Zdarzyło się to całkiem niedawno, podczas wycieczki do Ojcowa. Jak wiecie, w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej jest pełno ruin zamków. Wiele z nich skrywa straszliwe sekrety. Ja poznałem jeden z nich. Kiedy był wieczór, ja i mój brat poszliśmy zbadać okolice ruin jednego z zamków. Gdy do nich weszliśmy, usłyszałem dziwny dźwięk, jakby ostrzenia metalu na osełce. W owym zamku kiedyś była kuźnia, w której doszło do wielu morderstw wykonanych przez hitlerowców. Kiedy chciałem dojść do źródła dźwięku, mój brat powiedział mi: Nie idź tam. Mówię ci, za cholerę nie możesz tam iść. Ja tam byłem i..., już nie dokończył, gdyż zobaczyliśmy biały cien wychylający się zza muru. Był... przeźroczysty. Uciekliśmy do hotelu, i od tej chwili byliśmy cholernie pewni, że tam nie wrócimy.
Następnego ranka ujrzałem przerażający widok. W naszym pokoju hotelowym był sztylet wbity w stół. Był dziwnie brudny, jakby umazany krwią. A może to była krew? Obok niego było zdjęcie jakiegoś człowieka, najprawdopodobniej żołnierza. Napisane było na nim "Akcja Ojców 1942". Zostawiłem zdjęcie i poszedłem do łazienki za potrzebą. O co do cholery chodziło z tym żołnierzem?- pomyślałem. W toalecie zastałem straszny widok, wielką plamę krwi i... kości. Było to ciało naszego sąsiada, który także przyjechał tu na wycieczkę. Był on archeologiem i badał sprawę tajemniczego zaginięcia oddziału powstańców walczących przeciwko Hitlerowi. Wczoraj był niezwykle szczęśliwy gdyż w końcu odkrył ten sekret, ale odkryciem nie podzielił się z nikim. Zabrał je ze sobą do grobu. Ale przy jego zwłokach leżało jeszcze coś, kartka. Pisało na niej "Przykro mi, że ubrudziliśmy ci łazienkę, ale o nas nikt nie możę się dowiedzieć. Prawda czasami boli."...
Napisane z nudów. Wiem, że słabe, ale grupa trochę przydechła, więc to wstawiłem._.