Karczma pod Historią

Avatar darcus
Łby węży, z których jeden usytuowany był nad Zarazą, a drugi po przeciwnej stronie pomieszczenia, w symetryczny sposób, zaczęły obracać się tak, że teraz skierowane były w stronę gigantki. W tym momencie Xardon uniósł dłoń i wystrzelił z niej telekinetyczną falę, która niczym miotła zmiotła pozostałe miniony z windy, a także przesunęła drugą dźwignię. W tym momencie z paszczy metalowych węży wystrzeliły strumienie ognia, które poparzyły olbrzymią postać tak, że niemal spadła. Wrzasnęła z bólu, po czym zaczęła wspinać się dalej na górę, rzucając po drodze rozmaite przekleństwa pod adresem podróżników. Winda zaś drgnęła i zaczęła z powrotem jechać w górę...

W geście nagłej złości Natalie zmiażdżyła głowę, po czym odrzuciła ciało w dal, a następnie rozejrzała się za innymi przeciwnikami. Jeśli takowych nie było, czym prędzej wróciła do odkopywania Med.

Kain spojrzał na kultystę, odwracając się i robiąc kilka kroków wprzód. Tym razem klejnot na jego czole wyblakł, w porównaniu do swego poprzedniego stanu.
- Zastanawiałem się, na ile sobie pozwolicie, by chronić samych siebie. - Rzucił zamyślonym tonem, przechylając lekko głowę na bok.
- Czy gdybym wyssał z ciebie niemal całą siłę życiową i spowodował uszczerbek na energii magicznej, użyłbyś tego, co zostanie, by się bronić, czy może raczej ryzykował śmierć próbując uciec? - Mówił konstrukt, jakby to było coś zwyczajnego. Potem spojrzał na powstający obsydianowy mur. Powstający, bo z wnętrz trzech olbrzymich elementów rzuconych wcześniej na przełęcz zaczęły wylatywać bloki i kłęby materii różnej wielkości i kształtu, które, prowadzone przez wyładowania energetyczne, zderzały się ze sobą w locie, rozsypywały i formowały ponownie, tworząc coś, co pozornie nie miało ani ładu, ani większego sensu. Pozornie.
- Mur powstanie już wkrótce, ale odpowiednio potężna siła nadal będzie w stanie go sforsować. Gdyby połączyć nasze podejścia, mógłby być niezniszczalny. Czy duma jest dla ciebie więcej warta? - Wytłumaczył Kain, znów przenosząc wzrok na kultystę, jakby w oczekiwaniu.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza widząc, że platforma ponownie ruszyła do góry, przeniósł się na nią skokiem mocy, lądując obok Xardona.
- Twarda z niej laska. - rzucił tylko badając wzrokiem swoje zranione wcześniej żądło.

Wyglądało na to że chwilowo mieli spokój, spora część potworów zbiegła na sam dół i zaczęły się teraz gromadzić dookoła ruin budynku który dopiero co runął na ziemię.

- Tutaj nie chodzi o dumę, tylko skrycie. - stwierdził kultysta przez cały ten czas słuchając w zamyśleniu Kaina. Po chwili kontynuował - Wiesz że orkowi szamani potrafią znacznie lepiej wyczuwać magię niż ludzcy magowie? Ponadto jeśli już odkryją jakieś źródło, będą w stanie je rozpoznać nawet po bardzo długim odstępie czasu. Oznacza to że jeśli jakiś ork wykryje kogoś z Kultu z wyższych kręgów, to nasza anonimowość praktycznie przestanie istnieć. - powiedział kultysta spoglądając na powstały mur. - Jednak myślę, że jest to rzecz warta ryzyka. W międzyczasie kiedy ty będziesz wykonywał swoje następnie zadanie, ja spotkam się z mistrzem i omówię sytuację.

Avatar darcus
- Mam nadzieję, że jesteś gotowy. Zbliżamy się na szczyt. - Mruknął Xardon, wstając i rozciągając się.

Natalie nie czekała. Zaczęła wydobywać głazy ze zwaliska, groteskowo rzucając je za siebie dla przyspieszenie procesu.

- Niech będzie. Powtórzmy więc, co wiemy o moim celu? - Zapytał Kain, zakładając ręce z niezadowoleniem.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Bardziej nie będę. - mruknął Zaraza prostując się i spoglądając w górę.

Po dłuższej chwili Natalie udało się dokopać do Med, a przynajmniej do jej nóg, przy czym mogła od razu zauważyć że jej lewa stopa jest skręcona.

- Facet znikąd. Nikt nie wie skąd on się wziął, ale ewidentnie jest kimś kto potrafi poważnie namieszać i przy tym wyjść z tego cało. Nasze aktualne podejrzenia prowadzą do wniosku, że wraz z jakimś zdrajcą, planują dokonać przewrotu w naszych szeregach. Sam mężczyzna w masce jest wspierany przez jakąś trudną do określenia siłę, zwaną Atlasem. Najważniejsze to żeby pozbyć się zarówno jego jak i kultysty, który odważył się zdradzić. Jest też duża szansa że natrafisz na Lokiego, który z wielkim zadowoleniem wspiera tą ich całą grę, nie jest obowiązkowym celem, ale jeśli uda ci się przy okazji go pozbyć, będziemy wielce zadowoleni. - powtórzył młody kultysta. - Tak jak już mówiłem, wraz z tobą wysyłamy tam jednego z Naznaczonych, by przetestować jego możliwości walki bez towarzyszki. Poza tym z tego co wiemy, cała ta trójka znajduje się teraz w jakiejś niewielkiej ukrytej chacie na szczycie gór, tuż nad upadłym królestwem krasnoludów.

Avatar darcus
W pewnym momencie winda wjechała na górę i zatrzymała się gwałtownie. Kilkanaście metrów nad nią znajdowała się druga z platform, która wcześniej pusta pojechała sama w górę wieży. Przed podróżnikami była kolejna wyrwa, tym razem jednak opatrzona ścieżką, która prowadziła wzdłuż ścian wieży w prawo i w lewo. Xardon spojrzał na Zarazę, po czym ruszył jedną z dróg.

Natalie, w obliczu przysypania pod gruzami, nie zwracała uwagi na skręcenie. Dotknęła drugiej nogi Med, by sprawdzić, czy dziewczyna żyje, po czym zabrała się za odkopywanie.

Kain zamknął oczy i uniósł głowę, która drgnęła lekko kilka razy, po czym znów spojrzał na kultystę. - W porządku. Moje siły będą przeszukiwać teren. Powiedz Naznaczonemu, że spotkamy się tam, gdzie stoczyliśmy ostatni bój. Będę czekał. - Rzekłszy to konstrukt nagle, ni stąd ni zowąd, wzbił się w powietrze wzbudzając tumany kurzu.

Victoria, wysłuchawszy Darcusa, spoglądała tępo w pościel, wciąż przykrywającą jej dolną połowę. - Więc... Przegrywamy tę wojnę? - Zapytała w końcu otępiała.
- Niezupełnie. W każdym razie, jeszcze nie. Czeka nas coś wielkiego, co może zaważyć na losach całej wojny. Wiem o tym, zwłaszcza, że to nie pierwszy raz, kiedy dzieje się coś takiego. - Wytłumaczył asasyn, starając się kierować swe ślepe oczy tak, jakby patrzył na twarz niebieskiej.
- Mówiłeś już o tym, ale... Jest coś jeszcze. Dzieje się coś wyjątkowo złego. Tali... Muszę wiedzieć, gdzie ona jest... - Niebieska podniosła wzrok, rozglądając się niespokojnie po pomieszczeniu, pokazując jasno swym wyrazem twarzy, postawą i zachowaniem, że coś ją ewidentnie dręczy.
- Kim jest Tali? - Zapytał Darcus skonsternowany.
- Natalie... To moja siostra... Spotkałyśmy się niedawno... Po tym wszystkim myślałam, że nie żyje, ale okazało się, że przez te wszystkie lata ona nie przestała mnie szukać. I znalazła mnie... - Mówiła Victoria z zachwytem, jednak zaraz jej ton spoważniał. - Ale w tym czasie ja znalazłam ślady czegoś gorszego... I Tali tylko utwierdziła mnie w obawie przed tym. Ja... Muszę się z nią zobaczyć... - Niebieska spróbowała wstać, jednak Darcus po raz kolejny powstrzymał ją, kładąc dłoń na jej ramieniu i delikatnie, acz dosadnie, przemieszczając ją z powrotem do pozycji półsiedzącej.
- Co... Co ty robisz... - Victoria spojrzała na asasyna zdziwiona, ale nie stawiała się. Nawet gdyby chciała, nie miała na to siły...
- Spójrz na siebie. Jesteś w połowie przykryta bandażami. Masz obrażenia wewnętrzne. Niektóre rany wciąż krwawią. Nie możesz stąd wyjść, dopóki przynajmniej część z nich się nie zagoi... - Tłumaczył Darcus współczującym tonem.
Victoria westchnęła. - Nie zagoją się. - Mruknęła, znów wlepiając wzrok w pościel i zaciskając palce na prześcieradle, podczas gdy jej policzki zaczęły się czerwienić.
- Co przez to rozumiesz? - Darcus zmarszczył brwi, jednak podświadomie spodziewał się odpowiedzi.
- Żeby wyleczyć rany... Potrzebuję krwi... - Wydusiła niechętnie niebieska zawstydzonym tonem, czerwieniąc się jeszcze bardziej i zamykając oczy. Po jej policzkach spłynęły łzy.
Asasyn odczuł smutek i litość spostrzegając stan Victorii. Wiedział dobrze, z czym wiązało się jej przekleństwo. Pamiętał, jak sam został w młodości wilkołakiem, a przecież nie tak dawno stał się hybrydą, mutantem... Westchnął z politowaniem.
- Wygląda więc na to, że nie ma innego wyjścia... - Szepnął, podwijając rękaw, podczas gdy niebieska spojrzała na niego zdziwiona.
- Darcus?... - Rzuciła pytająco, podczas gdy ten wydobył zza paska sztylet, zrobił nim nacięcie w okolicy nadgarstka, a ten następnie zbliżył do ust Victorii.
- Najwyższa pora, żebym się odwdzięczył. - Asasyn uśmiechnął się szeroko.
Niebieska znów spuściła wzrok. - Ja... Nie mogę jej od ciebie wziąć... - Wybąkała tylko, ponownie się czerwieniąc.
- Wybacz, że to powiem Victorio, ale... To moja krew i zrobię z nią co będę chciał. - Zacytował Darcus, uśmiechając się jeszcze szerzej.
Victoria spojrzała mu prosto w oczy, podczas gdy jej własne zaświeciły się. Rozchyliła lekko usta w niedowierzaniu, jakby chcąc coś powiedzieć, ale nie mówiła już nic. Ujęła drżącymi dłońmi rękę asasyna, po czym przyłożyła jego ranę do ust. Jej tęczówki najpierw zrobiły się żółte, potem czerwone, a na końcu całe oczy zaszły intensywnym błękitem.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza woląc się nie rozdzielać, ruszył za Xardonem.

