Konto usunięte
Tam też ork ruszył bez zbędnych myśli filozoficznych.
Właściciel
Taczka:
Wraz ze swą skromną eskortą i ledwo żywymi z przemęczenia Wargami trafiliście jednym ze znanych tylko Wam i innym klientom Goblinów z Czarnej Góry, oraz im samym, rzecz jasna, do podnóża tego wulkanu, gdzie to mieliście odszukać szarego Goblina imieniem Wargarh.
Rozkazał swoim kompanom pójść za nim i poszukał za Wargarhem.
Właściciel
Fakt, że obozowało tu kilkaset, jeśli nie ponad tysiąc, istot różnych ras sprawiał, że ciężko było tu znaleźć kogokolwiek, nawet tak charakterystycznego Goblina. Lepiej byłoby dowiedzieć się o nim coś więcej, w końcu pewnie nie jest jakimś szeregowym robolem w którejś z kuźni, prawda?
Wypytał więc innych o miejsce pobytu Wargarha.
Właściciel
Szło to bardzo opornie, wielu nie wiedziało nawet o kim mówisz, ale w końcu udało Ci się ustalić, gdzie go znajdziesz: W samym centrum Czarnej Góry. Ruszyłeś tam ze swoją obstawą uszczuploną o jednego Orka, który pilnował pozostawionych na zewnątrz Wargów.
Kiedy doszedł już do Goblina powiedział mu to, co kazał wódz.
Właściciel
//Ech...//
Musiałeś się często i gęsto tłumaczyć przed strzegącymi go strażnikami, a i on sam nie był rad, że odrywasz go od, najwidoczniej, ważnej pracy, ale mimo to podszedł. Twoje słowa niewiele mu mówiły, więc może by jednak powiedzieć coś więcej, przedstawić i wręczyć zwój od wodzów, który otrzymałeś tuż przed opuszczeniem obozowiska Hordy?
-Horda przygotowuje się do utworzenia państwa. - Powiedział i przekazał mu zwój.
Właściciel
- Klient jak klient. - odparł Goblin i schował pergamin po przeczytaniu. - Jakieś szczegóły transakcji?
//nie podałeś mi żadnych szczegółów ._.//
Właściciel
//Bo nie będę Was wiecznie prowadzić za rączkę, podobno jesteś taką szychą w Hordzie, więc chyba możesz dorzucić swoje trzy złotniki do tej sprawy, co nie?//
Właściciel
Jurek:
Wraz ze swoimi oprawcami dotarłeś do Mrocznego Królestwa, a stamtąd tutaj, do Czarnej Góry, największego wzniesienia jakie w życiu widziałeś, które chyba będzie Twoim nowym domem, ponieważ pewnego dnia, jeszcze podczas podróży, nim zasnąłeś, usłyszałeś rozmowę kilku Orków, z której wynikało, że nie zrobią z Ciebie wojownika, więc sprzedadzą Cię Goblinom z Czarnej Góry, którym na pewno przyda się tak silny pracownik jak Ty.
Cóż, nic z tym nie zrobi, przestał być na chwilę obecną panem swego losu
Właściciel
Orkowie też nimi nie byli, a przynajmniej już nie teraz - łupieżcy odeszli, wraz ze sporą skrzynią pełną złota i przedniej jakości rynsztunku, Ty zaś zostałeś, wraz z bandą wrzaskliwych, zielonych pokurczy, z których większość celowała do Ciebie z łuku lub mierzyła ostrą stroną włóczni.
- Te, nowy! - krzyknął z dołu, zwijając dłonie w trąbkę, jeden z Goblinów, najpewniej szef całej ekspedycji. - Nazywasz Ty się jakoś? I coś potrafisz?
Przyklęknął na jedno kolano i spojrzał prosto w twarz pokurcza
-Jakoś nazywam. Konkretnie jestem Edward Blake, z Blakeów z Terryform. Co do moich umiejętności, potrafię pisać gdy mam odpowiednie narzędzie, liczyć, czytać ze zrozumieniem. Umiem też pracować mięśniami, gdy mi ktoś konkretnie powie, co mam robić.- powiedział najspokojniejszym tonem, jaki był sobie w stanie przywołać, chcąc zaskoczyć swych nowych oprawców
Właściciel
Odniosłeś zamierzony efekt, zielone konusy nie były w stanie wykrztusić nic przez jakiś czas.
