Kadzio pisze:
ojjj byczku na tym polega idea istnienie państwa, że ty dajesz coś państwu, a państwo oddaje ci coś w zamian i zasadniczo państwo jest dla ludzi, a nie ludzie dla państwa xD
rozumiem ideę tworzenia uproszczeń u ludzi, których przerasta temat, ale w tym przypadku problem nie odnosi się tylko do zagadnień podatkowych, za dużo debat z udziałem Żółtka xD
poza tym nigdy nie dojdzie do zniesienia instytucji małżeństwa dlatego szans na normalne życie osób takich jak ja i wielu innych należy szukać właśnie w legalizacji związków jednopłciowych.
A odnosząc się do definicji małżeństwa, nie widzę tu żadnej sprzeczności, wystarczy że zezwolimy na adopcję dla par jednopłciowych i mamy definicję podręcznikową jak się patrzy, oczywiście po skorygowaniu poprzez usunięcie idiotycznej wzmianki o potrzebie istnienia dwóch płci w związku
Co może oddać Ci państwo, które niczego nie ma? Ludzie są dla państwa, bo to ludzie płacą podatki.
Nie ma opcji na "normalne" życie takich związków, bo one nigdy nie będą normalne, to są dewiacje, a samo to wyklucza już fakt życia "normalnego". To jest życie w sposób nienormalny i aby jak najbardziej uprościć życie dewiantom trzeba znieść zakazy, które im w tym przeszkadzają, to jest prostsze niż może się wydawać, ale lata PRLu sprawiły, że ludzie lubią sobie utrudniać życie.
Dodatkowo nikt tu nie mówi o zniesieniu instytucji małżeńskich.
Czyli Twoim zdaniem definicja pasuje, ale trzeba ją zmodyfikować xd
Nic nie trzeba modyfikować, bo związek homoseksualny skrajnie różni się od związku heteroseksualnego. Główną różnicą jest fakt bycia tej samej płci, a to już daje sporą różnicę nawet w wychowywaniu dzieci, a już o samej odrębności nie będę wspominać.
Przede wszystkim należy przyjąć definicję związku partnerskiego, jako związku dwóch osób tej samej płci i to tyle. Żadnej definicji wtedy nie trzeba modyfikować. Z racji tego, że dwoje ludzi tej samej płci nie może mieć dzieci w sposób naturalny, to należałoby umożliwić im adopcję, ale pod surowymi przepisami, identycznymi co do pary heteroseksualnej, która nie może mieć dzieci w inny sposób, bo np. są bezpłodni. Albo po prostu mają taką zachciankę na nie swoje dziecko.
Istnienie dwóch płci w związku jest kluczowe w definicji małżeństwa, usuwając tę wzmiankę całkowicie to słowo straciłoby sens.
Dawanie parom homoseksualnym przywilejów jest identyczną głupotą co dawanie przywilejów kobietom. Jest to bardzo drażniące u lewicy i nagminnie wciskane. Nie powinno tak się robić, bo na tym nie polega równość, że ma się równe prawa, ale jedni mają przywileje windujące ich wyżej w prawach od drugich. Te przywileje również Ty usiłujesz wcisnąć modyfikując definicję, która ni w ząb nie pasuje do dewiantów, bo powstanie małżonki bez męża jest równie sprzeczne z definicją co istnienie łuku bez cięciwy lub ekranu bez wyświetlacza. Deptanie logiki dla własnych celów jest zgubą lewicy i należy się tego wystrzegać.
Definicja dla pary homoseksualnej powinna wyglądać w skrócie tak - związek partnerski: związek tej samej płci łączącej się w parę. I to tyle. Ewentualnie być może dałoby radę coś elokwentnym językiem dopisać, ale nie w tym rzecz.