Med żyła, ale najpewniej była nieprzytomna albo ledwo przytomna i wyglądało na to że jeszcze chwilę odkopanie jej zajmie.

Kultysta patrzył przez chwilę w niebo, po czym skinął głową i zniknął, nawet nie zostawiając posągu z lodu.

Temu wszystkiemu z zaciekawieniem, ale też starając się być cicho, przyglądał się Mariok leżący parę łóżek dalej i trzymając w dłoniach sporych rozmiarów białego szczura, który również zerkał w tamtą stronę swoimi czerwonymi oczkami.

Avatar darcus
Ścieżka zaprowadziła ich wokół wieży, gdzie natrafili na ścianę, która była na tyle pokryta nierównościami, że dało się po niej wspiąć. Niestety, po drodze wystawały z niej miedziane posągi przedstawiające całości lub fragmenty postaci, powyginanych w różnych lubieżnych pozach. Dlaczego niestety? A to dlatego, że między posągami regularnie przeskakiwały wyładowania elektryczne, grożąc może nie tyle śmiertelnym porażeniem temu, kto znalazł się w pechowym miejscu, co raczej strąceniem i upadkiem w przepaść.

Natalie nie przestawała więc, z determinacją przerzucając głazy dopóki ktoś, lub coś, nie postanowiło jej przerwać, lub nie wykonała swojego zadania.

Victoria namiętnie spijała krew Darcusa, od czasu do czasu gwałtownie drżąc, bądź biorąc głęboki oddech. Po dłuższej chwili, kiedy zdawać by się mogło, że wyżłopała przynajmniej kilka litrów, niebieska odsunęła od siebie rękę asasyna, która pobladła jeszcze bardziej niż zwykle. Ten chwycił ją drugą dłonią i rozmasował. Ledwie widoczny dyskomfort na jego twarzy ustępował miejsca pewnego rodzaju dumie, a może zadowoleniu. W każdym razie, widać było, że mimo lekkiego osłabienia, Darcus nie żałuje swojej decyzji. Wpatrywał się w twarz Victorii, jakby czegoś na niej szukając. Sama niebieska zaś wydawała się mieć wyjątkowo dobrze. Kilka widocznych na jej odsłoniętych częściach ciała siniaków, zadrapań i ran w kilka chwil zniknęło, a jej skóra wróciła do swych pełnych kolorów. W pewnym momencie spojrzenia dwójki spotkały się.
- Dziękuję... - Mruknęła nieśmiało Victoria, odwracając wzrok, jednak Darcus delikatnie chwycił ją za podbródek i zwrócił z powrotem ku sobie.
- Nie bój się siebie... - Rzekł krótko, po czym zbliżył swoją twarz do niej...
...ale w pewnym momencie drgnął i odsunął się. Victoria wyglądała na skonsternowaną w pełni znaczenia tego słowa.
- Wybacz... To nie jest miejsce na... Przyjdź do mojego gabinetu, gdy poczujesz się lepiej. Opowiesz mi więcej o tych złych wydarzeniach. - Zreflektował się, mówiąc na jednym oddechu, po czym wstał, otrząsnął się i ruszył do wyjścia, po drodze rzucając Mariokowi ukradkowe spojrzenie.
Victoria odprowadziła asasyna tym samym, zakłopotanym wzrokiem, dopóki nie zniknął z widoku, po czym skryła twarz w dłoniach i zaczęła ciężko, głęboko oddychać, jakby miała się zaraz rozpłakać.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Nawet zwykłą wspinaczkę muszą utrudniać w tym waszym piekle. - mruknął Zaraza podchodząc bliżej ściany.

Wyglądało na to że potwory dały im na razie spokój, w trakcie odkopywania Med dotarł do nich tylko jeden przeciwnik, ale Smakoszowi udało się go zepchnąć w nieudolnym geście obronnym. Tymczasem odkopana dziewczyna wyglądała na w miarę całą z wyjątkiem złamanej kostki i rozciętej ręki. Problemem było jednak to, że nie tylko była nieprzytomna, ale i nie oddychała.

Goblin z cudem powstrzymał się przed rzuceniem czegoś od siebie, stwierdził jednak, że żartowanie w tej chwili mogłoby się dla niego kiepsko skończyć. Zamiast tego skupił się na głaskaniu szczura i tylko od czasu do czasu z zaciekawieniem rzucał okiem na Victorię.

Avatar darcus
- Czego się spodziewałeś? W końcu to piekło... - Rzucił Xardon i złapał się ściany, a następnie zaczął wspinać. W pewnym momencie zdawało się, że jedna z błyskawic go uderzy, ale zamiast tego prześlizgnęła się po jakimś niewidzialnym obiekcie, który otaczał maga jak bańka.

Natalie najpierw czym prędzej przyłożyła ucho do klatki piersiowej dziewczyny, by sprawdzić, czy jej serce bije. Nie, żeby potrzebowała, w końcu w tej formie jej zmysły były tak wyostrzone, że mogłaby to wyczuć ze stu metrów...

Victoria kołysała się ledwo zauważalnie wprzód i w tył, a po chwili spomiędzy jej palców zaczęły przeciekać łzy. Niebieska nie łkała jednak. Tylko dalej oddychała głęboko i niespokojnie.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza ruszył ostrożnie za nekromantą i wspinając się ostrożnie. Skupił się maksymalnie i przygotował, by w razie nadchodzącej błyskawicy przenieść się w bezpieczne miejsce.

Serce Med biło raczej w standardowym tempie dla śpiącej osoby. Co ciekawe jeśli Natalie dotknęła uchem dziewczyny, to ta nieprzytomna nawet teraz odczuła ból, spowodowany kontaktem z osobą, której śmierci Obecność tak bardzo chciała.
Smakosz tymczasem rozglądał się przez moment zdziwiony, aż zrozumiał co się stało z Bleckiem.
- O cholera - mruknął spoglądając w dół na ruiny budynku otoczone teraz przez sporą grupę potworów.

Mariok zastanawiał się przez krótką chwilę czy nie spróbować w jakiś sposób pocieszyć kobiety. Wiedział że nie jest w to raczej mistrzem, a wiedząc dodatkowo w co potrafi się zmienić Victoria, tym bardziej trudno było mu coś wymyślić. W końcu doszedł jednak do wniosku, że cała jego życie to jedno wielkie "yolo", więc postawi na swoje - w jego mniemaniu - genialne umiejętności retoryczne oraz naturalny wdzięk.
- Więc... To u was rodzinne? - zapytał nieco cichym głosem i jakby niepewnie, ale domyślał się że kobieta i tak usłyszała go bez najmniejszego problemu.

Avatar darcus
Wymagało to trochę trudu ze strony Zarazy, ponieważ błyskawice przeskakiwały, jak się zdawało, znacznie częściej, kiedy ktoś pomiędzy nimi przechodził. Mimo to jednak, szczęśliwie, obaj podróżnicy wkrótce dotarli do płaskiego szczytu wieży, którego centralną większość zajmowała widziana wcześniej przez nich od dołu winda. Rozciągał się stąd imponujący widok na burzę sprowadzoną wcześniej przez gigantkę, wirującą dookoła. Na środku platformy znajdowało się jednak coś, albo raczej ktoś, kogo żaden z podróżników się nie spodziewał...
- Morley? - Zdziwił się Xardon. - Jak do cholery wydostałeś się poza Limbo?! - Mag wyglądał na mocno poirytowanego obecnością ducha.
- Ha! Philipth Morley może wszystko!... -
- Mam to gdzieś. - Przerwał mu Xardon. - Teraz wynoś się stąd, bo mamy sprawę do załatwienia z Cleopatrą. - Rzekłszy to odsunął widmo na bok dłonią i zbliżył się do centrum platformy, rozglądając się.
- Przestań wreszcie traktować mnie jak jednego ze swoich nieumarłych sług i posłuchaj! Jest coś... - Pisarz jednak nie zdołał dokończyć, bo w tym momencie szczyt wieży zatrząsł się, a z jego przeciwległego końca, względem tego, z którego przyszli podróżnicy, wynurzyła się gigantka, łapiąc jedną dłonią za krawędź i podciągając się. Morley, widząc to, przełknął ślinę i rozpłynął się w powietrzu, podczas gdy kobieta rzuciła nienawistne spojrzenia towarzyszom.