- Dobres. - przerwał ciszę ten sam Goblin, co wcześniej. - To teraz będziesz Edd. I będziesz zapi***alał tam. - powiedział, wskazując na nie tak odległą Czarną Górę, z której wydobywają się potężne czarne opary. - Mamy duże zamówienia. Dużo pracy. Potrzeba nam takich wielkich sku*wysynów jak Ty.
-Co mogę powiedzieć, będę robił, co mi rozkażecie, wszak moja wolność została mi odebrana, będę posłuszny, niemniej...- tu Edward przeszedł na najgroźniejszy ton, jaki mógł z siebie wydobyć -Jeżeli, ku*wa, jeszcze raz któryś z was, zielone ch*jki, obrazi moją matkę, to wam tu, ku*wa, zrobię taki rozpie**ol, że zanim mnie zabijecie połowa z was będzie żreć żwir-
Właściciel
Goblin pewnie się wściekł i dopiero teraz zacząłby obrażać Twoją matkę, ale nie zrobił tego, słusznie obawiając się o własne życie. Podobnie było z jego pobratymcami.
- Chodź no, Edd. Mamy dużo pracy. - powiedział przez zaciśnięte zęby zielonoskóry, zapewne wyobrażając jak się na Tobie odegra. Później poprowadził Cię i resztę grupy w kierunku wulkanu.
- Dużooo pracy. - westchnął inny Goblin. - Horda, Wampiry, Pakt Trzech i inni, wszyscy biorą broń od nas, bo nikt inny nie sprzeda im jej w takiej jakości i cenie.
- A podobno Czarna Ręka wróciła. - dodał szeptem inny Goblin, ledwo go usłyszałeś. W jego głosie brzmiała zarówno nadzieja, jak i strach, choć Tobie to określenie nic nie mówiło. Pozostali nie reagowali, chyba go nawet nie usłyszeli.
Edward zawsze miał pewne problemy z zapamiętywaniem długich słów i nazw, to pewnie jakieś uwarunkowanie genetyczne, jednak bardzo starał się zwracać uwagę i w pamięci zachowywać wszystkie szczegóły rozmów dookoła, idąc posłusznie ze swymi właścicielami
Właściciel
Mimo tego, jak cicho to powiedział, nadzorca niewolników i przywódca grupy miał na tyle dobry słuch, aby usłyszeć słowa Goblina. Bez słowa odpiął od pasa bicz, rozwinął go i zaczął uderzać nim zielonoskórego, który, według Ciebie, chyba niczym nie zawinił.
- Zawsze miałeś za długi jęzor. - warknął, gdy skończył katować nieszczęśnika. - Teraz masz za swoje. Będziesz robić razem z tym wielkim bydlakiem dopóki nie zdechniesz albo nie darujemy Ci tego. Pomyśl sobie, co by było, jakby jakieś szpiegi usłyszały o Czarnej Ręce!
Starał się mieć tępy wyraz twarzy, trochę niezadowolony z faktu, że pokazał już swoje inteligencję
Właściciel
I tak też trafiliście pod samą Czarną Górę, imponujących rozmiarów wulkan, który ujarzmiła goblińska brać wieki temu. Na szczęście w tych tunelach zbrojono też takie monstra jak Ogry czy Trolle, więc bez problemu mogłeś nimi iść, zginając jedynie głowę, choć widziałeś też wiele odnóg, których rozmiary jasno sugerowały, że wejść mogą tam tylko Gobliny. Zaprowadzono Cię najpierw do niewielkiej sali, gdzie zielonoskórzy skuli Twoje kostki i nadgarstki łańcuchami, dodatkowo połączonymi z tymi, które nosili inni więźniowie. Przez to tym ciężej jest Ci uciec, ciągnąc za sobą tamtego pechowego Goblina, dwóch Elfów, Krasnoluda i sześciu ludzi, a i oni, nawet wspólnie, nijak będą mogli ruszyć Cię z miejsca. Dopiero wtedy całą grupę wyprowadzono na niższe poziomy, każdemu wręczono kilof i skierowano do pracy przy poszerzaniu gotowych tuneli lub wydobywaniu minerałów i innych bogactw tu skrytych.
Nie był zachwycony tą perspektywą, jednak na razie postanowił grzecznie wykonywać polecenia, nie pezemęczając się za bardzo - chodziło o to, żeby pracować na tyle szybko, by nikt mu nie przyłożył, i ani odrobiny bardziej intensywnie. Przyglądał się przy tym współwięźniom, chcąc dowiedzieć się o nich czegoś więcej.
