej niż te, które przekroczyłeś.
- Całkiem nieźle wyposażone. Zapewne za tamtymi drzwiami nie znajdę zbyt wiele miłych rzeczy?
Właściciel
- Jeśli chcesz jeszcze pożyć to lepiej w ogóle nie otwierać tych drzwi. Trzymamy tam nasze najbardziej.... rozrywkowe stworzonka.
- Rozumiem. Na czym w takim razie mam eksperymentować?
Właściciel
- Możemy dostarczyć Ci prawie każde zwierze czy istotę rozumną z Elarid. Wybierz mądrze.
Zastanowił się.
- Od dawna chciałem sprawdzić, ile organów burdunga można skutecznie przeszczepić człowiekowi, ale jakoś nigdy nie udało mi się dostać obu jednocześnie. Dałoby się to załatwić?
Właściciel
- Oczywiście. Daj nam godzinę, dwie. - powiedziała kierując się do wyjścia.
Zaczekał, aż wampirzyca wyjdzie. Cicho gwiżdżąc rozpakował swoje graty, odłożył je w kąt po czym zaczął przeglądać pracownię.
Właściciel
Poza tym co zauważyłeś wcześniej było tu sporo różnych składników. Niektóre, jak oko Martogrsa, widziałeś po raz pierwszy.
Wszystko wyglądało na to, że miał tu więcej wyposażenia niż mógł sobie życzyć. Zastanowiło go tylko, czy wampiry przygotowały mu jakieś miejsce do spania.
Właściciel
Spanie w pobliżu śmiercionośnych mikstur i zabójczych stworzeń nie było chyba dobrym pomysłem. Pokój masz pewnie gdzieś niedaleko.
Rozejrzał się za miejscem, gdzie mógłby choćby usiąść i odpocząć. Nie był wprawdzie śpiący, ale przebyte mile dawały się przypomnieć.
Właściciel
Mogłeś usiąść na podłodze, pod jedną z ścian. A jeśli chodzi o lokum wystarczy kogoś zapytać.
Rozejrzał się za kimś do zapytania.