Natalie wiedziała, że raczej nie zrobi zbyt wiele przesadzając z dotykaniem dziewczyny. Jej kości zaczęły strzelać i trzeszczeć, a ona wydała z siebie krótkie warknięcie i zaczęła się zmniejszać, po chwili powracając do swojej naturalnej, niebieskiej formy. W tej chwili zupełnie nagiej, mówiąc przy okazji.
- Umiesz reanimować? - Zapytała szybko, patrząc pytającym wzrokiem na Smakosza.

Victoria nagle zamarła w bezruchu. Przez chwilę nic nie mówiła, ani nie ruszała się, być może zastanawiając się, czy pytanie skierowane było do niej. Po chwili odsunęła drżące dłonie od twarzy i spojrzała na Marioka.
- Co masz na myśli? - Zapytała. Wyglądała fatalnie, mówiąc przy okazji.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Uparte babsko. - mruknął Jeździec ustawiając się w pozycji bojowej.

Smakosz odwrócił się zdziwiony pytaniem, po tym zauważając ją ponownie odwrócił wzrok speszony i robiąc się czerwony na twarzy.
- Nie... - wyjąkał po chwili. - W młodości uczono mnie tylko gotować... - dodał po krótkiej chwili.

Mariok lekko drgnął, jakby nie spodziewając się że kobieta w ogóle się do niego odezwie.
- No wiesz... Zmienianie się w tą... Inną formę... Ta niezwykle szybka regeneracja... - wymieniał powoli, pilnując się przy tym by nie powiedzieć czegoś niewłaściwego. - No i picie krwi... Oczywiście nie mam nic do tego! - dodał znacznie głośniej - Na kontynencie z którego pochodzę żyje wiele istot, które muszą robić rzeczy których nie chcą, byle tylko przeżyć.

Avatar darcus
Olbrzymka mierzyła przez chwilę podróżników wzrokiem, a po chwili jej wzrok złagodniał nieco, przechodząc w ironiczne politowanie. - A zatem zmierzacie do Lucyfera... - Stwierdziła zagadkowo.
- Nasze cele są nasze. Przestań się w to mieszać! - Zawołał Xardon, patrząc nienawistnie na postać.
- Dajcie sobie spokój. Gdy ta nędzna wojenka się skończy i droga Lucyfera do domu zostanie ponownie otwarta, wasz udział w całej sprawie wyda się tak mały... - Mówiąc to wykonała nad podróżnikami gest polegający na zbliżeniu do siebie palca wskazującego i kciuka.
- Nie wiem o czym mówisz... - Syknął mag.
- Oczywiście, że nie! Właśnie oddałeś klucze do królestwa! I za co? Jedną, nędzną duszyczkę? - Gigantka zachichotała zawadiacko.
- Niech cię szlag! - Wrzasnął Xardon, postępując o krok naprzód i zaciskając gniewnie pięści.
- Na to już za późno! A teraz, by zapewnić Lucyferowi czas, którego potrzebuje... - W tym momencie postać zaczęła drgać niespokojnie w taki sposób, jakby miała zwymiotować. Za chwilę stało się jasne dlaczego, ponieważ jej usta otwarły się, powiewając pachnącymi jak odchody wyziewami, a ze środka wyskoczył zbrojny mężczyzna. Wylądował z hukiem kilka metrów przed towarzyszami. W prawej dłoni miał sporej wielkości gladius, a w lewej tarczę w kształcie wygiętego prostokąta. Jego oczy wyglądały jakby odwróciły się do środka, a ciało pokryte było miedzianą powłoką w kształcie obłapiających go dłoni, z których dwie zdzierały skórę z policzków.
- Pani... Pozwól mi się nimi zająć... - Mruknął półprzytomnym głosem, gotując się do walki.
- Jak sobie życzysz, Antoni... - Odparła olbrzymka lubieżnym tonem, z podobnym uśmiechem na twarzy.

- Ręce na jej klatkę piersiową, prostujesz, uciskasz całym ciężarem aż zacznie oddychać. - Rzuciła krótko Natalie. - Już! - Dodała, po czym odwróciła się i wyskoczyła z budynku, w którym się znajdowali. Po drodze na ziemię zaczęła w przyspieszonym tempie zmieniać się, a kiedy dotarła na dół, wylądowała gładko na czterech kończynach, w swojej wzmocnionej formie, po czym jak najszybciej ruszyła do budynku, w którym skończył Bleck, chcąc sprawdzić, czy jest jeszcze co ratować.

Słysząc próby tłumaczenia się Marioka Victoria prychnęła lekkim śmiechem. - Nie, to raczej... Przekleństwo. Obarczył mnie nim pewien... Cóż, nieważne kto. - Wytłumaczyła krótko niebieska, zmieniając pozycję w półleżącą i wlepiając oczy w sufit.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Kolejna, która potrzebuje sługusów by walczyły za nią. - rzucił Zaraza, po czym splunął rycerzowi pod nogi. - Pokaż na co cię stać, pantoflu!

Smakosz który był zbyt zestresowany tym co się działo, kompletnie nie zrozumiał co powiedziała kobieta, otworzył oczy ze zdziwienia patrząc na Natalie która zbliżyła się do wyjścia. Nie zdążyła jednak wyskoczyć, gdyż zarówno ją grubasa, jak i przytomnego Bliźniaka wciąż próbującego obudzić brata oślepiła i powaliła na ziemię niespodziewana i gigantyczna fala pomarańczowego światła. Minęła krótka chwila zanim odzyskali wzrok.
W miejscu gdzie przed chwilą leżały ruiny chatki i spora horda potworów, znajdowała się sporych rozmiarów płonąca, okrągła dziura o średnicy prawie dwudziestu metrów i głęboka na jakieś dwa. Na samym jej środku stał Bleck, którego oczy płonęły przez krótką chwilę jasnym pomarańczem, po czym przygasły ukazując jego zwykłe, jakby mniej zmęczone niż zwykle. Nie ruszał się przez chwilę, oddychając ciężko z zaciśniętymi zębami, trzymając w obu rękach krasnoludzki topór, mieniący się teraz lekkimi płomieniami.
- Przesadzili jak zawsze. - mruknął uśmiechając się przy tym lekko, po czym rozciął wzdłuż jednego z potworów, które zaczęły podnosić się teraz z ziemi, i ruszać w jego stronę. Wyglądało jednak na to, że łowca jakby prowadzony nową siłą, nie czuje takiego zmęczenia jak wcześniej, a wręcz przeciwnie, czuł jak jakaś moc promieniuje w nim lekko, dając mu wystarczająco mocy, by dzierżyć broń i poradzić sobie z najbliższymi przeciwnikami. Zacisnął dłonie na rękojeści i szybkim zamachem przeciął trzech najbliższych wrogów i powalił ich trupy na ziemię.
W międzyczasie okazało się, że drugi z Bliźniaków się obudził, i teraz jakby ponownie połączony z bratem - obejmowany przez niego - odezwał się ich połączonym głosem.
- Nie zostawiaj tego grubasowi, to nie jest moment żeby robił to ktoś, kto się na tym nie zna. - rzucił jakby z wyrzutem patrząc na Natalie, po czym spojrzał na leżącą obok Med.

- Jak tak teraz myślę... Słyszałem kiedyś że w Azeroth istniała pewna grupa wampirów, które nie chcąc krzywdzić nigdy więcej osób, zaczęły żywić się krwią osób które niedawno zmarły w bitwach, lub popełniły samobójstwo. - powiedział Mariok, wracając myślami do dawnych czasów. - Może... Powinnaś coś takiego przemyśleć?

Avatar darcus
Antoni warknął, po czym uderzył mieczem o ziemię. Przed nim zaczęły niczym fala pojawiać się małe portale, z których wyskakiwały kopie jego własnego miecza. Owa 'fala' pognała w stronę Zarazy, podczas gdy ten kątem oka zauważył jak Cleopatra, najwyraźniej niezbyt zadowolona uwagą Jeźdźca, uniosła pięść do uderzenia.

Natalie nie trzeba było powtarzać dwa razy. W zasadzie to w ogóle nie trzeba było jej powtarzać, bo niemal natychmiast po tym, jak zobaczyła Blecka, podniosła się szybko i wróciła do nieprzytomnej dziewczyny, którą natychmiast zaczęła reanimować. - Będziesz musiała wytrzymać trochę bólu... - Pomyślała, nie chcąc jednak mówić tego na głos, by możliwie nie pogarszać sprawy.

- Może powinnam... - Victoria uśmiechnęła się słabo, po czym otarła twarz skrawkiem pościeli, a następnie przesunęła się by usiąść na brzegu łóżka i zaczęła ściągać ze swojego ciała bandaże i opatrunki. Większość z nich była praktycznie przesiąknięta krwią, ale pod nimi nie było już żadnych ran.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza schylił się lekko, po czym moment przed tym kiedy dotarła do niego fala, przeniósł się mocą maksymalnie w bok, by odsunąć się od obu ataków.

Jak można było się domyśleć, z każdym naciśnięciem na klatkę piersiową, dziewczyna odczuwała pieczenie oraz ból, przypominający ten, który mogłoby spowodować wbijanie komuś rozżarzonego ostrza. Ponadto Natalie mogła momentami wyczuć to w pewnym stopniu, gdyż ubranie Med było poszarpane od upadku i całej podróży, w takich krótkich momentach wyczuć ona mogła jak żar parzy jej skórę, roznosząc się po dłoniach i przechodząc prawie że do łokci. Po krótszej chwili kobieta mogła nawet wyczuć, że ciało dziewczyny - a przynajmniej tułów - naprawdę zrobiło się znacznie cieplejsze.

- Mariok nie bardzo wiedząc, co może jeszcze powiedzieć, spuścił głowę, skupiając swój wzrok na szczurze w dłoniach i rozmyślając nad czymś.

Naznaczony ork, wyraźnie zdenerwowany czekaniem, zdążył w międzyczasie stworzyć ogromne lodowe drzewo, stworzone jakby z tysięcy małych sopli tworzących całe dzieło. Nie było by to może dla orka nic ciekawego, gdyby nie fakt że na każdej pojedynczej gałęzi, ponabijane były ciała zmarłych tu niedawno elfów.