Właściciel
Goblina już kojarzyłeś, ale co do innych - nie mogłeś ustalić nic poza ich rasem i orientacyjnym wiekiem, choć nic dziwnego, że wszyscy byli młodzi i pełni sił, przecież takich niewolników potrzebowano przy ciężkiej pracy w Czarnej Górze, a przynajmniej dopóty, dopóki byli tak silni jak na początku swojej katorżniczej pracy.
Niewiele miał do roboty w kwestii myślenia, póki co dalej kontynuował swoją robotę, czakając na jakąś przerwę, kiedy będzie można pogadać ze współwięźniami
Właściciel
Praca trwała nieprzerwanie przez kilka godzin, po tym czasie pot zalewał Ci oczy, a Ty ledwo czułeś swoje silne, jak na Olbrzyma przystało, ale nienawykłe do tak intensywnej pracy, ramiona. Na szczęście wtedy rozległ się przeciągły gwizd, a jeden ze strażników kazał Wam przerwać.
- Fajrant. - powiedział, sięgając do manierki, z której pociągnął spory łyk. - Macie godzinę.
Odetchnął z ulgą i zwrócił się do goblina niewolnika, starając się mówić spokojnie i łagodnie -Tak to będzie wyglądać aż do końca, do śmierci, tak?-
Właściciel
Pokiwał nerwowo i niepewnie głową, a potem rozejrzał się wokół. Widząc, że strażnicy nie patrzą, zamiast potwierdzać, zaprzeczył kilka razy.
- Oni są głupi. Zepsuci. Gdy przyjdzie Czarna Ręka, uwolni nas i to oni skończą w łańcuchach... A wiem, że niedługo przybędzie, wszyscy nasi Szamani to zwiastują.
-Myślisz, że tym o których mówisz będzie zależało na niewolnikach, a nie że po prostu przejmą cały interes wraz z siłą roboczą? Myślisz, że zdążą przybyć zanim padniemy z wycieńczenia? Że lepiej wziąć sprawy w swoje ręce, póki jeszcze mamy choć trochę siły? -wysilił się na szept
Właściciel
Goblin patrzył na Ciebie z mieszaniną oburzenia i czystego gniewu, gdy zaczynałeś wątpić w tę całą Czarną Dłoń, o jakiej wspomniał, ale zmieniło się to w grymas przerażenia, gdy wspomniałeś o możliwej próbie buntu.
- Nie, nie. - zaprzeczył szybko, nerwowo rozglądając się wokół i przełykając ślinę. - Za dużo strażników. I pułapki. Lawa, dym, ogień... Nie chcę tak umrzeć. Nikt nie chce.
-Czyli czekamy na ratunek Czarnej Dłoni, który... Możesz mi coś więcej opowiedzieć o tym tajemniczym dwusłowie? Dlaczego, na jakiej podstawie tak bardzo im ufasz?
Właściciel
Przekrzywił głowę, zupełnie jakbyś zadał mu pytanie o to, dlaczego woda jest mokra, a piasek sypki. Najwidoczniej to coś było dla niego oczywiste, ale dość szybko, jak na Goblina, zreflektował się i skinął głową.
- On był wielki i potężny. Żył dawno, dawno temu, a służył mu sam Grogon! - powiedział, może trochę za głośno wymawiając imię goblińskiego bóstwa, dość specyficznego, bo był nim prawdziwy Goblin żyjący wieki temu, którego kult wyparł wiarę w pierwotnych bożków.
-...czyli mówisz mi, że czekamy na interwencję bóstwa? Początkowo myślałem, że chodzi o jakąś organizację...- mruknął, jeszcze bardziej zrezygnowany -Czemu jakiś bóg miałby przybyć i nas wybawić? Zwłaszcza teraz?-
Właściciel
- Bóg, człowiek, Mag, co za różnica? On był nimi wszystkimi, każdym po trochu... Gdy on wzywał pomocy, Grogon i Gobliny odpowiedziały. Obiecał, że gdy to my będziemy potrzebować tego samego, on się zjawi.
Westchnął -A masz pewność, że ta obietnica była prawdziwa? I że uda mu się ją spełnić? I skąd w ogóle pomysł, że zajmie się tym akurat teraz po tylu setkach lat
Właściciel
- Duży Olbrzym, mała wiara. - skomentował tylko Goblin, nie mając czasu na nic więcej, bowiem strażnik ponownie zmusił Was do zajęcia się pracą.