Avatar darcus
Pięść Cleopatry, znacznie większa niż napotkanego wcześniej Minosa, opadła z hukiem na platformę, wywołując nie tylko fizyczny wstrząs, ale też jakiegoś rodzaju magiczną falę telekinetyczną, przed którą jednak Zaraza zdołał uskoczyć. Podobnie zrobił Xardon, który następnie posłał na Antoniego kilka magicznych fal energetycznych, zmuszając go do zasłonięcia się tarczą. Na to z kolei zareagowała rozgniewana Cleopatra, która zaczęła rzucać w maga błyskawicami, skutecznie odciągając go od walki przy platformie.

- No dalej, dalej... Walcz, dziewczyno, walcz... - Mruczała Natalie pod nosem, rozdarta między zadawaniem Med bólu, a pozwoleniem jej umrzeć.

Kiedy Victoria skończyła, wstała i szybkim krokiem ruszyła do wyjścia. Wyglądało na to, że całkiem się pozbierała.
- Zdrowiej szybko, będziesz nam potrzebny. - Rzuciła Mariokowi, wychodząc.

- Czekałeś tutaj cały ten czas? - Zapytał zza pleców Naznaczonego zdziwionym głosem Kain.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza widząc że jeden z wrogów jest chociaż na chwilę zajęty nekromantą, przeniósł się za pomocą dwóch skoków za plecy Antoniego i zaatakował go od tyłu żądłem.

Med nie dawała od siebie znaku jeszcze przez pewien krótki czas, który wydawał się strasznie dłużyć. W pewnym momencie jednak nagle zakaszlała głośno i podniosła się, niezwykle szybko jak na kogoś kto przed chwilą nie oddychał, do pozycji siedzącej. Otwarła szeroko oczy i chwyciła dłońmi prawą rękę Natalie tak mocno, że niemal wbiła jej paznokcie. Siedziała tak przez krótką chwilę, jakby nie zwracając uwagi na ból palący jej dłonie i skupiając swój wzrok na własnych nogach i oddychając szybko, po czym puściła ją, odsunęła się niezdarnie i opadła na fragment sufitu, wbijając swój zszokowany wzrok w skały widoczne teraz przez dziurę w dachu budynku.
Po dłuższym czasie jej oddech się uspokoił, ale wciąż się nie ruszała, patrząc bez słowa nad siebie, i najwidoczniej próbując uspokoić myśli.
Temu wszystkiemu przyglądała się dwójka Bliźniaków - z których na stan ręki jednego z nich, zdawał się zwracać uwagę jedynie ten zdrowszy - oraz Smakosz nieco przerażony tym co zrobiła dziewczyna, ale i zadowolonym że udało się ją uratować.

- Ha! Przecież jestem zdrów jak ryba! - zawołał już raczej sam do siebie, kiedy Victoria wyszła, po czym spróbował się podnieść, co skutkowało jedynie tym że jęknął i ponownie opadł na łóżko. - Cholera, gdzie są te lecznicze smoczki kiedy ich potrzeba? - mruknął, obserwując jak szczur zeskakuje z łóżka i biegnie gdzieś znikając mu z oczu.

- I tak akurat nie było niczego ciekawszego do roboty. - mruknął Naznaczony, po czym rozłożył ręce, wskutek czego całe drzewo rozpadło się z hukiem wystrzeliwując swoje gałęzie wraz z trupami, które rozleciały się teraz po całej okolicy, a niektóre z nich poleciały niezwykle daleko, wbijając się w śnieg nawet kilkadziesiąt metrów dalej. - To jak, idziemy zabić tych błaznów? - zapytał odwracając się z uśmiechem do Kaina.

Avatar darcus
Żądło boleśnie, o ile Jeździec czuł w nim ból, zatrzymało się na mocnej metalowej powłoce okalającej ciało Antoniego. Ten warknął, złapał Zarazę i rzucił nim o grunt, by następnie skoczyć i próbować go dobić.

Natalie, początkowo zdezorientowana gwałtownością Med, odsunęła się jak tylko dziewczyna ją puściła. Odwróciła się, wstała i ruszyła na krawędź sprawdzić co z Bleckiem.

Kain wylądował przed orkiem. Była to jedna z jego licznych form pozbawionych szczegółów innych niż oczy. Wciąż jednak był wyższy od orka o jakieś dwie głowy.
- Najpierw trzeba ich znaleźć... - Rzekł, spoglądając na orka. Uniósł dłoń i obrócił palcami mały obiekt trzymany w niej. Sopel lodu wystrzelony przez Naznaczonego.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza jęknął uderzając o ziemię, po czym tuż przed atakiem wroga, przeniósł się mocą o jakieś kilka metrów w bok. Tak go nie załatwię... - pomyślał wstając szybko z ziemi, i przyglądając się dokładnie przeciwnikowi.

Natalie spoglądając w dół ujrzała że Bleck... Zniknął. Nie było śladu ani po nim ani po żywych stworach. Było widać na dole jedynie spore pobojowisko i mnóstwo martwych przeciwników pociętych na różne części.

- Wiem gdzie się kryją, po prostu patrz gdzie spadnę. - rzucił Naznaczony czując że nadszedł czas by zacząć coś robić. Ugiął kolana, po czym z niezwykłą prędkością wyskoczył w górę, co raczej wyglądało jak pędzący wielki pocisk, który po chwili zniknął między chmurami. Nie minęła nawet minuta, a Kain mógł ujrzeć spory lodowy meteor, lecący prosto w stronę najprawdopodobniej jednego z najwyższych szczytów w Gordulum, który znajdował się w jednej trzeciej drogi z Myrthany do oceanu za górami.

Avatar darcus
Przeciwnik, który już szykował się do kolejnego ataku, zdawał się nie mieć słabych punktów, które mogłyby być dosięgnięte przez Zarazę z jego żądłem.
- Łap! - Zawołał z góry Xardon, po czym, unikając kolejnej błyskawicy, rzucił w stronę Jeźdźca eterycznym, jednosiecznym, dużym ostrzem.

Niebieska odwróciła się na pięcie i zlustrowała resztę wzrokiem.
- Możecie chodzić? Nie możemy tu zostać. - Rzuciła prędko.

Kain spojrzał na odlatującego orka, po czym pokręcił głową z rezygnacją i wzbił się w powietrze jeszcze zanim pojawił się meteor.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza upewnił się że w międzyczasie nie oberwie od swojego przeciwnika, po czym chwycił ostrze badając je szybko wzrokiem i przygotowując się do dalszej walki.
- To nieco ułatwia sprawę. - rzucił cicho.

Bliźniaki z lekkim bólem podniosły się z ziemi stając i wspierając się na sobie nawzajem.
- My chyba damy radę, tak długo jak nie będzie trzeba bardzo szybko biegać.
Med również próbowała wstać, ale najwyraźniej nie zwracając do tej pory uwagi na skręconą kostkę jęknęła stając na nią i wywróciła się na ziemię.
Smakosz wciągnął głęboko powietrze, zaczynając żałować że nie został w celi, po czym podszedł do dziewczyny i zanim ta zdążyła zaprotestować, wziął ją na ręce.
- Lepiej się stąd wynośmy, bo zaczynam się robić głodny. - mruknął.

Tymczasem widać było że meteor leci prosto na samotną, sporych rozmiarów drewnianą i całkiem solidną chatę na samiusieńkim szczycie góry. Nie dało się z tej wysokości stwierdzić, czy osoby w środku już zorientowały się co się szykuje.

Avatar darcus
W tym momencie Antoni wyskoczył w górę i z tego wyskoku zamachnął się na Zarazę znad głowy.

Natalie omiotła drużynę wzrokiem, po czym odwróciła się i rozejrzała za dostępnymi drogami ucieczki.

Kain zniknął z widoku. Najwyraźniej planował coś ździebko innego...

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza tymczasem zamiast próbować unikać wroga, przeniósł się tuż za niego i z całej siły zamachnął się nowo zdobytą bronią w szyję przeciwnika.

Od zniszczonego budynku w którym się znajdowali, prowadziły dwie ścieżki, jedna szła w dół, w stronę miasta, a druga w górę.

Meteor z Naznaczonym w środku z całej siły uderzył w dom, nie pozostając po nim praktycznie nic. A przynajmniej tak by się stało, gdyby budynek niespodziewanie nie wyparował w momencie zderzenia się. Minęła krótka chwila zanim ork podniósł się rozglądając się ze wściekłością po pustym szczycie.
- Co jest do cholery?! -wrzasnął.

- To na pewno dobry pomysł? Myślę że powinieneś ograniczać walkę. - rzucił Atlas cicho do ucha Michaela, otoczonego teraz grubą warstwą śniegu.
- Musimy dać czas naszemu człowiekowi, by zniknął. Do tego czasu zostajemy tutaj. No chyba że chcesz mi powiedzieć że twoje wsparcie jest wadliwe. - rzucił głośnym szeptem zamaskowany, mrużąc przy tym oczy i oddychając ciężko.
- O to się nie martw. Twoje ciało jest do tego dostosowane, a poza tym przeprowadzałem wiele testów. Jeśli jesteś tak zdolny do walki jak kiedyś, to powinieneś dać radę. Bardziej martwię się o Lokiego, czy to nie za duże ryzyko by mu zaufać? - zapytał Atlas niepewnie.
- Może być draniem, ale jest zbyt zaciekawiony jak się to rozegra, by opuścić scenę. - mruknął Michael. - Gotowy?
- Czekam na ciebie. - odparł Atlas.
- No to zaczynajmy.

Naznaczony stał tak jeszcze przez moment, nie rozumiejąc co to ma znaczyć, po czym nagle z ogromnym impetem tuż spod niego wystrzeliła błyskawica tak potężna, że wyrzuciła go na jakieś dwadzieścia metrów w powietrze po czym wleciał w jakąś zaspę. W tej samej chwili spod śniegu wyskoczył Michael, którego całe ciało zdawało się teraz błyskać na niebiesko, a po jego palcach przechodziły błyskawice.
- Przecież nie pozwolę zepsuć moich planów jakimś durnym kultystą. - mruknął Michael patrząc jak ork podnosi się z ziemi, mając na uwadze że Kain najprawdopodobniej za niedługo włączy się do gry.

Avatar darcus
Pozornie ociężały przeciwnik okazał się być jednak znacznie bardziej zręczny, niż się wydawało. Wartko odwrócił się i uderzył Zarazę tarczą, wytrącając mu ostrze z dłoni, a jego samego przewracając, tylko po to by znów zamachnąć się mieczem w jego stronę.

- Trzeba się przegrupować. - Rzuciła Natalie, po czym machnięciem ręki popędziła resztę w kierunku ścieżki prowadzącej na górę, sama najwyraźniej zamierzając pozostać z tyłu.

Michael, skoro był gotowy i uważny, to bez wątpienia zauważył lecący w jego stronę duży, czarny obiekt na niebie. Nie przypominał jednak człowieka... Raczej coś dużo większego i bardziej groźnego.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Dobry jest - pomyślał, po czym zanim dosięgnął go kolejny cios, ten przeniósł się skokiem w tył, podnosząc szybko ostrze i wstając z ziemi.

- Nie powinniśmy przypadkiem spróbować znaleźć Blecka? - zapytał Smakosz trochę zaniepokojony że oddalają się od miejsca gdzie ostatnio go widzieli.
Bliźniaki najwyraźniej chciały coś powiedzieć, ale powstrzymały się zajęte bólem spowodowanym ręką jednego z nich.

- To ciekawe że postawiłeś wszystko na zaufanie do dwóch osób. To nie w twoim stylu. - zauważył Atlas.
- Czasami po prostu trzeba zrobić coś głupiego. - mruknął Michael.
- To ciekawe! - krzyknął Naznaczony patrząc z wściekłością na zamaskowanego. - Myślałem że wraz z twoim wężowym kolegom ukryjecie się pod kamieniami i nie wypełzniecie!
- Stwierdziłem że lepiej będzie się pozbyć ciebie tu i teraz. - odparł Michael.
Ork wrzasnął wściekle po czym rzucił w jego stronę długi na jakieś dwa metry lodowy sopel, którego ten o dziwo uniknął zwinnie bez większego problemu.
Następnie za pomocą błyskawicy wybił się w powietrze na jakieś dziesięć metrów i z wystrzelił kolejną, równie potężną co ta pierwsza.
Tym razem jednak Naznaczony był bardziej przygotowany i przywołał przed sobą sporych rozmiarów grubą lodową ścianę, która zablokowała cały ładunek i rozłożyła go po ziemi, przed czym ten bez problemu odskoczył.
- Naprawdę myślisz że dasz sobie z nami radę?! Sam na dwóch?! Zmiażdżymy cię jak robala! - wrzasnął ork zamieniając całą ścianę w ogromną chmarę lodowych sopli które posłał w Michaela. Kiedy te znajdowały się jednak tuż przed nim, z jego ciała wystrzeliło mnóstwo małych ładunków elektrycznych, które jakby same, bez ingerencji zamaskowanego, zniszczyły wszystkie sople.
- Soplami mnie nie zmiażdżysz, błaźnie. - odparł Michael uśmiechając się pod nosem, na co wyraźnie rozjuszony ork wrzasnął niezwykle głośno, przywołał dwa wielkie - dla kogoś normalnego zapewne dwuręczne - lodowe młoty, z którymi popędził w stronę przeciwnika.

Avatar darcus
Antoni albo nie chciał, albo nie zdążył zahamować ciosu. Jego miecz uderzył w ziemię, tworząc i posyłając w kierunku Zarazy kolejną falę magicznych ostrzy.

- Bleck sobie poradzi. Na górę, już! - Popędziła ich niebieska.

W tym momencie w miejsce gdzie stał Michael uderzył wielki, obsydianowy obiekt, który przypominał segmentowany słup zwieńczony sześcioma kanciastymi zębami. Ziemia zatrzęsła się, tumany śniegu i kurzu z ziemi pod nim wystrzeliły w powietrze, a uderzenie było tak silne, że Michael, jeśli nie zdołał w ostatniej chwili w jakiś sposób uskoczyć, zmienił się w krwawą papkę.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza wyskoczył teraz w jego kierunku przeskakując nad falą, po czym wykonał dwa ataki w tym samym momencie. Jeden ostrzem, celując w głowę przeciwnika, oraz drugi, dodatkową kończyną w nogi, chcąc wywrócić wroga albo przynajmniej wytrącić go z równowagi.

Smakosz skrzywił się nieco, po czym przyspieszył, ruszając schodami tuż za Bliźniakami.

Michael nie musiał unikać, gdyż nagle wyparował, po czym pojawił się kilkadziesiąt metrów dalej. Sam zmrużył oczy pod swoimi goglami, jakby i jego nieco to zdziwiło.
W tym samym momencie biegnący wściekły ork nagle wywrócił się na ziemię, jakby się o coś potknął, po czym tuż za nim, pojawił się Loki.
- A więc Kult rzucił własne karty przeciwko samemu sobie. Muszę przyznać że nie mogłem wymarzyć sobie lepszego biegu wydarzeń! - zawołał Loki odskakując zwinnie od wymierzone w niego ciosu lodowego młota.
- Nie wiedziałem że on to potrafi. - zauważył Atlas, najwyraźniej komentując niespodziewane przeniesienie się Michaela.
- Ja nie narzekam. - mruknął tylko zamaskowany, spoglądając teraz w stronę obiektu który przed chwilą o mało co go nie zabił.

Avatar darcus
Ostrze Zarazy zostało zablokowane, a jego kończyna jak gdyby nigdy nic zatrzymała się na nodze Antoniego, nie robiąc na nim najmniejszego wrażenia. Przeciwnik warknął i wymierzył cios w Jeźdźca swoją tarczą.

Natalie ruszyła za całą grupą, upewniając się, że nikt nie zostanie w tyle.

W tym momencie 'słup' rozdzielił się na trzy części, poczynając od góry. Każda z nich miała przy sobie dwa 'zęby'. Części wygięły się do zewnątrz, dzięki mnogości ruchomych segmentów poruszając się jak macki, jedna z nich zamachnęła się w miejsce, do którego przeniósł się Michael, a druga w to, gdzie stał Loki, jakby wcale nie zważając na Naznaczonego.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza oddalił się szybko mocą do tyłu, unikając ciosu i klnąc przy tym.

Idąc tą ścieżką po krótkim czasie dotarli do rozwidlenia, jedna z dróg prowadziła dalej, jeszcze wyżej, inna natomiast prowadziła dalej, w głąb skał, gdzie na końcu krótkiego tunelu można było zauważył dwoje drzwi po bokach.

Michael odskoczył na ziemię, chcąc przy tym uniknąć ciosu, jednocześnie wystrzeliwując dosyć mocny ładunek elektryczny w mackę, sprawdzając czy jest w stanie ją uszkodzić, lub chociaż spowolnić.
Loki natomiast jakby nic uśmiechnął się i zniknął moment przed uderzeniem, które również ledwo co uniknął Naznaczony.
- Ty! Uważaj gdzie tym machasz! - syknął ork, rozglądając się za tym głupim błaznem.

W międzyczasie, do jednego z asasynów w okolicy bramy, który - zupełnie przypadkowo - okazał się być tym samym, który próbował ustrzelić Michael w momencie kiedy ten zwiał z miasta wraz z jednym z kultystów, podszedł jeden z Braci Wojny, który - zupełnie przypadkowo - okazał się być jednym z tych dwóch, którzy zatrzymali poprzednio na moment kapitana straży, i nosił czarne rękawice, które wydawały się niczym szczególnym nie wyróżniać - poza tym, że nie był to raczej typowy element ubioru Braci Wojny.
- Mam do przekazania coś ciekawego. Chwilę temu spotkaliśmy kultystę, mówi że ma nam do przekazania parę ciekawych informacji, ale żąda byście zaprowadzili go do Demitiusa. - powiedział, drapiąc się po plecach. - Kimkolwiek ten koleś jest... - dodał po chwili.

Avatar darcus
Antoni z wrzaskiem zaszarżował w stronę swego przeciwnika, zasłaniając się tarczą i prawdopodobnie chcąc strącić go z wieży.

- Do tunelu. - Rzekła Natalie, ważąc ryzyko, jednak nie dając po sobie tego poznać.

Błyskawica Michaela gładko przeniosła się po szczelnej powłoce obiektu. Macki nie zatrzymały się, a wręcz przeciwnie. Ich 'zęby' wbiły się w ziemię, podobnie również zrobiła trzecia macka, a następnie cała konstrukcja używając tych najwyraźniej odnóży podniosła się, odsłaniając łeb, który wcześniej uderzył w ziemię. Składał się on z czterech dużych, oraz czterech mniejszych zębów. W samym środku znajdował się punkt przypominający oko. Zza każdego z większych 'zębów' wystawały dwie mniejsze macki, z których sześć obecnie było ułożonych wzdłuż większych odnóży, a dwie wisiały, skierowane w tę samą stronę, co łeb. Wokół całości nagromadzonych było mnóstwo złożonych, często ruchomych lub świecących elementów, tworzących układankę zdecydowanie zbyt skomplikowaną dla jakiejkolwiek osoby z tych czasów. Potwór wydał z siebie basowy pomruk i skierował swój łeb w stronę Michaela, wpatrując się w niego złowieszczo.

- No ciekawe. Mogę go zobaczyć? - Zapytał asasyn z ironią w głosie, rzucając na ziemię wypalonego skręta z tytoniu i patrząc na orka pobłażliwie, najwyraźniej sądząc, że ten żartuje.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza zbliżył się do krawędzi, prawie stając piętą w powietrzu, szykując się do ataku przeciwnika. W momencie kiedy ten był wystarczająco blisko, by go dotknąć, ten niezwykle szybko przeniósł się za niego i w razie gdyby przeciwnik zdążył się zatrzymać, naparł na niego całym ciałem i dodatkowo wymierzył cios ostrzem w jego plecy.

Cała grupka ruszyła więc do tunelu, patrząc bo drzwiach i po samych sobie.

Michael zmrużył oczy odsuwając się na dwa kroki. To na pewno jest z tego wymiaru? - przemknęło mu przez głowę.
- Łał! - zawołał Loki który przed chwilą się pojawił, i uniknął bez problemu lecącego w jego stronę lodowego młotu. - Ciekawe gdzie odblokował tę postać!

Asasyn nie musiał długo czekać, gdyż w tym samym momencie za plecami rozmówcy ujrzał kultystą stojącego w bramie, i pilnowanego przez dwóch orków. Co ciekawe, mógłby przysiąc, że to ten sam kultysta, który dopiero co nie dawno zwiał z Michaelem.

Avatar darcus
Przeciwnik, jak już Zaraza zdążył się przekonać, był zręczniejszy niż się wydawał i zdołał się zatrzymać. Nie zdążył jednak powstrzymać Jeźdźca przed wbiciem mu ostrza. Zraniony, zaczął miotać się i wierzgać, próbując zrzucić z siebie Jeźdźca, lecz w tym momencie ten został odrzucony przez falę energii, a Antoni otoczony wirującą chmurą zielonego światła.
- Wzmocnij swój wysiłek, Antoni... - Powiedziała czule Cleopatra, jedną dłonią trzymając się krawędzi, a drugą unosząc ponad głowę, trzymając w niej bańkę światła podobnego do tego, w którym zamknięty został jej kochanek. Xardona nie było nigdzie w polu widzenia.

Natalie stanęła na czatach przy wejściu do tunelu, rozglądając się. - Mówcie o uszkodzeniach. - Rzuciła przez ramię.

W tym momencie w jednej z mniejszych macek stwora coś przeskoczyło, a po chwili wystrzeliła z niej potężna wiązka pomarańczowego światła, podobna do tej, którą tworzył Kain bezpośrednio ze swojego klejnotu, i pognała w stronę Michaela. Była zbyt szybka, by jej uniknąć, chyba, że zamaskowany wprawił się w ruch już wcześniej.

Asasyn wychynął, zaglądając za orka, po czym uniósł szeroko oczy ze zdziwieniem. - Ten człowiek jest poszukiwany... - Pokiwał głową z podziwem i zagwizdał. - Skoro już go macie, to pakujcie go do podziemi. - Dodał.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza szybko podniósł się z ziemi nieco obolały.
- Dlatego nie znoszę kobiet, zawsze mieszają się w męskie sprawy. - syknął, po czym wyraźnie wkurzony ruszył pędem w stronę większej przeciwniczki, rozglądając się przy okazji za Xardonem, którego nie mógł dojrzeć.

- O tym chyba nie trzeba wspominać. - mruknęli z bólem Bliźniacy patrząc na zgniecione i nieruchome ramię jednego z nich.
- Ja jestem tylko trochę posiniaczony. - stwierdził Smakosz. - Gorzej z naszą koleżanką, krew dalej płynie, a przez tą nogą zbyt szybko nie da rady chodzić.

Michael w tym momencie po raz kolejny wybił się w powietrze, tym razem nieco wyżej, po czym wystrzelił ponownie sporych rozmiarów błyskawicę, ale nie w mackowatego wroga lub orka, a w niebo, na co to jakby w odpowiedzi, zaczęło zachodzić czarnymi, nieprzyjemnymi chmurami.
- Atlas, jest jakiś sposób żeby go załatwić? - zapytał Michael lądując na ziemi nieco dalej od przeciwnika niż wcześniej stał. Przez cały ten czas czuł że w jego ciele wyraźnie coś się dzieje. Te wszystkie modyfikacje i poprawki zmieniające go okazały się teraz być ponownie bardziej przydatne, niż tylko poprzez uratowanie go od śmierci.
- Badam go pod kątem masy, materiału, wagi, szukam ewentualnych luk, lub mniej wytrzymałych elementów, szukam źródła zasilania lub jego magicznego odpowiednika. - powiedział szybko Atlas i mając pełny dostęp do tego co widzi Michael, który nie spuszczał obsydianowego przeciwnika z oczu, tak też zrobił.

- Nie słuchasz mnie. - rzucił groźnym tonem ork. - On przyszedł, by pogadać z Demitiusem, a nie siedzieć w klatce. Dlatego łaskawie rusz się, i postaraj się to przekazać.

Avatar darcus
Xardona nadal nie było w zasięgu wzroku. Cleopatra zdawała się być całkowicie skupiona na Antonim, z którego rany wyparowało ostrze, a ona sama zaczęła się zasklepiać. Olbrzymka zacisnęła mocniej palce na krawędzi wieży...

- Trzeba jej to nastawić. Gdyby trzeba było uciekać, musi móc chodzić, choćby z bólem. - Rzuciła ponownie Natalie, odwracając się i robiąc kilka kroków do środka.

Twór zdawał się nie mieć żadnych widocznych słabych punktów. Nie dawał się też przeskanować wewnątrz. Jego powłoka była szczelna. Być może, zważywszy na ilość ruchomych elementów, należało go w jakiś sposób sprowokować do odsłonięcia się. W odpowiedzi na działania Michaela macka zaskakująco szybko przesunęła się, celując w jego nową pozycję, pozostawiając ślad stopionego śniegu na ziemi.

Asasyn zmrużył oczy zdziwiony. - Wydajesz się być mu podejrzanie przychylny. Czy może powinienem aresztować też ciebie? - Zapytał, uśmiechając się półgębkiem.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza zdążył już w tym czasie dotrzeć do jej dłoni, którą trzymała się wieży i w którą teraz z całej siły wbił swoje żądło, a następnie przeskoczył dalej, chwytając się ręki, w okolicach łokcia.

- My nie damy rady. - rzucili Bliźniacy, pokazując jedną bezwładną rękę, oraz dwie, którymi cały czas się trzymali.
- Ja... Ja już mówiłem że nie znam się na takich rzeczach... - wyjąkał Smakosz.

- Jesteś pewien że ten kultysta podoła zadaniu? Jeśli nie, to możemy mieć pewien problem. - zauważył Atlas.
- Nie zależnie od tego do której z dwóch planowanych opcji dojdzie, uda nam się. Po prostu trzeba przeżyć do tego czasu. - powiedział cicho Michael po czym po jego nogach przepłynął jakiś impuls a oczy pod goglami błysnęły na niebiesko, nie minęła chwila a zaczął pędzić w stronę Kaina, znacznie szybciej niż potrafiłby zwykły człowiek, lub nawet wściekły ork, będąc przy tym skupionym i gotowym by spróbować uniknąć ataków swojego wroga.
- Nie powinieneś więc grać na czas? - zapytał Atlas, nieco zdziwiony.
- Mam okazję żeby spróbować wyeliminować Naznaczonego oraz dowiedzieć się czegoś więcej o Kainie, jak mógłbym tego nie wykorzystać? - rzucił tylko.

- Niech któryś z waszych chłopców mnie dotknie, a szybko ujrzysz jak wasze miasto obraca się w ruinę. - warknął ork zaciskając pięści.
- W górach toczy się teraz starcie czterech niezwykle potężnych osób. - zaczął mówić głośno kultysta, spoglądając w oczy asasynowi. - Wystarczy jedna moja myśl, a portal który się otworzy, szybko przeniesie teren ich walki pod mury waszego miasta. Nie lubię grozić ludziom jeśli nie muszę, ale naprawdę mi się spieszy. Cóż, chyba że nie odpowiada wam okazja dobrowolnego przesłuchania kultysty i zdobycia szansy na zakończenie tej wojny.

Avatar darcus
Gigantka wrzasnęła i puściła się. Zaczęła spadać, jednak szybko zacisnęła ciasno nogi na wieży, przytrzymując się, a następnie spróbowała złapać Zarazę drugą ręką, sycząc przy tym.

- Med? Musisz sama zadecydować. Jeśli ja to zrobię, będzie bolało, tym bardziej, że... - Natalie celowo nie dokończyła, patrząc dziewczynie w twarz.

Potwór wyłączył wiązkę. W tym momencie w obu jego mackach coś się przestawiło, a z drugiej z nich wystrzeliło kilkanaście pomarańczowych sfer błyskających z wnętrza prądem, które w drodze urosły do rozmiarów mogących pomieścić w sobie ludzki tors, a następnie upadły tak, że pędzący Michael, gdyby dalej pędził, wbiegłby w nie jak w pole minowe.

Asasyn zamlaskał, po czym złożył usta w dzióbek i zaczął nim obracać, zastanawiając się przez chwilę.
- No dobra. - Przemówił po chwili. - Chodźcie za mną, zaprowadzę was do Demitiusa. - Odwrócił się i szybkim krokiem ruszył w stronę jednego z domów na końcu ulicy.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Twój kochanek ma naprawdę beznadziejny gust! - zawołał Zaraza unikając chwytu, poprzez zeskoczenie z ręki i wylądowaniu na jej torsie, gdzie wbił jej żądło w brzuch.

- I tak by bolało... - powiedziała cicho Med. - Rób co musisz. - dodała odwracając głowę.

Michael zatrzymał się niemal w miejscu, jakieś dziesięć metrów od sfer, po czym wystrzelił w każdą z nich pojedynczą błyskawicę, najwyraźniej ciekaw co się stanie.
W międzyczasie Loki wraz z Naznaczonym toczyli swój bój, próbując trafić się nawzajem i unikać ciosów przeciwnika. Co chwilę jeden osłaniał się przed drugim znikając, przywołując klona, stawiając lodową ścianę, lub pokrywając się na moment mroźnym pancerzem. Wyglądało że potrwa trochę zanim obaj nauczą się wzajemnych możliwości, i odnajdą sposób by pokonać drugiego.

Ork zmrużył oczy widząc dziwną rzecz, którą asasyn zrobił swoimi ustami, po czym wraz z pozostałymi dwoma orkami i kultystą, ruszyli za nim.

Avatar darcus
Cleopatra wrzasnęła jeszcze głośniej, zaklęła, złapała Zarazę i rzuciła nim wysoko w górę, po czym zaczęła się znów wspinać.

Natalie bezceremonialnie podeszła do Smakosza trzymającego Med i przyjrzała się stopie tej ostatniej, a następnie złapała ją obiema dłońmi i jednym, płynnym ruchem nastawiła ją na miejsce z głośnym chrupnięciem.

Sfery eksplodowały i w czasie zbyt krótkim, by mógł na to zareagować, oddały Michaelowi swoimi własnymi, pomarańczowymi wyładowaniami, każda ze sfer z siłą podobną do jego błyskawicy.

Asasyn zaprowadził ich do jednego z domów, gdzie wystukał jakiś kod na drzwiach. Te otworzyły się, ukazując innego, w czerwonych szatach, który omiótł grupkę wzrokiem, po czym odsunął się, gestem zapraszając ich do środka.
- Dostaliśmy wiadomość. Mistrz Demitius was oczekuje. - Rzekł krótko.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza spowolnił swój lot w górę przenosząc się w dokładnie to samo miejsce w którym akurat był, po czym zaczął spadać na dół, nabierając ponownie prędkości, i celując żądłem w głowę przeciwniczki.

Med krzyknęła dosyć głośno po czym podniosła się do pozycji siedzącej i złapała za swoją nogę. Po jej twarzy popłynęły łzy.

Michaela odrzuciło na niewielką odległość, przez co ten wylądował w śniegu. Był nieco obolały, ale i tak spodziewał się że będzie gorzej.
- Przechwyciłem część mocy jaką dostałeś, ale nie spodziewaj się że przeżyjesz wszystko. - mruknął Atlas, kiedy zamaskowany podnosił się z ziemi.
- Nie musisz mi tego mówić. - odparł sucho Michael, stając na równych nogach.

- My poczekamy tutaj. - stwierdził jeden z dwóch orków prowadzących kultystę, Shi-Nok, wisisz nam piwo. - dodał, patrząc na orka w czarnych rękawicach.
- Jasne. - odparł uśmiechając się, po czym wraz z kultystą weszli do środka.

Avatar darcus
Zaraza, jeszcze zanim dobrze mógł zacząć spadać, oberwał błyskawicą. Impet był tak duży, że Jeździec wpadł z powrotem na szczyt wieży. Tam, jeszcze zanim zdążył otrząsnąć się czy podnieść, zobaczył jak Antoni walczy z Xardonem, który bronił się wartko dwoma ostrzami.

- Wybacz. - Skrzywiła się Natalie, widząc cierpienie dziewczyny. - Takie są realia bitwy. - Dodała, odwracając się i ponownie wychylając z tunelu, by zaobserwować sytuację na dole.

W tym momencie w Michaela, zanim jeszcze ten zdążył się w pełni podnieść, uderzyła znów wiązka energii z macki.

Kapitan następnie doprowadził dwójkę do piwnicy, skąd ukrytym przejściem przemieścił się wraz z nimi do podziemi. Tam zaczął ich prowadzić krętymi korytarzami, których nie sposób było ogarnąć dla kogoś, kto nigdy wcześniej tu nie był. W końcu, po kilku, a może kilkunastu ładnych minutach, trójka dotarła pod, jak się zdawało, niepozorne pomieszczenie. Asasyn zapukał w drzwi, znów używając przy tym jakiegoś kodu.
- Wejść! - Rozległ się ze środka sfrustrowany głos Demitiusa.
- Teraz jesteście zdani na siebie. - Asasyn wycofał się.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Cholera... - Zaraza podniósł się ostrożnie, rozglądając przy tym uważnie, w gotowości na to, że niedługo pojawi się jego przeciwniczka.

Med nic na to nie odparła, a jedynie spojrzała na Smakosza, na co ten odstawił ją na ziemię. Starała się w miarę ustać, ale nie było to tak proste chwilę po nastawieniu, zwłaszcza że wciąż odczuwała ból.
Na dole tymczasem zrobiło się spokojnie, większość stworów gdzieś zniknęła, i można było ujrzeć tylko kilka pojedynczych chodzących bez celu po ścieżkach lub na samym dole.

Michael odleciał daleko do tyłu, spadając nieco niżej szczytu i znikając tworowi Kaina z widoku. Chwycił się za brzuch wyraźnie odczuwając ból, wyglądało jednak na to że jest w miarę cały.
- Dowiedziałeś się czegoś? - mruknął siadając na śniegu na krótką chwilę, by złapać oddech.
- Rozwalenie go może być problematyczne bez konkretnego sprzętu, myślę jednak, że może jest jakaś szansa żeby go uszkodzić, gdyby udało się sprowokować go do odsłonięcia. - odparł Atlas niepewnym głosem.
- Dam radę zablokować w pełni ten jego promień? - dopytywał, podnosząc się z ziemi.
- Trudno powiedzieć, źródło z którego korzysta wydaje się być dosyć potężne, twoje elektryczne zdolności mogą nie wystarczyć. Chociaż może jest pewna możliwość... - zaczął zastanawiać się Atlas.
- Gadaj.
- Gdyby udało się ponownie zmusić go do przywołania tych pułapek, mogę przestawić całą energię na tryb pochłaniania, to mogłoby naprawdę mocno cię naładować.
- Brzmi świetnie. - stwierdził Michael.
- Jednakże... W tym czasie nie będziesz mógł używać mocy, a to oznacza, że będziesz znacznie bardziej podatny na ataki. Jeden zły ruch a ten zębaty obsydianowy kloc rozsmaruje się po śniegu.
- Brzmi jeszcze lepiej. Poinformuj Lokiego, kiedy się przestawię, na pewien czas musi zająć jego uwagę.
- Naprawdę oszalałeś skoro aż tak mu ufasz. - rzucił Atlas, ale mimo to przekazał informację do niewielkiej metalowej kulki, którą Loki trzymał teraz w prawym uchu.
- Być może. - odparł Michael uśmiechając się, po czym ponownie naładował swoje nogi, i pędem wybiegł zza pagórka, biegnąc z tą samą prędkością co poprzednio w stronę mackowatego wroga.

- Do prawdy, was asasynów chyba nie da się w pełni zadowolić. - stwierdził kultysta, wchodząc do środka, tuż zanim wszedł ork stając obok kultysty i zakładając ręce.

Avatar darcus
- Tutaj! - Zwrócił jego uwagę Xardon, rzucając jednym z ostrzy w stronę Zarazy.

- Na razie czysto. - Rzuciła Natalie. - Ale Blecka nie widać. Musimy podjąć decyzję, czy iść go szukać, czy wracać w bezpieczne miejsce. - Dodała, odwracając się ponownie do grupy.

Tymczasem na łbie stwora coś się zaświeciło i jasne, czerwone światło zaczęło padać na szeroki pas terenu od stwora do Michaela. Jednocześnie dało się słyszeć jakiś narastający, metaliczny dźwięk, który ktoś pochodzący z przyszłych czasów mógłby skojarzyć z głośno pracującym, potężnym wentylatorem.

Wewnątrz Demitius ślęczał wraz z kilkoma asasynami nad stołem pokrytym pismami, listami, mapami i tym podobnymi papierzyskami. Spojrzał zmęczonym wzrokiem na przybyszów, po czym wyprostował się, szczękając płytami zbroi.
- Słucham, o co chodzi? - Zapytał formalnie, patrząc na swych gości.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza obrócił się i zwinnie chwycił ostrze, po czym ponownie skierował się w stronę przepaści.

- Bez niego... Nie poradzimy sobie z Roznosicielem... - stwierdziła Med stając na w miarę równych nogach.
Bliźniacy milczeli przez moment, po ich twarzach było widać że nie odpowiada im za bardzo pomysł schodzenia na dół, po chwili jednak westchnęli zmęczeni.
- Tutaj i tak nie ma bezpiecznych miejsc. - mruknęli.

- Dużo umiejętności, widać że boss. - stwierdził Atlas, na to Michael tylko zacisnął zęby po czym skręcił i zaczął biec okrężnie, chcąc oddalić się miejsca gdzie padało światło, ale i nie oddalać się od stwora.

Kultysta spoglądał przez moment na Demitiusa, najwyraźniej myśląc nad czymś gorączkowo.
- Wygląda na to, że Michael wiedział do kogo mnie przysłać. - stwierdził, jakby umiejąc ocenić to na podstawie tych czterech słów które wypowiedział rozmówca. - Należę do Kultu Firnu, konkretnie znajduję się w piątym kręgu. Przybyłem tutaj by pomóc wam pozbyć się Kultu z waszego świata. - powiedział bez żadnych ceregieli.
- Pamiętajmy o haczyku. - rzucił ork, uśmiechając się przy tym.
- A tak, zacznijmy od samego początku. Jeśli chcecie moich informacji, chcę natychmiastowego i nieodwołalnego na czas walk z Kultem zezwolenia dla Michaela na przebywanie w mieście. - kontynuował. - Wiem, że ostatnio były z nim pewne problemy, ale obiecał, że kiedy przyjaciel dostarczy mu nową maskę, to przestanie to być waszym zmartwieniem. Czasy są ciężkie, bez wsparcia orków, oraz mnie i Michaela, nie wróżę wam zbyt świetlanej przyszłości. - powiedział to szybko, na jednym oddechu, wyglądało na to że preferuje szybkie tempo przekazywania danych.

Avatar darcus
I w samą porę, ponieważ w tym momencie wychynęła z przepaści gigantka, która natychmiast wzniosła pięść chcąc zgnieść nią Zarazę.

- Ale tym razem, schodzimy tam razem... - Mruknęła Natalie, po czym trzasnęła kośćmi i zmieniła się, ukazując od razu swą wzmocnioną formę.

Stwór jednak w tym momencie niezwykle szybko przesunął się w tym samym kierunku, w którym Michael skręcił tak, że światło obejmowało teraz jego, drogę jego potencjalnego hamowania i spory kawał terenu dookoła. Z głowy stwora wystrzeliła spora ilość ciemnoszarego, metalicznego, naładowanego elektrycznie płynu, który poleciał niczym fala przez powietrze by pokryć cały obszar na który chwilę wcześniej padało światło.

Demitius zmrużył oczy, zastanawiając się. - Nie wyglądasz mi na idiotę. Jaką masz pewność, że jeśli ci to zagwarantuję, to dotrzymam słowa? -

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza zacisnął mocniej dłoń na ostrzu, po czym skoczył po raz kolejny w stronę przeciwniczki, przenosząc się dwoma skokami na poziom jej szyi, gdzie wymierzył w nią dwa ataki, zarówno ostrzem, jak i żądłem.

- My nie mamy nic przeciwko. - stwierdzili Bliźniacy.

Wyglądało na to że Michael przez niemal ułamek przemyślił, po czym podjął ryzyko.
- To nie jest najlepszy mo... - próbował odezwać się Atlas w tym czasie, domyślając o czym myśli jak tylko zobaczył wylatujący płyn.
- Przełączaj! - wrzasnął Michael stając w miejscu i przerywając mu. Rozprostował ręce, hamując, i stając idealnie na środku pola. Jego moc błysnęła mocno po czym zgasła.

- Ponieważ ty również nie wyglądasz mi na idiotę. - odparł kultysta prostując się. - Nie myślcie, że przekażę wam wszystko co wiem na raz. Powiem więcej, to nie byłoby psychicznie i fizycznie możliwe. Informacje będziecie otrzymywać w czasie, kiedy nadarzy się sytuacja, w jakiej takowe mogą się przydać. Nie dowiecie się wszystkiego ode mnie tak długo jak Kult będzie istniał, co oznacza, że jeśli umowa zostanie złamana, to stracicie dopływ. - powiedział zakładając ręce.

Avatar darcus
W tym momencie coś błysnęło wyjątkowo jasno i Zaraza poczuł, jak przez jego ciało przepływa ogromna ilość energii. Oberwał błyskawicą. Upadł na platformę, z piskiem w uszach i obolałymi mięśniami, widząc zamglonym wzrokiem jak gigantka z uśmiechem bierze zamach pięścią na Jeźdźca. W tym momencie z naprzeciwka nadleciało ostrze i wbiło się w lecącą pięść.
- Wymiana! - Krzyknął Xardon, skacząc na dłoń krzyczącej z bólu Cleopatry, łapiąc za ostrze.
Tymczasem Zaraza, który nieco już ochłonął, usłyszał ciężkie kroki Antoniego zza siebie.

Natalie kiwnęła głową i ruszyła z powrotem w dół po ścieżce.

Michael został uderzony ciężkim, gorącym, naelektryzowanym lekko płynem. Siła ataku była wystarczająca, by dwukrotnie go zagnieść i stopić.

Demitius zdawał się mierzyć kultystę wzrokiem, myśląc o jego słowach.
- Skąd mam wiedzieć, że będziesz mówił prawdę, a nie zwodził nas na manowce? - Zapytał, rzucając przy okazji okiem na orka.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza potrząsnął ostrożnie głową i podniósł się na nogi.
- Chyba wolę błyskawice. - mruknął wciąż trzymając ostrze i spoglądając na nadchodzącego przeciwnika.

Grupa ruszyła więc z powrotem, tym razem z samodzielnie - acz wciąż nieco wolniej niż reszta - idącą Med. Po chwili dotarli do budynku do którego niedawno wpadli, a stamtąd skręcili na ścieżkę idącą w dół.
- Więc... Myślicie że Kult ma coś z tym co tu się dzieje coś wspólnego? - zapytał Smakosz przerywając ciszę.

Michael padł na ziemię, czując otaczający go potężny gorąc. O dziwo jego ciało jednak nie rozpłynęło się, tak jak powinno stać się w normalnym przypadku. Zamiast tego otoczyła go szczelnie zbudowana biała powłoka, mieniąca się błyskawicami. W czasie kiedy zamaskowany leżał nieruchomo, mogło zdawać się, że jego powłoka zaczyna nabierać koloru płynu, a błyskawice robić się nieco bardziej pomarańczowe.
W tym samym momencie na jego przeciwnika rzuciła się dziesiątka Lokich, którzy zaczęli łapać za jego macki oraz tłuc sztyletami po jego ciele, i próbując rozwalić albo przestawić mniejsze elementy tworu Kaina.

- Żadne moje słowa i tak cię nie przekonają w stu procentach, zostaje ci tylko czekać aż uzyskane ode mnie informacje znajdą ujście w rzeczywistości. Na przykład gdy teraz powiem ci, że Kult wziął się za stworzenie potężnego muru na granicy Myrthany z Varantem, który uniemożliwi jakiekolwiek wsparcie od strony orków.
W tym momencie nawet towarzyszący mu Brat Wojny, spojrzał na niego zdziwiony.
- I mówisz o tym dopiero teraz?! Mogłem wezwać resztę Braci i im przeszkodzić! - powiedział zaciskając pięści i najwyraźniej wierząc Kultyście.
- Informacje kosztują. - odparł równie chłodno co do tej pory. - A wy wciąż musicie zapłacić.

Avatar darcus
Antoni wyglądał na porządnie wkurzonego. Miał na swej zbroi kilka zarysowań oraz jedno pęknięcie w okolicach podbrzusza, które wyglądało na tak zwany słaby punkt...

Natalie nic nie odpowiedziała. Najwyraźniej nie miała ochoty, lub w ogóle nie mogła się teraz odzywać.

W tym momencie nagle, w jednej chwili, płyn zupełnie zastygł i stwardniał. Michael był uwięziony.
W dolnych częściach trzech większych odnóży potwora segmenty odsunęły się, a pod nimi otworzyły osłony, pod którymi znajdowały się jasne, czerwone płyty zrobione z wielu elementów w kształcie sześciokąta. Zaczęły one wydzielać z siebie tak intensywne gorąco, że skóra dziesięciu Lokich zostało w kilka chwil zwęglona.

- No dobra, ostatnie pytanie. Co powstrzyma mnie przed zatrzymaniem cię i wrzuceniem do lochu, skoro już tu jesteś? - Zapytał całkowicie poważnie były paladyn.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza uśmiechnął się lekko. W taki sposób to ja mogę walczyć - pomyślał, ustawiając się w pozycji bojowej, czekając na ruch przeciwnika.

Smakosz nie słysząc żadnej odpowiedzi, wyraźnie zmarkotniał jeszcze bardziej. Nie mówił więc już nic więcej, i tylko podążał z resztą w ciszy wzdłuż ścieżki, zbliżając się ku dołowi.

W momencie kiedy ciała Lokich poczerniały, wszyscy jednocześnie wyparowali. Nie minęły nawet dwie sekundy, a twór Kaina oberwał... Śnieżką, rzuconą przez stojącego jakieś kilkadziesiąt metrów dalej, i gotującego się do kolejnego rzutu. Naznaczonego natomiast nie dało się dostrzec nigdzie w okolicy.
- Co jest czarny mackowaty klocu? - zapytał zabójca podrzucając ręką śnieżkę. - Powinieneś nieco wyluzować! - zawołał po czym zamachnął się i kolejna śnieżka poleciała w stronę przeciwnika.
- Dlatego nie uważałem tego za najlepszy pomysł... - mruknął Atlas.
- Mogłeś szybciej zbadać zawartość tego czegoś. - odparł Michael próbując się ruszyć.
- Może bym zdążył, gdybyś wydał takie polecenie zamiast "daj mi się wykąpać w jakimś gorącym, elektrycznym gównie!"
- Dobra, lepiej się nie wymądrzaj, tylko powiedz mi kiedy odzyskam energię.
- Jeszcze moment, system musi się dostosować do nowego typu zasobu.

Kultysta westchnął z udawanym zmęczeniem.
- Po pierwsze stracisz jedyną w swoim rodzaju okazję, na uzyskanie tak istotnych informacji. No chyba że myślisz, że dzięki waszym torturom albo trzymaniu mnie w zamknięciu, cokolwiek ze mnie wyciągnięcie. Przecież wiemy dobrze, że do tej pory nie udało wam się zdobyć zupełnie niczego z członka Kultu którego przetrzymujecie. Po drugie, powiem ci to samo co jednemu z waszych wspaniałych asasynów. Możesz już w tej chwili, spróbować mnie złapać, ogłuszyć, zabić... Ale przygotuj się w takiej sytuacji na wizytę Kaina i Naznaczonego... Oj tak, myślę że ich nagłe pojawienie się tuż pod murami waszego pięknego miasta mogłoby mu nieco zaszkodzić... - powiedział Kultysta, przez cały ten czas patrząc Demitiusowi w oczy.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku